Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Hakuryuu wrócił do Rajskiego Ogrodu wyjaśniłam złotookiemu jaką mam misję oraz dlaczego postąpiłam tak, a nie inaczej. Nie chodziło jak to Hakuryuu ujął o zastraszanie, karanie Ziaren, które nie słuchają rozkazów, chodziło o pokazanie władzy jaką ma Cesarz i jak szybko jest w stanie reagować. Zawodnicy bali się od jakiegoś czasu o klub, nie byli pewni, czy Cesarz nie wyda rozkazu zamknięcia go, lub co gorsza nie ukarze ich. Pokazałam im, że Cesarz nie żywi urazy do klubu, lecz do Ziarna, które przeszło na drugą stronę. Uspokoiłam ich tym odrobinę, lecz straciłam przy tym w oczach zawodników i trenera.

Konsekwencję nadeszły szybciej niż się spodziewałam, zabroniono mi pójść z drużyną do Teikoku. Właściwe to Kapitan razem z większą częścią drużyny stwierdzili, że jestem zbyt oddana Sektorowi, a nie wiadomo do czego może tam dojść. Co z tego że na treningach rozmawiają o rewolucji, nielegalnie znajdują informacje i korzystają z nich, ciągle jestem zagrożeniem. Tsurugi i Trener starali się ich przekonać, że nie będę sprawiać kłopotów, w końcu należę do drużyny. Nie przekonało to ich, byłam zmuszona zostać na lekcjach, kiedy oni zwiedzali Teikoku,
Byłam tak bardzo wściekła, że złamałam pędzel na kaligrafii,poplamiłam jakieś dziewczynie spódnicę atramentem, a później kazałam nauczycielce skończyć lekcję piętnaście minut wcześniej. Nie zrobiłam tego specjalnie, starałam się uspokoić, powiedziałam sobie, że dobrze byłoby skończyć lekcje wcześniej, najwyraźniej moja moc się w tym samym momencie uwolniła i trafiła do kobiety.

Na treningach też nie było lepiej, trenowałam indywidualnie lub z Tsurugi'm, nigdy z całą drużyną, nie przeszkadzało mi to, mogłam się bardziej skoncentrować na obmyślaniu nowego hissatsu, które mogłabym wykorzystać na pozycji pomocnika. Dostałam swój strój, by nie wyróżniać się podczas treningu, od tego dnie gram dla Raimon'a z numerem siedemnaście.

W trakcie jednego z treningów udało mi się jednak zauważyć ciekawe zjawisko, mianowicie Tenma próbując wykonać swoje nowe hisstasu, nie zdał sobie sprawy, że był blisko przywołania Avatar'a. Przerwałam swoje ćwiczenie i podbiegłam do granatowłosego by sprawdzić, czy on również to widział. Wiedzieliśmy co to oznacza i jaką przyniesie korzyść zespołowi, poprosiłam więc go o pomoc chłopakowi w jego przywołaniu.
Tenma starał się bardziej stworzyć technikę niż przywoływać Avatar'a, ale i tak nie szło mu najgorzej. Największym problemem zespołu był Hayami, który nie jest pewny swojego udziału w walce przeciwko Piątemu Sektorowi.

Jednak dla drużyny najgorsza okazała się wiadomość o ich przeciwniku w finale, czyli Kaio Gakuen. Trener Kudou dowiedział się, że wszyscy zawodnicy są Ziarnami, a wśród Raimon'a zapanowała panika.

-Czyli wszyscy mają Avatar'y?

-Nie, nie wszystkie Ziarna mają Avatr'a. -wszyscy zwrócili się w moją stronę, ale tylko nie liczni spojrzeli mi w oczy.

-Naprawdę?-Sangoku powiedział to z domieszką sarkazmu i złości, przez chwilę poczułam się urażona.

-Ziarna to zawodnicy Piątego Sektora, który wysyła ich do różnych szkół, aby sprawdzić czy są mu posłuszne. Są obserwatorami, którzy zajmują czołowe pozycje w zespole. Niektórzy z nich robią to, co próbował zrobić Tsurugi, czyli przejmują klub siłą i zmuszają do posłuszeństwa. Istnieją jednak Ziarna, które w zupełnie inny sposób kierują drużyną, na przykład podpowiadają kapitanowi, lub sami nimi zostają.-wzruszyłam ramionami i czekałam na odpowiedź.

-Tak więc, nawet jeśli cały zespół posiada Ziarna, nie wszyscy muszą mieć Avatar'a!-Kurumada w momencie się rozpromienił. Jego zapał zgasił jednak złotooki.

-To nie znaczy, że mamy przestać ćwiczyć. Ziarna zostały poddane brutalnemu treningowi, ich zdolności fizyczne sprawiają, że powinniśmy zacząć się bać.-patrzyłam na chłopaka z wdzięcznością, nie chciałam tego mówić, gdyż mogło by to źle zabrzmieć z ust kogoś, kto był w stanie walczyć z Kapitanem o możliwość wykonania rozkazu. Nie słyszałam dalszej części rozmowy, skupiłam się na Kaio Gakuen, ale jedyne co było charakterystycznym słowem to REWOLUCJA.-Chodźmy ćwiczyć,ostatnio nie miałem okazji się z Tobą zmierzyć.-uśmiechnęłam się złośliwie i ruszyłam na murawę.

Nie dawałam mu forów, on również nie próżnował i pomimo obecności innych, złotooki szczerze się uśmiechał. Jeszcze lepszym widowiskiem było założenie mu siaty i kilku krotne przedryblowanie. Chłopak złościł się, lecz nie pozostawał dłużny, zrobił paręnaście udanych wślizgów, dwa razy udało mu się przejść mój blok. Nasza gra mogłaby trwać do późna, gdyby nie trening z Dragonlink, o którym prawie zapomniałam. Pożegnałam się z chłopakiem, zabrałam swoje rzeczy i poszłam się przebrać. 
Nie mogłam grać w stroju Raimon'a z dwóch powodów: po pierwsze numer siedemnaście jest już zajęty w naszej drużynie, a po drugie, nie można grać w innym stroju niż obowiązkowy Dragonlink.

-Wszyscy są? Cudownie, zacznijmy od nowych ustaleń. Na czas trwania meczu to ojciec Yamato-kuna będzie trenerem, a on sam przejmie rolę kapitana. Nie marudźcie, będę wam podpowiadać co i jak.-pokazałam palcem na głowę-Na następny trening przygotuję listę wszystkiego co wiem na temat Raimon, jakie mają mocne, słabe strony, jakie mają strategie...

-Dlaczego chcesz to zrobić?-mój ulubiony kolega postanowił włączyć się do rozmowy.

-Żeby wygrać.-wzruszyłam ramionami.

-Nie zgadzam się!-Yamato wyszedł przed szereg i spojrzał na mnie spod byka-Jako prawidłowy Kapitan nie zgadzam się, by moja drużyna wygrała przez swego rodzaju oszustwo.

-Po pierwsze to moja drużyna, po drugie nie będziemy oszukiwać, tylko korzystać z alternatywnego źródła wiedzy, a po trzecie nie wiadomo czy będziemy mieli szansę z nimi zagrać.-odetchnęłam i czekałam na odpowiedź.

-Taaa jasne, zostawmy to czyja jest ta drużyna, a zajmijmy się strategią. Powtarzam, nie zgadzam się! A jeśli i tak to zrobisz to obiecuję, że zacznie się seria nieszczęśliwych wypadków, w których ucierpią twoi przyjaciele.-uśmiechnął się z wyższością i założył ręce na piersi.

-Grozisz mi!?-podeszłam do niego z zaciśniętymi pięściami i furią w oczach.

-Ja tylko ostrzegam, teraz przepraszam, ale drużyna musi trenować.-przeszedł obok uderzając mnie barkiem. Odwróciłam się gwałtownie z uniesioną pięścią, brakowało dosłownie pięciu centymetrów bym ponownie go ''pobiła''. Dzięki szybkiej interwencji drużyny nie doszło do tego, choć żałuję, że mnie powstrzymali.

-Sukinkot-warknęłam i odwróciłam się do zawodników-Dziękuję za szybką interwencję i przepraszam, powinnam się bardziej pilnować.-odpowiedziały mi skinienia głową, które miały być bardziej wyrażeniem szacunku, niż odpowiedzią.-Wracajmy do treningu!

Skupiłam się bardziej na indywidualnym udoskonalaniu Avatar'ów, potrzebowaliśmy chwili wytchnienia od drużynowego tłoku. Naprawdę miało dać mi to chwilę na przyswojenie słów bramkarza i przekalkulowanie szans na spełnienie jego groźby. Okazały się być bardzo wysokie, a ja nie mogę pozwolić by chłopakom coś się stało. Z grymasem na twarzy wróciłam do ćwiczeń.

Gdy po skończonym treningu wróciłam do mieszkania zaczęłam planować przebieg spotkania pomiędzy Raimon a Kaio. Z wszelkich obliczeń, statystyk i innych rachunkach wynikało jasno, że Raimon przegra. Piłka nożna jest jednak nie przewidywalna i obliczenia mogą iść w diabły, kiedy zawodnicy pokazuję swoją determinacje, zaciętość, a przede wszystkim wolę walki.
Kluczem do zwycięstwa może okazać się Tenma, który napełnia zespół optymizmem i chęcią podjęcia walki. Jednak, najlepszym powodem jest posiadanie Avatar'a, choć nie jest jego pełnym użytkownikiem, w tym meczu na pewno się pojawi.
Kolejną kwestią jest mój udział w tym spotkaniu. Każdy użytkownik Avatar'a jest waży, a Ziarno cenne, więc istnieje szansa, że zagram chociaż przez ostatnie piętnaście minut. Dobre i to, nie mam co liczyć na pierwszy skład po akcji z Tsurugi'm, zostaje mi tylko druga połowa, zależy to również od ilości bramek jaką zdobędzie Kaio, bo wątpię, by to Raimon prowadził po pierwszej połowie.

Ten mecz będzie ogromnym wyzwaniem, a jednocześnie próbą umiejętności Raimon, jakie czekają ich w finale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro