21. Constantin, ja już tęsknię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

UWAGA: 18+

**************************

KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

Siedzieliśmy z Constantinem w jego samochodzie i rozmawialiśmy o nadchodzącej rozłące. Chłopak jutro wylatywał do Rosji na inaugurację sezonu, a ja już zaczynałam tęsknić. Powinnam być do tego przyzwyczajona, bo przecież to nie była pierwszyzna dla nas, ale teraz wszystko było inne. Byliśmy narzeczeństwem, a ja byłam chora. Co prawda na kontroli w klinice usłyszałam, że leki działają i była nadzieja, że wyzdrowieję, ale do tego była jeszcze długa droga. Schmid, gdy usłyszał od lekarza prowadzącego, że jest poprawa, to cieszył się tak, jakbym już była całkowicie zdrowa. Ja wolałam się tak nie ekscytować.

Po co miałam robić sobie nadzieję? Żeby potem gorzko się rozczarować? Byłam po prostu ostrożna.

Constantin odsunął fotel kierowcy maksymalnie do tyłu, po czym spojrzał na mnie, uśmiechając się szeroko.

— Chodź do mnie — powiedział, klepiąc dłonią kolana.

— Co? Nie? — Zaprotestowałam, a on zrobił niezadowoloną minę. — Jak to będzie wyglądało, jak ktoś nas zobaczy? Jeszcze pomyśli sobie nie wiadomo co.

— Serio? Myślisz, że ktoś będzie przechodził przez to miejsce o tej porze? — zapytał, a ja patrzyłam na niego, zagryzając wargę, bo miał rację.

Byliśmy na obrzeżach Oberaudorf w jakimś lesie, przez który do tej pory nikt nie przejechał, ani nie przechodził. Dochodziła północ, więc było mało prawdopodobne, że coś się zmieni w tej kwestii. Po chwili przesiadłam się z fotela pasażera na jego kolana, kładąc ręce na jego ramiona. Schmid od razu położył dłoń na moim policzku, a kciukiem przejechał po wargach, by po chwili połączyć nasze w usta w pocałunku. Nagle drugą ręką chwycił zamek od mojej kurtki i zaczął ją rozpinać. Poczułam, jak rytm mojego serca coraz bardziej przyspieszał. Constantin wsunął dłoń pod mój sweter i zaczął przesuwać ją subtelnie po mojej skórze, a ja szmerałam go po szyi. Mruknął z przyjemności w moje usta, gdy wsunęłam rękę za jego ubranie i zaczęłam delikatnie przejeżdżać palcami po jego kręgosłupie. Zaczęłam oddychać coraz ciężej, gdy poczułam, jak zaczął rozpinać moje spodnie, a jego erekcja, którą czułam pod pupą, powodowała, że sama zaczynałam nakręcać się coraz bardziej na każdy jego ruch. Moje podniecenie rosło i co najgorsze podobało mi się to, chociaż nie wyobrażałam sobie tego, żeby kochać się w samochodzie.

— Consti — wyszeptałam wprost w jego usta, gdy wsunął rękę w moje majtki i zaczął mnie delikatnie pieścić.

— Hmm? — wymruczał, po czym oderwał się od moich ust. — Przechodzimy do tyłu? Czy zostajemy na przodzie? — zapytał po chwili.

Zaniemówiłam, bo wtedy doszło do mnie, że on nie chciał poprzestać na pieszczotach, że chciał pójść na całość. Seks w samochodzie? Mało romantyczne to wszystko było, ale w dziwny sposób nakręcało mnie to. Chciałam spróbować czegoś nowego. Nie było szans, żeby kochać się w domu, bo zarówno u niego, jak i u mnie ktoś był, a chcieliśmy nacieszyć się sobą przed jego wyjazdem na zawody.

— Zostańmy tutaj — wyszeptałam, a on uśmiechnął się szeroko.

Odchylił lekko oparcie fotela, zdjął kurtę zarówno z siebie, jak i ze mnie, po czym wróciliśmy do całowania się i pieszczenia swoich ciał. Kilka chwil później pozbywałam się swoich jeansów i będąc w majtkach, usiadłam okrakiem na jego kolanach. Czułam ciarki, gdy przesuwał dłonie po moich udach i delikatnie ugniatał pośladki. Wsunęłam ręce pod jego ubranie, żeby pogładzić tors, a on w tym samym momencie, oderwał się od moich ust.

— Nie będę miał nic przeciwko, jak pozbędziesz się ze mnie tego swetra — powiedział, puszczając mi oczko, na co uśmiechnęłam nieśmiało, by po chwili podwinąć ubranie i rzucić je na siedzenie obok.
Lustrowałam jego klatkę piersiową, dotykając ją dłońmi. Lubiłam to robić i Schmid doskonale o tym wiedział. Po chwili przysunął twarz do mojego ucha.

— Zdejmij majtki — szepnął, po czym przygryzł płatek ucha.
Prąd, jaki przeszedł przez moje ciało, spowodował, że czułam się, jakbym miała dojść tylko dzięki słowom wypowiedzianym przez Constantina. Cała ta sytuacja była dla mnie całkowicie nowa i niezwykle podniecająca. Zmieniłam pozycję, żeby pozbyć się bielizny, by następnie znowu usiąść okrakiem na kolanach bruneta.

— Zimno ci, że tak drżysz? — zapytał Schmid, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy. Było wręcz przeciwnie. Było mi cholernie gorąco i miałam wrażenie, że w środku za chwilę spłonę.

— Dobrze wiesz, że to nie od zimna — szepnęłam, patrząc w jego oczy. Odchyliłam głowę, przymykając oczy, gdy chłopak kolejny raz zaczął pieścić to jedno najczulsze miejsce. Po chwili zaczął podwijać mój sweter. Chciałam go zdjąć, ale Schmid od razu mnie zastopował.

— Zostaw, tak jest dobrze — wychrypiał, wpatrując się w mój biust, nad którym widniało podwinięte ubranie. Wyglądał, jakby był zahipnotyzowany.  Rozpiął mi stanik,  ale nie chciał go ściągnąć, więc siedziałam tak na nim na wpół rozebrana i widziałam w jego oczach, że podniecał go ten widok. Uniosłam się lekko, gdy chłopak zaczął rozpinać swoje spodnie. Całowaliśmy się zachłannie, a on zsuwał jeansy wraz z bokserkami. Sapnął, gdy zaczęłam schodzić pocałunkami w dół na jego tors. Gdy zsunął spodnie, jedną ręką gładził moje ciało, a drugą szukał czegoś w schowku bocznych drzwi.

— Silke, zwolnij — wysapał, gdy dłonią dotknęłam jego penisa i zaczęłam nią poruszać góra-dół.
Spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się lekko, a Schmid rozerwał zębami opakowanie z prezerwatywą, którą wyciągnął ze schowka, by chwilę później założyć ją. Oddychałam ciężko, całując się z nim namiętnie. Jęczałam cicho w usta bruneta, gdy jedną ręką pieścił moją łechtaczkę, a drugą dotykał piersi. Drżałam z podniecenia od jego dotyku i chciałam, żeby to przyjemne uczucie trwało jak najdłużej. Po chwili Constantin przełożył dłonie pod uda i uniósł mnie lekko. Doskonale wiedziałam, o co mu chodziło. Przesunęłam się jeszcze bliżej niego i, kiedy poczułam główkę penisa przy moim wejściu, powoli zaczęłam opadać na nią.

— Jesteś cudowna, Silke. — Wysapał Schmid, po czym kolejny raz połączyliśmy nasze usta w pocałunku.
Unosiłam się i opadałam, siedząc na nim. Oderwaliśmy się od siebie i kochaliśmy się, patrząc sobie w oczy. Byłam już podniecona do granic możliwości, bo brunet pieszcząc mnie dłońmi, rozgrzał mnie i tylko czekałam na finał. Nagle maksymalnie opuścił oparcie fotela, po czym położył się, pociągając mnie za sobą. Przestałam się poruszać, gdy poczułam, że on zaczął to robić. Uderzał biodrami o moje pośladki i z każdym ruchem robił to coraz mocniej. Zawsze kochaliśmy się powoli, a on teraz zachowywał się, jakby stracił wszelkie hamulce, ale nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej nakręcało. Po wnętrzu samochodu roznosiły się nasze jęki i odgłosy uderzanych o siebie ciał.

— Tak, tak. — Wysapałam, zaciskając ręce na jego ciele, gdy robiło mi się coraz przyjemniej, czułam, że za chwilę będę na szczycie. I tak było. Wystarczyło jeszcze kilka ruchów i straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Mocno zaciskałam się na penisie chłopaka, a on nie zaprzestawał swoich ruchów. Zrobił jeszcze kilka mocnych pchnięć, wydając z siebie gardłowy krzyk i się zatrzymał. Wtedy dotarło do mnie, że doszłam przed nim. Zwykle to on pierwszy osiągał szczyt, a potem zajmował się mną, bo potrzebowałam więcej pieszczot, żeby osiągnąć orgazm, a teraz przez to nietypowe miejsce, w którym się kochaliśmy, byłam tak nakręcona, że doszłam pierwsza.
Leżeliśmy, próbując unormować oddechy, które owiewały nasze szyje. Uśmiechnęłam się pod nosem z przyjemności. Po chwili mruknęłam, gdy Constantin przejechał dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa.

— Musisz dać mi odpocząć, nie mam siły na powtórkę — odezwałam się, na co on zaśmiał się cicho.

— Szalona moja — odparł, składając pocałunek na mojej szyi. — Też musiałbym odpocząć przed drugą rundą.

— Pozwolisz, że jeszcze trochę sobie na tobie poleżę?

— Nie mam nic przeciwko — odparł, tuląc mnie mocno.

Kilka minut później przeszłam na miejsce pasażera i zaczęliśmy się ogarniać. Gdy się ubrałam, usiadłam bokiem na fotelu pasażera i uśmiechnęłam się do bruneta.

— To chyba będzie dla mnie najtrudniejszy sezon — odezwał się Constantin, przecierając twarz dłońmi.

— Dlaczego? — zapytałam ze zdziwieniem.
Był zadowolony z przygotowań, więc nie wiedziałam, czemu teraz miał jakieś obawy związane z nadchodzącym sezonem.

— Nie wytrzymam bez ciebie — odparł, na co pokręciłam głową.

— Dasz radę. — Puściłam mu oczko, a chłopak przysunął się do mnie i pocałował mnie.

— Będziesz tęsknić?

— Constantin, ja już tęsknię.

— Chciałbym, żebyś potem pojawiła się na jakimś konkursie, jak przeniesiemy się do Niemiec — powiedział, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.

— Jak zdrowie pozwoli to na pewno.

— Wiesz, że nie widzę już innej opcji jak twoje wyzdrowienie? Leki działają, są środki na dalsze leczenie. To musi się udać. — Uśmiechnęłam się nieśmiało, słysząc jego słowa. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

Pragnęłam, żeby wyzdrowieć, ale ta choroba była tak podstępna, że mogło wydarzyć się wszystko. Nie pomagał fakt, że była ona zaliczana do chorób dziecięcych i mało było opracowań na temat przebiegu u dorosłych. Lekarze działali po omacku, próbując leczyć mnie na wszystkie możliwe sposoby. Teraz pozostawała jedynie modlitwa o to, żeby dalsza terapia okazała się skuteczna.

Rozmawialiśmy z Constantinem przez kolejną godzinę, momentami śmiejąc się głośno. Nasze spotkanie zakończył telefon od mojej mamy, która zniecierpliwiona moją dłuższą nieobecnością, postanowiła zadzwonić. Ze zdziwieniem zauważyłam wtedy, że dochodziła już druga. Nie czułam tamtej nocy żadnego zmęczenia, zapewne przez fakt, że w południe Schmid wyjeżdżał wraz z kadrą do Monachium, żeby wylecieć do Rosji. Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu, bo nie wiedziałam, kiedy znowu się zobaczymy.

I, czy w ogóle się zobaczymy.

*******

Nacisnęłam spłuczkę od toalety, żeby spuścić wodę, po czym oparłam się o ścianę. Przymknęłam oczy, cicho wzdychając, a chwilę później wstałam na nogi, które mi się trzęsły. Przemyłam wodą twarz, przepłukałam usta i wyszłam z łazienki.

Tydzień po wyjeździe Constantina na zawody, znowu zaczęły nękać mnie wymioty. Nienawidziłam takich poranków. Już myślałam, że wszystko szło ku lepszemu, a znowu zaczynało się to samo. Czy to był znak, że leki, które przyjmowałam przestały działać? Miałam nadzieję, że nie. Być może po prostu mój organizm tak zareagował na stres spowodowany dłuższą rozłąką z Constantinem. Chciałam, żeby właśnie tak było i w to wierzyłam.

Gdy wróciłam do pokoju, opadłam na łóżko, po czym nakryłam się kołdrą. Nie miałam zamiaru jeszcze z niego wstawać. Zresztą i tak nie miałam sił. Wzięłam telefon do dłoni, weszłam w kontakty i wybrałam numer Schmida. Zaczęłam łączenie, ale niestety chłopak nie odebrał. Najwidoczniej miał trening albo spotkanie z trenerem, bo zazwyczaj starał się natychmiast odbierać połączenia ode mnie.

Po chwili zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki, gdy znowu zebrało mi się na wymioty. Kolejny raz miałam wrażenie deja vu. Poranki w toalecie były moją codziennością. Gdy ponownie wróciłam do pokoju, zerknęłam na komórkę, ale nie miałam żadnego połączenia od Schmida. Rzuciłam telefon na łóżko i wyszłam z pokoju, żeby napić się czegoś i spróbować coś zjeść. Przystanęłam przy schodach, czując zawroty głowy. Przymknęłam oczy, opierając się o ścianę, a gdy minęły, zaczęłam iść w dół. W kuchni krzątała się moja mama. Spojrzała na mnie z uśmiechem, który po chwili znikł z jej twarzy.

— Silke, co się dzieje? Dobrze się czujesz?

— Jest okey — odparłam, siadając na krześle.
Może i nie było okey, ale nie chciałam martwić mamy. Stwierdziłam, że zobaczę, co będzie się ze mną działo w kolejnych dniach, gdyby mi się pogarszało, to wyznałabym prawdę, ale wolałam nie panikować. Poza tym mama w przyszłym tygodniu miała wrócić na pół etatu do pracy, a słysząc, że coś się ze mną niedobrego działo, mogłaby zrezygnować z tego, a nie chciałam, żeby kolejny raz poświęcała się dla mnie.

— Zaraz zrobię ci coś do jedzenia. Masz na coś szczególnie ochotę? — zapytała, a ja pokręciłam głową. W sumie tak naprawdę nawet nie byłam głodna, bo bolał mnie żołądek.
— Fritatta z ziemniakami i pomidorami może być? — dopytywała, na co przytaknęłam. Przetarłam twarz dłońmi, czując uderzenie gorąca. Sięgnęłam po dzbanek z wodą i nalałam sobie trochę do szklanki, po czym wypiłam wszystko duszkiem. Mama krzątała się przy szafce i z radością przygotowywała dla mnie śniadanie. Zazdrościłam jej energii. Miałam świadomość tego, że cieszyła się z powrotu do pracy i już nie mogła się doczekać poniedziałku.

— Co słychać u Constantina? — Odwróciła się w moim kierunku, więc przybrałam uśmiech na twarz.

— Chyba mają trening, bo nie odebrał. Inaugurację miał niezłą, więc mam nadzieję, że ten weekend też będzie dobry.

— Czyli rozumiem, że od jutra znowu przez większość czasu będziesz siedziała w pokoju przed telewizorem? — zaśmiała się, a ja przewróciłam oczami.
Jednak taka była prawda, że w piątek wyczekiwałam kwalifikacji, a w sobotę i niedzielę były konkursy, więc w te dni byłam nieobecna. Po prostu ściskałam kciuki za to, żeby Constantinowi poszło jak najlepiej. 

Pół godziny później mama postawiła przede mną śniadanie, które pachniało wyśmienicie, ale ja nadal nie miałam ochoty na jedzenie, bo ból żołądka w ogólne nie zmalał. Jednak nie mogłam zrobić przykrości  mamie, więc chwyciłam widelec do dłoni i nabrałam pierwszy kęs, który włożyłam sobie do ust. Pogryzłam jedzenie i zawyłam w duchu z bólu, gdy je przełykałam. 

— Smakuje ci? — zapytała mama, a ja przytaknęłam, uśmiechając się lekko. — To ty sobie tu jedz, a ja wychodzę na chwilę do sąsiadki.

— Jasne — odparłam.
Mama wzięła klucze z szafki i wyszła z domu, a ja zostałam sama. Podłubałam widelcem w jedzeniu, po czym skrzywiłam się, czując kolejny raz ból żołądka. Wstałam z miejsca i wyrzuciłam jedzenie, bo nie miałam apetytu. Wypiłam jeszcze jedną szklankę wody, by chwilę później ruszyć do pokoju. Miałam nadzieję, że odezwał się do mnie międzyczasie Constantin.

*

Wieczorem siedziałam na łóżku i czytałam książkę. Uniosłam głowę, słysząc ciche pukanie do drzwi.

— Proszę — odezwałam się, a do środka weszła mama. Zdziwiłam się, widząc, że trzymała w dłoniach wagę.
— Po co ci to? — zapytałam, a ona odłożyła urządzenie na podłogę.

— Chodź, zważymy cię. — Zmarszczyłam brwi, słysząc ten pomysł.
Jednak mama stała, patrząc na mnie pewnie. Ona nie żartowała. Naprawdę chciała, żebym stanęła na wadze.

— Po co? Robiłam to tydzień temu.

— Gdzie masz pierścionek zaręczynowy? — Spojrzałam na mamę pytająco, bo kompletnie nie wiedziałam, o co jej chodziło. Najpierw mówiła o ważeniu, a teraz dopytywała o pierścionek. Gubiłam się już w tym wszystkim.

— Jak to gdzie? Na palcu — odparłam, unosząc dłoń. Otworzyłam usta ze zdziwienia, bo pierścionka nie było. Spojrzałam spanikowana na swoją rękę.

Zgubiłam pierścionek.

Pierścionek zaręczynowy od Constantina.

Nawet nie poczułam, że nie miałam go na palcu. Gdzie mi spadł i kiedy? Nie miałam pojęcia. Zaczęłam panikować, bo bałam się reakcji Schmida, gdy się o tym dowie.

— Stań na wadze — powiedziała mama, a ja popatrzyłam na nią, jak na wariatkę.
Zgubiłam pierścionek zaręczynowy, a ona kazała mi się ważyć. Czy docierała do niej w ogóle powaga całej tej sytuacji? Co ja miałam powiedzieć Schmidowi? Mama patrzyła na mnie, ponaglając mnie wzrokiem, więc dla świętego spokoju odłożyłam książkę na łóżko i wstałam z niego, podchodząc do urządzenia, na które po chwili weszłam.

Czterdzieści trzy kilogramy.

— Silke, znowu schudłaś — odezwała się, posyłając mi wymowne spojrzenie.
Skrzywiłam się, patrząc na cyferki na wadze. Były dwa kilogramy na minusie w porównaniu do poprzedniego ważenia. Westchnęłam głośno, przecierając twarz dłońmi. Doskonale wiedziałam, że to przez ciągłe wymioty.
— Nie dziwię się, że spadł ci z palca — dodała po chwili, wyciągając w moim kierunku dłoń, w której trzymała mój pierścionek. Ucieszyłam się na ten widok i szybko go wzięłam, po czym włożyłam na palec. Przyglądałam się chwilę mojej dłoni stwierdzając, że pierścionek był faktycznie luźny.

— Dlaczego nie jesz?

— Jem — odezwałam się, uśmiechając się krzywo.

— Śniadanie wylądowało w koszu. — Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mama ucieszyła mnie gestem dłoni. — Nie zaprzeczaj, bo je widziałam.

— Przepraszam — powiedziałam ze skruchą w głosie. Myślałam, że dobrze ukryłam jedzenie, ale niestety przeliczyłam się.

— Na obiad nie zeszłaś, bo spałaś. Potem stwierdziłaś, że nie jesteś głodna. Kolację zabrałaś do pokoju i widzę, że też jej nie tknęłaś. — Zacisnęłam usta, cicho wzdychając.
— Córeczko, co ty robisz? — zapytała zmartwiona. Przetarłam dłońmi twarz, zastanawiając się, co mam jej odpowiedzieć.

— Po prostu dzisiaj nie mam apetytu, ale jutro nadrobię. — Uśmiechnęłam się krzywo. Mama stała przede mną, patrząc na mnie zmrużonymi oczami.

Nie uwierzyła mi.

— Powiedz mi, czy coś się dzieje? Coś cię boli? Trzeba jechać do lekarza? — dopytywała.

— Nie, to naprawdę nic takiego. — Dalej brnęłam w kłamstwo, ale po prostu nie chciałam jej martwić.

— Za trzy dni znowu cię ważę i będzie chociaż gram mniej, to jedziemy do klinki — odparła, na co przytaknęłam.
Mama zabrała wagę i wyszła z mojego pokoju, a ja odetchnęłam głęboko, przecierając twarz dłońmi. Przymknęłam na chwilę oczy, czując zawroty głowy. Wróciłam do łóżka i nakryłam się kołdrą, żeby trochę odpocząć.

*

Nawet nie wiedziałam, w którym momencie wczoraj zasnęłam. Kładąc się do łóżka, było po godzinie osiemnastej, a obudziłam się na drugi dzień przed ósmą rano. Chciałam tylko chwilę odpocząć, a tymczasem zasnęłam bez kąpieli i z nieumytymi zębami, ale nie planowałam tego.

Przełknęłam mocno ślinę, czując nieświeży posmak w ustach. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, żeby umyć zęby. Od razu było lepiej. Przy okazji wzięłam krótki prysznic, który naprawdę trwał tylko chwilę, bo gdy poczułam zawroty głowy, wyszłam spod niego i szybko się wytarłam i ubrałam. Nie mogłam pozwolić na to, żeby zasłabnąć w łazience.

— Co się dzieje? — zapytałam samą siebie, patrząc na swoje odbicie w lustrze.

Westchnęłam przeciągle i wyszłam z pomieszczenia, żeby pójść na dół. Chciałam się czegoś napić. Gdy znalazłam się w kuchni, wyjęłam z szafki szklankę, po czym wzięłam do dłoni dzbanek z wodą, który po chwili wylądował na podłodze, roztrzaskując się w drobny mak. Wpatrywałam się w rozbite szkło leżące w wodzie.

To był ostatni moment, jaki pamiętałam z tamtego poranka.

*******************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro