{Rozdział Siódmy}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyobraźcie sobie taką sytuację: wracacie do domu i pierwsze co słyszycie jak ktoś gra na fortepianie. I to cudnie gra. A potem dociera do was, że u was w domu nikt nie potrafi grać na fortepianie.

Gdy dotarło to do Tadeusza, upuścił trzymany w ręce telefon na ziemie. Urządzenie spadło z hukiem na podłogę, a na wyświetlaczu pojawiło się długie pęknięcie.

-What the... -chłopakowi ze zdziwienia aż poprzestawiały się języki. Cóż, trudno mu się dziwić. Najpierw Juliusz rzuca w niego zeszytami z wierszami, potem nie może znaleźć swojej ulubionej kurtki, będącej najdroższą mu pamiątką, a teraz jeszcze fortepian.

Zapominając o zdjęciu butów lub podniesieniu telefonu, pobiegł do pokoju Słowackiego z którego dobiegała muzyka.

***

Czarnooki siedział na łóżku po turecku i patrzył na Chopina, bojąc się cokolwiek zrobić lub powiedzieć. Fryderyk grał już od jakichś dwudziestu minut, zupełnie zapominając o otaczającym go świecie.

Więc Juliusz tylko patrzył, słuchał i coraz bardziej rozumiał dlaczego nazywają Chopina wirtuozem.

Po zagraniu kilku ostatnich taktów, chłopak wrócił do rzeczywistości, zdjął dłonie z klawiszy i obrócił się w stronę kolegi. Ciemnowłosy odruchowo zaczął klaskać, na co pianista roześmiał się serdecznie.

W momencie gdy Fryderyk miał coś powiedzieć, do pokoju wpadł Kościuszko. Wpadł i od razu stanął jak wryty. Przez długą chwilę patrzył na pianistę, po czym odwrócił się w stronę Juliusza. Zlustrował chłopaka wzrokiem i zacisnął pięści. Czarnooki szybko ściągnął kurtkę i podał ją Tadeuszowi. Niebieskooki wręcz wyszarpnął ją z jego ręki. Wymruczał pod nosem parę niezbyt przyjemnych słów po angielsku, po czym prawdopodobnie uświadomił sobie, że jest już w Polsce, bo spojrzał na ciemnowłosego wzrokiem który mógłby zabijać i wysyczał kilka przekleństw w naszym języku.

-Tadeusz, ja... -zaczął zmieszany Juliusz. Nikomu nigdy nie udało się wyprowadzić jego współlokatora z równowagi. Niebieskooki po prostu nie złościł się o nic. Wszelkie szyderstwa czy podobne rzeczy mające go zdenerwować kwitował śmiechem i olewał.

-Jedna zasada. Tylko jedna zasada. Nie ruszać moich rzeczy -wysyczał wściekle Kościuszko. -Gdybyś to zniszczył... -chłopak przycisnął kurtkę do piersi- Zabiłbym cię. Wziąłeś moją NAJCENNIEJSZĄ rzecz.

-Przecież to tylko zwykła kurtka, nie dramatyzuj -stwierdził Chopin, próbując ukryć zdziwienie jego zachowaniem.

-TO NIE JEST "TYLKO ZWYKŁA KURTKA".

-To najzwyklejsza...

-Przepraszam -przerwał pianiście Juliusz.- Nie powinienem jej zabierać i dobrze o tym wiedziałem... Przepraszam... Naprawdę nie chciałem jej zniszczyć ani nic takiego...

Ale Tadeusz nie odpowiedział. Narzucił na ramiona ciemno niebieską, skórzaną kurtkę z naszytą na ramieniu flagą Stanów Zjednoczonych i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Dłuższą chwilę panowało milczenie, które przerwał Fryderyk.

-Co mu się stało? Co to za kurtka?

-To jest... Chyba jakaś pamiątka z Ameryki...

-Nie spodziewałbym się że tak zareaguje...

-Mnie to mówisz? Przecież gdybym wiedział to w życiu bym jej nie dotknął...

***

Niebieskooki spojrzał jeszcze raz na napis My hero ♡  wyszyty błękitną nitką na wewnętrznej stronie kołnierza, po czym schował kurtkę jak najgłębiej mógł. Zamknął drzwi szafy i wyszedł ze swojego pokoju. W przedpokoju zdjął buty, odstawił je na szafkę i podniósł z podłogi telefon. Na wyświetlaczu ukazało się powiadomienie.

Tadeusz odblokował urządzenie i niechętnie wszedł w sms-y. Jednak treść wiadomości natychmiast poprawiła mu humor, tak że ledwie mógł powstrzymać się przed krzykiem szczęścia.

Kto by się spodziewał, ile może zdziałać zwykłe "Yes, with pleasure!".


*************
Dzisiaj wigilia, więc czas by wreszcie Blejzel przemówił ludzkim głosem, nieprawdaż? A więc trzy sprawy:
1) Wesołych Świąt wam życzę
2) Happy Birthday dla Jezusa
3) Niedługo pojawi się rozdział Świąteczny, na końcu którego bedzie pewna nominacja, pasująca do treści (tak mi się wydaje)

To tyle, papa~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro