PROLOG
Harold obudził się leżąc na łóżku w kaftanie bezpieczeństwa. Nad jego ciałem pochylało się kilku doktorów.
-Co... Gdzie ja jestem... -Zaczął.
-Spokojnie, znaleźliśmy pana w gęstym lesie. Ma pan złamaną rękę i kilka zadrapań... Ale najbardziej zszokowało nas to, co pan mówił. Dlatego przewieźliśmy cię tu, do Moulton Asylum. Tu jesteś bezpieczny.
Wtem Burke jakby odzyskał pamięć.
-CO?! NIE, NIE... TEN DOM, TA KOBIETA... ONI WSZYSCY... NIE IDŹCIE DO TEGO DOMU! TO, CO TAM WIDZIAŁEM... NIE... NIE.... ZOSTAWCIE MNIE...
-O tym mówiłem. -powiedział doktor do asystenta. -Ekstremalny przypadek, jak Hollow. Bredzi od rzeczy. Do izolatki...
-NIEEEEEEEE....! -Krzyczał jeszcze długo Harold.
Grube ściany szpitala dla psychicznie chorych wytłumiły jego wrzaski nader dobrze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro