26. Badanie zostało odwołane

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PÓŁTORA MIESIĄCA PÓŹNIEJ

Oddychałam ciężko, siedząc na podłodze w łazience i opierając głowę o ścianę. Czułam się okropnie i nie wiedziałam dlaczego, chociaż domyślałam się wszystkiego. Choroba wróciła, byłam tego pewna. Po chwili kolejny raz zwymiotowałam. Zapłakałam cicho, ścierając pot z czoła. Uniosłam rękę i nacisnęłam spłuczkę, by następnie bezwładnie opaść na podłogę. Chłód płytek był dla mnie kojący. Kompletnie nie miałam sił, żeby się podnieść i wyjść z łazienki, więc leżałam w pomieszczeniu, licząc na to, że mama przed wyjściem do pracy, zainteresuje się mną i mi pomoże, bo nawet nie miałam sił na to, żeby krzyczeć o pomoc.

— Silke! Podgrzej potem obiad ojcu! — krzyknęła mama z dołu.

Mamo, pomóż mi — pomyślałam sobie, przymykając oczy.

Słyszałam kroki na dole, co oznaczało, że szykowała się do wyjścia i zdaje się, że nie miała zamiaru wchodzić na górę. Za chwilę miałam zostać sama w domu, co mnie przerażało, bo nie wiedziałam, jak sobie poradzę.

— Silke! Wychodzę! Zamknij drzwi, bo nie mogę znaleźć kluczy! — krzyczała, a ja tylko cicho zapłakałam. — Silke! Słyszałaś?

Oczywiście, że słyszałam, ale nie miałam sił, żeby jej odpowiedzieć. Po chwili rozległy się kroki po schodach. Mama wychodziła na górę.

— Silke, czemu nic nie mówisz, jak cię wołam? — Słyszałam, jak wchodziła do mojego pokoju, była tak blisko.

— Silke?

— Mamo — odezwałam się cicho, wyciągając dłoń w kierunku drzwi od łazienki i uderzyłam w nie lekko, licząc na to, że usłyszy to i mi pomoże.

Po chwili drzwi się uchyliły, a w nich stanęła mama. Upuściła trzymaną w dłoniach torebkę, po czym przyklęknęła przy mnie.

— Boże, córeczko, co się dzieje? — zapytała, chwytając mnie za dłoń, a drugą ręką pogładziła mój policzek.

— Nie wiem — wyszeptałam.
— Znowu mam mdłości. Nie mam sił — mówiłam, patrząc na mamę zbolałym wzrokiem.

— Wstań, pomogę ci — odparła, chwytając mnie pod pachę, żeby pomóc mi podnieść się z podłogi.
Z trudem najpierw uklęknęłam, a potem wstałam. Mama cały czas mocno mnie trzymała i pomogła przejść do pokoju, gdzie położyłam się na łóżku.

— Zaczekaj, zadzwonię tylko do restauracji, że mnie dzisiaj nie będzie — dodała, po czym przeszła na korytarz po swoją torebkę, z której wyciągnęła telefon, żaby powiadomić szefa. Było mi źle z tym, że przeze mnie zawalała pracę.

— Przyniosę ci coś do picia — powiedziała, by następnie wyjść z pokoju i przejść na dół do kuchni.

Gdy nie wracała przez dłuższy czas, zaczęłam się zastanawiać, co tak długo tam robiła. Przecież wlanie wody do szklanki zajmowało kilka sekund. Po jakimś czasie usłyszałam kroki na schodach. Gdy weszła do pokoju, zacisnęłam usta, widząc podenerwowanie na jej twarzy. Podeszła do mnie i podała mi szklankę z piciem.

— Mamo, przepraszam — powiedziałam, gdy upiłam pierwszy łyk wody.

— Za co? — zapytała ze zdziwieniem.

— Znowu masz przeze mnie problemy. — Westchnęłam cicho, a mama usiadła przy mnie.

— Silke, o czym ty mówisz?

— Widzę, że jesteś zła.

— Córeczko, nie jestem zła na ciebie — odparła, posyłając mi uśmiech, by następnie chwycić mnie za dłoń.

— To, o co chodzi?

— Dzwoniłam do profesora, myślałam, że przyjmie cię najdalej jutro, a on kazał zrobić kontrolną morfologię, obserwować cię i przyjechać za trzy dni — mówiła rozemocjonowana, wstając z miejsca. Przyglądałam się, jak nerwowo kroczyła po pokoju. — Rozumiesz? Za trzy dni — dodała z wyrzutem, spoglądając na mnie.

Lustrowałam jej twarz, mocno przełykając ślinę. Czyli mama myślała to samo, co ja, że miałam nawrót choroby.

— Mamo, dobrze wiesz, że ma pełno pacjentów. Może to tylko zatrucie? — odparłam, oszukując samą siebie. Zatrucie? Niby czym? Jadłam to, co zawsze. Do tej pory miałam apetyt i regularnie przybierałam na wadze. Zastanawiałam się nawet czy nie jadłam za dużo.

— Oby, Silke. Oby — powiedziała, spoglądając na mnie niepewnie.

Podeszła do mnie i usiadała obok, gładząc mnie po ramieniu. Obserwowałam jej zatroskaną minę. Zastanawiałam się, ile nasza rodzina bedzie musiała jeszcze wycierpieć. 
Znowu zaczynał się strach i niepewność, a wszystko to miało zostać rozwiane, bądź nie, za trzy dni.

Trzy dni tortur.

***

Siedziałam wraz z mamą pod pracownią rezonansu magnetycznego i czekałam na profesora. Nie przypuszczałam, że przyjadę ponownie do kliniki tak szybko. Na dodatek z myślą, że choroba znowu powróciła. Dopiero co cieszyłam się, że wyzdrowiałam, a teraz znowu czułam ten sam strach. Bałam się tego, co po badaniu powie mi lekarz. Gdzie była nowa zmiana? Jedna? Dwie? Czy od razu kilka? Jaki plan leczenia tym razem przedstawi mi profesor? Te pytania cały czas kotłowały się w mojej głowie.

— Silke, wypij jeszcze to. — Spojrzałam na mamę, gdy podała mi kolejny kubek z wodą nalaną ze stojącego obok dystrybutora.

— Mamo, wypiłam już chyba z dwa litry — powiedziałam, wypuszczając powoli powietrze z płuc. Badanie miało trwać prawie godzinę, nie byłam pewna, czy mój pęcherz wytrzyma kolejną porcję wody.

— I dobrze. Pij, bo na pewno podadzą ci kontrast — mówiła, wciskając mi plastikowy kubek do dłoni, więc w końcu go wzięłam i zaczęłam powoli pić wodę.

— Mamo — odezwałam się po chwili, spoglądając na nią.

— Tak?

— Boję się — powiedziałam, a ona spojrzała na mnie czule, posyłając mi ciepły uśmiech.

— Spokojnie. Może nie będzie tak źle — odparła cicho, po czym chwyciła mnie za dłoń i ścisnęła mocno. Dodawała mi otuchy, chociaż sama jej potrzebowała. Żałowałam, że ojciec nie mógł być z nami. Czekałby z nią w czasie mojego badania, a tak miała zostać sama.

— Pani Silke.

— Tak? — Spojrzałam na pielęgniarkę, gdy podeszła do mnie. Wzięłam głęboki oddech, bo nadszedł czas na badanie.

— Proszę udać się na piętro do profesora Schneidera. — Zmarszczyłam czoło, słysząc te słowa.

— Jeszcze nie miałam zrobionego rezonansu — powiedziałam, wstając z miejsca.

— Badanie zostało odwołane. Profesor chce z panią rozmawiać — odparła, po czym odwróciła się i odeszła.

Zszokowana spojrzałam na mamę, która była tak samo zdezorientowana, jak ja. Po chwili wzruszyła ramionami i kiwnęła głową, żeby iść. Nie pozostawało nam nic innego, jak przejść pod gabinet lekarza.

Kilka chwil później zapukałam do drzwi od gabinetu. Profesor otworzył je, po czym spojrzał na moją mamę.

— Pozwoli pani, że porozmawiam z Silke na osobności — powiedział.

Kompletnie nie wiedziałam, co się działo. Najpierw odwołanie badania, teraz rozmowa w cztery oczy. Spojrzałam niepewnie na mamę, a ta przytaknęła. Weszłam do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Profesor usiadł za biurkiem, a ja zajęłam miejsce na przeciwko. Zacisnęłam dłonie, które zaczęły mi się trząść ze zdenerwowania. Lekarz patrzył na dokumentację, by po chwili  przenieść wzrok na mnie.
Westchnął głęboko, zdjął okulary, które położył na biurko, po czym zaczął mówić, a ja czułam jak cały mój świat znowu zaczynał się sypać.

*

CONSTANTIN

Zacisnąłem zęby, gdy Silke kolejny raz nie odebrała ode mnie połączenia. Nie miałem z nią kontaktu od rana i nie miałem pojęcia, dlaczego mnie ignorowała. Poprzednie trzy dni też dawały wiele do życzenia. Miałem wrażenie, że Silke nie chciała się ze mną spotykać, a ja nie wiedziałem, co takiego zrobiłem, że ciągle mnie zbywała. Widywaliśmy się, ale czułem, że coś było nie tak. Silke była wycofana i nieobecna myślami. Ciągle analizowałem dni przed tym, gdy to wszystko się zaczęło, ale dałbym sobie rękę uciąć, że nie zrobiłem nic złego. Tylko dlaczego Silke teraz milczała?
Z prędkością światła spojrzałem na wyświetlacz, gdy usłyszałem dźwięk SMS-a.

Od Silke: przyjdź do parku, czekam na ławce

Zmrużyłem oczy, odczytując wiadomość od dziewczyny. Czekała nas poważna rozmowa, skoro mieliśmy spotkać się w parku na ławce. Tam mieliśmy być sami.

Do Silke: zaraz będę

Szybko odpisałem, po czym zerwałem się łóżka i zbiegłem po schodach. Założyłem trampki, po czym wyszedłem z domu i wsiadłem na rower, ruszając w kierunku starego parku.

*

Kilka minut później byłem na miejscu. Zatrzymałem się i zsiadłem z roweru, widząc Silke. Dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami, opierając brodę na kolanach. Wpatrywała się w jeden punkt, a po jej policzkach spływały łzy. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, co takiego się stało, że płakała. Zrobiłem głęboki oddech i podszedłem do niej, po czym odstawiłem rower obok ławki.

— Cześć, kochanie — odezwałem się, nachylając się nad nią.

Liczyłem, że uniesie swoją głowę i będę mógł ją pocałować, ale ona nawet nie drgnęła, więc cmoknąłem ją w czoło, by następnie usiąść obok.
Lustrowałem profil twarzy Silke, czekając, aż coś powie, ale ona zachowywała się tak, jakby w ogóle nie zauważyła tego, że przyszedłem.

— Coś się stało? — odezwałem się pierwszy, bo zżerała mnie ciekawość, o czym chciała porozmawiać.

— Tak — odparła cicho, wycierając dłońmi łzy.

— Co takiego?

— Byłam dzisiaj w klinice na badaniach. — Zastygłem w bezruchu, słysząc te słowa. Przełknąłem mocno ślinę, bojąc się tego, co mogłem od niej usłyszeć. Działo się coś niedobrego i to nie od dzisiaj, ale od tych trzech dni.

— Dlaczego? — wyszeptałem. Odchrząknąłem, bo słowa ledwo wychodziły z mojego gardła.

— Od trzech dni męczyły mnie wymioty i osłabienie. Trzeba było sprawdzić z jakiego powodu.

— Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? — zapytałem, kładąc dłoń na jej kolano. Jak mogła ukrywać przede mną swój stan zdrowia? Byliśmy narzeczeństwem, a milczała.

— Nie wiem — odezwała się, spoglądając na mnie czerwonymi od płaczu oczami. — Bo chciałam cię chronić? Bo nie chciałam, żebyś przeze mnie zawalił kolejny trening? — dopytywała, a ja pokręciłem głową, słysząc to wytłumaczenie, które było dla mnie kuriozalne. Powinna być ze mną szczera.

— Co wyszło w badaniach? — zapytałem, na co Silke przeniosła wzrok przed siebie. Przetarła dłońmi twarz i cicho westchnęła.

— Wiesz, już kilka lat temu zaplanowałam sobie swoją przyszłość — zaczęła mówić, zamyślając się — dostałam się do wymarzonego liceum, zdałam dobrze maturę, dostałam się na studia, na które zamierzałam pójść. A potem życie postanowiło pokazać środkowy palec moim planom i zachorowałam. Musiałam porzucić myśl o studiowaniu i skupić się na walce o życie. Kosztowało mnie to wiele sił. Gdyby nie wsparcie rodziców, rodziny i twoje, to pewnie szybko bym się poddała. Po prawie rocznym leczeniu usłyszałam, że jestem zdrowa. Ten dzień był jednym z moich najlepszych dni. Wtedy znowu zaczęłam snuć plany o przyszłości. O pójściu na studia, potem znalezieniu pracy i o szczęśliwym życiu u twojego boku. — Spojrzała na mnie, uśmiechając się smutno.
— A teraz znowu muszę to wszystko zmienić.

— Silke, boję się tego, co chcesz mi powiedzieć — powiedziałem, lustrując jej twarz. Bałem się usłyszeć, że ma wznowę.

— Ja też rano czułam strach, czekając na badanie, a potem wzrósł, gdy usłyszałam, że profesor odwołał rezonans — mówiła, patrząc na mnie. — Idąc do jego gabinetu, zastanawiałam się, jak tragiczne są moje wyniki krwi, że postanowiono nie badać mnie dalej.

— Co powiedział profesor?

— Wszystko się posypało, Constantin — powiedziała, a ja zacząłem panikować w duchu. Nie chciałem jej stracić. — Nie wiem, co dalej robić.

— Masz nawrót choroby? — zapytałem, na co cicho zapłakała. Przysunąłem się bliżej i objąłem ją.

— Rodzice mi tego nie wybaczą. — Szlochała. — Chociaż w klinice byłam razem z mamą, to ona o niczym nie wie. Nie powiedziałam jej, bo nie wiedziałam jak. Miałam rozpocząć studia, skończyć je, a potem pójść do pracy.

— Silke, co się dzieje? — zapytałem cicho.
Dziewczyna uniosła głowę, spoglądając na mnie. Łzy spływały po jej policzkach, a broda drżała.

— Ta ostatnia impreza, to wszystko przez nią — powiedziała, a ja zmarszczyłem brwi, bo coraz mniej z tego wszystkiego rozumiałem.
— Historia zatoczyła koło i znowu poszliśmy do łóżka nietrzeźwi. Dlaczego, Constantin? — zapytała, ale nie odezwałem się, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Dlaczego wracała do czegoś, co było kilka tygodni temu? To prawda, że poszliśmy nietrzeźwi, ale co to miało teraz na znaczeniu? Chciałem w końcu usłyszeć, co powiedział jej profesor.
— Pamiętasz tę imprezę, na której przespaliśmy się ze sobą pierwszy raz? — zapytała, a ja przytaknąłem.
— Gdy się obudziliśmy, co mi wtedy powiedziałeś?

— Że chyba zrobiliśmy to bez gumki. — Znieruchomiałem, gdy odpowiedziałem na jej pytanie. Już wiedziałem, do czego zmierzała. Kilka tygodni temu też się nie zabezpieczyliśmy. Dlaczego? Nie miałem pojęcia. Miałem prezerwatywy w szufladzie od szafki nocnej, wystarczyło ją otworzyć i wyciągnąć paczkę, a mimo wszystko tego nie zrobiłem. Postąpiliśmy tak samo, jak rok wcześniej.
— Silke, czy... — Zacząłem mówić, ale głos znowu uwiązł mi w gardle.

— Jestem w ciąży, Constantin — odpowiedziała i kolejny raz głośno zapłakała. Odetchnąłem z ulgą, po czym przytuliłem ją mocno. Jej złe samopoczucie nie było spowodowane chorobą i to było najważniejsze.
— Profesor oprócz markerów nowotworowych oraz podstawowych badań krwi kazał oznaczyć w laboratorium Beta hCG i wyszło pozytywne — mówiła, cały czas płacząc. — Odwołał rezonans, bo jestem w ciąży. To nie wznowa, tylko ciąża — dodała, rozklejając się jeszcze bardziej.

— Silke, to wspaniała wiadomość — powiedziałem, przytulając ją mocno.

— Constantin, wspaniała? — zapytała z niedowierzaniem. — Mam dopiero dwadzieścia lat. Miałam inne plany — dodała, a ja cicho westchnąłem.
— Rodzice mi tego nie wybaczą.

— Kochanie, na pewno się ucieszą — odparłem, uśmiechając się szeroko.
— Ja też się cieszę. — Puściłem jej oczko, ale moje słowa jakby do niej nie trafiły.
— Dlaczego tak na mnie patrzysz?

— Co teraz będzie? — zapytała cicho. Wiedziałem, że będę musiał być bardziej decyzyjny i odpowiedzialny. Silke była pogubiona i na pewno przerażona. To ona miała przechodzić wszystkie trudy związane z ciążą. Zresztą już przechodziła. Musiałem dać jej jak najwięcej wsparcia.

— Tak się opierałaś przed wspólnym zamieszkaniem, ale teraz już chyba mi nie odmówisz? — powiedziałem, śmiejąc się głośno.

— Ty naprawdę się cieszysz? — Dziewczyna patrzyła na mnie niepewnie.

— Tak, Silke, naprawdę się cieszę — odpowiedziałem pewnie. — Jeśli liczyłaś na inną reakcję, to się pomyliłaś — dodałem, przytulając ją i całując w czoło.
— Powiemy o tym najpierw twoim rodzicom, a potem moim, czy robimy jakąś wspólną kolację? — zapytałem, a Silke patrzyła na mnie, zaciskając usta.
— Kolacja będzie lepsza. — Zdecydowałem, na co dziewczyna nieśmiało przytaknęła.
— Silke, wszystko będzie dobrze. Pójdziesz na te swoje studia. Jak nie dzienne, to zaoczne. Zrealizujesz swoje plany, zobaczysz — mówiłem, uśmiechając się do niej.
— I przestań już się  tak denerwować. Lekarz ci nie powiedział, że stres może zaszkodzić dziecku? — zapytałem, a ona wtuliła się we mnie. Objąłem ją mocno, przymykając oczy.
— Stworzymy idealną rodzinę. Kocham cię — wyszeptałem, po czym cmoknąłem ją w głowę, na której miała zawiązaną kolorową chustkę.

***

Silke spojrzała na mnie, gdy położyłem dłoń na jej udzie. Uśmiechnęła się lekko, ale było widać zdenerwowanie na jej twarzy. Nasi rodzice rozmawiali między sobą, jedząc kolację, a my siedzieliśmy i patrzeliśmy na siebie. Zastanawiałem  się, kiedy będzie najlepszy moment, żeby powiedzieć rodzicom o ciąży. Powiedziałem Silke, że ja to ogłoszę. Nie chciałem obarczać tym jej, bo i tak była dostatecznie zdenerwowana. Za kilka miesięcy miałem zostać głową rodziny,  więc trzeba było zacząć brać za wszystko odpowiedzialność.

— Przepraszam — odezwałem się po chwili, a nasi rodzice zamilkli i spojrzeli na nas. — Chciałem powiedzieć coś ważnego — dodałem po chwili.

— Nawet domyślam się, o co chodzi — odezwała się moja mama, a ja zmarszczyłem brwi. — Zapewne znowu chcecie poruszyć temat wspólnego mieszkania.

— Nie. — Zaprzeczyłem. — Chociaż w sumie też — powiedziałem, a rodzice i Krauthoferowie spojrzeli na mnie z niezrozumieniem. — Ale ta kolacja jest z innego powodu.

— Jakiego? — zapytał mój ojciec.

Spojrzałem na Silke, która zestresowana wpatrywała się w stół, po czym na powrót przeniosłem wzrok na naszych rodziców.
Przez ostatnie dwa dni nie robiłem nic innego, tylko zastanawiałem się, jak przekazać informację o ciąży, by dzisiaj stwierdzić, że nie będę się bawił w żadne przemowy.

— Silke jest w ciąży — powiedziałem wprost, chwytając dziewczynę za dłoń.
Przełknąłem mocno ślinę, widząc wpatrujących się w nas rodziców.

— Ha! Wiedziałam! — krzyknęła po chwili pani Marit. — Widzisz Florian? Mówiłam ci. — Zwróciła się do  swojego męża, a ja uniosłem brew. Silke wpatrywała się w nich z otwartymi ustami. — Wiedziałeś, że mam rację i dlatego nie chciałeś się założyć — dodała po chwili z satysfakcją w głosie.
Słysząc te słowa, nie wytrzymałem i po prostu parsknąłem śmiechem.

— Dlaczego mi nie powiedziałaś? — zapytała moja mama panią Krauthofer, a ta wzruszyła ramionami.

— Nie chciałam plotkować, ale tak czułam — odpowiedziała kobieta.
— Jak byłyśmy w Berlinie, to nagle odwołano rezonans, a profesor nie chciał, żebym była przy rozmowie. Silke z gabinetu wyszła blada jak ściana i tylko powiedziała, że nie jest chora. Jak na następny dzień znowu miała od rana nudności, to zaraz pomyślałam, że w takim razie musi być w ciąży.

— Tylko, dziecko, czemu ty płaczesz? — zapytał mój ojciec, gdy Silke cicho zapłakała.

— To przez te hormony — odezwał się pan Florian w kierunku mojego ojca, a ten przytaknął głową.

Rodzice wstali i podeszli do nas z gratulacjami. W sumie to dziwiłem się, że tak dobrze przyjęli tę wiadomość. Może fakt, że byliśmy zaręczeni już jakiś czas, spowodował, że patrzyli na tę sytuację w ten, a nie inny sposób? Mimo wszystko obawiałem się trochę reakcji przede wszystkim Krauthoferów.

— Czyli przeprowadzasz się do nas? — zapytała moja mama, gdy zajęliśmy miejsca przy stole. Silke starła łzy i wzruszyła ramionami, patrząc na nią.

— A nie lepiej, jakby Constantin przeniósł się do nas? — Wtrąciła pani Marit.  — Mieliby dla siebie całe piętro.

— Moim zdaniem, trzeba by im kupić coś swojego. — Przeniosłem wzrok na pana Floriana, gdy postanowił zabrać głos.

— Popieram — odezwał się mój ojciec.

Nasi rodzice rozmawiali między sobą, a ja spojrzałem na Silke, po czym przysunąłem się do niej.

— Chyba mamy przechlapane — wyszeptałem, na co uśmiechnęła się lekko.

— Na to wychodzi — odparła, po czym razem zaśmialiśmy się cicho. W końcu dziewczyna odzyskała humor i to było najważniejsze, bo za każdym razem serce mi się krajało, widząc jej łzy.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też — powiedziała, po czym pocałowaliśmy się, a chwilę później spojrzeliśmy na swoich rodziców.
Rozsiadłem się wygodnie na krześle, obejmując dziewczynę ramieniem, bo zapowiadał się ciekawy wieczór w wykonaniu naszych rodziców, licytujących się o to, co byłoby dla nas najlepsze.

— No, ale jak mieszkanie, to minimum trzy pokoje. — Uniosłem brew, biorąc do dłoni szklankę z sokiem. Mój ojciec już nam wybierał mieszkanie.

— Nie lepiej mały domek? — odezwał się pan Florian. — Na wjeździe do Oberaudorf jest jakiś na sprzedaż. — Uśmiechnąłem się pod nosem, zerkając na Silke. Jej ojciec miał jeszcze lepszy pomysł.

Miałem nadzieję, że mimo wszystko będziemy mogli z Silke sami zdecydować o tym, gdzie zamieszkać.

*****************************

Uff, dotarliśmy do końca 😉

Mam nadzieję, że podobało wam się zakończenie.

Dziękuję wszystkim czytelnikom za komentarze i gwiazdki, które motywowały do pisania.

***************************

Zapraszam na kolejne ff, a będzie to druga część Vierschanzentournee.

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro