Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pod wpływem chwili radości z pokonania Isozaki'ego przyjęłam przeprosiny Tsurugi'ego i pozwoliłam aby odprowadził mnie do domu. Po drodze starałam się udawać zdenerwowaną na chłopaka za pomoc Raimon'owi, ale nie potrafiłam. Co jakiś czas komentowałam negatywnie fragmenty meczu, ale zaraz po tym wychwalałam inne zagrania. Chłopak podzielał niektóre kwestie, a co do innych zaczynaliśmy się kłócić.

-Wiesz, że zrobiłbyś to lepiej i dlatego nie podzielasz mojego zdania. Jak dla mnie Tenma stanął na wysokości zadania.-udałam obrażoną i odwróciłam głowę.

-Zdajesz sobie sprawę, że on jest amatorem i każdy zwód czy nowy ruch wywołuje u niego zachwyt? Nie chcę go oceniać, ale działa mi na nerwy i będę komentował jego zachowanie tak długo jak będę chciał.-spojrzeniem starałam się zagrozić chłopakowi, ale się nie udało. Uśmiechnęłam się za to i wyjęłam telefon z kieszeni.-Nie mów, że chcesz do niego zadzwonić i naskarżyć na mnie.

-Nie mam nawet numeru, ale dzięki za pomysł.-krzywo na mnie spojrzał-Co powiesz na odwiedziny u Hakuryuu?-pomachałam mu telefonem przed twarzą.

-Mówisz poważnie?-skinęłam głową i zaczęłam szukać numeru opiekuna.- Dawno się z nim nie widzieliśmy, może udałoby nam się ponownie przećwiczyć Królewską watahę....

-Najpierw sprawdzimy czy to jest realne, a później zastanowię się, czy wezmę Cię ze sobą-pokazałam mu język i rozpoczęłam połączenie.

-Ciągle się gniewasz o tą wodę? Przecież nic Ci nie zrobiła-zrezygnowanie pokręcił głową i wsadził ręce do kieszeni.

-Ciekawe czy Ty chciałbyś chodzić mokry po mieście....-warknęłam w stronę chłopaka, miałam powiedzieć coś jeszcze, ale opiekun odebrał i zaczęłam rozmowę.- Toramaru-san? Nie, nic mi nie jest, tak wszystko w porządku z drużyną, jest ze mną....Dzwonię z prośbą, chciałabym-zostałam uderzona w ramię-no dobra, chcielibyśmy spotkać się z Hakuryuu, nie,nie musi to być dzisiaj. Dziękuję, czekam na odpowiedź.-rozłączyłam się i karcąco spojrzałam na chłopaka.-Zobaczymy co z tego wyjdzie, Cesarz musi załatwić przepustkę i transport dla Hakuryuu, kiedy to się uda dostanę wiadomość.

-Nie zapomni mnie o tym poinformować-zatrzymaliśmy się przed moim ''domem''.

-Jakże bym śmiała!-ruszyłam do drzwi, pomachałam chłopakowi na pożegnanie i weszłam do budynku.


W przerwie między meczami wpadłam w rutynę, znowu. Rankiem biegałam po parku i ćwiczyłam strzały na bramkę, później szkoła, pod wieczór razem z Tsurugi'm mieliśmy swój trening, a pomiędzy tym treningi z Dragonlink. Z jednej strony byłam zła na siebie, że ponownie mam ułożony grafik, a z drugiej cieszyłam się, że mam co robić. Zdarzało się, że zamiast treningu ze złotookim byliśmy u jego brata, albo patrzyliśmy na trening Raimon z ukrycia. Mimo to wiedziałam, że czegoś mi brakuje, nie chodziło tutaj o brak drugiej osoby czy rodziców, bardziej o moje piłkarskie doznania.
Wpadłam na wyjaśnienie podczas treningu z Dragonlink, kiedy napastnik próbował przebić się przez hissatsu Avatar'a Yamato. Sama nie mam strzału hissatsu Avatar'a! Zaprzestałam biegu przez opony i podbiegłam do opiekuna-trenera.

-Zostaję dzisiaj dłużej, będę ćwiczyć strzał hissatsu z Avatar'em.-mężczyzna zgodził się i gestem nakazał wrócić do ćwiczeń.

Przez dłuższy czas myślałam nad wyglądem mojego strzału, lecz nie mogłam sobie wyobrazić strzału z Hadesem w roli głównej. Podczas praktyki byłam skupiona na moim Avatar'ze przez co traciłam piłki i musiałam znosić krzyki Kapitana, reszta drużyny starała się zachować zbędne uwagi dla siebie. W końcu udało mi się uciszyć jego narzekania, dzięki trafieniu mu gola.Trening skończył się zaraz po tej bramce. Szybciej, niż się spodziewałam, ale dzięki temu miałam więcej czasu na próby wykonania hissatsu.
Myślałam nad wykorzystaniem Krzyku Śmierci, ale nie umiałam jej przekształcić w strzał Avatar'a. Pozostała mi improwizacja. Próbowałam skakać, robić dziwne ruchy rękoma, nic nie pomagało. Załamana usiadłam na murawie i próbowałam przypomnieć sobie strzał Tsurugi'ego, nie było to trudne zadanie, zwłaszcza, że miałam okazje oglądać go z najlepszego miejsca. Zgubiony(?)Anioł jest prostym hissatsu, ale za to potężnym, Lancelot używa miecza by napędzić strzał...Jakby Hades zrobił podobnie, tylko z pomocą topora? Wstałam z murawy, zaczesałam grzywkę za ucho i wyobrażałam sobie strzał. Zakreśliłam nogą łuk po trawie, z tego miejsca powinny wyskoczyć płomienie, a z nimi kilka szkieletów dla lepszego efektu. Kopnęłabym piłkę, tak by pomknęła przez płomienie i nabrała czerwonego odcieniu, później szkielety zatrzymałyby ją łapiąc i rzucając do góry. Tam nabrałaby zielonej barwy, wyskoczyłabym do góry i tam kopnęła razem z Hadesem. On uderzył by toporem zaraz po moim uderzeniu stopą, dzięki czemu piłka nabrałaby pędu i mocy. To się może udać, chociaż jest trochę przekombinowane. Zróbmy to inaczej. Stojąc pośrodku ciemności, a na przeciwko mnie znajduje się brama do podziemia, kopię piłkę przed siebie, podbiegam przed bramę i kopię w piłkę ponownie, ta robi się czarna, brama otwiera się ukazując wizje podziemia. Dookoła masa zabłąkanych dusz, różnorodnego bogactwa i oczywiście płomieni. Hades uderza w piłkę toporem. Ta nabiera prędkości i pędzi na bramkę rywali. To bardziej pasuje, tylko jak ją nazwać? Bramy Piekieł, Piekielne Wrota, a może Piekło na Ziemi? Nie, coś lepszego jak Brama Tartaru...
Zabrałam się do treningu.


Kiedy opanowałam strzał do perfekcji postanowiłam wrócić do mieszkania. Zabrałam swoje rzeczy z boiska i odblokowałam telefon. Na ekranie głównym pokazały się dwadzieścia trzy nieodebrane połączenia od Tsurugi'ego i opiekuna. Przecież nie było tak późno....No tak druga w nocy. Ciekawe dlaczego nikt mnie stąd nie wypędził, przecież na pewno jest ktoś, kto pilnuje budynków. Postanowiłam oddzwonić do opiekuna, zdawałam sobie sprawę z godziny i złości mężczyzny, lecz i tak postanowiłam zadzwonić. Ku mojemu zdziwieniu odebrał po pierwszym sygnale.

-Przepraszam, że nie mogłam wcześniej odebrać, byłam pochłonięta treningiem. Udało się coś ustalić w sprawie Hakuryuu?-dziwnie się czułam chodząc po opustoszałych ulicach, mężczyzna zaczął opowiadać o przebiegu rozmowy z Cesarzem-Czyli Hakuryuu może przyjechać we środę? Cudownie, powiadomię Tsurugi'ego, bardzo dziękuję Toranmaru-san, dobranoc.-gdy tylko się rozłączyłam zadzwoniłam do złotookiego. Zaraz po odebraniu zaczął na mnie krzyczeć i prawić jakieś morały o odbieraniu telefonów.

-Tsurugi, byłam zajęta treningiem, nie słyszałam telefonu! Nie, ćwiczyłam sama. Tak, już wracam, wszystko w porządku. Aaa zapomniałabym Hakuryuu przyjedzie za trzy dni. Środa, a co? Dobra, dobranoc.-zdziwiło mnie zachowanie chłopaka, cieszył się na spotkanie z białowłosym, a nagle jest niezadowolony. No cóż zobaczymy co z tego wyniknie. 


W przeciągu dwóch dni dowiedziałam się dlaczego złotooki był taki nerwowy, po pierwsze był na rozmowie ze Świętym, gdzie dostał ostatnią z ostatnich szans na bycie posłusznym, a po drugie we środę ma odbyć się mecz pomiędzy Raimon a Teikoku. Chłopak był rozdarty pomiędzy spotkaniem się z przyjacielem, a wzięciem udziału w meczu. Stwierdziłam, że ja nie zostawię Hakuryuu i opuszczę mecz, aby się z nim spotkać. 

Przez jeden dzień mogę mieć rozkazy gdzieś. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro