Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

28 Tyle kółek udało mi się zrobić przed omdleniem. 28 Głupich kółek przez które o mało nie wyplułam płuc. 28 Kółek, dzięki którym dowiedziałam się że mam astmę.

-W sporcie nie ma miejsca dla tych, którzy przegrali już na starcie. Masz ogromne szczęście, że zdałaś ten test i że... Święty Cesarz zaciekawił się Twoją osobą.

Kuroki wie jak podnieść na duchu, właśnie dowiedziałam się, że mam nieuleczalną astmę oskrzelową, która eliminuje mnie z gry, a on o jakichś testach nawija. Życie jest tak piękne, że aż do dupy.

-Kim jest Święty Cesarz i w czym pomogą mi jego względy?

-To jest najważniejsza osoba w świecie Japońskiej Piłki, on decyduje o...wszystkim co jest z nią związane, w tym również polecił zająć się Tobą, a po opuszczeniu szpitala masz się z nim spotkać.

-Rozumiem, kiedy wyjdę ze szpitala?

-Chłopcy poszli załatwić wypis, oprócz omdlenia i astmy nic Ci nie jest.

Do pomieszczenia weszła pielęgniarka i zaczęła wypinać kroplówkę, a chwilę po niej zjawili się chłopcy z kartkami. Jedną dali Kuroki'emu a drugą mnie. Starałam się zrozumieć, co jest tam napisane, lecz to było po prostu za trudne. Kobieta skończyła wyciągać igły i opuściła salę, zgięłam kartkę na pół i wstałam z łóżka.

-Idziemy? -spojrzałam na czytającego kartkę mężczyznę-Nie mam zamiaru spędzić tutaj ani chwili więcej.

-Na pewno dobrze się czujesz?-białowłosy spojrzał na mnie ze smutkiem.

-Nic mi nie jest, jedźmy już do tego Cesarza.

Jak na zawołanie Kuroki wstał i pognał w stronę samochodu, ciągle rozmawiając przez telefon. Nie interesowało mnie z kim rozmawia, ale czy mogę pozbyć się tej choroby. Opuściliśmy szpital i wróciliśmy do ośrodka. Chłopcy stwierdzili, że posiedzą ze mną, aż do przyjazdu przełożonego Kuroki'ego. Tak więc siedzieliśmy u mnie w pokoju i próbowaliśmy rozmawiać. 

-Więc Tsurugi-kun, masz rodzeństwo?

-Mam starszego brata, ale nie chcę o tym rozmawiać.

-A ty Hakuryuu-kun?

-Nie mam rodzeństwa.

-Ja tak samo.

-Może przestaniemy zwracać się do siebie na kun i chan? To robi się irytujące.-zgadzam się w stu procentach z granatowłosym.

-To jest dobry pomysł, zgadzasz się?-spojrzałam na czerwonookiego.

-W sumie, czemu nie.

Naszą piękną rozmowę przerwał Kuroki wchodząc do pokoju. Zaczęłam się stresować na samą myśl o tym spotkaniu. Wstałam z łóżka i powoli opuściłam pokój. Zaczekałam na mężczyznę i ruszyłam za nim. Próbowałam uspokoić myśli, ale nie byłam w stanie poskromić złych scenariuszy. Zeszliśmy po schodach, rozejrzałam się po pomieszczeniu, lecz nie na długo, gdyż wyszliśmy na podwórko. Poszliśmy na boisko na którym odbył się test. Na trybunie zauważyłam mężczyznę, białowłosego z niebieskimi pasemkami, ubranego na bordowo. Niepewnym krokiem podeszłam pod trybuny. Kuroki zwrócił się do niego ''Panie'', postanowiłam dobrze wypaść w jego oczach, więc ukłoniłam się i czekałam na jego reakcje.

-Egami Yokogiru, podnieś głowę.-wykonałam polecenie i spojrzałam na niego- Słyszałem o Tobie bardzo dobre wiadomości, ale słyszałem również o chorobie, czy to prawda?

-Tak Panie.

-Rozumiem, podobno masz silną technikę, jesteś w stanie mi ją pokazać?

-Oczywiście, co tylko rozkażesz Panie.-strach zaczął mnie opuszczać, a na jego miejsce weszła pewność siebie.

-Wiesz o tym, że jestem w stanie Cię uleczyć , lecz to wymaga czasu i pieniędzy, bardzo dużej kwoty, którą tylko ja dysponuję. Pokaż mi swój strzał i oddanie wobec Piątego Sektora, a nigdy więcej nic nie wyeliminuje Cię z gry.-skinęłam głową i podeszłam do Kuroki'ego, który nagle wyczarował piłkę.

Ustawiłam się przed bramką i oddałam strzał techniką hissatsu. Po wylądowaniu lekko mnie zmroczyło, ale ustałam na nogach. Ukłoniłam się Cesarzowi i czekałam na dalsze polecenia. Nie dostałam żadnych konkretnych poleceń, więc poszłam po piłkę i wróciłam na swoją pozycję. Mężczyźni zaczęli rozmawiać, a ja stałam zniecierpliwiona, czekając na rozwiązanie tej sprawy. Po chwili mężczyzna wstał i dostojnym krokiem zszedł z trybun i podszedł do mnie. Zmieszana nie wiedziałam co zrobić, więc ciągle stałam i patrzyłam na niego.

-Masz naprawdę ogromny potencjał i talent, za tydzień zjawią się tutaj moi lekarze i dokładnie Cię zbadają. Na pewno przeprowadzimy operację, na którą potrzebna będzie zgoda Twoja i rodziców.-jego ton wskazywał na brak możliwości sprzeciwu.

-Zgadzam się na wszystko, byle by tylko pozbyć się tej choroby.-uśmiechnął się i opuścił boisko.

Stałam tak jeszcze kilka chwil po czym ruszyłam w stronę ośrodka. Świętego Cesarza wziął śmigłowiec, którego wcześniej nie zauważyłam. Przed drzwiami czekał Kuroki, wyglądał na zadowolonego z przebiegu rozmowy. Otworzył drzwi do budynku i udał się do salonu, a ja do pokoju chłopców. Chciałam im wytłumaczyć dlaczego nie chciałam widzieć się z rodzicami. Zatrzymałam się przed drzwiami i trzy razy w nie zapukałam.  Otworzył mi Hakuryuu i zaprosił do środka.

-Co Cię tu sprowadza?-granatowłosy odłożył książkę i usiadł na łóżku.

-Chciałam wam wyjaśnić sytuację z moimi rodzicami.- chłopak wskazał na krzesło, usiadłam na nim i zaczęłam opowiadać.

-Naprawdę zostawili Cię samą na tyle lat?-czerwonooki przejął się moimi słowami.

- Tak, ale nie byłam dokońca sama, miałam Isao. On był dla mnie jak brat... Teraz już wiecie jak ciężkie dla mnie było spotkanie rodziców.

Przez kilka minut panowała grobowa cisza, cieszyło mnie, że nie zadawali nie potrzebnych pytań, ale chciałam by nie uważali mnie za skrzywdzone dziecko, którym trzeba się opiekować.

- Za tydzień przyjadą lekarze-zaczęłam temat- Przepadają mnie i najprawdopodobniej wezmą na operację.

-Ile czasu spędzisz u nich?

- Nie mam pojęcia, to zależy od wyników. Mam nadzieję że nie potrwa to kilka miesięcy.

-Phh, kilka miesięcy to trwa rehabilitacja, po zabiegu może spędzisz tam kilka dni.

-Obyś miał rację Tsurugi...

Rozmawialiśmy o wszystkim aż do kolacji. Uśmiechnięci weszliśmy na stołówkę, zabraliśmy swoje porcje i zaczęliśmy jeść. Pozostali ciągle na nas krzywo patrzyli, lecz staraliśmy się tym nie przejmować. Nim się obejrzeliśmy byliśmy już przed swoimi pokojami. Miałam właśnie wejść do siebie, kiedy Hakuryuu powiedział...

-Zmieniamy pokój.

- Ale dlaczego? Przecież ten jest dobry.

- Ty zostajesz w swoim, tylko my mamy przenosiny.

-Pogadam z Kuroki'm, może uda mi się go przekonać...

- Już próbowaliśmy, nic nie pomogło. Nie ma się co martwić, podobno zostaniemy na tym piętrze. Dobranoc Egami.

-Branoc.

Weszłam do pokoju i od razu poszłam pod prysznic. Rozmyślałam nad dzisiejszym dniem, nad badaniami oraz o tym, jak przebiegnie operacja. Po przebraniu się w piżamę, cisnęłam się na łóżku i od razu zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro