Rozdział 66

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szpital, znów tutaj trafiłam. Tego specyficznego zapachu nie można pomylić z niczym innym.
Czyżby dziwna rozmowa z białowłosym była tylko kolejną wizją?
Leniwie otwarłam oczy, przyzwyczajając się do panującej tutaj jasności.  Przez biały kolor pomieszczenia i zasłonięte rolety nie byłam w stanie określić pory dnia. Pikanie różnych aparatur wypełniało całe pomieszczenie. Spróbowałam podciągnąć się do siadu, niestety moje ręce były strasznie słabe. Zanim zdążyłam podjąć ponowną próbę do pokoju weszły dwie pielęgniarki z mężczyzną wyglądającym na doktora. 

-Nie przemęczaj się-powiedział a jedna z kobiet podeszła do aparatury i zapisała coś na kartce, druga w tym czasie podeszła do mnie i ustawiła mnie w pozycji pół siedzącej-Jak się czujesz?-zapytał świecąc mi latarką po oczach.

-Nie....za..dobrze-z trudem odpowiedziałam mężczyźnie po czym zaniosłam się okropnym kaszlem. Pielęgniarka która pomogła mi usiąść podała mi kubeczek z wodą, z której chętnie skorzystałam. 

-Nie ma co się dziwić, po tak długiej śpiączce będziesz osłabiona jeszcze przez długi czas-wymamrotał mężczyzna lub tak mi się tylko zdawało. Nie byłam w stanie złożyć konkretnego zdania z zapytaniem o długość mojego pobytu tutaj i o pozostałych zawodników, wyszeptałam tylko pojedyncze słowa, mając nadzieję, że zrozumieją mój przekaz.

-Długo....reszta....-lekarz spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy, po czym podszedł i usiadł na łóżku obok mnie.

-Przeprowadzę jeszcze kilka badań, spróbuj później jeszcze trochę odpocząć. Opowiem Ci wszystko kiedy przyjadą rodzice-powiedział i zaczął rutynową kontrolę, każąc otwierać usta, osłuchując mnie i robiąc wiele innych nie zrozumiałych rzeczy. 

Nie chciałam odpoczywać, chciałam poznać odpowiedzi na moje pytania, martwiłam się o pozostałych, a w szczególności Isao i jego rodzinę.  Czułam że mój organizm jest zbyt słaby by móc dalej funkcjonować. Pielęgniarka zaraz po badaniach ułożyła mnie w łóżku i poprosiła bym poszła spać. Przez kilka minut wpatrywałam się w różne urządzenia, kroplówki aby ostatecznie obserwować otoczenie za oknem. Monotoniczność tego miejsca i równomierne pikanie aparatur skutecznie mnie znużyło, przez co faktycznie zasnęłam. 

Obudziły mnie głosy dochodzące sprzed sali, właściwie to kobiece krzyki. Nie byłam pewna o co kobieta się wykłóca i z kim, chciałam by dała mi spokój, bym mogła kontynuować sen.  Jak to zawsze bywa, nic nie poszło po mojej myśli i do sali wpadła kobieta szarpiąc się z pielęgniarką a za nią wszedł mężczyzna próbujący uspokoić kobietę. Za pierwszym razem nie mogłam skojarzyć tych postaci, dopiero gdy zbliżyli się do mojego łóżka rozpoznałam w nich swoich rodziców. Jęknęłam w duchu wyobrażając sobie przebieg tej sztywnej i nader sztucznej rozmowy. Coś w zachowaniu kobiety nie odpowiadało moim wyobrażeniom, zupełnie jakby jej charakter diametralnie się zmienił. 

-Córeczko, jak się czujesz?-zapytała łkając i wtulając się we mnie-Coś Cię boli? Coś Ci przynieś? Mama już tu jest, nie ma czym się martwić-mówiła głaszcząc mnie po głowie z czułością i delikatnością.

-Przykro mi to mówić, ale pani córka jest zbyt słaba by teraz rozmawiać, proszę jej dać wypocząć-powiedziała pielęgniarka zmieniając mi kroplówkę. 

-Możemy zostać jeszcze chwilę? Nie będziemy jej zmuszać do rozmowy-odparł mężczyzna stojący w wejściu do sali. Pielęgniarka pokręciła przecząco głową i skierowała na mnie wzrok.

-Ona potrzebuje sporo snu, państwa obecność jej w tym nie pomoże. Gwarantuję, że zadzwonimy do państwa natychmiast po odzyskaniu przez nią sił. Teraz muszę panią przeprosić, ale muszę pobrać krew na badanie-mama nie chciała odejść, wciąż trzymała mnie w objęciach jakbym za chwilę miała uciec i nigdy nie wrócić. Dźwignęłam słabą jeszcze dłoń i położyłam na plecach kobiety. Ta popatrzyła na mnie załzawiona, słabo się do niej uśmiechnęłam i spojrzałam na ojca, chcąc jej przekazać że powinna iść. Skinęła głową po czym wstała i podeszła wtulić się do męża wciąż płacząc-Uważaj, może zaboleć-powiedziała pielęgniarka wbijając mi igłę, nie zwróciłam uwagi kiedy krew zaczęła wlewać się do pojemniczka, ciągle wpatrywałam się w rodziców stojących przy wyjściu z sali. 

Mężczyzna wpatrywał się we mnie z ulgą w oczach, przytulając do siebie zapłakaną żonę. W jego oczach również zaczęły formować się łzy, które próbował  ukryć. Pielęgniarka odchodząc ode mnie uchyliła okno, chcąc przewietrzyć pomieszczenie po czym gestem poprosiła o opuszczenie sali. Para niechętnie poszła z kobietą, dopiero po zamknięciu drzwi zaczęli z nią o czymś rozmawiać. Wydarzenia sprzed chwili rozbudziły mnie psychicznie, fizycznie jednak byłam wciąż zbyt słaba.  Ponownie oddałam się w objęcia Morfeusza.

Tym razem obudziłam się z własnej woli, poczułam że mój organizm wypoczął wystarczająco by być w stanie prowadzić konwersację z rodziną. Własnymi siłami dźwignęłam się do siadu i podciągnęłam bliżej stojak z kroplówką. Oparłam się na niej czując gwałtownie zawroty głowy. Kilka chwil później czułam się pewnie na tyle by wstać, zanim to zrobiłam sprawdziłam, czy jestem przypięta do innych urządzeń. Kilka kabli było podpiętych do mojej klatki piersiowej, zapewne wysyłały sygnał do aparatury, zerwałam je nie pewnie. Potrzebowałam się przejść, nie obchodziło mnie że wciąż powinnam odpoczywać, miałam wrażenie że jeszcze chwila leżenia i nogi odmówią mi posłuszeństwa. Po odpięciu zbędnych kabli wstałam i zrobiłam pierwszy nie pewny krok. Całym ciężarem starłam się na stojaku z kroplówką, nogi nie były w stanie mnie utrzymać. 
Nim zdążyłam zrobić kolejny krok do sali wbiegła pielęgniarka i ten sam lekarz, który poprzednio się mną zajmował.

-Dziecko co ty robisz, wracaj do łóżka...-zaczęła pielęgniarka podchodząc do mnie i próbując pomóc wrócić na łóżko.

-Zostawcie mnie, ja muszę sprawdzić co z Isao, Hakuryuu, Tsurugi'm....-mamrotałam odpychając od siebie kobietę-Potrzebuję wyjaśnień-powiedziałam głośniej patrząc na mężczyznę, ten skinął głową.

-Wyjaśnię sytuację, ale wrócisz do łóżka  a ja zawiadomię twoich rodziców-mówił spokojnie, nie wykonując przy tym gwałtownych ruchów. Zgodziłam się niechętnie i pozwoliłam się odprowadzić do łóżka-Zajmij się nią, ja zawiadomię rodziców-kobieta skinęła głową i zaraz po położeniu mnie na łóżku, ponownie podpięła mnie do tych kabli. 

Po kilku minutach do sali weszli moi opiekunowie z lekarzem na czele. Mama od razu rzuciła się by mnie przytulić, tym razem ojciec podszedł razem z nią i obaj gnietli mnie w swoich objęciach. Przez impuls zaczęłam płakać razem z nimi, nie miałam konkretnego powodu, po prostu płakałam. Dziwiła mnie bliskość rodziców, zawsze byli chłodni i trzymali mnie na dystans, co oznacza że musiało się stać coś bardzo poważnego.  Odsunęłam się od nich, dając im do zrozumienia, że wystarczy już tej bliskości i pora na konkrety. Ojciec natychmiast zrozumiał przekaz, niestety z mamą było gorzej. Udało się przekonać to zajęcia miejsca na łóżku obok mnie, kiedy lekarz i ojciec zajęli krzesła znajdujące się obok. 

-Nie chcąc przedłużać powiem prosto-lekarz skierował na mnie swój wzrok-Byłaś w śpiączce przez blisko 2 lata-moje usta mimowolnie się otworzyły, a w głowie pojawiły się bardzo zmieszane myśli, mama siedząca obok mnie przytuliła mnie starając się dodać otuchy-To może być dla Ciebie szokiem, ale podczas wizyty w jednym z Parków Kultury nastąpiło niezapowiedziane trzęsienie ziemi.  Razem z tobą trafiło tutaj blisko 500 osób, jednak to ty byłaś w najgorszym stanie. Traciliśmy cię co kilka dni przed operacją. Na szczęście przeszłaś ją pomyślnie, później podawaliśmy dożylnie różne antybiotyki byś nie złapała infekcji-to wszystko brzmiało nierealnie ale w dziwny sposób zaczynałam znajdować połączenia między wydarzeniami-Kiedy twój stan poprawił się wystarczająco zaprzestaliśmy tych metod. Po pewnym czasie parę razy prawię się obudziłaś, jednak wyglądało jakby coś nie chciało Cię puścić-zaśmiał się a ja zyskałam pewność, nie czekając na dalszą część weszłam mężczyźnie w słowo.

-Czy mógłby pan coś dla mnie zrobić doktorze...-zapytałam niepewnie wiedząc, że to o co proszę jest lekko nielegalne. Lekarz skinął głową-Chciałabym wiedzieć czy wśród tych osób jest kilku moich przyjaciół-mama siedząca obok mnie spojrzała mi w oczy z dziwnym wyrazem twarzy.

-Skarbie Isao z rodzicami również tutaj trafili, w końcu pojechałaś tam razem z nimi, nie sądzę by był tam ktoś jeszcze kogo byś....

-Zrobi to pan?-zapytałam przerywając kobiecie, mężczyzna westchnął ale ponownie skinął głową-Dziękuję-powiedziałam lekko się uśmiechając.

-Maksymalnie 5 nazwisk, choć jedno i tak byłoby za dużo-odparł mężczyzna i podał mi kartkę i długopis, nie zastanawiając się długo zaczęłam je zapisywać.

Skoro podczas śpiączki widziałam tyle osób to znaczy że oni również tutaj są. Zaczęłam od Hakuryuu i Tsurugi'ego, to z nimi spędziłam najwięcej czasu podczas tego dziwnego snu, później wpisałam Tenmę i Yamato, z ostatnią osobą miałam lekki problem, ale ostatecznie zapisałam Shuu, on jako jedyny utkwił mi w pamięci.

-Skąd znasz tych ludzi, pierwszy raz widzę te nazwiska-mama próbowała zabrać mi kartkę i samodzielnie sprawdzić czy wśród nich są moi znajomi, udało mi się przekazać ją lekarzowi bez większych problemów.

-I tak mi nie uwierzysz-westchnęłam i skierowałam wzrok na doktora-Operacja miała coś wspólnego z klatką piersiową, mam rację?-zapytałam a zaskoczony mężczyzna potwierdził moje słowa.

-Usuwaliśmy kawałki gruzu które utknęły w twoim ciele, najwięcej znalazło się w klatce piersiowej-operacja z Rajskiego Ogrodu nie miała pomóc pozbyć się astmy, późniejsze specyfiki to antybiotyki i inne przeciw ciała które naprawdę mi podawano w szpitalu. Ciągłe omdlenia to pogarszanie się stanu, a niezapowiedziane wizje to próby wybudzenia mnie ze śpiączki. Wszystko się idealnie ułożyło...-Skąd o tym wiesz?

-Tak przypuszczałam...-skłamałam po czym zaczęłam oglądać swoje dłonie, na których faktycznie widoczne były malutkie kropki po wbijanych igłach.  Jedynym co pozostało bez wyjaśnienia to pozbycie się emocji i ślady na karku. Czy wciąż tam są, czy ro również miało miejsce w rzeczywistości...-Jeśli znajdzie pan coś o tych osobach to prosiłabym o spotkanie z nimi, tak szybko jak to tylko możliwe.

-Dziwnie się zachowujesz słońce, na pewno dobrze się czujesz?-to wy się dziwnie zachowujecie, chciałam powiedzieć, ale wychodzi na to że tacy są moi prawdziwi rodzice. 

-Tak, tak, wszystko dobrze-powiedziałam uspokajając kobietę. Lekarz opuścił salę zostawiając nas samych, postanowiłam wykorzystać sytuację-Mamo, opowiesz mi coś z przeszłości?-czułam się dziwnie pytając o coś tak oczywistego, jednak chciałam mieć pewność że nic co miało miejsce w śnie nie oddawało rzeczywistości. Kobieta ochoczo się zgodziła i zaczęła snuć historię mojego życia począwszy od narodzin. Wspomnienia z życia wciąż mieszały się z tymi ze snu, starałam się je jednak oddzielać i spróbować zapomnieć o okrutnych rodzicach z tamtego świata.

Po dwóch godzinach spędzonych na rozmowie z rodzicami do sali weszła pielęgniarka z kroplówką i kartką, którą podała mi gdy tylko znalazła się wystarczająco blisko łóżka. Podziękowałam jej skinieniem głowy i natychmiast zabrałam się za sprawdzanie zawartości. Czterech ze wskazanych przeze mnie chłopaków znajdowało się w tym szpitalu i również się wybudzili. Odetchnęłam z ulgą i skierowałam wzrok na pielęgniarkę, nie zwracając uwagi na zmartwione spojrzenie mamy. Z opowieści dowiedziałam się że nigdy do niczego mnie nie zmuszano, uczęszczałam do normalnej szkoły i mieszkałam w domu z rodzicami. Z Isao owszem miałam super kontakt, jednak nie zastępowali mi oni rodziny, byliśmy po prostu przyjaciółmi i często spędzaliśmy razem czas. 

-Mogę iść się z nimi zobaczyć?-zapytałam poprawiając się w łóżku, kobieta spojrzała na moją rodzicielkę dopiero później na mnie.

-Jeśli twoi rodzice wyrażą zgodę-odparła dopinając kroplówkę, kątem oka obserwując moją reakcję. Zaraz po słowach kobiety skierowałam wzrok na ojca, który rozłożył ręce i wskazał na mamę siedzącą obok mnie. 

-Ehh, niech będzie-odparła a ja przytuliłam ją tak mocno jak byłam w stanie-Poczekaj jeszcze chwilę, zepnę Ci włosy-powiedziała i zaczesała dość długie już włosy w luźnego warkocza.

Po zbędnym jak dla mnie czesaniu włosów przenieśli mnie na wózek, bym nie musiała się zbytnio przemęczać i zawieźli do wielkiej sali, gdzie miałam czekać na resztę. Poprosiłam by zawołali też Isao, w końcu powinien się dowiedzieć z kim spędzałam czas podczas śpiączki w tym dziwnym świecie. Oczywiście nie miałam pewności czy śniło im się to samo, ale chciałam się przekonać i poznać w realu.
Minuty mijały a ja zastanawiałam się jak powinnam zacząć rozmowę z chłopakami. Shuu nie było w tym szpitalu, a Tenma podobnie jak i Yamato jeszcze nie są na siłach by rozmawiać. Czyli będzie nas czwórka...Oczywiście Isao który wybudził się kilka miesięcy przede mną przebywał już w domu i specjalnie będzie musiał tutaj przyjechać, więc zajmie mu to trochę czasu. Do sali wszedł Hakuryuu, widocznie zadowolony ze spotkania. Początkowo trudno było mi rozpoznać go w szpitalnym ubraniu, jednak charakterystyczne włosy i chłodne spojrzenie nie pozostawiały wątpliwości. Chłopak zajął miejsce na krześle naprzeciwko mnie i zaczął wpatrywać się w moją twarz. Czułam się z tym niekomfortowo ale nie wiedziałam jak rozmawiać z kimś kogo widzę pierwszy raz na oczy. Stwierdziłam że wstrzymam się i zaczekam na złotookiego.
Chłopak chyba doszedł do tego samego wniosku i również milczał z uśmiechem na ustach.

Znów odpłynęłam zastanawiając się jakim cudem udało mi się tak szybko połączyć fakty i zaakceptować aktualny stan rzeczy. Owszem, czasem niektóre zachowania mieszają się ze sobą i mam ochotę użyć jednej ze swoich zdolności, jednak uświadamiam sobie że to nie ten świat i zaczynam śmiać się sama z siebie. Tak samo jak śmieszy mnie fakt że na Świętego Cesarza wybrałam swojego ulubionego starszego kuzyna, który dziwnym trafem również przebywał w tym Parku Kultury. Pewnie dlatego czułam się przy nim tak swobodnie i mogłam mu zaufać. Co do tożsamości mojego opiekuna nie byłam pewna czy to przyjaciel mojego kuzyna, czy jakaś inna rodzina z Isao, bo na pewno go kojarzyłam. 

Do pomieszczenia wszedł starszy z braci Tsurugi wioząc na wózku swojego młodszego brata. Widząc że nie tylko u mnie zakrzywiono rzeczywistość odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się że brat złotookiego jest zdrowy, tak samo jak cieszyłam się z prawdziwej natury moich rodziców.
Starszy przywitał się z nami skinięciem głowy po czym wyszedł zostawiając nas samych. Siedzieliśmy ustawieni na rogach trójkąta, tak że widzieliśmy siebie nawzajem. Nikt nie był chętny do zaczęcia konwersacji, aczkolwiek sama obecność sprawiała że czułam się spokojna i rozluźniona. Dawaliśmy sobie nieme wsparcie i zrozumienie wiedząc że w tej sytuacji nie potrzeba słów by się zrozumieć. Postanowiłam zaprzestać rzucania spojrzeń i rozpocząć konwersację.

-Cieszę się że twojemu bratu nic nie jest-powiedziałam kierując uśmiech do złotookiego. Skinął głową również lekko się uśmiechając-Ty jak zawsze za to starasz się być zawsze pierwszy, aż tak bardzo chciałeś nas zostawić?-zaśmiałam się patrząc na białowłosego. 

-Miałem dość patrzenie jak dobrze bawicie się beze mnie-odparł udając obrażanego, co wywołało prychnięcie złotowłosego. 

-No nie mów że byłeś zazdrosny i przez to się wybudziłeś-powiedziałam ze śmiechem, do którego po chwilę dołączył Tsurugi-Starałam się spędzać czas również z tobą, nie moja wina że ktoś tutaj przebywał z naszymi ''przeciwnikami'' przez co był uważany za zdrajcę.

-I tak największym zdrajcą okazałaś się ty-odparł na moją zaczepkę złotooki.

-Zmieniałaś drużyny jak rękawiczki-potwierdził czerwonooki.

-Nie miałam na to wpływu, ale dzięki temu było ciekawiej i widziałam się z wami równocześnie-próbowałam się ratować, widząc jednak ich roześmiane twarze rozłożyłam ręce na znak poddania-No dobra, macie mnie.

-Ciekawe jak to teraz z nami będzie-powiedział czerwonooki, psując radosną atmosferę.

-Nie wiem jak wy, ale ja jestem za utrzymaniem kontaktu-odparł złotooki z powagą. Skinęłam głową zgadzając się z jego słowami.

-Po tym co razem przeszliśmy raczej trudno byłoby o sobie zapomnieć-dodałam patrząc na białowłosego, ten westchnął jakby z ulgą i wyciągnął do przodu zaciśniętą pięść.

-Tylko tym razem nie zostawiajcie mnie na pastwę losu-zaśmiał się i spojrzał nam w oczy. Równocześnie ze złotookim dołożyliśmy swoje pięści i skinęliśmy głowami.

-Oczywiście że tego nie zrobimy, w końcu jesteśmy Ziarnami, a Ziarna trzymają się razem-zażartował złotooki. Po raz kolejny spojrzeliśmy sobie w oczy i z zadowoleniem opuściliśmy ręce uśmiechając się do siebie.

Radosne chwile przerwał  Isao, wchodząc do sali cały w łzach. Widząc chłopaków najpierw się zatrzymał nie wiedzą co robić, dopiero gdy zauważył mnie rzucił się w objęcia i zaczął płakać jak małe dziecko. Westchnęłam widząc reakcję chłopaków, zaczęłam bawić się włosami blondyna po czym przedstawiłam go reszcie.

-To Isao, mój przyjaciel, który również był z nami w śpiączce. Isao to Tsurugi i Hakuryuu, z którymi spędziłam najwięcej czasu i musieli mnie znosić-chłopak wymamrotał coś w stylu przywitana po czym znów wtulił się we mnie płacząc.

-Straszna z niego beksa-podsumował białowłosy a złotooki się z nim zgodził.

-Wcale nie!-wykrzyczał blondyn odklejając się ode mnie-Z kim ty się zadajesz?! Oni są niekulturalni!-wytarł łzy i zajął miejsce obok Hakuryuu trzymając mnie za dłoń.

-A powiem ci że są mili i nawet bardzo opiekuńczy, teraz ty wyszedłeś na niemiłego obrażając ich-lekko się zaśmiałam patrząc na jego minę, a chłopcy skinęli głowami zgadzając się ze mną.

-Nie wracajmy do tego-wymamrotał po czym mocniej ścisnął moją rękę-Co się tam działo? Jak ich poznałaś? Dlaczego tak długo tam zostałaś? Parę razy już wróciłaś....-przerwałam mu unosząc wolną dłoń.

-Wolniej, wolniej! Opowiemy Ci wszystko, tylko proszę żebyś nam nie przerywał, trudno będzie nam wrócić do danego wątku-powiedziałam patrząc z nadzieją na chłopaków, ci skinęli głowami ponownie się zgadzając na opowieść. Isao początkowo sceptycznie spojrzał na tą propozycję, ostatecznie ciekawość zwyciężyła i zgodził się nas wysłuchać.

Zaczęłam więc snuć opowieść o dziewczynie i jej drodze do zyskania przydomku Złotego Ziarna...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro