Rozdział 48

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Kiedy spotkanie dobiegło końca, a uczniowie Raimon'a mieli zostać przez nas pojmani pojawiła się chmura pyłu i kilku ludzi. Ruszyłam za jednym z nich, ale nie udało mi się go rozpoznać. Mężczyzna niósł dwóch nieprzytomnych chłopców, po chwili zniknął nam z pola widzenia. Plan co prawda był inny, ale dzięki temu wydarzeniu mieliśmy powód by drużyna Starożytnej Ciemności rozegrała mecz. Przeciwnicy zaczęli trenować na ich terenie, co było odpowiednim pretekstem do starcia. Niestety pojawiły się kolejne komplikacje i tym razem mecz został wstrzymany. Shu wykorzystał moment i zgodził się, by Raimon'i trenowali w lesie. -podniosłam wzrok na Cesarza zasiadającego na tronie. 

Zostałam wezwania by zdać raport z poprzednich dni, gdyż Święty za bardzo zdenerwował się na obecnego Trenera za niesubordynację. Jakby nie patrzeć, to on był odpowiedzialny za prawidłowy przebieg akcji oraz za pojmanie chłopaków.
Przez kilka poprzednich dni bacznie obserwowałam postępy chłopaków i muszę przyznać, że dawni gracze Inazumy Japan wiedzą co robią. Trenują swoich zawodników na każdym możliwym terenie, zgodnie z ich pozycjami na przykład Tsurugi przyzwyczaja się do szybkości dzięki zjazdom na desce po pustyni, a Shindou poprawia koordynacje ruchów poprzez skakanie po liściach nad wodą.
Starałam się ich śledzić, aż do kryjówki, lecz moje umiejętności w skradaniu się nie były najlepsze, przez co o mało mnie nie przyłapali. Zrezygnowałam więc z tego pomysłu i wróciłam do obserwowania ich wysiłków.

-Mecz z drużyną Zero ma się odbyć za trzy dni, a ich postępy są nader widoczne, uważam, że powinniśmy przenieść mecz...-Święty skinął głową, dając znak bym kontynuowała-Na dzisiejszy wieczór lub jutrzejsze popołudnie. Proponowałabym dzisiejszy dzień, ze względu na element zaskoczenia jakim będziemy dysponować oraz na fakt, że planują odbić więźniów. Jeśli damy im zbyt dużo czasu do namysłu w końcu wymyślą jak to zrobić.-zakończyłam wypowiedź schylając głowę i czekając na werdykt.

-Zgadzam się, dzisiaj odbędzie się spotkanie.-odetchnęłam z ulgą, podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę.-Jak się czujesz?-przekrzywiłam głowę nie do końca rozumiejąc pytanie-Po ostatnim zabiegu miałaś odpoczywać, niestety postanowiłaś wrócić do obowiązków....Z czego jestem bardzo zadowolony, jednak lekarze ostrzegali, że zbyt szybki powrót może spowodować skutki uboczne.-przyjrzał się badawczo mojej postaci, a następnie potarł brodę dłonią, co znaczyło iż mężczyzna się nad czymś zastanawia.

-Nic mi nie jest Panie.-odparłam stanowczo.-Jeśli pozwolisz Panie, pójdę przygotować drużynę do starcia.-Cesarz skinął głową na zgodę, podniosłam się z klęczek i ponownie pokłoniłam. Wychodząc dostrzegłam jak obok Świętego pojawia się ojciec Yamato i zaczynają nad czymś dyskutować.

Niedługo po rozmowie Cesarz ogłosił zmianę planów i nową godzinę spotkania używając przy tym głośników ustawionych w różnych miejscach na wyspie.

Drużynę powiadomiłam w trakcie obiadu, zaproponowałam ostatni wspólny trening przed meczem, na co ochoczo się zgodzili. Hakuryuu postanowił, że nie będę brała w nim udziału, w zamian mam oczekiwać przyjścia zawodników Raimon'a, a gdy to się stanie- niezwłocznie go powiadomić. Spory i kłótnie na nic się nie zdały, jako kapitan Hakuryuu ma nade mną przewagę i muszę słuchać jego rozkazów. 

Z wielką irytacją poszłam na skraj lasu, umiejscowiłam się pod jednym z drzew i obserwowałam otoczenie. Uprzednio przebrałam się w nowy strój, składający się z czarno-białych koszulek i spodenek, czarnych skarpetek i czerwono-czarnych kroków. Na plecach widniał biały symbol trójki, z którą aktualnie grałam jako obrońca. Wychodząc z budynku dałam jasno wszystkim do zrozumienia, że nie podoba mi się bycie zwiadowcą. Trzaskałam każdymi możliwymi drzwiami, nie odpowiadałam na pozdrowienia, a jak już to obraźliwym komentarzem.

Poprawiłam ułożenie ramion i zarejestrowałam nowy dźwięk, który nasilał się z każdą chwilą. Spokojnie podniosłam się z miejsca, skierowałam wzrok w stronę odgłosów i zauważyłam mój cel. Drużyna szła w rozsypce, lecz w niewielkich odstępach, wypatrując zagrożenia. Wycofałam się na otwartą przestrzeń i rzuciłam biegiem w stronę Rajskiego Ogrodu. 
Tym razem nie miałam czasu by kulturalnie odpowiadać, biegłam pokonując po dwa schody, tak by jak najszybciej znaleźć się na murawie.  Będąc ciągle w pełnym biegu dotarłam na boisko i zatrzymałam się dosłownie dwa metry przed białowłosym.

-Już tutaj są.-te trzy słowa w pełni wystarczyły. Chłopak ustawił całą drużynę na środku murawy idealnie w okręgu i gestem zaprosił bym do nich dołączyła.-Jasne, nie ma za co, wcale nie spędziłam tych trzech godzin tylko ze względu na twoje widzimisię.-wymamrotałam i podeszłam do kręgu.

-Mówiłaś coś Egami-chan?-Shuu krzywo na mnie spojrzał, a po chwili platforma na której staliśmy zawiozła nas na dół.

-Ja? Gdzieżby znowu.-wzruszyłam lekceważąco ramionami i wbiłam wzrok w okrąg światła, który stawał się coraz mniejszy. Ustawiłam się na końcu szeregu, tak by nie przyciągać zbytniej uwagi, wiem jednak, że to się nie uda.

-Nie dajcie się wyprowadzić z równowagi, nie działajcie pospiesznie i przede wszystkim nie znajcie litości.-czarnowłosy wbił we mnie wzrok. Przytaknęłam patrząc mu w oczy.

-Pokażemy im, że nie mają z nami szans. Jesteśmy przecież Ziarnami Piątego Sektora!-bramkarz wyglądał na pewnego siebie, nie sądził, że przegrana jest możliwa. 

-Dość tego gadania, oni zaraz tutaj będą, przygotować się!-trener jak zawsze potrafi wyczuć odpowiedni moment na dodanie swoich pięciu groszy. Zgodne pomruki były jedyną odpowiedzią.

Staliśmy w ciszy przez kolejne minuty. Trener wyszedł na górę, by zając swoje miejsce. Próbowałam zebrać myśli, by móc jak najlepiej zatrzymać drużynę Raimon'a, jednak ciągle traciłam koncentrację. Stwierdziłam, że to przez zabieg, który miał miejsce kilkanaście godzin temu. Potrząsnęłam głową, by przywrócić jasność umysłu. 
W tej chwili dobiegły nas okrzyki, które skandowały słowo Piąty. Wszyscy odruchowo spojrzeliśmy w górę, czekając, aż nadejdzie nasza chwila. 
Długo nie czekaliśmy, zaledwie po minucie ruszyliśmy w górę i pełni ekscytacji pojawiliśmy się na murawie.

-Co się tutaj dzieje?-jako pierwszy odezwał się Tsurugi. Zauważyłam, że Shuu zajął miejsce w cieniu Hakuryuu, chcąc w ten sposób zaskoczyć swoją obecnością. Postanowiłam pójść w jego ślady i ustawiłam się za czarnowłosym. Chłopak wyszedł z cienia, a podążyłam za nim, również ujawniając swoją obecność.

-Shuu... Egami-chan....-na twarzy Tenmy pojawił się szok i nie do wierzenie.

-Ich drużyna jest połączeniem dwóch poprzednich z którymi graliśmy.-Shindou postanowił podzielić się swoim spostrzeżeniem, jednak to nie uspokoiło pomocnika.

-Dlaczego Shuu i Egami-chan są z nimi!?-dopytywał brązowowłosy. Najwyższy czas wtrącić się do rozmowy.

-Jesteśmy w tej drużynie z własnej woli.-odpowiedziałam i spojrzałam na złotookiego, który patrzył na Hakuryuu z nienawiścią. 

-Można się było tego po tobie spodziewać.-powiedział różowowłosy obrońca. Odparły mu zgodne pomruki. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się zadziornie. 

-Ale dlaczego?-ciągnął niebieskooki.

-W ramach projektu Zero obie drużyny zostały przeszkolone w różnych okolicznościach, wasza walka ze Starożytną Ciemnością była częścią planu. Jasność i ciemność, pozytywne i negatywne, kiedy te dwa złączymy w całość rodzi się Ostateczny Zespół Zero!-podczas wypowiedzi trenera na białowłosego padło żółte światło, na Shuu natomiast czarne. Wszyscy wpatrywali się ze zgrozą na powstałe światła.

-Piąty! Piąty!-tłum znów zaczął skandować, lecz w tej chwili uwagę zawodników przykuła Aoi zamknięta w klatce. Sama się lekko zdziwiłam widząc ją tutaj, miała być przecież zamknięta z resztą....

Wtedy na murawie pojawili się byli więźniowie Cesarza, a mianowicie Kidou, Otonachi i dwie menadżerki. Udało im się jednak uciec, może Święty o tym wiedział i pozwolił by tak potoczyła się akcja?

-Teraz zaczynajmy. Doprowadźcie projekt Zero do końca!-trener zwrócił się do nas, odpowiedzieliśmy zgodnym Tak.

-Już nie pójdzie wam tak łatwo jak poprzednim razem!-kapitan Raimon'a nie tracił nadziei, chciał w ten sposób podnieść morale zawodników.

-Bez władzy nie będziesz mógł chronić ważnych dla Ciebie osób, a władzę mają Ci, którzy stoją na szczycie!-czarnowłosy w dość pokrętny sposób udowodnił Raimon'owi w jakiej są sytuacji.

Uznaliśmy, że to koniec czasu na rozmowy i zajęliśmy swoje pozycje.
Przeciwnicy zaczęli, jednak zanim zdążyli wykonać trzecie podanie Hakuryuu już miał piłkę. Pobiegł z nią kilka metrów, a następnie podał ją Shuu. Widząc, że zbliża się do niego Kurumada podał ją do tyłu, skąd trafiła do mnie, oddałam ją pomocnikowi po lewej, a on zwrócił ją białowłosemu. Wyglądało to jakby piłka poruszała się wokół zawodników zupełnie bez naszej interwencji. W końcu postanowiliśmy to zmienić i zaczęliśmy robić podania w różne strony. 
Oddałam piłkę Shuu, kiedy Shindou postanowił użyć Boskiej Batuty i wysłał Tenmę po piłkę. 
Czarnowłosy z uśmiechem wybił się w górę i podał główką do Hakuryuu, gdzie czekał Tsurugi. Złotooki nie zdążył wykonać ruchu, gdy białowłosy wysłał go w powietrze mocnym podmuchem. Amagi próbował ślizgiem odebrać piłkę napastnikowi, ten jakby lekceważąco wybił się w górę i oddał strzał na bramkę. 
Wraz z bramkarzem piłka wpadła do siatki, prowadzimy 1:0

Raimon rozpoczął po raz drugi. Tenma podał do kapitana, ten przywołał Avatar'a z chęcią przebicia się nim przez naszą obronę. Parsknęłam wiedząc, że jego Maetro nie jest w stanie pokonać naszych Avatar'ów. 

-Nadszedł czas by się zaczęło... Święta Bestia Świetlisty Smok!-białowłosy postanowił udaremnić plan kapitana, zrobił swój ślizg po trawie i za pomocą ogona potwora zmiótł z pola Shindou.  Nie zatrzymał się, ciągle parł przed siebie, strącając zawodników niczym słomiane lalki. W końcu na jego drodze pojawił się Tsurugi. Przywołał Lancelota, jednak i on został pokonany.-To wszystko co masz?-zapytał lekceważąco białowłosy.

 -Jeszcze nie!-tym razem Tenma postanowił spróbować swoich sił. Zaatakował od tyłu i z wyskoku, co dało mu dodatkową siłę uderzenia. Nie przewidział, że Hakuryuu zrobi unik, przez co pomocnik stracił impet, a ogon smoka przyszpilił go do murawy.

Smok siał spustoszenie, aż dotarł do bramki. Tam białowłosy wykonał technikę Avatar'a-Biały Oddech i posłał piłkę do bramki. Próby Sangoku okazały się daremne i ponownie piłka trafia dając nam punkt. 2:0.

Przed ponownym rozpoczęciem rywale postanowili ustalić nową strategię, w której główną rolę mieli odgrywać Tenma, Tsurugi i Shindou. Hakuryuu nie zwrócił na to uwagi i ruszył na nich ze Świetlistym Smokiem. 
Ruszyli na niego we trójkę, wspólnie przywołując Avatar'y. Tenma znalazł się za białowłosym, a pozostali po jego dwóch stronach. Nie czekając dłużej wysłałam wsparcie dla napastnika.

'Pomóżcie mu, wykorzystajcie Avatar'y, biegnijcie w jednej linii'

Czterej zawodnicy znajdujący się najbliżej włączyli się do akcji. Pięciu na trzech, Raimon'i nie mieli szans. Hakuryuu ponownie wyskoczył w górę i wykonał hissatsu Avatar'a. Cała drużyna próbowała zatrzymać strzał i udało im się dzięki Shindou i Tsurugi'emu, którzy w ostatniej chwili wbiegli w pole karne i wspomogli bramkarza. Piłka wystrzeliła w górę i zatrzymała się przy Hakuryuu.

-Coś nie tak? Czy to wasza pełna moc?-zapytał czerwonooki.

-Nadszedł czas.-trener dał sygnał, przekazałam go reszcie.

'Zaczynamy'

To ten moment, który chciałabym ominąć, jednak na potrzeby zadania musiałam go wykonać jak najlepiej umiałam. Przenieśliśmy więc linię obrony w głąb pola, rozciągając ją i zaczęliśmy ''ostrzał''. Nasze podania, które śmigały w powietrzu i uderzyły przeciwników. Kilkukrotnie zmuszona byłam oddać taki strzał, trafiając przy tym kolejno Kirino, Tenmę, Nishki'ego, Shindou, Tsurugi'ego. Nie mogłam się wycofać, oddać niecelnego strzału, albo zmniejszyć jego moc, trener wszystko obserwował i mógł później wyciągnąć z tego konsekwencję. Trafiałam jednak w miejsca, które nie wyrządzą większych szkód, po wszystkim to ciągle moi koledzy z drużyny. Po kolejnym ciosie Hakuryuu zatrzymał piłkę i powiedział.

-Teraz pokażcie mi swoją prawdziwą moc!

-Co? O co Ci chodzi?-granatowłosy z trudem podniósł się z murawy i spojrzał na napastnika.

-Pomożecie nam wyciągnąć największe możliwości, jakie w nas drzemią.-odpowiedział białowłosy.

-Nie mamy zamiaru tego robić!-odparł Tenma.

-Nie rozumiesz, że wy już nam pomagacie? Jesteście częścią tego eksperymentu!-włączyłam się do rozmowy i gestem dałam znać kapitanowi by podał mi piłkę. Skinął głową i podał mi przedmiot.-Nie marnujmy czasu, do roboty! Musimy wyciągnąć z nich maksimum możliwości!-krzycząc ostatnie słowa posłałam piłkę do Shuu, który stał naprzeciwko.  Piłka napotkała opór w postaci Kirino i posłała go na murawę, z której dopiero wstał.

Po czym zabrzmiał gwizdek kończący pierwszą połowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro