ZAKOŃCZENIE?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harold Burke szedł przez korytarz w asyście uzbrojonych policjantów. Wyrok zapadł - kara śmierci przez wstrzyknięcie trucizny. Egzekucja miała się odbyć w przytułku dla umysłowo chorych w Moulton.
Do wyroku zostały dwie godziny, króre osadzony ma spędzić w izolatce.

Więzień miał prawo do jednego telefonu. Harold usiadł na krześle, podniusł słuchawkę. Po drugiej stronie kuloodpornej szyby coś się poruszyło.

-Witaj, Eliocie. Jak się czujesz?

-Byłem... Pod ziemią... Przed chwilą, tam gdzie ty teraz siedzisz, przyjacielu, siedział Mark Harper... Jestem na najniższym piętrze psychiatryka, sam na sam z szeptami Udręczonych... I NIMI... Oni... Pokazali mi wielkie rzeczy. WIELKIE. Jestem nowym człowiekiem, w strarym ciele... ALE nawet jeśli przestaną o mnie opowiadać, to wciąż będą myśleć o tym dniu że zgrozą, która nie pozwoli im zasnąć przez wiele dni... Mimo, że Portal pod miastem został zamknięty przez Harpera i policję, udało mi się. Nie wypuściłem Cthulhu, ale będą inni Wyznawcy... Mówiłem, że jestem czymś więcej, jestam ideą, i urosnę w mroku Moulton... A ty? Udało Ci się osiągnąć cel?

-Tak... Teraz umrę. He he he... Zabiłem dwóch agentów... Nie odpuszczą, w normalnych okoliczniściach dostałbym dożywocie i celę obok ciebie... Ale widziałem za dużo, za wiele wiem. Muszą się mnie pozbyć. Jednak... Pomyśl czasem o mnie w ciepłych słowach, proszę, Eliot. Moja pamięć tego potrzebuje.

-Dobrze, Harold... Będę o tobie pamiętać. Do zobaczenia po drugiej stronie.

-Żegnaj. Pozdrów ode mnie swoich Przedwiecznych.

-Tak zrobię.

Rozmowa się skończyła, i Burke zosatał zaprowadzony do izolatki na końcu korytarza.

-Zostało półtorej godziny. Przyjdę o pierwszej, bądź gotowy, wiesz, modlitwy i w ogóle... Poza tym dostałeś paczkę. Tam, na łóżku. -Mruknął strażnik i zatrzasnął drzwi.

Na poduszce rzeczywiście znajdowała się paczka. Harold uśmiechnął się. Plan się powiódł.

W papier była owinięta Biblia z wyciętym środkiem. W powstałej skrytce spoczywał ostry nóż.

-HA! MÓWIŁEM, ŻE SIĘ UDA? TRZEBA BYŁO WYSŁAĆ PACZKĘ POCZTĄ, TAKIE PROSTE... I TAKIE MĄDRE ZARAZEM... WIESZ, CO SIĘ STANIE ZA PÓŁTOREJ GODZINY? ZABIJĄ NAS... CHYBA, ŻE NIE DAMY IM TEJ SATYSFAKCJI, I ZROBIMY TO PIERWSI...

-Tak... I tak nic już mi nie pomoże, a tak... Umrę z resztką honoru... - Harold przytknął ostrze do gardła. - Na pewno tego chcemy?

-NA PEWNO! - Mocnym ruchem Zły Harold podciął sobie gardło. Krew zalała materace, którymi było wyłożone pomieszczenie.

KILKA DNI PÓŹNIEJ

Dla osadzonych na najniższym piętrze jedynym łącznikiem ze światem zewnętrznym było radio.

-[...] teraz możemy potwierdzić z całą pewnością: Harold Burke, znany dziennikarz śledczy, który został uznany za niepoczytalnego trochę mniej niż rok temu, został znaleziony martwy w celi, w której oczekiwał na wyrok śmierci za podwójne morderstwo agentów FBI... Nie możemy puścić państwu nagrań głosowych z celi, ponieważ są zbyt drastyczne, jednak możemy z całą penością uznać, że pan Burke dostatecznie stracił rozum i wyzwolił się od brzemień przeszłości...

Eliot wyłączył odbiornik. Był dumny z przyjaciela. Udało mu się.

Został wyzwolony od Ciemności.

Od ciemnośco osadzonej głęboko w naszych duszach.

Od Zwiędłego Mroku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro