Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział jest na podstawie kabaretu " Tłumacz języka kobiecego".

W domu Halta i Pauline 

- Możesz mi powiedzieć co się dzieje? Od tygodnia się do mnie nie odzywasz!- powiedział Halt do Pauline.

- Nic.- mówi Pauline i wysoko podnosi głowę odwracając ją zarazem w drugą stronę.

- Jak to nic?!

- Nic.

- Przepraszam za spóźnienie. Andrzej Mierzejewski, tłumacz języka kobiecego.- mówi mężczyzna którego Halt tutaj ściągnął przed kilkoma godzinami.

- Ulala. Ulalaaa , ale ja widzę, że u małżonki niezły foch.- mówi mężczyzna.

- A po czym pan poznał?- pyta Halt.

- Bo haftuje bez nitki.  

- Wie pan, od tygodnia się nie możemy porozumieć.- mówi zwiadowca.

- Chwileczkę, ja sobie tylko otworzę sudoku tam gdzie skończyłem...już panu pomagam...- mówi mężczyzna siadając przy stoliku na przeciwko kanapy, gdzie siedzi lady Pauline.- ... Proszę sobie spokojnie z małżonką porozmawiać jakby mnie tutaj nie było.

Halt odwraca się do Pauline i mówi :

- Od tygodnia się do mnie nie odzywasz. Możesz w końcu powiedzieć co się stało ?

- Nic.

Głos mężczyzny który tłumaczy :

- Myślałam, że mnie kochasz! Jak mogłeś mi to zrobić?!

- Ja?! A co ja ci takiego mogłem zrobić?!- mówi Halt do Pauline.

- No domyśl się! - odpowiada obrażonym tonem Pauline.

Tłumacz :

- Na weselu u Tomka gapiłeś się w dekolt druhny. Ty zboku !

Halt :

- Na weselu u Tomka?! Ale to było trzy lata temu i to sobie teraz o tym przypomniałem !

- A więc to jest moja wina tak ?!- mówi Pauline.

Tłumacz płaczliwym tonem  :

- Przypomniałam sobie...bo się nie mieszczę w sukienkę z tamtego weselaaaaaaaa.

- O jej...- Halt zaczyna się śmiać.- Pauline... no to zaraz wsiądziemy do auta i kupimy ci nową sukienkę.

- Dobrze, możemy kupić tą nową sukienkę, ale to w ogóle nie o to chodzi...

Tłumacz tłumacząc, udając Pauline podskakuje i tańczy taniec zwycięstwa i mówi śpiewnym tonem :

- Jest! Jest! Jest! Urobiłam go! Tylko tydzień! Jestem co raz lepsza! Jestem co raz lepsza! Sukieneczka w kratkę, majteczki w kropeczki!

Halt : *patrzy na to wszystko wmurowany.*

Halt :

- To o tą  sukienkę chodziło...

Tłumacz ;

- A co, dłuto ?

- A-a-ale p-przecież mogła normalnie powiedzieć...- mówi Halt.

- Ale wtedy by nie była babą.- mówi mężczyzna.

- Pan jest rewelacyjny.

- E tam...

- Nie no, pan naprawdę świetnie rozumie kobiety.- powiedział Halt.

- O nie nie. Ja nie rozumiem kobiet, ja po prostu wiem co one mówią, a to jest różnica.- powiedział tłumacz.- Proszę kontynuować.

Halt do Pauline :

- Pauline? A jutro jest niedziela ?

- Tak kochanie.- mówi Pauline.

Tłumacz :

- Co i z kim ty już żeś wymyślił ?

- To może ja bym z kolegami na ryby pojechał?- pyta się Halt.

Pauline rozgląda się jakby szukała pomocy i mówi słodkim głosem :

- Oczywiście kochanie... A ty wiesz, że...że już ci haczyki przygotowałam i robaków nakopałam?

Tłumacz się zastanawia i mówi  :

- Na moje oko zderzak, reflektor i błotnik.  

Halt otwiera szeroko oczy, jakby już wiedział o co chodzi  i patrzy na Pauline, która mówi :

- A wspomniałam, że ci się piwko chłodzi?

Tłumacz zdziwiony zwraca się do Halta :

- Prze-prze-przepraszam, chyba ktoś mnie cegłą walnął, no bo...yyy co mogła małżonka łaskawa powiedzieć?

- Że mi się piwko chłodzi.- odpowiada Halt.

- Przepraszam, bo to się rzadko zdarza, żeby żona do męża w taki sposób mówiła...bo ja muszę sięgnąć do literatury bo...przepraszam...yyy- mówi szybko zmieszany tłumacz, po czym mówi już do samego siebie :- Skubana dobra jest...

Przez kilka minut panuje cisza, bo tłumacz czyta coś w książce, po czym mówi triumfalnym głosem :

- I pęknięcie poprzeczne szyby czołowej.

Halt przerażony zwraca się do Pauline :

- Skasowałaś mi Abelarda?!

- Ten głupi samochód sam się zepsuł!- próbuje się bronić Pauline.- No ja hamowałam, a on przyspieszał !

Tłumacz płaczliwym tonem tłumaczy :

- Bo te pedały są tak blisko sieeebieeeee. Misiu weź je rozdziel!

Halt obrażonym i sarkastycznym tonem mówi :

- No tak, oczywiście, to jest moja wina.

Tłumacz :

- O tak, tak! I teraz powinien pan przeprosić.

- Ja? A za co?!- pyta zdziwiony Halt.

Tłumacz :

- Nie myśleć, nie pytać, przeprosić, zapomnieć, po prostu żyć dalej.

Halt głośno westchnął i powiedział :

- Przepraszam.

Nagle Pauline zaczyna głośno wzdychać i nie przestaje .

Halt :

- Nie nie, ona tak godzinami potrafi.

Tłumacz :

- Nie nie nie. Nie bagatelizujmy tego. Wzdechy, ochy i achy też coś oznaczają u kobiet. To jest tak zwana " wzdychologia".

Halt :

- Tak? To ja muszę pana do sypialni zaprosić.

*Pauline nadal wzdycha*

- Nie no, może rzodkiew się jej odbija.- proponuje Halt.

- Nie, ona chce coś panu powiedzieć.- mówi tłumacz.

Oboje przysłuchują się jeszcze chwile Pauline po czym mężczyzna się pyta :

- A kiedy to się u niej zaczęło?

- Ze dwa miesiące po ślubie.- stwierdził Halt.

- Oooooooogh.- wzdycha Pauline nagle jakby wściekła.

Tłumacz tłumaczy :

- Aaaaaaa mogłam za ciebie nie wychodzić!

* Pauline kończy wzdychać.*

- O to ?!- mówi Halt zły.

- O to to.- potwierdza tłumacz.

- To chciałem powiedzieć, że zdanie na ten temat mamy podobne.- mówi wściekły Halt do Pauline.

  - Ahhhh.- wzdycha Pauline.

- Niech pan patrzy.- mówi Halt do tłumacza i zwraca się do Pauline : - YYYYBLUBLBLLLLEEEE!

Pauline na niego patrzy po czym Halt zwycięsko mówi do mężczyzny :

- Hę i co? Ona też mnie nie rozumie.

Zaraz jednak mówi do Pauline :

- Się pytałem co na obiad.

Pauline przewraca oczami i odpowiada :

- Aaaaaaaa. Sałatka z karczochami toffu( czy jak to się tam pisze) i z brokułami.

Halt pytająco patrzy na tłumacza a ten mówi :

- Takie zielone i bez mięsa.

- Bez mięsa?!

- Kochanie zielone też może być dobre i bez mięsa. No też jest dobre.

Tłumacz :

- Muszę ci ograniczyć cholesterol, bo będziesz miał zawał i mi umrzesz! A prosiłam bierz kredyt sam! Prosiłam! Prosiłaaaaaaaam! W kiblu też cię prosiłam żebyś deskę podnosił, ale nie! Opryskane wszędzie, bo Halt bawi się w strażaaaakaaa! Iiiii to twoje mlaskanie przy obiedzie! Muhmuhmuh. Jak świnia ! Cały Halt ! Pierdnie, rzygnie i beknie!

Tłumacz przez chwilę sapie wykończony wczuwaniem się w rolę Pauline, a po chwili mówi :

- Ohoho powiem panu ja tu chyba nie pomogę. Tu psycholog jest potrzebny.

- Panie, jaki tam psycholog! Pan niech patrzy i się uczy, jak się tą sprawę łagodzi.

Odwraca się do Pauline i mówi :

- Oczywiście kochanie zjem tę twoją przepyszną zieleninową sałatkę, ale hehe chciałem zauważyć, że w sobotę u mamusi twojej zazwyczaj były mielone. ( cicho, że ona nie ma mamy. Niech będzie, że ją ma.)

Pauline otwiera szeroko oczy i wygląda jakby w nią demon wstąpił, a tłumacz przerażony tym co Halt powiedział i przewidując reakcję jego żony, wydaje cichy okrzyk.

- Coś ty powiedział?!- pyta wściekła Pauline.

Halt z kpiącym wyrazem twarzy mówi do tłumacza :

- Widzi pan? Jeszcze głucha.

Po czym powtarza do Pauline :

- Mama lepiej gotuje.

Tłumacz wydaje z siebie kolejny przerażony okrzyk.

Pauline wściekła ściąga z siebie jednego buta i zaczyna iść w stronę Halta.

Tłumacz krzyczy :

- Masz pięć sekund na przeprosiny! 3, 2, 1...

- Przepraszam!- krzyczy przerażony Halt.

Pauline bierze zamach butem.

- Tu zwykłe przepraszam nie wystarczy! Daj jej pan komplement!- wrzeszczy tłumacz.

- Jak ty pięknie dzisiaj wyglądasz!- krzyczy Halt.

Pauline zakłada z powrotem buta i mówi szczęśliwa :

- Nooooooo, myślałam, że już nie zauważyłeś.

- Nie no jasne, że zauważyłem.- zapewnia Halt, chociaż nic nie widzi.

- Taaaaaak? To co zmieniłam?

Halt do tłumacza po cichu :

- Ratuj pan bo w dupie jestem.

Tłumacz :

- Ma nową fryzurę.

Halt :

- A no przecież blondynką była!

I mówi do żony :

- Masz piękną nową fryzurę.

- Nie no naprawdę? Ale ja nie jestem przekonana...- odpowiada słodkim głosikiem Pauline.

Tłumacz :

- Aaaaaa mów mi tak jeszcze...

Halt :

- Nie no kobieto, wyglądasz jak milion dolarów.

Pauline podekscytowna :

- Tak? A zapłaciłam tylko 500 złotych!

Halt przerażony :

- Ile ?!

Tłumacz :

- Tysiąc.

Halt :

- Ile?!

Tłumacz :

- Zapłaciła jak nic. Ja to łeb zapierdzielam za 30 zł.

Halt do tłumacza :

- Dobra pan, ja panu dziękuję za usługę.

Mężczyzna zdziwiony :

- Co?! Coś nie tak?

- Nie no , pan jest rewelacyjny, ale ja z tego nie ogarniam.- mówi Halt.

- Rozumiem, rozumiem. To właśnie dlatego nie mam żony. Do widzenia.- mówi mężczyzna i wychodzi z chatki.

Halt do Pauline :

- Wiesz co? Ja to już wolę nie wiedzieć, co ty do mnie mówisz. Przynajmniej się wtedy jakoś dogadujemy.- Po czym dodaje jakby do siebie załamany :- Tysiąc złoty na kłaki wydała...

Halt później zrezygnowany zostawia Pauline samą i wychodzi z domku stwierdziwszy, że musi ochłonąć po tylu złych wiadomościach.

Hejo! Wróciłaaaam!

Wiem, że to nie wyszło tak jak być powinno, bo najlepiej kiedy są prawdziwe głosy, no ale cóż...

Papatki!

willtreateyandhalt

  






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro