Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maya's POV

Znowu ten przeklęty dźwięk!

Przeciągnęłam się, po czym otworzyłam jedno oko, a następnie drugie. Wyłączyłam budzik i powróciłam do leżenia, mając z tyłu głowy wczorajszy festyn. Po 5 minutowym wpatrywaniu się w sufit, postanowiłam ściągnąć moje ociężałe ciało z łóżka.

- Cześć mamo! Cześć tato! - powitałam ich, wchodząc do kuchni.

Para po 40-stce obrzuciła mnie spojrzeniem, którym nie darzyli mnie często.

- Maynie... - zaczął mój tata.

Odkąd pamiętam mówił do mnie Maynie. Jako jedyny. Dosłownie nikt nigdy tak do mnie nie powiedział. To przezwisko jest zarezerwowane tylko dla niego.

- Musimy porozmawiać - powiedziała moja mama, związując jej blond włosy w kitkę.

To po niej odziedziczyłam kolor włosów, za to po tacie oczy. Chociaż mogłabym mówić, że oczy mam również po mamie, ale jej oczy są bardziej bursztynowe. A moje zwykle brązowe.

Wzięłam jeszcze ciepłą jagodziankę, po czym usiadłam do stołu.

Moi rodzice jedynie położyli gazetę przede mną. Popatrzyłam na nich, nie wiedząc o co chodzi.

- Czytaj - powiedziała moja mama, przykładając palce do ust. Zawsze tak robiła, gdy była zestresowana.

Chwyciłam gazetę i wtedy wszystko stało się jasne.

Sprzeciw Księcia Aidena, na festynie halloweenowym. Kim jest tajemnicza dziewczyna?

31 października w centrum miasteczka Rosetone odbył się coroczny halloweenowy festyn organizowany przez mieszkańców. Jednak takie wydarzenia to też dobry moment do ataku dla oszustów i złodziei. Odkąd pamiętamy na festynach w obronie prawa porozstawiani są zawsze Strażnicy. Niestety i w tym roku byli zmuszeni interweniować.

Sześcioletnia obywatelka postanowiła wykorzystać przyjazną atmosferę i ukradła jabłko z jednego ze stanowisk. Poinformowani o zdarzeniu Strażnicy natychmiast złapali winną, by ją ukarać. Wg art. 36 p. 8 Prawa Monarchii, dotyczącego karania winnych na zgromadzeniach, sprawczyni powinna była otrzymać 5 uderzeń prętem. Strażnik, mający dokonać wyroku, już prawie zaczynał go robić, gdy młoda, nastoletnia dziewczyna wkroczyła na plac i starała się powstrzymać go, tym samym sprzeciwiając się Prawu i łamiąc je. Wg. art. 37 p. 5 Prawa Monarchii została uznana za winną i powinna była otrzymać taki sam wyrok, jak złodziejka. Wtedy właśnie na plac wbiegł Książę Aiden, który kazał Strażnikowi wypuścić skazane. Jak wynika z relacji świadków - tą buntowniczką okazała się być blondynka w przebraniu panny młodej. Przeprowadzono anonimową ankietę w miasteczku, która miała na celu pokazanie odczuć mieszkańców po tym zdarzeniu. 72% ankietowanych wyraziło niechęć wobec czynu dziewczyny i interwencji Księcia, 26% ankietowanych nie ma zdania, 2% poparło ich. Niecierpliwie czekamy, aż Jego Wysokość Król Mathiew odniesie się do sytuacji i skomentuje czyn swojego syna. Mamy również nadzieję, że usłyszymy komentarz od samego Księcia Aidena oraz jego motywacji do sprzeciwienia się ojcu. A nam pozostaje tylko zastanawiać się - kim jest tajemnicza dziewczyna?

Eloise Walley, Redaktor Naczelna Gazety Miejskiej Rosetone

Powyżej widniało zdjęcie ukazujące mnie i Aidena przytulających się na środku placu.

Ten artykuł w gazecie potrafił zatrzymać bicie mojego serca na kilka sekund.

- To ty, prawda? Co ci strzeliło do głowy?!

Znowu ich zawiodłaś.

Wzruszyłam ramionami wciąż w szoku.

Żołądek mi się skręcił ze stresu i nie byłam w stanie przełknąć choćby kęsa jagodzianki.

W takich sytuacjach po postu ukrywałam emocje.

- Chcieliśmy pójść na festyn, ale musieliśmy być w sklepie - powiedziała ze skruchą. - Może gdybyśmy byli tam, to wszystko potoczyłoby się inaczej... może nie miałabyś teraz kłopotów... Może zamkniemy dziś sklep wcześniej i spędzimy trochę czasu razem...

Pokręciłam jedyne głową na znak, że nie trzeba.

Muszę jednak przyznać, że rodzice częściej spędzają czas w sklepie, niż ze mną. Pamiętam jak byłam mała, to zrobiłam im pogadankę o tym, że jestem zazdrosna o sklep. Że to z nim spędzają więcej czasu niż ze mną. Jednak teraz się z tym pogodziłam. Prawda, nie było ich często jak ich potrzebowałam, ale jakoś zawsze dawałam radę. Nauczyłam się sama rozwiązywać swoje problemy, nawet jeśli zabijały mnie od środka.

Popatrzyłam na zegarek. Wskazówki wskazywały 7:30, oznajmiając mi tym samym, że powinnam się zbierać do szkoły.

To może być ciekawy dzień...

***

- Czytałaś gazetę? - zapytała Cat, gdy tylko mnie zobaczyła.

- Tak...

- Wiesz, że już po tobie?

Pokiwałam lekko głową.

Po chwili dołączyła do nas reszta przyjaciół. Po ich wyrazach twarzy dało się łatwo wywnioskować, że przeczytali gazetę i mi współczują.

Weszliśmy na szkolny korytarz, po czym skierowaliśmy się do sali lekcyjnej.

- O kogo my tu mamy - usłyszałam drwiący głos Vivien, skierowany w moją stronę.

Odwróciłam się a moim oczom ukazała się platynowa blondynka i jej klon Olivia.

- "Blondynka w przebraniu panny młodej" - zacytowała, trzymając w ręku gazetę. - Czyżby to była nasza Maya?

- Odpuść Vivien - powiedział Connor, który stanął w mojej obronie.

- Znałaś go już wcześniej - powiedziała hardo patrząc mi w oczy - Znałaś Aidena.

Podeszła bliżej, tak że dzieliły nas jedynie centymetry, po czym wyszeptała:

- Tylko co on takiego w tobie zobaczył?

Posłała jeszcze groźne spojrzenie moim przyjaciołom, po czym odeszła.

- Poznała cię - powiedział Connor, na co jedynie pokiwałam głową. - Spokojnie Maya. Trudno jest cię poznać na tym zdjęciu. Trzeba po prostu odciągnąć od ciebie oskarżenia.

- Mówisz jakby to było proste.

- Bo jest.

I tak wiem, że kłamiesz.

- Może Aiden jakoś to załatwi - rzuciła Cat.

- Nie wiem... Boję się, że będzie miał przeze mnie kłopoty...

- A kiedy będziesz się z nim widziała?

- Dzisiaj wieczorem - odpowiedziałam.

Na festynie obiecałam mu, że pomogę przygotować go do zaręczyn z Rosie.

Aż mnie wszystko ściska jak o tym myślę.

Zaręczyny, potem ślub, gromadka dzieci, wnuki... A ja wciąż będę sama. Nawet nigdy się nie całowałam, a co dopiero jakieś związki! Boję się, że nikt nie będzie w stanie mnie pokochać.

- Chodźcie na lekcje - zawołała Skye.

Otrząsnęłam się z letargu, po czym ruszyłam do sali. Namierzyłam wzrokiem ławkę, w której zawsze siedziałam z Cat. Jak najszybciej chciałam się w niej znaleźć, byle tylko nie zwracać na siebie uwagi.

Usiadłam na starym krześle, garbiąc się jak najbardziej, żeby nie rzucać się w oczy.

- Ej Maya! - usłyszałam głos Gabe'a, czyli kolejnej osoby trzymającej się z Vivien. - Nie mówiłaś, że bierzesz ślub z księciem!

Mogłam nie zakładać tej sukni ślubnej.

- To idioci. Nie warto się przejmować osobami, których mózg jest wielkości orzeszka - zwrócił się do mnie Jamie.

Drwiny skierowane w moją stronę, zostały zatrzymane wraz z przyjściem nauczycielki.

***

Reszta dnia w szkole była znośna. Cały czas starałam się unikać Vivien i jej paczki, żeby nie zostać ośmieszona.

I chociaż najchętniej schowałabym się pod kołdrą i nie wychodziła z niej przez tydzień, to wiedziałam, że muszę być czujna. W telewizji w każdym momencie może się pokazać jakiś wywiad z Aidenem, na temat festynu. A dokładniej tego, jak zakazał strażnikowi wykonania na mnie kary.

Ten festyn halloweenowy zapamiętam do końca życia. Ten strach, niepewność tego co się wydarzy... Bałam się. Bardzo się bałam. Może zewnątrz mój strach nie był widoczny, ponieważ jestem osobą, która przeżywa wszystko w środku. A w środku, byłam niczym małe dziecko, bojące się potworów spod łóżka. Tylko wtedy byłam świadoma, że potwory nie są pod łóżkiem, tylko w nas- w ludziach.

***

Tylko się nie wywal - skarciłam siebie w myślach.

Szłam właśnie dobrze znaną mi drogą, żeby spotkać się z Aidenem. Było już ciemno, ale tej nocy księżyc świecił jasno. Ziemia była pełna wystających korzeni oraz oderwanych przez wiatr gałęzi.

Mam mu pomóc w zaręczynach Rosie. Nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób mogłabym się przydać, ale poprosił mnie o pomoc, więc tą pomoc otrzyma.

Drzewa się przerzedzały, oznajmiając tym samym, że jestem już blisko.

Dziesięć potknięć później byłam na miejscu. Aiden już czekał. Był jednak zbyt zajęty, żeby zauważyć moje przyjście. Ruszyłam w jego stronę. Im byłam bliżej, tym więcej widziałam. Przedmiotem, który zajmował myśli chłopaka, okazał się wianek. Od razu przypomniała mi się noc, w czasie której dostałam wianek. Miałam zły sen, przyszłam tutaj, a Aiden siedział na mokrej trawie. Z wiankiem w ręku.

- Hej - powiedziałam, a na jego twarzy od razu ukazał się uśmiech.

I wtedy zdałam sobie sprawę, że ja również się uśmiechałam. Od momentu jak go zobaczyłam.

- Hej - odpowiedział. - Dziękuję, że przyszłaś.

- Nie ma sprawy. A i chciałabym cię przeprosić za to, że no wiesz... wczoraj na festynie wpakowałam się w to wszystko i musiałeś...

- Nic nie musiałem - przerwał mi. - To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Chciałem ci pomóc.

Nie wiem czy chodziło o styl mówienia, czy o coś innego, ale uwierzyłam mu. Wiedziałam, że mówił szczerze. Że mnie nie okłamuje.

- No dobra, miałam ci przy czymś pomóc - powiedziałam, żeby przerwać ciszę.

- A więc chciałbym się oświadczyć Rosie.

Czemu to jedno zdanie mnie zabolało?

- Chciałbym, żeby było wyjątkowo - kontynuował. - Chciałbym powiedzieć jej coś, co zapamięta na zawsze.

- I myślisz, że będę w stanie ci pomóc? - zapytałam kpiąco.

- Wystarczy, że będziesz tu stała.

- A ty co będziesz robić?

- Oświadczę ci się - popatrzył na trzymany przez niego przedmiot, jakby to było oczywiste. - Wiankiem. Powiem, co mi serce podpowie.

- Czyli będę grała Rosie? - prychnęłam.

- Będę dla ciebie łaskawy i pozwolę ci pozostać sobą - zakpił. - Chciałbym, żeby to co powiem Rosie, było skierowane tylko do niej. Więc będę mówił o tobie - uśmiechnął się zawadiacko.

Popatrzyłam na niego jak na szaleńca.

- I co? Zgadzasz się? Dostaniesz wianek - powiedział machając mi wiankiem przed twarzą.

Ładny ten wianek.

- Zgoda - skapitulowałam, na co Aiden jedynie uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Czyli mamy teraz udawać, że książę mi się oświadcza. Po prostu cudownie...

***

Hejka!

Ten rozdział był dosyć krótki, ale spokojnie- zrekompensujemy to kolejnym rozdziałem.

Szczerze mówiąc obie czekamy na niego z niecierpliwością i już nie możemy się doczekać, aż Wy również go przeczytacie!

W tym tygodniu osiągnęliśmy 100 gwiazdek pod opowiadaniem, za co naprawdę Wam dziękujemy <3 Wyświetlenia, gwiazdki i komentarze zawsze wywołują u nas uśmiech. Raz jeszcze bardzo dziękujemy!

Miłego dnia/ nocy <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro