Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sedno sprawy stało się punktem skupienia. W miarę jak rozsądek zostawał pominięty, pojawiało się coraz więcej pytań i dezorientacja.

Will zawsze myślał, że miłość skupiała się w życiu na dobru we wszystkich jego wyrazach i nasilała wszystko to, co pozytywne. Sama w sobie niby była łagodna, wspierająca i odżywiająca. Ale on tylko cierpiał.

W zaufaniu pogadał z Alyss. Jego przyjaciółka wyznała, że prosił ją o to starszy zwiadowca. Jego zdaniem Will ostatnio ciężko pracował i potrzebował czegoś, co pozwoliło by mu zregenerować siły potrzebnych do dalszego treningu.

Przy okazji cicho liczył, że Alyss czegoś się dowie i sama do niego przyjdzie, gdyby problemem okazało się, coś innego niż zwykłe przemęczenie.

- Coś cię trapi - powiedziała Alyss, siadając pod drzewem obok niego.

Will zakłopotał się. Nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Skłamać przyjaciółce w żywe oczy, czy może wyznać jej prawdę?

- Skąd wiesz? - spytał niezadowolony, że można było czytać z niego jak z otwartej księgi. Gdyby się bardziej postarał, być może nikt nie czynił by mu wyrzutów, że chodzi w kółko znużony. Ale było to tylko przypuszczenie, nie wiele mające wspólnego z prawdą.

- Widzę to po tobie. Przy Halcie możesz uparcie milczeć i udawać, że niby nic się nie stało, ale mnie nie oszukasz. Znam cię. Jestem twoją przyjaciółką i jestem gotowa ci pomóc, jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebował. Jeżeli nie chcesz powiedzieć Haltowi, to powiedz chociaż mnie.

- Jestem po prostu trochę zmęczony i nic poza tym. I to do takiego stopnia, że zaczynam mieć urojenia.

- Ale chodzi ci o to, że boisz się, aby nie zawieść przypadkiem Halta?

- Nie. O zwykłe przewidzenia na jawie - wyrzucił z siebie Will, mając dość swojej słabości. - Widzę rzeczy, które nie istnieją, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Dziewczyna zastanowiła się.

- Czy mógłbyś precyzyjnie określić, co widziałeś?

- Widziałem anioła.

Alyss miała ochotę wybuchać śmiechem, jednak nie mogła tego zrobić Willowi. Poza tym jej wyszkolenie na to nie pozowało. Była kurierką i powinna zachowywać przede wszystkim kamienną twarz i nie ukazywać zanadto swych emocji.

- Willu...

Will nie dał dokończyć swojej przyjaciółce. Chciał wyjawić wszystko, ale ona uznała by go za niepoczytalnego odmieńca, z którym nie warto było się zadawać.

- Widziałem anioła, piękną dziewczynę. Miała jasne włosy i świeciła światłem, które tłumiło jej sylwetkę. Brakowało jej tylko skrzydeł. Prędzej śniła mi się w tym samym miejscu, którym spotkałem ją później tutaj, na jawie. Ale nie widziałem jej z bliska. Gdy chciałem do niej podejść, ona rozpłynęła się w powietrzu.

Alyss wiedziała czego potrzeba było Willowi. Wierzyła w jego zdrowy rozsądek, dlatego mogła poradzić mu tylko jedno.

- Może niepotrzebnie się tym przejmujesz. Musisz odpocząć i tyle. Poczujesz się lepiej i zapomnisz o wszystkim.

Chłopak westchnął. Gotowy był stwierdzić, że niepotrzebnie zawracał Alyss głowę swoimi urojeniami o anielicy.

- Może masz rację. Niepotrzebnie się tym przejmuje. Powinienem bardziej skupić się na nauce tak jak do tej pory.

Will wstał z ziemi i spojrzał na swoją przyjaciółkę z wymuszonym uśmiechem.

- Dziękuję za rozmowę, ale powinienem już wracać do chaty - powiedział smutno. - Muszę jeszcze się wykąpać i dziś położę się wcześniej.

Alyss uśmiechnęła się.

- Życzę ci powodzenia w dalszym treningu.

Wiem, że wczoraj wieczorem miałam wstawić dwa rozdziały, a nie wstawiałem ani jednego. Wiem. Przepraszam. Ale stało się coś czego nie planowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro