XXV
Pov. Peter
Od kilku minut siedziałem i się nie ruszałem. Bałem się, wiedziałem że Tony mi nic nie zrobi, ale i tak się bałem. W mojej głowie ciągle były te okropne wspomnienia
Samochód się zatrzymał i po chwili drzwi koło mnie się otworzyły
— Pete chodź — rudowłosa położyła na moim ramieniu dłoń, na co się wzdrygnąlem
— Powoli Natasha... — szepnął Pan Stark. Uniosłem na niego wzrok, odrazu spotykając się z jego tęczówkami
— Panie Stark? — szepnąłem cicho. Mężczyzna odrazu uniósł rękę sygnalizując mi, że mam się nie odzywać
— Peter nie wiem co się dzieje w twojej głowie, ani nic z tych rzeczy, ale nie rob nic na siłę okej? Teraz wejdziemy do wierzy i jak będziesz chciał to odrazu pójdziemy do twojego pokoju okej? — pomachałem potwierdzająco głową. Geniusz posłał mi przyjazny uśmiech I powoli wyszedł z auta
Podążyłem za nim. W windzie stanąłem koło niego i czekałem...
Nie wiedziałem co będzie dalej
Może lepsza przyszłość?
Któż to wie?
I tyn oto akcentem kończę to ff
Wiem wiem długo mnie nie było
NIE BIJCIE MNIE
LUDZIE JA ZA CHUJA NIE PAMIETAM CO TU SIE STALO
Ale jesteś hepi
Jak dostanę nagle jakiejś weny twórczej to tu wrócę
A tak, dziękuję wam za wspaniałe kilka lat, które soedzilam przy pisaniu tej książki
Kocham was
:**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro