{Rozdział Jedenasty}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Em... Dość... Krwawe...-mruknął lekko zakłopotany Juliusz, czytając wiersz Zygmunta, który wpatrywał się w niego z oczekiwaniem. Słysząc uwagę czarnookiego, blondyn zaśmiał się szczerze.

-Wole gdy wiersze są mroczne -stwierdził wzruszając ramionami.

-Dogadałbyś się z Cyprianem...

-Z kim?

-Mój przyjaciel z pierwszej c... Ma wyjątkowo mroczne poczucie humoru, dogadalibyście się -odpowiedział i oddał chłopakowi kartkę.

-Musisz mnie z nim poznać -uśmiechnął się Krasiński i wcisnął wiersz do plecaka. Słowacki spojrzał na chwilę w lewo, po czym przełknął ślinę.

-Chodźmy już stąd...

-Czemu? -blondyn zmarszczył brwi i popatrzył w tym samym kierunku co ciemnowłosy. -On się nazywa Adam, tak?

Juliusz pokiwał głową i odwrócił wzrok od niebieskookiego, a przed oczami stanęły mu wydarzenia ubiegłego sylwestra.

-Nie wiem jak ty, ale ja stąd idę -mruknął i zanim Zygmunt zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ruszył w prawo i zbiegł ze schodów.

-Ale jeszcze mate... Nie ważne... -blondyn westchnął, stwierdzając że czarnooki i tak go już nie słyszał.

***

Użytkownik Niepisząca Menda dodał do grupy "Zdechli Artyści" użytkowników: Adam Mickiewicz, Zygmunt Krasiński.

Niepisząca Menda: Ludzie, Tadeusz płacze. Pomocy.

Mistrz Fortepianu: Tadeusz?

Niepisząca Menda: NAUCZ SIĘ CZYTAĆ FRYDERYK.

Czarny Humor: Mnie też się nie chce wierzyć.

Niepisząca Menda: ;-;

Adam Mickiewicz: A co się stało?

Niepisząca Menda: Eliza dzisiaj wyjeżdżała, co nie

Adam Mickiewicz: No.

Niepisząca Menda: I na odchodne pocałowała go w policzek i...

Mistrz Fortepianu: I?

Niepisząca Menda: Dała zaproszenie na swój ślub...

Adam Mickiewicz: ...

Mistrz Fortepianu: Biedny Kościu...

Czarny Humor: Aż mnie serce zabolało. (Przy okazji dowiedziałem się że jeszcze je mam)

Niepisząca Menda: Idę go pocieszać...

Niepisząca Menda jest offline

Adam Mickiewicz: Ja wracam do pisania.

Adam Mickiewicz jest offline

Mistrz Fortepianu: No po prostu no... Spać mi się chce...

Mistrz Fortepianu offline

Zygmunt Krasicki: Kto to Tadeusz?

Czarny Humor: Kto to Zygmunt?

***

Fryderyk zdjął słuchawki i już właściwie zasypiał gdy jego telefon wydał z siebie odgłos powiadomienia. Pianista przetarł oczy i zerknął na telefon.

Masz nową wiadomość od -NieWiemPoCoZNimPiszę.

Chopin ziewnął, odlokował telefon i zmienił nazwe "NieWiemPoCoZNimPiszę" na Liszt.

Dzień dobry panie Chopin.

Fryderyk przygryzł wargę, a w myślach zobaczył wstrętny uśmieszek Liszta, który widywał przed każdym konkursem.

Dzień? Pierwsza w nocy to dla pana dzień panie Liszt?

Już pierwsza? Ale zleciało... Pewnie pana obudziłem...

Fryderyk przyłapał się na uśmiechu.

Można tak powiedzieć

Więc przepraszam. Chciałem tylko zapytać czy pojawi się pan w Paryżu...

Pojawię się. A co, myśli pan, że tak łatwo uda się panu wygrać?

Miałem taką cichą nadzieję... A da mi pan chociaż fory...?

Polak zaśmiał się cicho.

Nie potrzebuje ich pan

Dziękuję, ale to nie prawda.

Widzę, że pana ego uciekło i już czeka w Paryżu.

Zostańmy przy tej wersji. No dobrze, dobranoc panie Chopin...

Dobranoc Ferenc

Pianista ziewnął, wyciszył telefon i położył na szafkę obok łóżka, po czym myśląc o nadchodzącym konkursie, zasnął.

***

Juliusz odłożył telefon do otwartej walizki leżącej na łóżku, ziewnął i biorąc po drodze paczkę chusteczek udał się do pokoju Kościuszki. Zapukał i nie otrzymawszy odpowiedzi, nieśmiało otworzył drzwi. Tadeusz siedział na parapecie przyciskając policzek po którym płynęły łzy do szyby.

-Tadeusz... -podszedł do niego niepewnie.

-Dlaczego. Jakim cudem to samo drugi raz? JAKIM PIERDOLONYM CUDEM?! -niebieskooki schował twarz w dłoniach i załkał głośno. Czarnooki położył chusteczki obok niego.

-Mam... Zadzwonić do Ludwiki...?

-Tak... P-proszę, tak...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro