12. Silke uciekła?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po powrocie ojca z pracy od razu pobiegłam do niego, żeby opowiedzieć o wszystkim. Wierzyłam, że mnie wysłucha i powie mamie, że przesadziła w swoim postępowaniu. Nie chciałam reszty swojego życia spędzić w czterech ścianach. Potrzebowałam przestrzeni, wyjścia do ludzi.

Potrzebowałam Constantina.

Tęskniłam za nim.

Kiedy wypowiadałam te wszystkie słowa w jego kierunku, serce pękało mi na miliony kawałków. Cały czas próbowałam kontrolować swoje emocje, ale w końcu nie wytrzymałam i rozpłakałam się, a gdy wróciłam do pokoju, płakałam przez kolejne godziny. Nic też nie jadłam. Mój żołądek był tak poskręcany z nerwów, że nawet z piciem wody miałam problem.
Niestety rozmowa z ojcem nie przebiegła tak, jak na to liczyłam. Poparł matkę. Żyłam pod jednym dachem z osobami, które kochałam, ale których jednocześnie nie rozumiałam. Twierdzili, że zamykając mnie w domu, chronili mnie. Nie interesowało ich to, jak ja będę się czuła. Podjęli decyzję, która niszczyła mnie od środka. Tak, jak ta choroba.

Mogłam już umierać.

Do wieczora siedziałam sama w pokoju, słuchając muzyki i wpatrując się w sufit, bo nic innego mi nie pozostało. Nawet nie mogłam do nikogo zadzwonić, bo nadal nie odzyskałam telefonu. Internet już włączyli, ale zmienili hasło, przez co ja nie miałam do niego dostępu. Byłam odcięta od świata. Jedyną moją rozrywką była gra na konsoli, w gry, które zostawił u mnie Schmid. Myślałam, że w końcu to polubię, ale nic z tego. Zwykle po kilku minutach poirytowana wyłączałam konsolę. Potrzebowałam kogoś, kto kolejny raz pokazałby mi do czego służą te wszystkie przyciski.

Potrzebowałam Constantina.

Kolację zjadłam wraz z rodzicami w milczeniu, a potem wróciłam do swojego pokoju, który coraz bardziej mnie przytłaczał. Tak bardzo chciałam dokądś wyjść, a przede wszystkim spotykać się z Constantinem. Postanowiłam, że spróbuję jeszcze raz porozmawiać z rodzicami. Liczyłam na to, że uda mi się ich jakoś przekonać do zmiany decyzji. Przecież to, co robili, było nieludzkie. Wykąpałam się, a potem zeszłam na dół, żeby z nimi porozmawiać. Schodziłam ze schodów, zastanawiając się, jak poprowadzić tę rozmowę. Chciałam, żeby mnie wysłuchali i przede wszystkim, żeby potem zwrócili mi wolność. Gdy podeszłam pod drzwi od ich sypialni, zrobiłam głęboki wdech i wydech, po czym podniosłam zaciśniętą w pięść dłoń, żeby zapukać.

— Myślę, że najlepiej byłoby odesłać Silke do mojej mamy. — Zastygłam w bezruchu, słysząc głos mamy. Zastanawiałam się, czy się przesłyszałam, czy naprawdę planowała mój wyjazd. Stałam przed drzwiami z uniesioną dłonią, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Słowa matki kompletnie mnie sparaliżowały.

— Naprawdę chcesz ją tam wysłać? A jak coś się zacznie dziać? — dopytywał ojciec.

— Pojechałabym z nią.

— Mam sam zostać w domu?

— To, co robimy?

— Naprawdę to wszystko jest potrzebne? Może trochę za ostro zareagowałaś? Silke jest załamana. — Zacisnęłam usta, słysząc ojca.
Miałam nadzieję, że w końcu przekona mamę, że to, co zrobiła, nie było dla mnie dobre. Liczyłam, że w końcu stanie w mojej obronie. Tak bardzo chciałam, żeby tato pomógł mi w tej pokręconej sytuacji.

— Florian, ona mogła tego nie przeżyć. — Pokręciłam głową, słysząc te słowa.

— Przecież lekarze powiedzieli, że nie było bezpośredniego zagrożenia życia.

— Oni zawsze tak gadają, ale ja swoje wiem. Mamy tylko ją, co by było gdybyśmy ją stracili?

— Marit...

— Schmid nie jest odpowiednim chłopakiem dla niej. — Przyłożyłam dłoń do ust, żeby nie wydać z siebie żadnego głosu, chociaż miałam ochotę wpaść do sypialni rodziców i kolejny raz wykrzyczeć to, żeby nie ustawiała mi życia. — Dałam mu szansę, której nie potrafił wykorzystać. Za to pokazał, że jest kompletnie nieodpowiedzialny. Tyle z nim rozmawiałam, mówiłam, jak wygląda sytuacja, a on to wszystko zlekceważył.

— Dobra, ja się nie wtrącam w wasze sprawy, ale jeśli chcesz, żeby pojechała do twojej mamy, to najpierw z nią pogadaj, czy ona podoła z opieką nad Silke. — Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, słysząc, że ojciec się poddał.

— Już z nią rozmawiałam. Skoro jutro masz wolne, to myślałam, że od razu zawieziemy Silke do niej. — Zrobiłam wielkie oczy, gdy padły te słowa z ust matki.

— Okey, ale dopiero po południu. Jutro mam zamiar spać do dwunastej, jak nie dłużej i ty przed południem też nie wychodzisz z łóżka.

— Będę musiała zrobić śniadanie Silke.

— Daj spokój, zrobi sobie sama, jak zgłodnieje — odparł tata. — Jest dorosła.

— Florian! — Pisnęła moja mama, a potem usłyszałam skrzypnięcie łóżka.

Odeszłam od drzwi, przygryzając palec. Zastanawiałam się, co miałam dalej robić. Nie chciałam jechać do babci. Wiedziałam, że jeśli mnie tam wywiozą, to już nigdy nie zobaczę Constantina. Poczułam się jak niepotrzebna rzecz, której chcieli się pozbyć. Stawiałam cicho kroki, wracając na piętro. Zatrzymałam się nagle, widząc na szafce w pokoju dziennym klucze od drzwi wejściowych z charakterystycznym brelokiem, które należały do ojca. Musiał przez przypadek je tutaj zostawić, a mama ich nie zauważyła, bo w przeciwnym razie nie leżałyby w tak widocznym miejscu. Przełknęłam mocno ślinę, gdy wyczułam w tym swoją okazję. Mogłam znów być wolna. Podeszłam do szafki i zgarnęłam klucze, po czym szybko wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy plecak, do którego schowałam dwie ciepłe bluzy, spodnie, skarpetki, bieliznę, leki i kilka przekąsek, a na biurku zostawiłam krótką wiadomość zapisaną na kartce. Chwyciłam do dłoni ciepły koc, po czym po cichu opuściłam sypialnię i stawiając bezszelestnie kroki, zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pokoju dziennym, szukając portfela ojca. Wiedziałam, że jeśli klucze zostawił na wierzchu, to gdzieś musiał też być portfel. Po chwili dostrzegłam go na regale. Chwyciłam go do dłoni i zajrzałam do środka, szukając gotówki. Czułam się podle z myślą, że okradałam tatę, ale nie miałam wyboru. Chciałam się wyrwać z pułapki, w której mnie zamknięto. Wyciągnęłam trzysta euro, po czym z szybko bijącym sercem opuściłam dom. W mojej głowie kotłowały się różne myśli. Z jednej strony głos podpowiadał, że mam się wrócić, a z drugiej, że mam nie oglądać się za siebie, tylko iść naprzód i cieszyć się wolnością. Gdy przeskoczyłam płot, odwróciłam się za siebie i spojrzałam na dom, w którym znajdowali się niczego nieświadomi rodzice. Planowali wstać dopiero około południa i wtedy mieli zorientować się, że nie było mnie w pokoju. Powinnam być już w miejscu, do którego planowałam dotrzeć. Czułam się podle, że uciekłam z domu, że zostawiłam im tylko kartkę z krótką notatką, ale sami stworzyli tę sytuację. Szczególnie mama, która nie liczyła się z moimi uczuciami i potrzebami. Bałam się, jak sobie poradzę sama, ale wiedziałam, że jeśli teraz stchórzę i wrócę do domu, to moja sytuacja nie ulegnie zmianie, a wręcz się pogorszy, bo na drugi dzień miałam jechać do babci, a nie chciałam tego. Po półgodzinnym spacerze wyszłam na główną szosę, licząc na to, że uda mi się złapać jakiegoś kierowcę, który miał mi pomóc w dostaniu się do miejsca, w którym jeszcze niedawno byłam szczęśliwa.

***

CONSTANTIN

Westchnąłem cicho, rzucając telefon na łóżko, gdy nie udało mi się skontaktować z Silke. Miałem nadzieję, że mimo wszystko odzyskała już telefon, ale niestety, przeliczyłem się. Odepchnąłem się nogą od łóżka i przejechałem na obrotowym fotelu w stronę biurka. Otworzyłem laptopa, po czym wszedłem na Facebooka oraz Instagram i wysłałem krótkie wiadomości, ale dziewczyna nie była na żadnym z portali aktywna. Martwiłem się o nią. Zastanawiałem się, jak znosiła zamknięcie w domu. Na jej miejscu chyba bym oszalał. Nadal nie mieściło mi się w głowie to, że taki los zafundowała jej własna matka. Rozumiałem troskę o zdrowie, ale moim zdaniem to, co robiła pani Marit, było szaleństwem. Kobieta chyba nie radziła sobie z własnymi emocjami. Chciała chronić Silke na wszystkie możliwe sposoby, nie zauważając tego, że sama bardzo ją krzywdziła. Zamknąłem laptopa, by chwilę później podejść do leżącej na podłodze walizki, żeby skończyć ją pakować. Jutro po południu miałem wyjechać na kolejne zawody. Wiedziałem, że ciężko będzie mi się skupić, bo moje myśli wciąż krążyły wokół Silke. Tak bardzo chciałem jej pomóc, ale kompletnie nie wiedziałem, jak to zrobić. Kiedy znowu byłem pod domem Krauthoferów, po niemiłej rozmowie z panią Marit odszedłem z kwitkiem. Dzisiaj w południe zadzwoniłem do matki dziewczyny z nadzieją, że może tym razem porozmawia ze mną spokojnie, ale moje połączenie zostało odrzucone. Nie pozostawało mi nic innego, jak czekanie aż kobieta w końcu odpuści. Przecież kiedyś musiała to zrobić. Nie dopuszczałem do siebie opcji, że Silke miała ciągle siedzieć zamknięta w czterech ścianach. To na pewno nie poprawiało jej stanu zdrowia, a wręcz przeciwnie. Tak bardzo chciałem jutro wyjechać na zawody, wiedząc, że wszystko u niej było dobrze, że mimo wszystko jakoś się trzymała.

Że nadal chciała walczyć i żyć.

Bo właśnie tego najbardziej się teraz obawiałem, że będzie jej wszystko jedno, co się z nią miało stać. Bałem się, że zaprzestanie leczenia. Rozmawiając z nią w Bad Wiessee, widziałem jej zrezygnowanie, a w moich uszach potem często rozbrzmiewały jej słowa, że nie miała już siły, żeby walczyć z chorobą. Na samą myśl o tym, że mogłaby się poddać, po moich plecach przebiegał dreszcz. Nie wyobrażałem sobie tego, że miałbym iść na jej pogrzeb.

I już nigdy więcej jej nie zobaczyć.

Gdy zapiąłem walizkę, usiadłem na łóżku, spoglądając na zegar. Dochodziła godzina piętnasta. Chwilę później opadłem na pościel i zacząłem wspominać wspólny wyjazd z Silke, który przyniósł nam tyle pięknych momentów. Niestety przedostatni dzień zafundował nam deszcz, który przyczynił się do choroby i obecnej sytuacji. Gdy Silke trafiła do szpitala, nie było dnia, żebym nie wyrzucał sobie tego, że nie sprawdziłem wtedy pogody. Robiłem to codziennie, ale po wspólnej nocy nie myślałem już o tym, bo skupiałem się tylko i wyłącznie na Silke. I na tym, żeby była szczęśliwa. Leżąc na łóżku, cicho westchnąłem, a chwilę później usnąłem.

*

Przeciągnąłem się leniwie, gdy zacząłem się przebudzać po drzemce. Mój telefon kolejny raz zadzwonił. Spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę szesnastą. Westchnąłem przeciągle, rozglądając się po łóżku za komórką, a gdy w końcu wygrzebałem dzwoniącą komórkę z pościeli, spojrzałem na wyświetlacz. Uniosłem brwi, widząc, że kontaktowała się ze mną matka Silke. Najpierw jawnie nie ignorowała, a teraz sama do mnie dzwoniła. Czyżby w końcu doszło do niej, jaką krzywdę robiła własnej córce? Usiadłem na łóżku, po czym odebrałem połączenie od kobiety i przyłożyłem telefon do ucha.

— Powiedz mi, że ona jest u ciebie! Że nic jej nie jest! — mówiła pani Marit podniesionym tonem głosu. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, o co jej chodziło. Przez moją głowę przebiegła myśl, że omyłkowo do mnie zadzwoniła.

— Z tej strony Constantin — odezwałem się po chwili ciszy. Chciałem jej uświadomić to, że rozmawiała ze mną, bo sądziłem, że się pomyliła.

— Wiem, że to ty. Jest u ciebie?

— Przepraszam, ale nie wiem, o kim pani mówi — odparłem, siadając na łóżku.

— O Silke, bo jest z tobą, prawda? — zapytała z nadzieją w głosie, a ja kolejny raz ściągnąłem brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodziło. Jak dziewczyna miała być ze mną, skoro została zamknięta w domu?

— Nie, Silke u mnie nie ma, przecież...

— Constantin, proszę cię, nie rób mi tego. — Przerwała mi kobieta, gdy chciałem jej przypomnieć, że odcięła mnie od dziewczyny. — Nawet jeśli ona zabroniła ci mówić, że jest u ciebie, bo chce mnie jakoś ukarać, to powiedz mi prawdę. Muszę wiedzieć, że jest w bezpiecznym miejscu.

— Silke uciekła? — zapytałem zaskoczony, przełykając mocno ślinę. Nie sądziłem, że do głowy przyjdzie jej tak niedorzeczny pomysł. Przecież była chora.

— Naprawdę nie ma jej u ciebie? — Nie widziałem pani Marit, ale słysząc jej zrezygnowany ton głosu, wyobraziłem sobie, jak w tamtym momencie opuściła spięte do tej pory barki.

Zabrałem jej nadzieję.

— Nie — odparłem, zastanawiając się, dokąd mogła pójść Silke. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to ławka w parku.

— Szukamy jej od kilku godzin. Byliśmy z Florianem wszędzie, ale nigdzie jej nie ma. — Wstałem z miejsca, przeczesując dłonią włosy. Nie mogłem uwierzyć w to, że dziewczyna uciekła z domu. Bałem się, że mogła zrobić jakieś głupstwo. — Policja nie chce jej szukać, bo jest pełnoletnia i zostawiła kartkę, żeby jej nie szukać. — Zacisnąłem zęby, słysząc to. — Przecież ona jest chora — dodała po chwili kobieta drżącym głosem.

— Co ze sobą wzięła?

— Nie wiem. — Westchnęła cicho. — Nawet gdyby coś zabrała, to nie wiedziałabym co. Nigdy nie zaglądałam jej do szaf.

— Mogę do państwa przyjechać?

— Tak. — Rozłączyłem się, gdy usłyszałem zgodę, po czym wyszedłem z pokoju, żeby pojechać do Krauthoferów.

*

Gdy dotarłem pod dom Silke, nacisnąłem klamkę od furtki i tym razem o dziwo była otwarta. Wszedłem na teren posesji i przeniosłem wzrok na drzwi wejściowe, w których stała pani Marit. Z daleka było widać, że kobieta była w rozsypce. Też bardzo martwiłem się o Silke i cały czas, zastanawiałem się, dokąd mogła pojechać. Po drodze do Krauthoferów zahaczyłem o park, ale niestety dziewczyny w nim nie było, chociaż miałem nadzieję, że zobaczę ją siedzącą na ławce.

— Zabrała coś ze sobą? — zapytałem pani Marit, gdy wszedłem do domu.

— Z mojego portfela zniknęło trzysta euro — odezwał się pan Florian, który wyłonił się z kuchni.

— A ubrania? — Małżeństwo wzruszyło ramionami, spoglądając na siebie, a ja cicho westchnąłem.

Wszedłem po schodach na górę i chwilę później, znalazłem się w jej pokoju. Gdy otworzyłem szafę, w oczy od razu rzucił mi się brak plecaka i dwóch bluz, które dostała ode mnie w zeszłym roku na święta. Po chwili podszedłem do biurka i otworzyłem szufladę, po czym odetchnąłem z ulgą, widząc, że zabrała ze sobą leki. Czyli nie było jej wszystko jedno, co się nią miało stać. Wtedy w oczy rzuciła mi się kartka, którą zostawiła swoim rodzicom.

Nie szukajcie mnie, poradzę sobie sama

Pokręciłem głową z niedowierzaniem, ze wpadła na taki pomysł. Z drugiej strony nie sądziłem, że będzie miała w sobie tyle odwagi, żeby tak postąpić. Musiała być bardzo zdesperowana, aby uciec z domu. Tylko dlaczego nie przyszła do mnie?

— Może pojechała do babci? — zapytałem, przenosząc wzrok na rodziców dziewczyny. Pani Marit ze łzami w oczach zaprzeczyła ruchem głowy.

— Nie, dzwoniłam i tam jej nie ma — powiedziała, po czym zapłakała cicho. — Najpierw obeszliśmy całe Oberaudorf, podzwoniliśmy po rodzinie, po jej znajomych, ale u nikogo jej nie ma. Myślałam, że poszła do ciebie — mówiła, cały czas płacząc, a pan Florian objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. — Boże, gdzie ona jest? — zapytała kobieta, wtulając się w męża.

Zacisnąłem zęby, widząc cierpienie kobiety. Chciałem im pomóc, ale kompletnie nie wiedziałem, dokąd mogła pójść Silke. Myślałem, że będąc w jej pokoju, do głowy przyjdzie mi pomysł, gdzie jej szukać, ale niestety tak się nie stało. Ponownie rozejrzałem się po sypialni. Uniosłem lekko kąciki ust, widząc nasze zdjęcia ze wspólnego wyjazdu. Nie sądziłem, że tak szybko je wywoła. Nagle zastygłem w bezruchu, gdy przez moją głowę przeszła pewna myśl.

— Chyba wiem, gdzie może być — odezwałem się, po czym szybkim krokiem wyszedłem z pokoju i zacząłem zbiegać po schodach.

— Constantin, dokąd idziesz? — zapytała matka Silke, zbiegając za mną ze swoim mężem.

— Jak ją znajdę, to od razu dam państwu znać — powiedziałem, opuszczając dom.
Podbiegłem do samochodu, zająłem miejsce za kierownicą i ruszyłem w kierunku Bad Wiessee.

*

Godzinę później zaparkowałem pod pensjonatem, w którym razem spędziliśmy kilka dni. Wszedłem do środka i od razu, zacząłem wypytywać o Silke. Na początku właściciele nie chcieli mi nic powiedzieć, ale gdy wyznałem im, że dziewczyna była chora i mogła potrzebować pomocy, przyznali, że pojawiła się u nich w nocy, ale z braku wolnych pokoi, odmówili jej noclegu. Zacisnąłem zęby, słysząc to. Zastanawiałem się, gdzie w takim razie mogła spędzić noc i gdzie zamierzała spać w czasie kolejnej. Wyszedłem z pensjonatu i z wściekłości uderzyłem dłonią w dach samochodu. Czułem się bezsilny. Silke błąkała się gdzieś samotnie, a może nawet potrzebowała pomocy, a ja nie wiedziałem, gdzie dalej jej szukać. W głowie mi się nie mieściło to, że była tak nieodpowiedzialna i w środku nocy wsiadała do samochodu z jakąś obcą osobą, która pomogła jej się dostać do Bad Wiessee. Przeczesałem dłonią włosy, głęboko wzdychając, po czym wsiadłem za kierownicę, żeby pojechać nad jezioro, nad którym spędziliśmy razem miłe chwile. Miałem nadzieję, że tam ją znajdę.

*

Stojąc na początku pomostu, przymknąłem oczy, oddychając z ulgą. Patrzyłem na odwróconą tyłem do mnie dziewczynę, która próbowała puszczać kaczki na wodzie. Uniosłem kąciki ust, słysząc, jak fuknęła pod nosem, gdy niewielki kamień, który rzuciła na taflę wody, zamiast po niej przeskakiwać, po prostu poszedł na dno. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i napisałem SMS-a, po czym wysłałem go do pani Marit. Po chwili otrzymałem wiadomość z podziękowaniem za odnalezienie Silke. Zablokowałem komórkę i schowałem ją do kieszeni, a następnie wolnym krokiem zacząłem zbliżać się do dziewczyny, która nadal była nieświadoma mojej obecności.

— Zbyt mocno rzucasz. Musisz to robić delikatniej — odezwałem się, a Silke podskoczyła nerwowo w miejscu, by chwilę później odwrócić się w moim kierunku.

— Constantin — odezwała się cicho, a ja uśmiechnąłem się do niej.
Podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona, oplatając mnie nogami w pasie. Z radością mocno ją przytuliłem, by po chwili postawić na drewniany pomost.

— Jesteś przemarznięta — powiedziałem, czując, jak dygotała z zimna. — Oderwałem się od niej i spojrzałem na jej twarz. — Gdzie spałaś w nocy? — Silke przygryzła wargę, po czym uśmiechnęła się krzywo i spuściła głowę.

— W pensjonacie — odparła cicho.

— Dlaczego kłamiesz? — Spojrzała na mnie zawstydzona, wzruszając ramionami. — To gdzie spałaś? — zapytałem ponownie.

— Tutaj. — Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, gdy wypowiedziała to słowo.
Miałem ochotę powiedzieć jej, że była nierozsądna, ale bałem się, że się obrazi i nie będzie chciała wrócić ze mną do domu. W głowie mi się nie mieściło, że noc spędziła pod niebem na pomoście. Co by było, gdyby ktoś ją napadł? Albo gdyby zaczęło padać i znowu by przemokła?

— Przydałoby ci się porządne lanie — powiedziałem, a ona wzruszyła obojętnie ramionami.

— Jadłaś coś, chociaż? Leki wzięłaś? — dopytywałem, na co przytaknęła.
Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Cieszyłem się, że znowu mogłem to zrobić. Chwilę później położyłem dłoń na jej chłodnym policzku i pocałowałem. Silke od razu odwzajemniła to, trzymając się kurczowo mojego ubrania, jakby się bała, że ucieknę od niej. Absolutnie nie miałem zamiaru tego robić.

— Wracamy do Oberaudorf? — zapytałem, a dziewczyna pokręciła głową ze strachem.

— Nie wrócę do domu. Chcą mnie wywieźć do babci, a jeśli nawet zrezygnowali z tego pomysłu, to znowu mnie zamkną. Nie chcę tego. — Westchnąłem przeciągle, słysząc przerażenie w jej głosie.
Wolała błąkać się z dala od domu, byleby nie utknąć kolejny raz w czterech ścianach.

— Myślę, że nie zrobią ci tego. Twoi rodzice naprawdę przerazili się tym, że zniknęłaś.

— Constantin, pomóż mi — powiedziała, wtulając się we mnie.

— Pomogę, ale wracamy. — Dziewczyna patrzyła na mnie niepewnie, lustrując moją twarz.
Domyśliłem się, że w głowie miała gonitwę myśli, zastanawiając się, co zrobić. Ja już wiedziałem, jak poprowadzić rozmowę z rodzicami Silke, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Nie chciałem znowu stracić z nią kontaktu. Tak bardzo mi jej brakowało.

— Dobrze — powiedziała cicho, a ja uśmiechnąłem się lekko i cmoknąłem ją w usta.
Podniosłem z pomostu koc, którym od razu ją okryłem, po czym pozbierałem resztę rzeczy. Chwyciłem dziewczynę za dłoń i ruszyliśmy w stronę samochodu.

— Skąd wiedziałeś, że tu jestem? — zapytała nagle, więc spojrzałem na nią.

— Jak leżałaś w szpitalu, mówiłaś, że chciałbyś wrócić do tego miejsca i, gdy dzisiaj rozejrzałem się po twoim pokoju, i zauważyłem nasze zdjęcia, to tak mi przyszło do głowy, że skoro rodzice nie znaleźli cię w Oberaudorf, to musisz być tutaj — odpowiedziałem, puszczając jej oczko.— Nie mogę uwierzyć, że wpadłaś na taki pomysł.

— To był impuls, gdy zobaczyłam klucze od drzwi wejściowych, to nie zastanawiałam się dwa razy. Po prostu chciałam wydostać się z domu.

— Dlaczego nie przyszłaś do mnie?

— Nie chciałam ci robić problemów. Gdyby rodzice dowiedzieli się, że uciekłam do ciebie, pomyśleliby, że ty mnie do tego namówiłeś — odparła, a ja w duchu przyznałem jej rację.
Zapewne żadne argumenty nie trafiałyby do jej rodziców, że nie miałem z jej ucieczką nic wspólnego. Posypałyby się na mnie gromy i byłbym definitywnie skreślony.

— Ale nie rób już tak więcej. Coś mogło ci się stać. Kto cię podwiózł do Bad Wiessee?

— Taka młoda kobieta się zatrzymała. Susanne miała na imię.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Trafiła na miłą osobę, ale co by było, gdyby zatrzymał się jakiś facet, który mógłby chcieć ją wykorzystać? Na samą myśl po moich plecach przeszły nieprzyjemne ciarki.
W końcu doszliśmy do samochodu. Na tylną kanapę wrzuciłem plecak Silke, po czym zajęliśmy z dziewczyną miejsca z przodu. Gdy już miałem zapiąć pas i przekręcić kluczyk w stacyjce, żeby uruchomić silnik, pochyliłem się jeszcze w jej kierunku i pocałowałem. Po chwili oparłem się plecami o siedzenie, a dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Odpaliłem silnik i razem wracaliśmy do domu z  nadzieją, że Silke nie spotkają żadne nieprzyjemności i przede wszystkim, że nie zamkną jej znowu w domu.

*****************************

Zguba odnaleziona 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro