Rozdział piętnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Senshi i Raven przyjęli pozy bojowe. Tym razem zaczął Kakashi. Kopnął mavashi celując w żebra. Raven zamiast odskoczyć, złapała jego nogę i tak pociągnęła, że runął na ziemię. Odskoczywszy, podparła się pod boki z wyzywającym uśmieszkiem. Tego było za wiele! Senshi zaszarżował na przeciwniczkę, nawet nie patrząc, gdzie dokładnie ona stoi. Ta w ostatniej chwili odsunęła się na bok, robiąc na nadgarstku przeciwnika dźwignię, przy okazji ratując go od wpadnięcia do wody.
- Chcesz walczyć dalej, czy się poddajesz? - spytała lodowatym tonem.
- Poddaje się. - ostentacyjnie odparł senshi, więc Raven puściła go. W końcu pokonała swego dawnego mistrza.

>>>----------------->

Zwiadowcy siedzieli w pokoju Halta i Willa. Weszła Raven, kończąc bandażowanie ręki. Łapiąc spadającego senshiego otworzyło jej ranę po ostatniej bitwie. Usiadła na łóżku Halta.
- Kolacja będzie za kwadrans. - oznajmiła - Więc zdążę wytłumaczyć całe zajście. - dodała. Spojrzała na swoich kompanów i westchnęła.
- Otóż nichońskiemu wojownikowi wolno nosić katanę dopiero wtedy, gdy jego mistrz mu pozwoli, lub gdy okaże się godzien, pokonując dajmy na to, ninję. Przed wypłynięciem z nichon-ja nie byłam godna tego zaszczytu. Ba! Nawet taka myśl mi przez głowę nie przeszła. Ten senshi, którego poznaliście to był mój sensej. Myślał, że nie ćwiczyłam i że zbluzgałam święte imię katany, więc aby zmyć tą skazę postanowił mnie pokonać lub zabić. No! Skoro wszystko jest jasne lepiej iść na kolacje. - i zanim ktokolwiek zdążył ją o coś zapytać, znikła za drzwiami. Pierwszy się ocknął Halt. Wstał.
- Lepiej też pójdźmy, bo nam wszystko zje! - krzyknął, idąc w ślady Raven. Will spojrzał się na Maddy i wzruszywszy ramionami, poszedł za swym mistrzem.

>>>----------------->

Zwiadowcy patrzyli na swą towarzyszkę, która jak gdyby nigdy nic pałaszowała ramen pałeczkami. Halt kręcił głową.
- Jak ty możesz się tym posługiwać?! Nawet nie wiadomo, które to wielec, a które nóż! - zaczął - Cóż, wiele osób nie wie co to cięciwa, a co kołczan. - odparowała - Spróbuj  yakitori. Do tego pałeczek nie potrzebujesz. - dodała. Will podniósł brwi
- Czyli czego? - zapytał. Raven podała mu ową potrawę.
- To nie jest jakimori, tylko szaszłyk. - strwierdził. Zanim odpowiedziała, wzięła głeboki wdech.
- Po pierwsze to yakitori, a po drugie to i to jest tym samym. Przecież zanim się coś nazwie, to nie lata się po świecie sprawdzając, czy ktoś inny tego nie stworzył. - wytłumaczyła i wstała od stołu.
- Pójdę poszukać jakiś informacji. - oznajmiła, po czym wyszła, zostawiając zwiadowców samych z sobą.
- Ciekawe, co wywęszy. - odezwała się Maddy - W końcu zna ten kraj lepiej niż którekolwiek z nas. - Halt kiwnął głową.
- Przynajmniej się na coś przyda. - mruknął.

>>>------------------>

Hejka! Sorry, że tak długo nie było rozdziału, ale zatrzymałam się w 1/5 rozdziału i nie wiedziałam co dalej. No, ale w końcu z tego wybrnęłam ;) Miłego czytania

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro