Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natalie

Do hotelu dotarłyśmy w piątkowy wieczór. Z racji tego, że Vanessa późno zarezerwowała pokój, dostałyśmy apartament z łożem małżeńskim. Na szczęście to nie stanowiło żadnego problemu.

W pierwszy wieczór postanowiłyśmy zrobić rekonesans i zaplanować kolejny dzień. Chciałyśmy jak najwięcej skorzystać, bo w niedzielę do południa musiałyśmy wymeldować się z hotelu i wrócić do Lexington. Wybrałyśmy interesujące nas zabiegi i w sobotni poranek wstałyśmy zwarte i gotowe.

Vanessa miała stuprocentową rację. To było wspaniałe uczucie oddać się w czyjeś ręce i korzystać z dobrodziejstw tego miejsca. Przestałam myśleć o problemach, a zamiast tego w pełni się zrelaksowałam. Nie przewidywałam żadnych komplikacji, a już na pewno nie w postaci Jacka Fostera.

Jego pojawienie się znikąd mnie zszokowało, natomiast fakt, że przepłoszył mojego towarzysza, udając, że jesteśmy razem, podziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Najchętniej rozorałabym mu twarz, lecz nie mogłam zrealizować tej nieco krwawej wizji. Natomiast jeśli liczyłam, że po tym Jack zostawi mnie w spokoju, to się srodze pomyliłam. Foster postanowił zabawić się moim kosztem. W jego obecności coraz częściej nabierałam przekonania, że on ma rozdwojenie jaźni.

Pragnęłam go rozszarpać, a kawałki jego ciała wywieźć do lasu, aby pożarły je dzikie zwierzęta. Jack nie rozumiał słowa „nie". Z pewnością bawiło go moje zdenerwowanie, byłam wręcz pewna, że czerpie z niego siłę. Pieprzony wampir energetyczny. Jak śmiał zepsuć mi weekend z przyjaciółką, na który tak bardzo czekałam? A teraz nie odstępował nas na krok.

Wcześniej mówiłyśmy, że pójdziemy na kawę, dlatego od razu ruszyłam do restauracji. Słyszałam toczącą się za mną rozmowę, w myślach zgrzytając zębami. Vanessa była na tyle miła, że oczywiście odpowiadała na wszystkie pytania, które zadał jej Jack.

Już z daleka zauważyłam wolny stolik. Nim zdążyłam odsunąć sobie krzesło, Jack zrobił to za mnie. Uśmiechnął się przy szarmancko, czym utwierdził mnie w przekonaniu, że wkurzanie mnie sprawiało mu mnóstwo satysfakcji. W ogóle się z tym nie krył. Zmroziłam go spojrzeniem, ale nic sobie z tego nie zrobił. Świetnie się bawił.

W milczeniu przyglądałam się, jak czarował Vanessę swoimi opowieściami. Oczywiście próbował wciągnąć mnie w rozmowę, jednak w ogóle nie podjęłam tematu. Siedzieliśmy już dłuższą chwilę, gdy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Musiałam pozbyć się Fostera, a na to był tylko jeden sposób. Byłam gotowa poświęcić nasz babki weekend, lecz Jack i tak już go zepsuł. Byłam pewna, że prędzej czy później nadrobimy stratę.

– Dokąd idziesz? – spytała przyjaciółka, kiedy wstałam.

– Do toalety – skłamałam, przy okazji posyłając Jackowi jeden ze swoich firmowych uśmiechów. Ściągnął brwi, ale nie odezwał się ani słowem. Spokojnym krokiem odeszłam od stolika i, ledwo znalazłam się poza restauracją, z torebki wyjęłam komórkę. Od razu wybrałam numer Adama. Wiedziałam, że po tym, co planowałam mu powiedzieć, rzuci wszystko i do nas przyjedzie.

– Natalie? Stęskniłaś się za mną? Czy masz już dosyć mojej dziewczyny
i potrzebujesz porozmawiać z kimś innym? – zakpił.

– Właściwie to muszę cię o czymś poinformować. Miałam nadzieję, że nie będę musiała tego robić, ale sytuacja tego wymaga – szepnęłam konspiracyjnie.

Zerknęłam, czy Van się nie zbliża albo, co gorsze, Jack.

– Coś stało się Vanessie? – W jego głosie dało się słyszeć niepokój.

– Jej nic, jednak... – Dopadły mnie wyrzuty sumienia, że wkręcam Wilsona, ale nie pozostawiono mi wyboru. Wiedziałam, że Adam mi wybaczy.

– Jednak co? – warknął.

Zapewne w jego głowie tworzyły się czarne scenariusze. Nie mogłam go więc aż tak katować.

– Przyczepił się do niej pewien prezenter telewizyjny. Nie wiem, skąd się tu wziął, ale cały czas chodzi za Van.

– Słucham? Jakiś dupek przystawia się do mojej kobiety? – wrzasnął Adam, aż musiałam odsunąć telefon od ucha. – Postaram się jak najszybciej przyjechać.

Już miałam coś dodać, gdy przyjaciel nagle się rozłączył.

Przez chwilę gapiłam się na komórkę z lekkim niedowierzaniem, aż wreszcie przywdziałam
na twarz zwycięski uśmiech. Byłam pewna, że Wilson zjawi się najszybciej, jak tylko zdoła. Co jak co, ale o Vanessę był strasznie zazdrosny i każdego faceta w jej towarzystwie, o ile nie był klientem salonu, traktował jak potencjalnego wroga. Van to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Lubiła, kiedy Adam pokazywał, jak bardzo mu na niej zależało.

W końcu wróciłam do stolika. Van i Jack nadal żywo dyskutowali. Z nadzwyczajnym spokojem usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Nie umknęło mi pytające spojrzenie mężczyzny, które oczywiście zignorowałam. Niech się głowi, skąd moja nagła zmiana nastroju.

– Wybierzemy się na spacer po kawie? – zwróciłam się do Van.

– Spacer? Myślałam, że chcesz iść na kolejne zabiegi – odpowiedziała, nie kryjąc przy tym zdziwienia.

Znała mnie jak nikt inny i z pewnością się domyśliła, że coś było na rzeczy. Oby tylko nie próbowała się ulotnić, zostawiając mnie z Jackiem sam na sam.

– Przyda nam się trochę ruchu. Ale na razie mamy takie urocze towarzystwo... – dodałam, zerkając na Jacka. Ten gapił się na mnie skołowany. Z pewnością okrzyknął mnie etatową wariatką z zachwianiem równowagi emocjonalnej objawiającej się poprzez zmiennie nastroje.

– Natalie, cieszę się, że mnie za takie uznajesz – odrzekł z półuśmiechem. Gdy wyobraziłam sobie, jak Adam rozkwasza mu nos, nie potrafiłam zachować obojętności. – Wspominałem Vanessie, że jestem zachwycony twoimi umiejętnościami.

– Vanessa jest równie dobra.

– Nie wątpię w to. Jednak do ciebie trafiłem i przy tobie zostanę – oznajmił z nieskrywaną dwuznacznością.

Van uśmiechnęła się pod nosem, a ja w środku coraz bardziej kipiałam. Naprawdę musiałam pozbyć się Jacka, żeby odzyskać spokój ducha.

– Co za cudowna nowina. Nie mogę doczekać się kolejnej wizyty – skwitowałam z przekąsem, podczas gdy tak naprawdę nóż w kieszeni mi się otwierał. Okropnie działał mi dzisiaj na nerwy.

– Postaram się przyjść po weekendzie. Moje obolałe mięśnie potrzebują twoich rąk – wymruczał.

Prowokował mnie. Bałam się, że lada moment nie wytrzymam i wybuchnę. Co za dupek pokrętny!

– Skończyłaś kawę? – zagadnęłam do Vanessy.

Tak niewiele dzieliło mnie od zrobienia czegoś głupiego. Jeśli już musiało do tego dojść, to nie przy tak licznej publiczności. Przyjaciółka musiała zauważyć, co się ze mną działo, bo od razu przytaknęła i wstała, a ja za nią. Niestety Jack też poderwał się z krzesła. Skrycie liczyłam, że Adam pędził po drodze niczym pirat drogowy i zjawi się tu lada moment.

– Oczywiście. Chodźmy – wyraziła zgodę. Wodziła wzrokiem ode mnie do Jacka. – Jeśli wybieramy się na spacer, musimy wziąć kurtki z pokoju.

– Chyba jednak się rozmyśliłam – stwierdziłam, rozglądając się dyskretnie na boki.

– Czyli wracamy na zabiegi? Pójdziemy do sauny? – dopytywała. W ogóle nie skomentowała mojego niezdecydowania.

– Sauna to świetny wybór – wtrącił Jack. – Planowałem tam zajrzeć, zanim spotkałem Natalie – podkreślił, zupełnie nie kryjąc zainteresowania mną. Doskonale wiedziałam, że chciał mnie zdenerwować.

– Co za zbieg okoliczności – sarknęłam. Vanessa zmroziła mnie wzrokiem, za to Foster donośnie się roześmiał.

– Jak wiele rzeczy w naszym przypadku, nie uważasz? – Puścił do mnie oczko.

Wzięłam naprawdę głęboki oddech, przy okazji się zastanawiając, jakim cudem kobiety znosiły go dłużej niż pięć minut. Nie patrząc na urodę, to charakter miał tragiczny. Ta pewność siebie, uwielbienie dla swojego ciała i podejście do płci pięknej. Nie mogłam tego ścierpieć.

Emma Nelson albo charakteryzowała się anielską cierpliwością, albo była nim do tego stopnia zaślepiona, że jej to nie przeszkadzało.

A może wkrótce zacznie przeszkadzać i rzuci go w diabły.

Uśmiechnęłam się pod nosem do tej uroczej wizji. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.

– Tak? – odebrałam.

– Gdzie jesteście? – Adam nadal brzmiał na wściekłego.

Za chwilę na dobre pożegnam towarzystwo Jacka.

– Niedaleko sauny – odpowiedziałam krótko ze wzrokiem wbitym w podłogę.

– Czy ten prezenter nadal prześladuje Vanessę? – padło drugie pytanie. Czułam na sobie spojrzenie Vanessy, jednak nie reagowałam.

– A jak myślisz?

– Już do was idę. – Rozłączył się.

– Kto to był? – Van trąciła mnie łokciem w bok.

Już szykowałam odpowiedź, ale wtedy przyjaciółka spojrzała w kierunku wyjścia. Odwróciłam się i dostrzegłam Adama. Bardzo wściekłego Adama, który na nasz widok tylko przyspieszył.

– To on? – zwrócił się do mnie, wskazując na Fostera.

Kiwnęłam głową. Łypnęłam okiem na Jacka w momencie, który, odruchowo bądź nie, cofnął się. Niestety nic więcej nie zdążył zrobić, ponieważ pięść Wilsona wyskoczyła w jego kierunku i trafiła go idealnie w podbródek. Głowa Jacka odskoczyła do tyłu, a on sam poleciał na ścianę. Van krzyknęła i od razu stanęła przed swoim partnerem.

– Adam? Co ty tutaj robisz, do jasnej cholery? I dlaczego uderzyłeś tego biedaka? – warknęła.

Wyjrzałam zza niej, żeby się zorientować, czy Jack jeszcze żył. Aż się wzdrygnęłam, gdy w jego wzroku dostrzegłam żądzę mordu. O cholera! Potrząsnąwszy głową, położył dłoń na ramieniu Van, która stała mu na przeszkodzie. Na ten widok tęczówki Adama pociemniały.

– Łapy precz od mojej kobiety! – wrzasnął i przyciągnął ją do siebie w opiekuńczym geście.

Niestety te przepychanki najwyraźniej nie przypadły do gustu Van.

– Uspokój się. I ty też. – Wskazała palcem najpierw na Jacka, później na Adama. Obaj panowie mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. – Najpierw chcę wiedzieć, o co tutaj chodzi. Możesz łaskawie wyjaśnić, co tu robisz i dlaczego rzuciłeś się na obcego mężczyznę? – wycedziła do Wilsona, który stał cały nabuzowany i gotowy do ataku.

Rozglądałam się z niepokojem, ponieważ sprawa przybrała nieoczekiwany obrót.

– Ja mam się tłumaczyć? Ten kretyn łazi za tobą i z tego, co słyszałem, nie przyjął
do wiadomości, że jesteś zajęta. Ta kobieta należy do mnie, rozumiesz, głąbie? – Pogroził pięścią Jackowi, po którym nadal było widać, że chętnie by doprowadził
do małego rewanżu.

– Twoja dziewczyna mnie nie interesuje, ale za to marzę, żeby obić ci gębę. Pożałujesz, że mnie zaatakowałeś. – Twarz Fostera przypominała burzę gradową przed wyładowaniem.

A ja właśnie nabrałam ochoty, żeby się stąd ewakuować. Może nie zauważą, że zniknęłam?

– Moment. Panowie, wstrzymajcie się – rozkazała Vanessa. – Skąd w ogóle wiedziałeś... – I w tym momencie jej wzrok wylądował na mnie. – Ty!

– Ja nic nie wiem... – Przybrałam minę niewiniątka. W myślach pomstowałam na cały świat. Nic nie szło po mojej myśli.

– Natalie skontaktowała się ze mną, że koło ciebie kręci się jakiś prezenter. – Adam wskazał na Jacka, który, usłyszawszy tę rewelację, od razu skoncentrował na mnie całą uwagę.

Chyba miałam przechlapane.

– Nat, kochanie, czy masz nam coś do powiedzenia? – Vanessa przybrała srogą minę. Kurwa!

– Poniekąd to prawda. Wszędzie za nami łazi! – warknęłam.

Mój plan właśnie legł w gruzach.

– Przeszkadza ci to? – Jack zbliżył się do mnie, omijając Vanessę. Przełknęłam ślinę. Dzięki obecności Adama nie musiałam się bać, że wyrządzi mi krzywdę, ale patrzył tak, jakby zamierzał mnie rozszarpać. – Nie łaziłem, jak się wyraziłaś, za twoją przyjaciółką – poinformował mnie. – Ona mnie nie interesuje – wysyczał wściekły w kierunku Adama.

– Co tu się dzieje? Natalie? – Wilson domagał się wyjaśnień.

Znalazłam się w potrzasku. Szlag by to jasny trafił!

– Przyczepił się do mnie i doprowadza mnie do szału. – Wskazałam palcem na Jacka, który dla odmiany uśmiechnął się szeroko, co jeszcze bardziej podziałało mi na nerwy. – Zepsuł
mi weekend z Vanessą.

– Dlatego zadzwoniłaś? Wkręciłaś mnie? – Adam kontynuował przesłuchanie. Niechętnie skinęłam głową. Van parsknęła śmiechem. – Czyli niepotrzebnie przyjechałem?

– Niepotrzebnie? – powtórzyła po nim Vanessa, a wtedy Wilson ją przytulił.

– Kochanie, przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. Szalenie się cieszę, że cię widzę. I tak sobie myślę, że chyba z wami zostanę. To całkiem przyjemny hotel.

– A gdzie będziesz spał? U nas stoi tylko jedno łóżko – mruknęłam, zezując to na nich,
to na Jacka, którego mina nadal wskazywała na mordercze plany wobec mojej osoby.

– Jak ci na imię? – Adam zwrócił się do Jacka, na co ten uniósł wysoko brwi.

– Teraz cię to interesuje? Znowu zamierzasz obić mi twarz? Mogę cię zaskarżyć.

– Przepraszam za to. Zaszła pomyłka i to nie z mojej winy. O imię pytałem. – Adam jak zwykle przejął dowodzenie całą sytuacją. – Ja jestem Adam Wilson.

– I tak powinieneś odpowiedzieć za tę pomyłkę – stwierdził Foster.

– Stary, ja ci nawet kwiaty kupię, ale pozwól mi skończyć. Czyli chodziłeś za Natalie, tak? – Wskazał na mnie palcem. Zgrzytnęłam zębami.

– Wiesz, że tutaj stoję? – Ta sytuacja coraz mniej mi się podobała.

– Siedź cicho albo przełożę cię przez kolano i dostaniesz takiego klapsa, że przez tydzień na tyłku nie usiądziesz. To jak było?

– Nie chodziłem za twoją panną. Ona mnie nie interesuje. – Jack odpowiedział wymijająco. Dlaczego nie chciał się przyznać, że to mnie prześladował?

– I to jest dobra wiadomość. Gdyby się okazało, że Natalie miała rację, musiałbym skręcić ci kark. Ale przejdźmy wreszcie do rzeczy. Potrzebuję noclegu w hotelu, a niestety cały jest zapchany. Już pytałem w recepcji – dodał, widząc nasze zaskoczone miny.

– Nie myśl, że zaproszę cię do swojego pokoju – burknął Foster.

– Nie musisz, śpię ze swoją dziewczyną. – Tu Adam pocałował Vanessę prosto w usta,
a ona zarzuciła mu ramiona na szyję. Przymknęłam oczy.

– Chyba na podłodze. Zapomnij, że odstąpię wam łóżko – uprzedziłam.

– Nat, skarbie. – Adam na moment puścił Van i podszedł do mnie. Bałam się takiego Adama. Nigdy nie wiedziałam, co głupiego przyjdzie mu do głowy. – Nikt nie każe ci spać na podłodze. Jestem pewien, że Jack chętnie przyjmie cię do swojego łóżka. Prawda, Jack? – Ukazał sznur białych zębów zaskoczonemu mężczyźnie.

Nikt nie spodziewał się takiego zakończenia sprawy, a już na pewno nie ja. Osłupiałam. W pierwszej chwili uznałam, że to głupi żart Wilsona.

– To nie jest zabawne. W życiu nie pójdę do jego pokoju – oznajmiłam po chwili, gdy ocknęłam się z pierwszego szoku.

– Później przekażę ci adres, żebyś mógł wysłać te kwiaty – przemówił Jack, któremu niespodziewanie wrócił dobry humor. Vanessa zachichotała, ale poza tym nie skomentowała decyzji swojego partnera. – Natalie, bez obaw. Łóżko jest sporych rozmiarów. Może od razu pójdziemy po twoją walizkę. Jestem pewien, że Adam pragnie odpocząć i spędzić z Vanessą kilka chwil w spokoju.

– Powiedziałam coś. – Przybrałam buntowniczą pozę i podparłam się rękami w talii. Musiałam wyglądać komicznie, bo Adam ryknął śmiechem.

Byłam wściekła, bo nie dość, że nie pozbyłam się Jacka, to jeszcze zostałam wyautowana
z pokoju. Owszem, mogłabym się kłócić albo po prostu wrócić do domu.

Ale po pierwsze – nie miałam czym. Przyjechałyśmy samochodem Vanessy.

Po drugie – wina za tę sytuację była po mojej stronie. Oberwałam rykoszetem, czego zupełnie nie przewidziałam.

Po trzecie – Jack wyglądał tak, jakby dostał gwiazdkę z nieba pod choinkę. Ogólnie to wszyscy się śmiali, tylko ja zostałam ze złym humorem i rozwalonym weekendem.

W środku kipiałam – w końcu nikt nie miał prawa wyganiać mnie z pokoju, za który
w połowie zapłaciłam. Nikt też nie miał prawa mi mówić, że muszę spędzić noc w pokoju Jacka, którego szczerze nie znosiłam. Chciałam po prostu trochę spokoju. Dlatego to wszystko wymyśliłam.

Westchnęłam w duchu. Patrząc na moją najlepszą przyjaciółkę i jej chłopaka, doszłam do wniosku, że zasłużyłam na to wszystko. Adam był zły ze słusznych powodów. Natomiast Jack to zupełnie inna sprawa. Tylko czekał, żeby ogłosić swoje zwycięstwo. A wygra, jeśli okażę strach przed pójściem z nim do jego apartamentu.

– Dobrze, przeniosę swój bagaż.

– Przeniesiesz? – powtórzył Jack. Vanessa wytrzeszczyła oczy, za to Adam uśmiechnął się tajemniczo.

– Tak. Kiedyś już ci mówiłam, że masz problemy ze słuchem – przypomniałam z uroczym, ale sztucznym uśmiechem. – Idziesz czy czekasz na specjalne zaproszenie? Tylko sobie nie myśl, że przez ciebie zrezygnuję z dalszego pobytu. Jeśli chcecie, zaczekajcie tu na mnie, za chwilę oddam wam kartę do waszego pokoju – obwieściłam przyjaciołom.

– Nat, przecież wiesz, że nie musisz... – Mina Van była nietęga. Posłałam jej uspokajające spojrzenie.

– Nic się nie stało. To ja odpowiadam za ten bałagan i to spędzę noc w pokoju Jacka. Nic mi się nie będzie. Natomiast nie gwarantuję, że on przeżyje – mruknęłam.

– Żyleta. Lubię takie – stwierdził Jack.

Pozostawiłam jego odpowiedź bez komentarza i ruszyłam przed siebie. Byłam na siebie wściekła, bo rozegrałam sprawę w niewłaściwy sposób i sama najwięcej straciłam.

– Dlaczego od razu się poddałaś? – Jack dogonił mnie w drodze do windy.

– Nie jesteś z tego powodu zadowolony? – Weszłam do kabiny, a wraz z nami kilka innych osób.

Foster nie odpowiedział, za to przybrał zamyśloną minę. Chwilę później bez słowa opuściłam windę i pomaszerowałam prosto do pokoju. Jeśli sądziłam, że Jack poczeka na zewnątrz, srodze się zawiodłam. Wślizgnął się za mną i bezczelnie zaczął się rozglądać.

– Spałyście razem? – W jego głosie pobrzmiewało zaskoczenie. Zignorowałam je. Pozbierałam swoje rzeczy do walizki, przez cały czas czując na sobie wzrok Jacka. Nie czułam się z tym komfortowo.

– Zamierzasz wspomnieć o tym w jutrzejszym programie? – zadrwiłam, po czym ugryzłam się w język. Jack czerpał największą przyjemność z czyjejś złości.

– Jeśli w nim wystąpisz i opowiesz o swoich doświadczeniach w tej dziedzinie – zażartował.

– Wiesz co, Jack? – Zamknęłam walizkę i podeszłam z nią do niego. – Sprzedam ci dobrą radę. Nie idź do sauny, bo resztki twojego mózgu mogą w niej wyparować.

Wcisnęłam mu rączkę od bagażu i przeszłam obok niego. Otworzyłam drzwi
i spojrzałam wymownie w jego stronę.

– To będzie interesujący dzień. – Jego czarujący uśmiech momentalnie wzbudził mój niepokój. – Zapraszam do windy. Mój apartament mieści się piętro wyżej.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro