Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

🌻 R o z d z i a ł  III 🌻

Przez moje wczorajsze zachowanie szef obniżył mi premie. Nienawidzę go, ponieważ mój pracodawca o imieniu Portugalia od zawsze się czepiał mojej pracy. Codziennie musiałam wysłuchać jego nieprzyjemnych komentarzy o mnie i o jakości wykonywanej przeze mnie pracy. Zaczęłam zauważać, że pała do mnie tą niechęcią bez najmniejszego powodu. Godziny dłużyły mi się bardziej niż zwykle. Miałam już dosyć tej roboty i tego dnia. Jedynym plusem to fakt, że po pracy spotkam się ze Związkiem Radzieckim. To teraz mój najlepszy przyjaciel. Kiedyś miałam Litwę. Była ona dla mnie bardzo bliska. Niestety zdradziła mnie i odeszła do Łotwy. Ona zawsze coś do niego czuła. Nigdy bym nie sądziła, że wieloletnia przyjaźń może się skończyć przez chłopaka. Moim zdaniem Łotwa nigdy  nie widziała Litwy jako swojej drugiej połówki. Od czasu jej zdrady nie odzywamy się do siebie. Ona co jakiś czas gdy przypadkiem się spotkamy mówi mi jakieś nieprzyjemne komentarze i obelgi w moja stronę. Nie rozumiem o co jej chodzi. Po skończonej przyjaźni powinna zostawić mnie w spokoju, a nie mnie jeszcze oczerniać i pomawiać. Moje rozmyślania przerwał ostatni klient, który zwiastował koniec tej tortury. Gdy go obsłużyłam, przebralam się z tych biedronkowskich ciuchów i pognalam w stronę parku. Napisałam do ZSRR i zaprosiłam go na przechadzkę do parku. Od razu się zgodził. Na szczęście już jest weekend i mogę wychodzić na takie wypady bez strachu, że się nie wyśpię do pracy. Gdy już stałam pod jedną z latarni i czekałam na drugi kraj. Z oddali zobaczyłam duży, wysoki cień, który zbliża się w moim kierunku. Niestety dzisiaj robotnicy naprawiali niektóre z lamp przez co połowa parku nie była oświetlona. Nie mogłam zobaczyć do kogo należy cień, ale wyltumaczyłam sobie w myślach, że to pewnie jakiś człowiek wyprowadza swojego psa i się nie ma czym martwić. Stałam dalej wpatrzona w komórkę. Wszystko było dobrze do czasu, gdy nie wyłączyli prądu w całym mieście. Wszędzie panował tylko i wyłącznie mrok. Ciemna postać dalej szła w moja stronę. Faktem co mnie jeszcze bardziej przeraził był fakt, że telefon był już prawie rozładowany przez co nie miałabym jak wezwać pomocy w razie potrzeby. Cień już niewiele oddalony ode mnie i nagle przyspieszył. Wycofywałam się proporcjonalnie do szybkości tajemniczej postaci. W końcu zaczął mnie gonić. Byłam przerażona. Niestety nigdy nie byłam dobra w bieganiu na długie dystanse, więc szybko odpadłam z sił. Oparłam się plecami o jedno z drzew, a cień był naprzeciwko mnie. Dzieliło nas mniej niż pół metra. Jego ręka złapała mnie za ramię i mocno przygwoździła do pnia. Nie mogłam się wydostać z uścisku i zaczęłam trochę panikować. Nagle przejeżdżający rower lekko oświetlił atakujący mnie cień. Dłoń która mnie przyciskała była intensywnie czerwona. Dzięki światłu mogłam też zauważyć jego druga rękę w której był niewielki nóż. Przestraszyłam się bardzo.
  - Z-ZSRR? - zapytałam napastnika.
  - Nie bredź tylko dawaj forsę lafiryndo! - wrzasnął nieznajomy i przyłożył mi ostrze do szyi.
  - Zostaw mnie! - krzyknęłam i zaczęłam się miotać.
Niestety kraj, który mnie napadł był dość silny i moje próby ucieczki nie zrobiły na nim większego wrażenia.
  - Rób co mówię bo będzie źle! - warknal napastnik i chwycił moją torbę.
  - Zostaw proszę, nie mam dużo pieniędzy. Zrobię wszystko tylko mi ich nie zabieraj i nie zabijaj mnie! - zalałam się łzami.
  - To czy cię zabiję czy nie zależy tylko ode mnie - zaśmiał się pod nosem i kontynuował ściskanie mojego ciała i przeszukiwanie torby.
Podduszal mnie i robił niewielkie nacięcia na moich rękach i nogach. Wszystko mnie bolało. Chciałam żeby przestał, ale on niewiele sobie z tego robil. Już straciłam nadzieję, że ktoś mnie tu znajdzie i uratuje. Byłam zmęczona tym wszystkim. Moje życie już chyba nikogo nie obchodzi. Nawet gdybym tu umarła nikt by się tym nie przejął. Może Węgry, bo gdyby nie było mnie to nie miał by komu żalić się na swoja dziewczynę. Litwa by była szczęśliwa, że mnie już nie ma, a ZSRR- no właśnie... Co Związek Radziecki by zrobił. Pewnie by o mnie zapomniał. Słyszałam krzyki napastnika jak przez mgłę. Mówił coś o pieniądzach i wyzywał mnie od najgorszych. Modliłam się w duchu by mnie już zabił, ale właśnie wtedy uslyszalam drugi głos.

POV. ZSRR:

Szedłem sobie spokojnie po parku wypatrując Polski. Latarnie się nie świeciły przez co było dość ciemno. Mi to nie przeszkadzało. Lubiłem ciemność, pustkę i ciszę. Czuje w tedy spokój, którego nigdy nie mogę osiągnąć u mnie w domu. Jest on stary. Kiedyś białe ściany już pożółkły, a na meblach była kilkucentymetrowa warstwa kurzu. Nie sprzątałem tam od wyprowadzki moich dzieci. Nic tam nie zmieniam, bo chce żeby wszystko było jak zawsze. Stary układ wszystkich rzeczy przywraca do mnie wspomnienia z czasów kiedy byłem naprawdę szczęśliwy. Moja już była żona często robiła mi awantury z powodu, że mam do wszystkiego sentyment i nie lubię zmian. Ona była moja odwrotnością. Była żywiołowa, ruchliwa i ciekawska. Lubiła być w centrum uwagi i robić ogromne zmiany. Była nawet w stanie przeprowadzić się z dnia na dzień do zupełnie innego kraju. Nie rozumiała jak ja jestem w stanie robić ciągle to samo. Teraz ja rozumiem. Monotonia to udręka. Robienie tych samych zajęć w kółko prowadzi do obojętności na nowe przeżycia. W taki sposób nawet zaraz po przebudzeniu wiem jak będzie wyglądał mój dzień. Bez zbędnych zmian. Ci sami ludzie, te same tematy do rozmowy. Moje życie przypomina teraz coś w rodzaju zaciętej płyty, która gra to samo w kółko. Już nie rozmawiam z współpracownikami, bo wiem jakia będzie ich reakcja. Moim zdaniem to bez sensu. Ludzie w dzisiejszych czasach przypominają wydmuszki. Są... puści. Już żaden z nich mnie nie zaskoczy. Ale jest jeden kraj, który taki nie jest... to Polska. Jest inna od tych kukułek znanymi ludźmi. Tylko ona potrafi mnie zaskoczyć swoim zdaniem na różne tematy. Może to po prostu ja tak odbieram. Zmęczyłem się już mówieniem co czuje jednemu z uschnietych kwiatów mojej żony. Chciałbym jeszcze raz zabrać ich na jedną z dzikich łąk, na której zbieraliśmy polne kwiaty. Zrobiłbym wielki bukiet mojej ukochanej oraz wianki dla Rosji, Białorusi, Ukrainy i reszty gromadki. Teraz już nie zbieram kwiatów tylko poluje na zwierzęta. Robię to by się wyżyć. Pamiętam jak zawsze Kazachstan był na mnie zły gdy mówiłem cokolwiek o polowaniu. On tak bardzo kochał zwierzęta. Nawet oswoil sobie raz wróbla. Niestety później zjadł go kot sąsiadów na jego oczach. Ja razem z żoną i rodzeństwem pocieszaliśmy go. Niestety Kazachstanowi to niewiele pomogło. Kilka dni pozniej okazało się że kot nie żyje. Rosja aby pomścić podopiecznego swojego brata zastrzelił zwierzę z mojej strzelby. On jako jedyny z dzieci nigdy nie bał się broni i śmierci. Był najbardziej podobny do mnie. Razem w sekrecie przed Kazachstanem chodziliśmy na polowania. Rosjanin miał talent do łowiectwa co bardzo mi pomagało w tym zajęciu. Niestety te dobre czasy już nigdy nie powrócą. Nie usłyszę śmiechu Białorusi, nie zjem ciepłego obiadu mojej żony i nie zrobię awantury Rosji o tym że za dużo spędza czasu w internecie i nie sprząta swojego pokoju. Zdalem sobie sprawę, że podczas tego rozmyślania miałem na policzku łzę. Szybko ja otarłem i ruszyłem dalej.
Dotarłem na umówione miejsce. Polski nie było co mnie zaniepokoiło. Ona zawsze stara się być na czas. Zacząłem się o nią martwić. Rozglądałem się za krajem dopóki nie usłyszałem krzyków i szlochów. Bez zastanowienia pobiegłem w stronę dźwięków. Za drzewami zobaczyłem dwa kraje. Jeden z nich okradał drugiego. Przyjrzałem się ofierze i natychmiast moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Mniejszym krajem była POLSKA! Podbiegłem bliżej by uratować przyjaciółkę i zlać zbira. Bardzo cicho podszedłem do napastnika i gwałtownie odciągnąłem go od dziewczyny.
  - Co jest!? Kim ty jesteś!? - krzyczał winowajca zamieszania.
Ja na to nic nie odpowiedziałem tylko ściągałem mu kaptur zasłaniający mu twarz. Moim oczom ukazał się Chiny. Niespodziewałem się, że w taki sposób zabawia się na mieście. Miałem ochotę go zamordować. Nie obchodziło mnie, że nasze relacje były dość dobre oraz mieliśmy podobne zdanie na różne tematy. W tej chwili mnie to niepowstrzymywało od wymierzenia sprawiedliwości. Chwyciłem azjatycki kraj i zacząłem go brutalnie szarpać i bić. Napastnik był bezbronny. Nóż, którym straszył biedną Polskę wypadł mu z dłoni i od razu przechwyciła go dziewczyna. Po kilku minutach Chiny wyglądał gorzej niż źle. Na twarzy miał mnóstwo siniaków i zadrapań, z których wypływała krew. Nos miał prawdopodobnie złamany. Niestety nie mogłem widzieć jakie ma obrażenia na reszcie ciała. Gdy stracił przytomność nadal go nie oszczędzałem. Byłem w tak zwanym szale. Nie interesowało mnie co się dzieje wokół mnie. Zależało mi tylko na jednym czyli zabójstwo Chin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro