Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cztery godziny spędziłam w towarzystwie blondyny. Cztery długie i bolesne godziny. Zapewne gdyby nie robiła  przerw na kawkę, ciasteczko i ploteczki, skończyłoby się dużo szybciej. Mnie oczywiście też poczęstowała, wodą i piernikami. Nie lubiłam ich, ale stały się one moim jedynym posiłkiem przez ten czas.
Na przedramionach mam siedem idealnie okrągłych, czerwonych kołek od szczykawek. Pomimo, że na prawej są cztery, to lewa boli mocniej.

- Jutro poczujesz skutki zabiegu.

Jej słowa ciągle siedzą mi w głowie, przez co nie mogę zasnąć. Kto by dał radę zasnąć w tym samym pomieszczeniu, w którym przed chwilą podawali fioletowe serum. Od kilku godzin wierce się na materacu z nadzieją, że to pomoże mi uśmierzyć ból. Parę razy miałam wizję mojej ucieczki, z dużo lepszym zakończeniem.  Chciałbym zobaczyć się z chłopakami, zagrać z nimi w piłkę bez zobowiązań, pogadać o wszystkim i o niczym.... Wyjaśnić sytuację z Isao, wybaczyć mu, zrobić coś szalonego...

- Otworzyć salę 505- zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Następne eksperymenty tej nocy to zły pomysł.- Jak poszło?

- Przyjęła dawki w miarę spokojnie, nie zwymiotowała, ani nie zemdlała.- zapomniałam powiedzieć, że zielonooka została ze mną w pomieszczeniu?

- Słabo wygląda- po głosie wywnioskowałam, że to mężczyzna. Podszedł do łóżka i przyglądał się moim ręką.- Jadła coś?

- Tak, podałam jej eeeennn kulki ryżowe i zieloną herbatę.- ewidentnie się zmieszała, wykorzystałam to i wkroczyłam do akcji.

- W-wody, proszę...-mówiłam słabym głosem.

- Na co czekasz? Daj jej wody!- kobieta chwyciła kubek i podała go mnie.- Jak się czujesz?

- Źle się czuję, nie spałam wogule, nic nie jadłam ostatnim czasem i do tego śmierdzę.- to co mówiłam było prawdą, kąpieli nie zaznałam od co najmniej dwóch dni.

- Zaprowadzię Cię do łazienki i przygotuje ubrania na zmianę, weźmiesz prysznic, później zejdziemy do kuchni, gdzie zjesz coś ciepłego, dobrze?

- Tak, dziękuję...

- A z Tobą porozmawiam później.

Mężczyzna pomógł mi wstać, zrobiłam kilka kroków, zakręciło mi się w głowie, złapałam się jego ramienia. Szliśmy tak do drzwi, kobieta otworzyła je i zabijała mnie wzrokiem. Małymi kroczkami wyszłam na oświetleny korytarz, zaczekałam na mężczyznę, by mógł mnie pokierować i w tym momencie do mnie dotarło. Ten człowiek to Święty Cesarz... Nie wiedziałam co robić, przepraszać, błagać o wybaczenie, czy zostawić to w spokoju. Postanowiłam, że nie będę się przejmować jego tytułem i w razie potrzeby będę odpowiadać tak jak wcześniej.
Cesarz gestem pokazał, że mam iść za nim. Starałam się iść sama, ale raz na jakiś czas musiałam odepchnąć się od ściany. Najgorszym wyzwaniem były schody, dwa piętra w górę. Po paru minutach byliśmy przed łazienką.

- W środku jest już wszystko gotowe. Zaczekam tutaj.

- Dziękuję... za wszytko.- mężczyzna lekko się uśmiechnął i otworzył drzwi.

Na wejściu zdziwił mnie fakt, że zamiast prysznica jest wanna. Ogromna wanna, wielkości basenu! Lustro też było spore, pozłacane. Przejrzałam się w nim i ponownie nie wierzyłam... Chuda, blada dziewczyna, z workami pod oczami, bliznami po wcześniejszych zabiegach... cienki pasek przez całą klatkę piersiową, dwie kropki na szyji i parę mniejszych w miejscach ukłucia. Zasłoniłam twarz dłońmi, odwróciłam się i weszłam do wanny.
Ciepła woda przyjemnie otuliła moje ciało, miałam ochotę zostać tutaj na zawsze. Chwyciłam pierwszy z brzegu szampon, jak się okazało męski. Odłożyłam go na miejsce i szukałam czegoś dla mnie. Niestety pozostało mi umyć się tym co jest. Nie pachniał źle, ale moje włosy powinny zrozumieć tą sytuację. Leżałam w "basenie" do momentu, w którym woda zrobiła chłodna. Znalazłam ręcznik, a obok niego poukładane ubrania i bieliznę.  Po kolejnych dziesięciu minutach byłam gotowa. Postanowiłam nie suszyć włosów, gdyż same się wyschną w przeciągu pół godziny.
Brudne ubrania zostawiłam w tym samym miejscu, gdzie wcześniej były czyste. Wyszłam na korytarz i wzrokiem szukałam mężczyzny. Stał na końcu korytarza i rozmawiam przez telefon. Chciałam cicho zamknąć drzwi, lecz klamka wyślizgnęła mi się i trzansęłam drzwiami. Mężczyzna zakończył połączenie i podszedł do mnie.

- Wszytsko dobrze?

- Tak, jeszcze raz dziękuję.

- Długo Cię nie było i zaczynałem się niepokoić.- niepokoi się o swojego przyszłego najlepszego gracza.... też bym się martwiła.

- Nie było mnie maksymalnie pół godziny...

- Nie było Cię dwie i pół godziny, woda od dawna musiała być zimna.- lekko się uśmiechnął.

- Wie Pan, jestem teraz odporna na niskie i wysokie temperatury.- to zakończyło temat mojej długiej nieobecności.

- Idziemy teraz coś zjeść.- przytaknęłam skinieniem głowy i ruszyłam za mężczyzną.

Po kąpieli czułam się o niebo lepiej i byłam w stanie sama zejść po schodach.  Tym razem trzy piętra w dół.
Ile pięter ma ta budowla!!!
Po drodze minęłam się z Kuroki'm, chciał ze mną porozmawiać, ale Cesarz ewidentnie go spłoszył.
Jadalnia nie różniła się niczym od tej, w której przebywałam przez ostatnie tygodnie. Dużo stołów i krzeseł, Panie w okienku i zegar... Zegar wskazywał godzinę 6:13, czyli nie było aż tak źle. Kucharki podobnie jak Kuroki były spięte, grały zadowolone z pracy i próbowały podlizać się Cesarzowi. On je totalnie olewał, bo intensywnie nad czymś myślał.

- Na tę chwilę jesteśmy w stanie podać Chirashi.- kucharka spojrzała na mnie z wyrzutem i zaczęła nakładać ryż do miski.

Nie odpowiedziałam jej, w tej chwili chciałam dowiedzieć się, co Kuroki miał mi do przekazania.
Może coś stało się chłopakom....e na pewno nie, to coś było bardziej osobiste, jakby chodziło o mnie. Usłyszałam kaszlnięcie, zwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku i ujrzałam wkurzoną kobietę trzymającą moje śniadanie. Wstałam, przez sekundę miałam mroczki przed oczami, podeszłam i odebrałam jedzenie. Kobieta zaczęła mamrotać pod nosem, a właściwie klnąć. Miałam ochotę zaprezentować jej lekcje kultury, ale jakaś cząstka wewnątrz mnie powstrzymała.
Usiadłam na swoje miejsce i zaczęłam jeść. Moje myśli znów wróciły do pierwszego ośrodka, treningów z chłopakami i złamanej obietnicy. Gdy tylko przed oczami zobaczyłam Isao, mocno się zdenerwowałam i złamałam pałeczki. Cesarz zaniepokojony dziwnym dźwiękiem spojrzał na mnie i trzymane resztki pałeczek.

- Przepraszam, zdenerwowałam się...- wpatrywałam się w złamane drewno.

- Nic nie szkodzi. Powiedz jak się czujesz?- serio, znowu te same pytania.

- Dobrze, chyba. A z resztą co to Pana obchodzi!!- poniosło mnie, trochę za bardzo.- Przepraszam, ale lekarka mówiła że skutki zbiegu będą widoczne jutro...

- Nie u wszystkich, tobie potrzebne było sześć godzin. To dobry znak.

- Czy ja wiem... Chciałbym wiedzieć jakich emocji nie będę mogła odczuć...- mocny ból głowy, zamazany obraz i pisk w uszach. Cesarz coś mówił, ale nie mogłam go zrozumieć. Czarny obraz i cisza.

Znowu zemdlałam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro