Rozdział 9 | Chwila wytchnienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Error zmył się po niecałej godzinie.

Ink nie dziwił się mu. Od lat był sam w pustce, a teraz spotkał na raz tyle potworów.

Artysta wcześniej powiedział Asgorowi całą prawdę o Errorze. No może nie całą - pominął to o zabijaniu potworów z zimną krwią, torturowaniu, niszczeniu, porywaniu... w sumie, o ogólnej destrukcji wszechświata... Ale to był nieważny szczegół.
Król potworów wiedział, że Error miał ciężką przeszłość i tyle wystarczyło.

Ink jeszcze przez chwilę chodził po wiosce, pomagał budować nowe domy, rozmawiał z potworami. Gdy pierwszy raz przybył do tej krainy - razem z wszystkimi, którzy przeżyli - widział wszędzie ogromny smutek, żal i tęsknotę za bliskimi, którzy odeszli. Stan ten zmienił się po odwiedzinach Dreama. Mieszkańcy Podziemia zaczęli się otrząsać z szoku i stawiać pierwsze ściany budynków.

Kiedy skończył swój obchód, namalował na ziemi plamę z zamiarem odwiedzin Dreama. Musiał mu wiele opowiedzieć.

***

- Aaaaaa f**k! - Cross przewalił pobliskie krzesło. - F**k, f**k, f**k

Mógłbyś w końcu przestać? - spytał Chara.

- Wszystko się wali! Chara! Jesteśmy wkopani! Co robić? Co my mamy zrobić?!

Ej! Mnie w to nie mieszaj! - Chłopak skrzyżował ręce na piersi. Cross zrobił pełne wyrzutu spojrzenie. Duch westchnął. - No ale jakby mnie to obchodziło, zobaczyłbym na czym w ogóle stoimy...

-Aaa... Czyli co?

Czemu akurat trafiłem na niego? - Chara skierował spojrzenie ku sufitowi, zastanawiając się nad sensem egzystencji z tym durniem. - Poznaj swojego wroga.

Po jakiejś sekundzie chłopak dostrzegł błysk zrozumienia. Cross uśmiechnął się.

- Wiedziałem, że mi pomożesz. Mam już świetny plan.

Masz plan? Lepiej uciekać - mruknął.

- Słucham?

Nie, nic.

- Ekchem.

Cross podskoczył jakieś dwa metry w górę.

- Ototy Nightmare! Nie spodziewałem się ciebie tutaj! - kilka kropel potu spłynęło mu po czaszce.

Nightmare stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi, oparty o framugę drzwi. Spojrzał na Crossa zdegustowany.

-Czemu odtaczają mnie sami idioci gadający do siebie? - powiedział, spoglądając z półprzymkniętych oczodołów - To było pytanie retoryczne; NIE odpowiadaj.

Cross zamknął przygotowane do odpowiedzi usta. Wymienił szybkie spojrzenie z Charą. Chłopak przejechał palcem po szyi.

***

Error leżał w Anty-Voidzie. Niemal od pół godziny nic nie robił. Zbyt wiele myśli przemykało mu w głowie. A z resztą tak jakby nie mógł się poruszyć. Jeszcze raz spojrzał na złamaną nogę. Mógł udawać, że to wszystko był sen. Ale wystarczy, że spojrzy na nią - od razu uderza go prawda. Naprawdę uratował te potwory. Nieświadomie, ale tak.

- I jak tam? - Error nawet nie obracał głowy, doskonale znał właściciela tego głosu.

- M-może b-yć - mruknął.

- Nie przeszkadzam? - Ink podszedł do Errora, umożliwiając mu zobaczenie zatroskanej twarzy. Czarny szkielet przez chwilę zastanowił się nad tym pytaniem. Tak naprawę ucieszył się w duchu, że malarz przyszedł go odwiedzić i spytał o samopoczucie.

- N-ie, moż-esz zos-stać.

Szkielet z pędzlem przysiadł obok. Ink rozumiał przez co on teraz przechodzi - Errorowi brakowało odwagi aby mu za to podziękować. Zapadła niezręczna cisza. Czemu za każdym razem jak Error z kimś rozmawia, to zawsze się na tym kończy.

- Ja-ki je-est t-twój ulubiony ko-lor? - zapytał. Ink wzdrygnął się i spojrzał na niego. Wyglądało na to, że nie spodziewał się pytania.

- Eeee, to chyba będzie pomarańczowy - wybąkał.

- Na-apra-wdę? - zapytał szczerze zaskoczony. Spodziewał się, że szkielet powie, że nie ma ulubionego albo, że lubi wszystkie. On nawet rumieni się na kolorowo! Zaraz... Skąd ja o tym wiem?

- A ty, Error?

- T-o- będ-dzie niebie-ski.

Teraz to Ink wyglądał na zaskoczonego. Zaczęła się tworzyć jakaś konwersacja. Error dowiedział się, że Ink kocha szczeniaczki, a on sam zapytany o ulubione zwierzę nie umiał odpowiedzieć.

- Na pewno musisz jakieś mieć!

- N-nie m-am - Error powtórzył odpowiedź.

- A co sądzisz o kotkach?! Czy nie są słodziaśne?

Czarny Szkielet skrzywił się.

- Chyb-ba są na-a-awet... fajne.

- No i o tym mówię! - Ink szturchną Errora, głośno się przy tym śmiejąc. Szkielet miał ochotę krzyknąć. Nie z powodu swojej fobii, ale z jej braku. Ink. Go. Dotknął. I wiecie co? Naprawdę mu to nie przeszkadzało.

- Coś się stało? - Malarz zobaczył zamyśloną minę Errora.

- Nie-e, nic waż-nego - odpowiedział całkowicie mijając się z prawdą. Uśmiechną się szczerze, mając nadzieje, że wynagrodzi to wcześniejsze kłamstwo. Ink także powtórzył gest. Rozmawiali na bardzo proste tematy. Ulubiony film, muzyka. Instrumenty na jakich potrafią grać.

- Dobra, czas na mnie. Za chwilę będzie dziesiąta - wstał z podłoża, chwytając prawą ręką pędzel.

- Skąd to wiesz? - zapytał zaskoczony Error.

- Po prostu to czuję. Szczerze myślałem, że ty też tak masz... - Ink zamyślił się.

- Ja, dla twojej wiadomości, nie korzystam z jakiegoś łupu-dubu, czary-mary - wskazał na jeden z sznurków, gdzie wisiał zegar wskazówkowy.

- To jak wiesz, w jakim AU się znajdujesz. U mnie wystarczy, że chwilę się skupię i nazwa sama do mnie przychodzi.

- Pokaże ci.

Posługując się kulami Error wstał. Machnął ręką, jak zwykle, kiedy chce otworzyć portal. O dziwo zamiast zglicht'owanych wrót między-wymiarowych ukazał się migoczący napis:

Anty-Void

Sans!48577$027349$3847857$2380845

Sans!43982098540827458724-8237459

- Co to jest?

- Szcz-erze? Nie do końca wiem. To tak jakby spis tego miejsca. Każde AU takie ma. Zwykle jest przepełniony informacjami, ale że znajdujemy się w Pustce, to sam rozumiesz. Każdy potwór ma swój unikalny kod, każdy nieco ważniejszy przedmiot, każdy reset, ścieżka, zapis.

- To jest niezwykłe - wpatrywał się w kod. - Ale już naprawdę muszę iść.

Artysta pomachał na pożegnanie i wkrótce zniknął w plamie, zostawiając Errora samego w Anty-Voidzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro