9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nocą w okolice Black Abby Manor zajechał samochód, z którego wysiadły dwie sylwetki.

Pierwsza ruszyła na szybki rekonesans dookoła posiadłości, podczas gdy druga została w samochodzie. Po chwili, kiedy ta pierwsza wróciła i coś powiedziała, cień wyszedł, otworzył bagażnik i ubrał obcisły kostium oraz maskę przeciwgazową i poszedł w dół drogi, w stronę jeziora. Olsen natomiast poszedł pod drzwi posiadłości, zastukał. Po długim czasie drzwi się otworzyły i McWird wszedł do środka. 

Harold poczłapał w dół drogi, po kilku minutach doszedł do ciemnej jaskini. Włączył licznik Geigera. Nic. Brak promieniowania. Wszedł głębiej w mrok. Nagle na kogoś wpadł. W panice skierował snop światła na postać leżącą przed nim.

-Mary? Co ty tu... - Zaczął.

-Harold!? Myślałam, że wyjechałeś... Mój ojciec zachowuje się podejrzanie, znika bez ostrzeżenia na całe noce, musiałam się dowiedzieć dlaczego. Ostatnio widziałam go wychodzącego z tej jaskini... Ale w ciemności potknęłam się i straciłam przytomność... Co ty tutaj robisz?

-Ja... Musiałem upozorować wyjazd, by móc dalej pracować nad sprawą, posłuchaj, Martin wpakował się w jakiś spisek, siedzi w nim razem z Merlem, Odrinem i bóg wie z kim jeszcze... Posłuchaj, w tej jaskini były stare części po jakiejś maszynie, było promieniowanie, a teraz nagle nie ma nic... - Harold znowu się potknął, a Mary krzyknęła z podniecenia: "Patrz!"

Okazało się, że  Burke potknął się o dźwignię. Mechanizm chodził ciężko, ale z pomocą dziewczyny udało się go uruchomić. Rozległ się zgrzyt i połowa jaskini zaczęła się obracać, ukazując ukrytą kontynuację tunelu. Za tym schowkiem znajdowały się stare części, monitory, beczki z oznaczeniem radioaktywności... Wszystko, co Harold widział tu kilka dni wcześniej.

-Ha! No nieźle... Dam sygnał Olsenowi... - Mruknął i zaczął pisać SMS'a. - Dobra, teraz zrobimy tak...

KILKANAŚCIE MINUT PÓŹNIEJ.

Kiedy dziewczyna przekradała się w stronę kuchni, usłyszała z holu głosy.

-Dziękuję, panowie, że zechcieliście poświęcić mi czas, do widzenia jutro... - Mówił McWird.

-Proszę bardzo... - Mówił Merle. Kiedy drzwi frontowe się zamknęły, zwrócił się do Hartmana. - Cholera, zaczyna węszyć, jak ostatni... Trzeba coś z nim zrobić... 

-Mamy jeszcze czas... Teraz chodź, musimy ogarnąć paliwo do tego potwora... - Mruknął Martin wskazując głową na drzwi z zamkiem elektrycznym. - Potem się zastanowimy, co z nim zrobić... Pośpieszmy się, licznik nieubłaganie idzie w dół, wolałbym być przy tej wielkiej chwili... Dziś odmienią się losy naszego pięknego miasta...

Drzwi frontowe znów się zamknęły. Mary doszła do tylnego wejścia, przy którym czekali już Burke i Olsen.

-Słuchajcie... Cokolwiek tam jest, niedługo się przebudzi... - Powiedziała. - Musimy się przebić przez ten zamek elektryczny, nie będzie to proste...

-Chyba że znasz kod. Mam jeden pomysł... - Harold zaczął wciskać sekwencje liczb do panelu zamka. Ten zgrzytnął i zapaliła się zielona lampka. - Mówiłem? Kod był zapisany w dzienniku, na szczęście byłem na tyle spostrzegawczy, żeby zrozumieć, że to nie są przypadkowe cyfry, więc na wszelki wypadek nauczyłem się ich na pamięć... 79453... Wchodzimy, szybko!

Pokój był duszny. Na stołach piętrzyły się plany i modele wykonane z drewna. Na ścianach wisiały obliczenia oraz szkice. Na końcu pokoju była szafa. Kiedy Olsen i Harold przeszukiwali papiery, Mary otworzyła szafę, która okazała się być ukrytą windą. Na panelu był tylko dwa przyciski: Do góry i na dół. Dziewczyna poczekała na towarzyszy i kliknęła przycisk "na dół".

Winda zaszumiała. Jechali tak przez jakiś czas, do momentu, kiedy maszyna twardo nie osiadła na ziemi. Metalowa kratka, odcinająca wyjście otworzyła się z chrzęstem. Wtedy zobaczyli coś niesamowitego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro