1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pewnego poranka dwaj zwiadowcy po nietrwających długo przygotowaniach wyjechali z Redmont na kolejną misję. Tym razem dotyczyła ona groźnej sekty grasującej w lasach Picty.

Powietrze tego dnia było bardzo rześkie i tak samo zimne. Will wciągając je nosem, czuł jak rozchodzi się po jego ciele, przez co, co jakiś czas miał dreszcze.

Kątem oka zerknął na swojego towarzysza. Nie odzywali się dużo, bo obaj nie mieli z ranka, ani nastrojów do żartów, ani pogaduszek. Nie żeby Halt kiedykolwiek miał takie.

- Wiemy coś jeszcze o tej sekcie? - zapytał młodszy poniekąd z nudy, choć przecież informacje o przeciwniku to podstawowa wiedza podczas misji.

- Tylko to, co udało się dowiedzieć dotychczas. Zabijają, napadają i kradną. - rzekł posępnie i mruknął - Zupełnie jak Skandianie.

Will prychnął na tą wiadomość, choć jakby nie patrzeć podobieństwo było duże. Nie ma jednak szans, aby to było to plemię, od zawarcia traktatu z królem Araluenu, nie zapuszczali się w te strony.

W tym momencie stało się to, co było do przewidzenia od samego ranka. Ciężkie krople deszczu zaczęły spadać z nieba i uderzać w zwiadowców lub ich konie. Obaj nasuneli ciemne kaptury na głowy, aby jak najmniej zmoknąć i ruszyli dalej.

Bo co innego mogli zrobić.

Spokojnie później ostatni rozdział jest dłuższy. To tylko one shot wstawiony w rozdziałach!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro