Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział dedykowany traumon i co_to_ma_znaczyc

Maya's POV

Gdy Aiden zgodził się na rozmowę, poczułam ogromną ulgę.

Usiedliśmy na ziemi, metr od siebie.

- O czym chciałabyś porozmawiać? - zapytał, patrząc wszędzie, gdzie to możliwe, byle tylko nie spojrzeć na mnie.

- O tym, co się działo, podczas bitwy - powiedziałam. - Dlaczego jest... - wykonałam zamaszysty ruch rękoma - tak?

Aiden odchylił głowę ku niebu i milczał. Może zastanawiał się, co powiedzieć, albo uznał, że nic nie powie. Próbowałam zrozumieć jego zachowanie, ale wydawało mi się tak odmienne od tego, które znałam. Odwróciłam więc wzrok.

- A więc najpierw siedziałem w schronie i myślałem o tobie - zaczął.

Myślał o mnie.

- Nagle zamaskowani najeźdźcy weszli do środka i zabili moją matkę, a moja babcia popełniła samobójstwo, zanim ją też zdążyli zamordować. Widziałem śmierć dwóch bliskich mi osób. Chociaż sam nawet nie wiem, czy mogę powiedzieć, że były one bliskie mojemu sercu. Zawsze przecież robiły wszystko inne, niż spędzanie czasu ze mną. Nie przejmowały się mną. Nigdy.

Zaakcentował ostatnie słowo. Trudno było mu mówić o tym wszystkim.

- Potem zabrali mnie do gabinetu mojego ojca i... tam zobaczyłem Rosie. Byłem przerażony i czułem się taki... zdradzony. Mówiłem jej o wielu rzeczach, a... - zamilkł. - Ona mnie wykorzystała, żeby wygrać. Byłem przywiązany do krzesła, a wokół mnie stało wielu wrogów. Nie miałem szans na przeżycie.

Zakrył twarz rękami.

- Rosie potem zaczęła mi mówić, że... że jej pomagałaś.

W mojej głowie zaczęło się robić naprawdę głośno, a ja nie wiedziałam, czy dam radę to znieść.

- Miała dowody - kontynuował. - Rosie... ona miała wianek, który ci dałem wtedy, z tym listem pożegnalnym. Ona go miała, rozumiesz Maya?! Powiedziała, że pozwoliłaś jej go wziąć, gdy w twoim pokoju obmyślałyście cały plan.

- Nie współpracowałam z nią - zapewniłam, patrząc na niego. Gdy wypowiedziałam te słowa Aiden popatrzył na mnie.

- To jak wytłumaczysz ten wianek?!

Wstał z ziemi pod wpływem emocji, a ja zrobiłam to samo.

To nie wyglądało jak rozmowa ludzi, którzy się kochają.

Rebeliantka i książę w końcu zaczęli zachowywać się jak powinni.

- Nie wiem skąd miała ten wianek, ale ja jej nic nie dałam! - wykrzyczałam. Starałam się hamować łzy. - Nigdy, ale to nigdy bym cię nie wydała - powiedziałam, dokładnie podkreślając każde słowo. Podeszłam do niego i złapałam dłońmi, jego policzki. - Zbyt bardzo mi na tobie zależy, żebym mogła coś takiego zrobić, rozumiesz? Miałam milion okazji, aby sprzedać cię rebelii. Ale zawsze milczałam. Dla ciebie. I bardzo mi przykro, że nie widzisz, jak bardzo cię kocham.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domu.

- Czekaj, Maya!

Aiden podbiegł do mnie, złapał na ramię, a następnie odwrócił, tak że staliśmy twarzą do siebie. I nagle wtedy zobaczyłam w jego niebieskich oczach mojego Aidena.

- Rosie mówiła, że mnie nie kochasz - wyszeptał. W oczach zbierały mu się łzy. - Że tylko udawałaś cały czas. Nie wierzyłem jej, ale potem wyciągnęła ten wianek i... sam już nie wiem. Nagle wszyscy stali się wrogami, a ja nie wiedziałem komu mogę ufać...

Pokiwałam głową.

- Moglibyśmy porozmawiać na spokojnie? - zapytał. - Wytłumaczysz mi wszystko po kolei, bo trochę się gubię.

W jego oczach dało się zauważyć jeszcze trochę nieufności, ale patrząc na to, przez co przeszedł i co powiedziała mu Rosie, byłam w stanie to zrozumieć.

- Oczywiście - odpowiedziałam. Aiden poszedł przodem do miejsca, w którym siedzieliśmy wcześniej.

***

Szczera rozmowa była nam bardzo potrzebna.

Po wielu godzinach rozmów, nareszcie znowu było dobrze i jak kiedyś.

Wiele godzin nie spaliśmy, przez co oboje odczuwaliśmy zmęczenie. Postanowiliśmy więc wrócić do naszych domów i przespać chociaż parę godzin.

Aiden wstał z trawy, a następnie wyciągnął rękę i pomógł mi z niej wstać.

Cały czas uśmiechaliśmy się do siebie - znowu było jak przed bitwą.

- To dla ciebie - powiedział Aiden, zakładając mi na głowę wianek, który zaplótł podczas naszej rozmowy.

Ujęłam dłońmi jego twarz, po czym złączyłam nasze usta w czułym pocałunku.

Pożegnaliśmy się kolejnym pocałunkiem i zaczęliśmy rozchodzić się w stronę naszych domów.

Przeszłam jednak parę kroków i zatrzymałam się gwałtownie.

Bo połączyłam fakty, a tego, co z nich wyszło, bałam się od dłuższego czasu.

- Jesteś teraz królem - powiedziałam.

Odwróciłam się w stronę Aidena. On również się odwrócił i teraz patrzyliśmy na siebie, stojąc po dwóch stronach polany.

- Jesteś królem Rosetone - powiedziałam, wciąż w szoku. W oczach pojawiły mi się łzy. - Co z nami będzie?

Aiden popatrzył na mnie przepraszająco.

- Nie wiem, Maya.

Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.

- Chciałbym żebyś była moją żoną - oznajmił, patrząc mi prosto w oczy.

Z oczu zaczęły płynąć mi pojedyncze łzy.

- Ja też bym tego chciała - powiedziałam. - Ale... musiałabym być królową, a ja... ja nie byłabym w stanie nią być, przecież...

- Wiem, Maya - powiedział, po czym zamknął mnie w szczelnym uścisku. - Nie wiem, co robić...

***

Aiden's POV

Chciałbym spędzić z Mayą każdy dzień mojego życia. Mieć ją przy sobie, dawać wianki i widzieć jej uśmiech. Ale jestem królem.

Nie chciałem nawet przekonywać Mayi żeby została królową, bo wiem, że nie byłaby szczęśliwa. To nie jest coś dla niej. Przecież podczas każdego balu uciekała z pałacu, żeby tylko być jak najdalej od tego miejsca.

Nie mógłbym jej trzymać w pałacu. Przecież to by ją zniszczyło.

Mnie niszczy od osiemnastu lat.

- Maya - wyszeptałem w jej włosy, gdy wciąż byliśmy do siebie przytuleni. - Jakoś sobie damy radę. Obiecuję.

Blondynka przytuliła mnie mocniej.

- Król musi mieć królową, czyli... - zaczęła.

- Nie myślmy o tym teraz - przerwałem jej. Chciałem się cieszyć bliskością z Mayą, a nie zamartwiać przyszłością. - Jakoś to obejdziemy. Damy sobie radę.

Powinniśmy rozejść się. Ja do pałacu, a Maya do domu. Ale zamiast tego położyliśmy się na nowo na trawie, wtuleni w siebie.

Czas biegł nieubłagalnie, a my chcieliśmy cieszyć się sobą, ile się da.

***

Catherine's POV

Siedziałam na łóżku, czytając książkę, gdy nagle moja mama weszła do mojego pokoju.

- Cat, mogłybyśmy porozmawiać? - zapytała.

- Jasne - odpowiedziałam.

- Chciałabym cię przeprosić. Za to, że byłam złą matką.

Byłam w szoku. Mama, którą znam nigdy by czegoś takiego nie powiedziała. Nie przyznałaby się.

Chciałabym zaprzeczyć i powiedzieć, że przecież była dobrą matką, ale skłamałabym. Nie było jej przy mnie, gdy jej potrzebowałam. Wręcz czułam się, jakbym nie miała obojga rodziców - a nie tylko taty.

- Przyjmuję przeprosiny - oznajmiłam.

Chociaż i tak nie zwrócisz mi straconych lat, spędzonych w samotności - dopowiedziałam w myślach.

- Nie bądź na mnie zła - powiedziała moja mama. - Było mi ciężko po śmierci męża. Nagle zostałam sama i musiałam sobie ze wszystkim poradzić. Jeszcze ty byłaś mała... Nie dawałam rady psychicznie...

Chciałam zachować spokój. Naprawdę chciałam. Ale jak podmuch lodowatego wiatru wróciły do mnie wszystkie wspomnienia, odkąd umarł tata. Samotność, ból, bo straciłam nie tylko ojca, ale też matkę. Lata harowania by mieć z czego żyć. Nie wytrzymałam...

- Mi też było ciężko! Jakbyś nie zauważyła, tata też był dla mnie ważny! - wykrzyczałam. Wstałam z łóżka i patrzyłam, ze łzami w oczach, na moją matkę. - Ale ja w porównaniu do ciebie się starałam i nie mów mi, że było inaczej! Bo to ja utrzymywałam tą rodzinę, pracowałam, a do tego chodziłam do szkoły, gotowałam i sprzątałam! A ty nic nie robiłaś! Nawet mi za to nigdy nie podziękowałaś!

- Nie podnoś na mnie głosu!

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Robiłam dla niej wszystko, a ona w zamian nie dała mi nawet miłości. A to naprawdę by wystarczyło.

- Wiesz co? - zaczęłam. - Radź sobie sama.

Wzięłam szybko plecak z podłogi i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy.

- Co ty robisz, Catherine!?

Odwróciłam się twarzą do mamy i ze łzami w oczach oznajmiłam:

- Nie wytrzymam w tym domu dłużej. Przepraszam.

Wybiegłam z domu, zostawiając za sobą moją mamę.

Nie wiem, co mam zrobić, dokąd pójść, ale jednej rzeczy jestem pewna: gdziekolwiek indziej będę szczęśliwsza niż w tym domu, którego tak strasznie nienawidzę.

***

Hejka!

Coraz mniej rozdziałów zostało :((

I z tego powodu mamy do Was pytanie: Są jeszcze jakieś wątki, na które nie udzieliłyśmy Wam odpowiedzi? Bo my wszystko wiemy, a nie pamiętamy, ile Wy wiecie XDD

Mamy dla Was informacje: pierwszy rozdział drugiej książki pojawi się prawdopodobnie tydzień po skończeniu "Złączeniu nienawiścią", więc nie będziecie musieli długo czekać haha <3

Miałyśmy początkowo całkowicie inny plan na Cat i jej mamę, ale cóż XD (jeżeli nie rozumiecie Cat, to piszcie, a my Wam wyjaśnimy, bo Cat serio dobrze robi! Nie wątpcie w to!)

Dajcie nam jakieś tytuły mega smutnych piosenek dobrych do popłakania!

To chyba tyle z ogłoszeń parafialnych.

Miłego dnia/nocy <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro