Rozdział dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Senshi obserowali uśpiony zamek Araluen. Nic nie wskazywało, że ich oczekiwali. Nie wiedzieli, że 4 pary oczu wpatrują się w nich.
- Już czas. - rzekł ich dowódca i wyjął katanę. Senshi ustawili się przed drzewami, w ich rękach błyskała broń. Chcieli jak najszybciej podbić ten kraj i pokonać przyjaciela cesarza. Niestety dla nich, podchodząc do zamku był ukryty taki naturalny okop. W nim siedzieli wojownicy, którzy czekali na atak, oraz 50 łuczników, którymi kierował Halt i Will.
- Zaczekamy aż się przybliżą. - rzekł do wszystkich król, czytając wiadomość od zwiadowców, skrytych w lesie. List dostarczyła Strzała. Horace napisał odpowiedź i po przypięciu jej do obroży kotki, powiedział
- Do Maddy. - po usłyszeniu hasła, Strzała pomknęła do nauczycielki swej pani.
Trójka zwiadowców, niczym niewidoczni widzowie, oglądali senshich, którzy przygotowywali tarany i inne bronie. Raven siedziała na drzewie i przyglądała się łucznikom i dopisywała informacje na ich temat. A dokładniej, o ich łukach. Zamknęła książkę, po czym zeskoczyła z drzewa i podeszła do Maddy i Gilana.
- Przypuszczą szturm za około pół godziny. - szepnęła. Nie minęła się z prawdą. Po połowie godziny wylali się na otwartą przestrzeń. Z ich gardeł wyrwał się nieludzki okrzyk, po czym przerodził się w skowyt, kiedy pierwsze strzały łuczników dosięgły celu. Senshi parli dalej, lecz zatrzymali się jak wryci, kiedy przed nimi wyrośli wojownicy. Oszołomienie nie trwało długo. Natarli na nieprzyjacielską armię, lecz ta była na to przygotowana.
- Strzelać! - darł się (po nichońsku) ich dowódca. 10 senshi cofnęli się o kilka metrów, i nim zdążyli wykonać pierwszą salwę, pomiędzy nich wpadły dwie okryte płaszczami postacie. Gilan położył dwóch łuczników i spojrzał nz Raven. Ta, zabiła trzech i właśnie walczyła z czwartym. Nagle usłyszał jęk. Senshi osunął się na ziemię, ze strzałą wbitą w piersi. Tuż za nim stał następny, gotowy do walki.
- Już nie ży...- nie dokończył zdania, ponieważ już został ugodzony w bok.
Raven powaliła ostatniego łucznika, kiedy usłyszała krzyk. Odwóciła się dokładnie w chwili, kiedy Gilan upadł na ziemię, trzymając się za bok. Przed nim, z drapieżnym uśmiechem stał senshi. Szybko się na niego zamierzyła. Niestety, senshi był szybki jak błyskawica i zdążył trafić Raven w prawę przedramię. Syknęła z bólu i znów zaatakowała. Znów ją trafił, ale tym razem w drugie. Była to ostatnia rzecz, którą zrobił. Raven przypadła do Gilana, wzięła go na bark i oboje zniknęli w lesie.
>>>-------------->
Horace patrzył na bitwę. Łucznicy zabili kilkudziesięciu senshi, lecz zostało akurat tylu, aby stanąć do walki z rycerzami. Wojownicy ginęli po obu stronach.
- Szkoda, że nie walczymy isoshi. - westchnął
- Racja, wygralibyśmy z mniejszymi stratami. - Will stał przy swoim przyjacielu.
- Widziałeś jak Gilan z Raven załatwili łuczników? - spytał
- Owszem, ale zniknęli w lesie. Idź sprawdzić, czy nic im nie jest. - Will tylko skinął głową, po czym wskoczył na Wyrwija i pognał do lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro