Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Święty Cesarzu-stałam przed drzwiami i czekałam na potwierdzenie mojego spotkania z Cesarzem. Opiekun postanowił sam powiadomić o moim przyjeździe Świętego, mężczyzna ukłonił się przed wspomnianym-Egami Yokogiru prosi o audiencję Panie.

-Wpuść ją.

-Jak każesz Panie-Toranmaru otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. Weszłam jak zawsze pewna siebie i z lekkim uśmiechem na ustach przyklękłam na jedno kolano i przyłożyłam dłoń do piersi.

-Święty Cesarzu, dziękuję za możliwość rozmowy.-ze spuszczoną głową czekałam na odpowiedź mężczyzny.

-Egami-chan wstań i porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie.-wykonałam polecenie mężczyzny i spojrzałam na hologram znajdujący się przede mną.-Sami.-te słowa były skierowane do Opiekuna, który stał przy drzwiach. Czarnowłosy bez oporu opuścił pomieszczenie.-O czym chciałaś rozmawiać?

-Wiem, że Trener Endou tutaj był, wiem również, że drużyna Zero podobnie jak dwie pozostałe wkrótce rozegrają mecz z Raimon.-Święty zaczął podejrzanie przyglądać się mojej osobie.-Moje pytanie brzmi, po której ze stron mam się wtedy wstawić.

-Masz bardzo dobrego informatora...Czyżby Hakuryuu?-powiedział to lekko podniosłym głosem.

-Tak Panie, lecz nie powiedział mi tego dobrowolnie....-skłamałam by móc chronić nas oboje. Cesarz nie musi wiedzieć, że spotkałam się z nim ''na żywo'', lepiej by myślał, że rozmawialiśmy przez telefon.

-Rozumiem...W takim razie będziesz reprezentować Piąty Sektor.-domyślałam się tego od początku, lecz wolałam zostać po stronie Raimon i dać im jakiejś szanse. Skinęłam głową na znak zgodny i miałam zadać kolejne pytanie, kiedy mężczyzna zadał swoje.-Jednak jest coś, co mnie zaniepokoiło...-na globusie pojawił się urywek naszego ostatniego meczu, dokładnie moment w którym trafiam drugą bramkę i tracę przytomność-Mogłabyś wyjaśnić co się wtedy stało Egami-chan?  Podczas przerwy rozmawiałaś z Gassan Kunimitsu, czy ukartowałaś ten wypadek?-zmieszałam się, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Cesarz patrzył tym podejrzliwym wzrokiem świdrując dziurę w mojej czaszce.

-Nie Panie. Straciłam wtedy kontrolę, nie umiałam dłużej powstrzymywać swoich prawdziwych umiejętności...Dopiero po bramce wróciła świadomość dokonanego przeze mnie czynu, co przerosło moją blokowaną tak to nazwijmy stronę. Wcześniej parę razy mdlałam z podobnej przyczyny, dlatego Tsurugi wiedział, że wystarczy dać mi chwilę czasu na regenerację, a sama powrócę do normy.-widziałam jak mężczyzna uśmiecha się i zakłada nogę za nogę.

-Łączą Cię z nim bliskie relacje, czyż nie?

-Jeśli uważasz Panie przyjaźń za bliską relację, to tak, owszem. Jeśli pozwolisz Panie, mam jeszcze jedno pytanie.-Cesarz skinął głową-Kiedy będą mecze i w jakich okolicznościach się tam znajdziemy? Przecież nie wsadzisz drużyny do autokaru, rozpylisz jakiś środek usypiający i rzucisz do Rajskiego Ogrodu, prawda Panie?-mężczyzna uśmiechnął się chytrze.

-Nieważne w jaki sposób to zrobię, Ty będziesz bezpieczna. Planowany czas to dwa dni po meczu z Hakuren, następnym przeciwnikiem Raimon. Zapomniałbym, mam coś dla Ciebie.-sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął bransoletkę. Podeszłam do mężczyzny i odebrałam upominek.

-Dziękuję Panie.-odpowiedziałam i ubrałam czarny przedmiot na prawą rękę.

-Uprzedzam Egami-chan, to nie jest zwykła bransoletka. Prosiłbym, byś nie próbowała jej aktywować, zanim nie będzie Ci potrzebna.-spojrzałam na przedmiot i zobaczyłam mały guziczek, sprytnie ukryty.

-Kiedy mam ją aktywować Panie?-wyczekująco przyglądałam się mężczyźnie. On jednak pokręcił przecząco głową i wstał z fotela.

-Sama musisz to poczuć...-odpowiedział opuszczając pomieszczenie, zostawiając mnie samą z kotłującymi się myślami.



Wykonywałam ostanie ćwiczenie od Trenera Kidou, który swoją drogą nie ufał moim dobrym zamiarom, rozmyślając o nadchodzącym spotkaniu. Hakuren...Mają u siebie dwa Ziarna to pewne, ale trudniejszym wyzwaniem jest ich taktyka hissatsu-Absolutna Bariera, przez którą nie przedarł się żaden zespół. Potrzebowalibyśmy czegoś co mogło by ją w jakiś sposób pokonać... Góra lodowa jest wolna, ale ta ma wystarczającą prędkość by zatrzymać pojedynczy atak...

-Szybki, zmasowany atak.-wymamrotałam i zaczęłam wyobrażać sobie hissatsu idealne do przebicia się, ale robić to całą drużyną jest niemożliwe. Zbyt duże ryzyko, że po nieudanej akcji stracimy gola, nawet jak zostawimy bramkarza.-Coś mniej ryzykownego, ale i skutecznego...

-Egami-chan, mówiłaś coś?-Tenma wyrwał mnie z rozmyślań, a byłam o krok od rozwiązania sprawy!

-Nic co dotyczy Ciebie.-odparłam z nutą grozy i próbowałam spiorunować go wzrokiem, ale skutecznie go unikał.

-Oh, rozumiem. Czy ta sprawa dotyczyła kogoś z drużyny?-dlaczego on nie odpuści, zwłaszcza teraz, kiedy jestem zdenerwowana!

-Nie i przestań się wypytywać o prywatne sprawy innych!-krzyknęłam na chłopaka i dodałam w myślach 'Daj mi spokój chociaż na ten jeden dzień!'. Niespodziewanie brązowowłosy odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę Nishizono. Chyba zadziałało.


Wracając do domu chłopak trzymał się na dystans co pozwoliło mi w spokoju omówić mój pomysł z Tsurugi'm. Złotooki docenił mój pomysł i sam zaproponował, żeby przekazać go drużynie. Byłam temu przeciwna, do momentu, w którym powiedział, że dopracujemy go wspólnie i będziemy wspólnie przedstawiać go drużynie. Jak to będzie komicznie wyglądać, dwójka Ziaren będzie próbować wygrać mecz przez podanie gotowej techniki hissatsu pozostałym zawodnikom.
Kiedy dotarliśmy pod nasz dom, pożegnałam się z granatowłosym i przed wejściem udało mi się złapać Tenmę na krótką rozmowę.

'Tenma, przepraszam za dzisiaj. Chciałabym byś mi coś obiecał. Nikomu nie powiesz o naszej ostatniej rozmowie na temat Piątego Sektora. Jasne?'

-Obiecuję.-głupio się z tym czułam, ale muszę chronić Sektor i wszystko co z nim związane.-Aki-nee też nikomu nie powie, mogę Ci to obiecać.-zdziwiłam się jego reakcją, przecież nie wspomniałam o kobiecie podczas rozmowy.

-Dziękuję-odparłam z uśmiechem, chłopak również się rozpromienił. Chciałam wejść do budynku, kiedy zatrzymał mnie dzwoniący telefon. Początkowo myślałam, że to Tsurugi chce się spotkać w związku z taktyką hissatsu, lecz moim oczom ukazał się numer Opiekuna. On nigdy nie dzwonił, nawet jeśli musiał przełożyć trening....To musi być coś bardzo ale to bardzo ważnego.

-Tak Trenerze?-nie użyłam jego prawdziwego imienia, ze względu na brązowowłosego, który ciągle stał obok mnie i nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca.

-Jutro wyjeżdżasz do Rajskiego Ogrodu by zgrać się z drużyną. Nie przyjmuję sprzeciwu. Przyjadę po Ciebie zaraz po zajęciach. Weź ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy.-zakończył połączenie, a ja ciągle trzymałam telefon przy uchu. Nie mogłam uwierzyć, że mam wyjechać już jutro! Co z meczem?!

-Egami-chan? Czy coś się stało?-odłożyłam telefon do torby i zerwałam się z miejsca. 

Zaczęłam biec do domu złotookiego mając nadzieję, że tam go zastanę. Nie mogłam poradzić sobie z tym wszystkim sama, musiałam się komuś wygadać.
Biegnąc koło boiska zauważyłam Kapitana i Kirino, którzy żywo o czymś dyskutowali. Nie chciałam im przeszkadzać, lecz różowowłosy zauważył mnie i zaczął krzyczeć moje imię. Zatrzymałam się więc i przewracając oczami zeszłam po schodach i podeszłam do ławki na której siedzieli.

-Coś się stało Kapitanie? Trochę mi się spieszy i muszę...-celowo uniknęłam obrońcy w konwersacji. Jednak on przerwał moją wypowiedź i skrzyżował ręce na piersi.

-Egami-chan, mamy do Ciebie kilka pytań, będziesz łaskawa nam na nie odpowiedzieć?-parsknęłam zdenerwowana i poprawiłam grzywkę, która zasłaniała zdecydowanie za dużą część twarzy.

-Jeśli będą to szybkie pytania to jak najbardziej.

-Po czyjej stronie odpowiesz się na następnym meczu? Wiemy, że to Ty powiedziałaś Gassan Kunimitsu o cyklonach.-Kapitan mówił spokojnym tonem, choć w jego oczach tliła się złość.

-Tak, to prawda. Miałam zamiar powiedzieć to wam, ale ktoś, nie będę wskazywać kto...ehkem Kirino-senpai ekhem wyprowadził mnie z równowagi enty raz w tym dniu i nie miałam ochoty na dalsze konfrontacje, więc poszłam do nich.-wzruszyłam ramionami, a chłopcy zaczęli mierzyć się spojrzeniami.- Co do następnego meczu...Raczej mnie na nim nie będzie, więc nie musicie się martwić-krzywo się uśmiechnęłam i założyłam ręce na piersi.-Coś jeszcze, czy mogę już iść?-Kirino wyglądał jakby chciał dowiedzieć się więcej na temat mojej nieobecności, ale Shindou skutecznie mu to uniemożliwił.

-Ostatnie pytanie.-machnęłam ręką by go ponaglić, naprawdę mi się spieszyło.-Często mdlejesz po zbytnim wysiłku Egami-chan?-więc to tak wyjaśnił im Tsurugi, niech będzie. Wzięłam głęboki oddech i odrzekłam.

-Nie zawsze, ale wcześniej zdarzyło się kilka razy.-starałam się uniknąć odpowiedzi wprost, co chyba się udało. Ciągle miałam zdenerwowanie wymalowane na twarzy i raz po raz zaciskałam pięści.

-Rozumiem.-taka odpowiedź go nie zadowoliła, nie dziwię się, dla mnie też nie byłaby satysfakcjonująca.

-Mogę już iść?!-chłopak skinął głową, a ja przypominając sobie zasady kultury ukłoniłam się i pożegnałam.-Do zobaczenia Kirino-san, Kapitanie.-słowa ledwie przeszły mi przez gardło, ale tego wymagało dobre wychowanie. Nie czekając na odpowiedź wbiegłam na schody, by po chwili biec w kierunku szpitala.

Jedynie tam mógł znajdować się aktualnie granatowłosy,  a ja muszę z nim pilnie porozmawiać. Biegłam wymijając ludzi jak najlepiej umiałam, choć nie zawsze się udawało i parę razy wpadłam na kogoś. Przepraszałam i biegłam dalej, nie miałam chęci pomagać każdemu kto wylądował na ziemi wstawać. Przecież to nie moja wina, że nie umieją chodzić. 
Zatrzymałam się przed budynkiem, by poszukać ich w ogrodzie, lecz tam ich nie było. Weszłam do środka, minęłam recepcję i wyjechałam windą na odpowiednie piętro. Wszystko mnie irytowało, począwszy od muzyczki w windzie, a skończywszy na deszczu, który właśnie zaczął padać. 
Weszłam do sali, która okazała się być pusta. Zostają jeszcze dwie opcje: poszli na rehabilitację, albo do łazienki. Postanowiłam sprawdzić pierwszą wersję i po chwili zjawiłam się przed odpowiednią salą. Przed wejściem stał złotooki i przyglądał się ćwiczeniom brata. Wzięłam głęboki wdech i z kamienną twarzą zwróciłam się do chłopaka.

-Tsurugi,-chłopak odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się lekko.-Jutro wyjeżdżam.-uśmiech zszedł z jego twarzy, a zastąpiło go rozczarowanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro