To tylko tata

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Co tu robisz tato? - zapytałam z askoczona.

-Cześć còruś. Twoja mama poprosiła mnie, żebym przyjechał.

- O 2 w nocy? - nie kryłam zdziwienia.

-Do szpitala przywieźli rannych. Byli to państwo Nowiccy. Oni mieszkają dwa domy od was. Zostali napadnięci. Przestępca zabrał, co wartościowe i uciekł. Mama bała się o ciebie.

-Nic im się poważnego nie stało?

-Nie. Pani Róża ma tylko skręconą kostkę i stłuczoną rękę, a pan Zbyszek ma złamaną nogę.

-Dobrze, że tylko tyle - odetchnęłam.

Takie włamania nieraz kończyły się tragicznie. Niedawno w innej miejscowości okradziono jeden dom. Przestępca napadł starsze małżeństwo. Właściciel domu próbował walczyć. Oboje zginęli na miejscu, a przestępca zbiegł.

-Pościelę ci w pokoju gościnnym - zaproponowałam.

-Spokojnie. To był tez mój dom, poradzę sobie - ucałował mnie w czoło. - Idź spać, a ja tu jeszcze trochę pochodzę. Sprawdzę czy wszystko jest zamknięte.

-Dobrze. Dobranoc - skierowałam się do góry. Po drodze odłożyłam posążek na szafkę. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Następnego dnia

Znowu obudził mnie budzik. Wyłączyłam go i poczłapałam do łazienki. Założyłam szare dżinsy, szarą bluzkę w serduszka, trampki i kurtkę. Umalowałam się lekko. Dzisiaj wzięłam torebkę, bo mamy tylko 5 lekcji. Zeszłam na dół. W kuchni przy szafce stał tata. Wyciągał talerze.

-Oo wstałaś - powiedział, gdy mnie zobaczył. - Zrobiłem jajecznicę.

-Dzięki - odparłam i usiadłam przy stole.

Usłyszałam otwieranie drzwi. Do pomieszczenia weszła mama.

-Cześć Oliwio -przywitał się ojciec.

-Witaj Rafale - odrzekła.

-Zjesz z nami śniadanie? - spytałam.

-Nie, dziękuję. Jestem bardzo zmęczona. Pójdę się położyć - zakomunikowała.

Zjadłam śniadanie, założyłam kurtkę i wyszłam do szkoły. Przed budynkiem zaczepił mnie Michał.

-Co ty znowu ode mnie chcesz? - spytałam.

-Mam pytanie.

-To dawaj.

-Interesujesz się starożytną Grecją i Rzymem?

-Tak.

-No widzisz, ja też. Lubię też zagadki z nimi związane oraz wykopaliska archeologiczne.

Spojrzałam na niego podejrzliwie. Doszliśmy już pod klasę.

-Byli u ciebie? - zapytał.

-Kto? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-No z Instytutu.

- Z jakiego Instytutu?

-Instytutu Badań Nad Starożytnością.

-Nie. Co to za jedni?

-Wczoraj przyszedł do mnie mężczyzna. Powiedział, że jest z Instytutu Badań Nad Starożytnością.  Zdziwiłem się. Powiedział moim rodzicom, że zostałem wybrany i wygrałem wycieczkę do Grecji. Mamy tam uczestniczyć w wykopaliskach archeologicznych i zwiedzać ruiny starożytnych świątyń - ucieszył się.

-Ty mówisz serio? - zapytałam poważnie.

-Jak najbardziej - odparł lekko urażony. - Powiedzieli, że jest jeszcze jedna osoba z naszej szkoły, która do mnie dołączy. Pomyślałem, że to ty, bo kiedyś słyszałem, że interesujesz się starożytnością.

-Owszem interesuję się, ale to nie ja jestem tą osobą - powiedziałam i weszłam do klasy.

Usiadłam w ławce i wyjęłam zeszyt. Michał, jak miał w zwyczaju, śmieszkował na lekcji, co denerwowało nauczycielkę. Jakoś w połowie lekcji na mojej ławce wylądowała mała karteczka. Rozwinęłam ją i przeczytałam zawartość.

'' Cieszysz się na wspólne wykopaliska?''

Wiedziałam od kogo to. Zmięłam kartkę w ręce i wrzuciłam do torebki. Ja nie brałam udziału w żadnym konkursie, więc nie mogłam wygrać, tym bardziej, że to była wycieczka do Grecji. Zadzwonił dzwonek, oznajmiając koniec lekcji. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do szatni. Przebrałam się na wf i poszłam  na halę sportową. Chłopaki mieli wf w mniejszej sali obok. Gdy zadzwonił dzwonek zrobiłyśmy z dziewczynami rozgrzewkę i zaczęłyśmy grać w siatkówkę. Chłopaki pewnie grali w piłkę nożną. Po 40 minutach poszłyśmy się przebrać. Następne lekcje szybko minęły. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, szybko wyszłam ze szkoły. Nie chciałam spotkać Michała. Po kilku minutach byłam w domu. Mama jeszcze spala, więc postanowiłam zrobić obiad. Ugotowałam kartofle i usmażyłam kotlety mielone. Po 14 rodzicielka zeszła do kuchni. Zjadłyśmy razem obiad i poszłyśmy obejrzeć jakiś film.  Około 20 usłyszałyśmy pukanie do drzwi.

-Kogo niesie o tej porze? - spytała kobieta.

-Pójdę zobaczyć - zaoferowałam się.

-A co jeśli to ten przestępca - przestraszyła się mama.

-To na pewno nie on - uspokoiłam ją i poszłam otworzyć drzwi.

Na ganku stał wysoki mężczyzna. Mógł mieć koło 190 cm. Szerokie barki, umięśniony. Mógłby grać w koszykówkę. Spojrzałam na niego podejrzliwie.

-A pan to... - chciałam wiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro