8. Consti, spadaj do swojego łóżka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po ponad godzinnej jeździe dotarliśmy do Bad Wiessee - urokliwej miejscowości, pełniej widoków zapierających dech w piersiach. Po wejściu do pokoju, który wynajął Constantin w pensjonacie Gästehaus Linsinger, usiadłam na łóżku i patrzyłam, jak odstawiał nasze bagaże. Był skupiony, jakby coś go trapiło. Czyżby teraz doszło do niego, co zaproponował? Że miał spędzić pięć dni w towarzystwie dziewczyny chorej na nowotwór? Że nie będzie mógł w pełni korzystać z wyjazdu, bo ja miałam pewne ograniczenia po przebytej operacji i radioterapii? Nie mogłam jeszcze pływać i leżeć plackiem na plaży przy jeziorze. Lekarz odradzał też dalekie piesze wycieczki. Krótko mówiąc nie mogłam prawie nic. Chłopak odwrócił się w moim kierunku i spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko.

— Czyli mówisz, że ty śpisz na tamtym? — zapytał, na co przytaknęłam głową. — Jak się czujesz?

— Dobrze — odpowiedziałam, bo też taka była prawda. Podróż nie była długa, więc nie czułam się zmęczona. — Ale ty chyba nie czujesz się za dobrze? — Schmid popatrzył na mnie zmrużonymi oczami, po czym podszedł do łóżka, na którym siedziałam i zajął miejsce obok mnie.

— Skąd takie przypuszczenia?

— Bo cię obserwuję i widzę, że chyba coś jest nie tak — odparłam zgodnie z prawdą, a Constantin uniósł kąciki ust do góry, lustrując moją twarz.

— Silke, zapewniam cię, że wszystko jest dobrze — odpowiedział, uśmiechając się delikatnie. — Nawet bardzo dobrze — dodał po chwili. Kompletnie nie wiedziałam, co o tym sądzić. Mówił prawdę, czy wolał coś przemilczeć, aby nie sprawiać mi przykrości?
— Jedziemy do sklepu, żeby kupić coś do jedzenia, czy szukamy jakiejś restauracji? — zapytał, gdy chciałam pociągnąć wywołany przeze mnie wcześniej temat.

— Obojętnie — powiedziałam, na co zwiesił głowę.

— Uwielbiam takie odpowiedzi — mruknął, zerkając na mnie.

— No, co? Jesteś facetem, to decyduj. — Wzruszyłam ramionami.
Czy umiałam sama podejmować decyzje? Absolutnie nie. O wiele bardziej wolałam, gdy robił to ktoś inny.

— To chodź, poszukamy jakiejś knajpy, a potem pojedziemy do sklepu, żeby zrobić zakupy na wieczór i jutrzejszy dzień — odparł, a ja przytaknęłam.

*

Spacerowaliśmy wieczorem w okolicach pensjonatu, gdzie nocowaliśmy. Kilkanaście minut później dotarliśmy nad jezioro i usiedliśmy na pomoście. W oddali było słychać jakąś spacerującą parę, ale po chwili ich głosy ucichły. Patrzeliśmy z Constantinem na niczym niezmąconą taflę wody, wsłuchując się w cykanie świerszczy i rechot żab. Okryłam się szczelniej bluzą, która miałam na sobie, bo robiło się coraz chłodniej, a przynajmniej miałam takie wrażenie.

— Czemu nic nie mówisz? — odezwał się po chwili Schmid, przez co przeniosłam na niego wzrok.

— Zawsze gadasz, że za dużo mówię, a teraz nagle przeszkadza ci cisza? — zapytałam, na co on wzruszył ramionami.

— Tak naprawdę, to lubię, jak dużo gadasz. — Przewróciłam oczami, bo już za nim nie nadążałam.
— Silke, może jednak znajdziesz czas żeby wybrać się na Letnie Grand Prix? — zapytał, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.

— Wolałabym nie, bo nie wiem, jak będę się czuła. Teraz jest okey, ale za chwilę może mi się pogorszyć — odparłam, a Schmid zrobił niezadowoloną minę, jednak po chwili przytaknął ze zrozumieniem.
— Tego wyjazdu też się obawiałam — dodałam, na co uniósł brew.

— Daj spokój, przy mnie nic ci się nie stanie — powiedział z zadowoleniem, obejmując mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. — Więc luzik i ciesz się wyjazdem.

— Taki mam zamiar. — Uśmiechnęłam się lekko, unosząc wzrok, żeby na niego spojrzeć. Constantin uśmiechnął się do mnie, a ja przełknęłam mocno ślinę, gdy moje serce znowu mocniej zabiło. Odsunęłam się od chłopaka, karcąc się w myślach za to, że tak reagowałam na te wszystkie gesty.

— Pamiętasz, jak uczyliśmy się kiedyś puszczać kaczki na wodzie? — zapytał nagle brunet, spoglądając na jezioro.

— Taaak — mruknęłam przeciągle. — I nadal tego nie potrafię. — Zaśmiałam się po chwili.

— Zawsze możemy znowu potrenować.

— Tylko, wiesz — zaczęłam mówić, patrząc uważnie na Schmida — nie może się skończyć tak, jak wtedy, bo kąpiele w jeziorze mam jeszcze zabronione — powiedziałam, przypominając to, jak popchnął mnie wtedy dla żartu, a ja straciłam równowagę i miałam nieoczekiwaną kąpiel.

— Wiesz, co? — zapytał, mrużąc oczy. — Do dzisiaj zastanawiam się, jak to się stało, że wpadłaś wtedy do tej wody.

— Przecież sam mnie popchnąłeś — odparłam pewnym głosem. Nie mogłam uwierzyć, że tego nie pamiętał.

— Ja? Chyba coś ci się przyśniło. — Wypierał się.

— To, co? Sama się popchnęłam? — zapytałam, patrząc na niego wymownie.

— Na to wychodzi.

— Constantin, chociaż raz przyznałbyś się do winy. — Pokręciłam głową, a Schmid uśmiechał się od ucha do ucha.

— Ale uroczo wtedy wyglądałaś, jak się zdenerwowałaś.

— Nie chciałbyś, żebym kolejny raz tak się zdenerwowała — odpowiedziałam, po czym zastygłam w bezruchu. — Co to było? — zapytałam, rozglądając się na boki, gdy usłyszałam trzask gałęzi.

— Duchy. — Przewróciłam oczami, słysząc przytyk chłopaka.

— Constantin, wracajmy już, bo robi się coraz ciemniej — powiedziałam, wstając na nogi. Nie miałam zamiaru dłużej siedzieć na tym pomoście, gdy skądś dochodziły dziwne szelesty i trzaski.

— Chcesz wracać z powodu pory, czy tych odgłosów? — zapytał Schmid, lustrując moją twarz, po czym podniósł się z miejsca i stanął naprzeciwko mnie.

— Jednego i drugiego — odpowiedziałam szczerze. Nie widziałam sensu, żeby zatajać prawdę. Chłopak parsknął śmiechem, słysząc moją odpowiedź. No tak, on był z tych, co to niczego się nie bali.
— Tak, bardzo zabawne. — Przewróciłam oczami, po czym kolejny raz obejrzałam się dookoła.
— Słyszałeś? Znowu to samo, ale jakby bliżej nas — odezwałam się, denerwując się coraz bardziej.

— Buuu, kosmici przylecieli po Silke. — Zażartował Schmid, łaskocząc mnie lekko.

— Prędzej po ciebie, dupku — odparłam, uderzając go w ramię.

— Chodźmy, bo mi tu jeszcze na zawał zejdziesz — powiedział Constantin, zarzucając rękę na moje ramiona, po czym przyciągnął mnie do siebie i ruszyliśmy w drogę powrotną do pensjonatu.

Nagle pisnęłam z przerażeniem, słysząc głośny trzask, a Constantin zaśmiał się cicho. Po chwili przeciągle wypuściłam powietrze z płuc, widząc zwierzę, które wcześniej hałasowało. Kilka metrów od nas stał jeleń z rozłożystym porożem. Kiedy nas dostrzegł, puścił się galopem w stronę lasu.

— Coś czuję, że faktycznie wcześniej umrę na zawał niż tego mięsaka — mruknęłam pod nosem.
Naprawdę bałam się, że ktoś mógł się czaić w tych krzakach, żeby nam coś zrobić, ale na szczęście okazało się, że to tylko dzikie zwierzę.

— Słaby był ten żart — odezwał się Constantin, patrząc na mnie wymownie.

— Ale jaki prawdziwy — powiedziałam, uśmiechając się sztucznie.

— Chodź, pani strachliwa. — Schmid mocniej przyciągnął mnie do siebie i ruszyliśmy w dalszą drogę.

*

Po dotarciu do pensjonatu, zrobiliśmy sobie kolację w ogólnodostępnej kuchni, po czym poszliśmy do pokoju. Schmid od razu ruszył do łazienki, a ja usiadłam na łóżku, zastanawiając się, jak przetrwam tę noc. W domu trenowałam spanie w peruce i niestety, ale za każdym razem była zsunięta z mojej głowy. Co prawda byłam świadoma tego, że nie powinnam w niej spać, tylko dać głowie odpocząć, ale nie miałam innego wyjścia. Bałam się, że jeśli Schmid obudzi się wcześniej niż ja, to zobaczy mnie łysą, a nie chciałam tego.
Kilkanaście minut później to ja weszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic po całym dniu i założyć piżamę. Byłam już lekko zmęczona i chciałam w końcu wyciągnąć nogi na wygodnym łóżku.
Gdy wróciłam do pokoju, Constantin stał przy telewizorze i uruchamiał odtwarzacz DVD.

— Co kombinujesz? — zapytałam, podchodząc do niego.

— Może jeszcze jakiś film? Co ty na to? — dopytywał, lustrując moją twarz.

— W sumie, może być — odparłam, po czym podeszłam do łóżka i wskoczyłam pod kołdrę.
Chwilę później miejsce obok mnie zajmował Schmid, za co zmierzyłam go wzrokiem.

— No, co? — zapytał zdziwiony. — Z twojego łóżka jest lepszy widok — dodał po chwili, a ja przewróciłam oczami.

— Z obydwóch jest taki sam — mruknęłam pod nosem.

— Oj tam, Silke, przestań marudzić. — Szturchnął mnie łokciem, a następnie wcisnął play na pilocie.

— Co to za film? — zapytałam. Byłam ciekawa, co fajnego ze sobą zabrał.

Czerwona jaskółka. Świetny film szpiegowski — odpowiedział, na co zrobiłam niezadowoloną minę i cicho westchnęłam. Film szpiegowski? Nie brzmiało to dla mnie zbyt fajnie.
— Nie rób takiej miny, spodoba ci się — dodał brunet, a ja wzruszyłam lekko ramionami, jednak postanowiłam dać szansę tej produkcji.

*

— Matko, Schmid, co to za pornos? — zapytałam, widząc kolejną rozbieraną scenę. Przymknęłam oczy, cicho wypuszczając powietrze z płuc, a gdy je otworzyłam pokręciłam z niedowierzaniem głową, że Constantin uruchomił takie coś na wspólny wieczór.

— Żaden pornos — odezwał się, zerkając na mnie, po czym na powrót przeniósł wzrok na plazmowy ekran.

— Nie? A ta scena, to co? Zbieranie grzybków w lesie? — dopytywałam. Czułam się nieswojo, oglądając w jego towarzystwie taki film. Mógł uprzedzić, że główna bohaterka będzie miała za zadanie uwieść amerykańskiego wywiadowcę, używając do tego swojego ciała.

— A ty co? Mała dziewczynka jesteś? Chyba nie muszę ci tłumaczyć takich rzeczy? — Przewróciłam oczami, słysząc te bezsensowne pytania.
—W końcu wiesz, sami tak skończyliśmy pewnej nocy — szepnął mi do ucha, za co znowu oberwał ode mnie w bark.

— Spadaj — mruknęłam.

— Nie stresuj się — powiedział z rozbawieniem Constantin, obejmując mnie ramieniem.

— Trzeba było powiedzieć, że jest tu odtwarzacz to wzięłabym jakieś swoje filmy.

Na pewno wybrałabym coś, co nadawałoby się do oglądania w towarzystwie przyjaciela. Schmid chyba w ogóle o tym nie pomyślał. Taki film mógłby sobie obejrzeć ze swoją potencjalną kandydatką na dziewczynę, żeby podgrzać wieczorem atmosferę, a nie ze mną.

— I właśnie dlatego ci o tym nie mówiłem.

— Uważasz, że mam zły gust? — zapytałam, spoglądając na niego. Zmrużyłam oczy, lustrując profil jego twarzy.

— Nie, ale ja mam lepszy.

Milcząc, pokręciłam głową z niedowierzaniem i dalej oglądaliśmy film wybrany przez Schmida. Zacisnęłam lekko usta, gdy poprawił się na łóżku, przesuwając się jeszcze bliżej mnie. Kiedyś bym to zignorowała, ale odkąd wyznał mi miłość, to inaczej patrzyłam na te jego wszystkie gesty. Obserwowałam kątem oka jego skupioną twarz. Tak bardzo chciałam wiedzieć, co takiego działo się w jego głowie. Myślał tylko o filmie, czy o czymś innym? Pomrugałam kilkukrotnie powiekami, wyrywając się z zamyślenia i postanowiłam skupić się na filmie. Nie powinnam za bardzo się nakręcać. Po chwili wybałuszyłam oczy, widząc kolejną bardzo odważną scenę.

— Mówiłam, że pornos — mruknęłam pod nosem, na co Constantin się zaśmiał.

— Jaka wrażliwa. — Skomentował chłopak. — Uczy się tylko jak uwieść faceta.

— I musi się do tego rozbierać? — zapytałam. — A no tak, zapomniałam, że wy myślicie tym małym pomiędzy nogami — dodałam po chwili, a Schmid wcisnął pauzę i popatrzył na mnie z uwagą.

— Uważasz, że mam małego? — Wzniosłam oczy, słysząc to pytanie. No tak, mogłam bardziej zastanowić się nad doborem słownictwa.

— Nie łap mnie za słówka.

— To, jaki jest? — Drążył temat, a ja słuchałam tego z niedowierzaniem. Serio sądził, że mu odpowiem na to pytanie? Wiedziałam, że był niespełna rozumu, ale nie sądziłam, że aż tak.

— Consti, spadaj do swojego łóżka. — Szturchnęłam go w bok, a on zmrużył oczy, przyglądając mi się z uwagą.

— Film się jeszcze nie skończył — odezwał się, przenosząc wzrok na telewizor, po czym wcisnął paly.

— To siedź cicho i oglądaj — powiedziałam, poprawiając się na łóżku.

— To ty ciągle gadasz. — Zwrócił mi uwagę.
No dobra, może i miał tym razem rację, bo to ja nakręciłam całą tę dyskusję, ale mógł dwa razy pomyśleć nad doborem filmu do wspólnego oglądania.

*

— I jak? Podobał się film? — dopytywał Schmid, wciskając stop, gdy zaczęły lecieć napisy końcowe.

— Nie był najgorszy — odpowiedziałam, bo w sumie po jakimś czasie nawet wciągnęła mnie ta produkcja. Schmid rzucił pilot na łóżko, po czym chwycił dłońmi moją twarz i oparł się czołem o moje, patrząc mi głęboko w oczy.
— Co ty robisz? — zapytałam szeptem, zdezorientowana jego zachowaniem. Znowu poczułam to cholerne szybsze bicie serca, którego tak nienawidziłam w takich momentach.

Jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy przyjaciółmi. — Powtarzałam sobie w kółko w myślach.
To miało mi pomóc w uspokojeniu mojego organizmu, ale cholera no, nie działało.

— Nic, patrzę sobie na ciebie z bliska — odpowiedział jak gdyby nigdy nic, by chwilę później wyprostować się i zabrać swoje dłonie z mojej twarzy. Nie miałam pojęcia w co pogrywał, ale wiedziałam, że jeśli zrobi tak kolejny raz, to może być źle.
— Idziemy spać? — zapytał, na co przytaknęłam, bo nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Musiałam najpierw trochę się wyciszyć.

Schmid wyszedł z mojego łóżka, a ja ułożyłam się wygodnie. Chłopak wysunął płytę z odtwarzacza, po czym wyłączył telewizor, a następnie położył się w swoim łóżku i zgasił lampkę nocną, która paliła się na szafce obok jego łóżka. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym chłopak usnął, a ja kręciłam się jeszcze jakiś czas z boku na bok, myśląc o poranku i o tym, czy na pewno zdążę obudzić się przed Constantinem, żeby doprowadzić się do porządku.

***

Po porannej toalecie wyszłam cicho z pokoju, żeby nie obudzić Schmida, który jeszcze smacznie sobie chrapał i nie miałam zamiaru go budzić. Wyszłam z pensjonatu, po czym przeszłam do przylegającego do niego dużego ogrodu. Przywitałam się grzecznie z siedzącą przy jednym ze stolików rodziną, a następnie przeszłam do leżaków w rogu ogrodu i położyłam się na jednym z nich. Nie byłam jeszcze głodna, więc pomyślałam sobie, że chociaż zaczerpnę świeżego powietrza. Zapowiadał się kolejny piękny dzień. Kątem oka dostrzegłam, jak rodzina siedząca nieopodal, przygląda mi się raz po raz, po czym coś sobie szeptali. Poczułam się źle. Od razu pomyślałam sobie, że mnie obgadują. Nie dość, że na głowie miałam perukę, to na dodatek ubrana byłam w długie spodnie i sweter, chociaż pogoda była w sam raz do tego, żeby założyć krótkie spodenki i top, ale było mi chłodno, więc ubrałam się ciepło. Gdy w ciągu dnia temperatura wzrastała zakładałam inne ubrania, ale teraz to co miałam na sobie było dla mnie odpowiedniejsze. Kilkanaście minut później wróciłam do pokoju, a raczej uciekłam przed ciekawskimi spojrzeniami. Gdy weszłam do pomieszczenia Constantin nadal spał. Zazdrościłam mu tak twardego snu. Po chwili obserwowałam, jak przeciągnął się leniwie, by następnie otworzyć oczy. Przetarł twarz dłońmi, ziewnął szeroko i popatrzył na mnie uśmiechając się od ucha do ucha.

— Już nie śpisz? — zapytał, siadając na łóżku.

— Tak wyszło — odparłam, wzruszając ramionami.

— Coś się stało? — Zaprzeczyłam ruchem głowy, gdy zadał to pytanie, a on zmrużył oczy, przyglądając mi się. — Kłamiesz — powiedział wprost.

— Po prostu... — Zaczęłam mówić, ale po chwili zamilkłam, zwieszając głowę.
Zastanawiałam się, czy mówić mu o tym, co mnie spotkało rano. A może tylko wszystko niepotrzebnie wyolbrzymiałam? Spojrzałam na Constantina, ale on nic nie powiedział. Nie popędzał mnie, tylko czekał, aż sama wszystko opowiem.
— Wyszłam na chwilę do ogrodu i tam cały czas obserwowała mnie pewna rodzina i coś szeptali do siebie. Po prostu poczułam się nieswojo.

— Chcesz wracać do domu? — Zaskoczył mnie tym pytaniem.
Nie sądziłam, że dla mojego komfortu był w stanie zrezygnować z odpoczynku w tym miejscu.

— Nie — odparłam, na co uśmiechnął się lekko.
Nie chciałam wracać. Może i poczułam się źle, ale nie chciałam przez to rezygnować z tego wyjazdu. W końcu wyrwałam się z domu i nie był to wyjazd do szpitala, tylko na krótkie wakacje. Potrzebowałam tej odskoczni.

— Daj mi kilka minut na ogarnięcie się i pójdziemy zrobić coś na śniadanie, a potem weźmiesz leki. — Przytaknęłam, więc podniósł się z łóżka, wyciągnął z walizki ubrania, po czym ruszył w stronę łazienki, a ja opadłam na materac, myśląc o tym, co dzisiaj będziemy robić.
Zastanawiałam się, czy nie zaproponować Schmidowi wyjścia nad jezioro. Na pomost, przy którym byliśmy wczoraj. On by sobie popływał w jeziorze, a ja poleżałabym na leżaku w cieniu drzew. Takie rozwiązanie wydawało mi się najrozsądniejsze, bo chciałam, żeby Constantin skorzystał trochę z tego wyjazdu.

Nie mogłam myśleć tylko o sobie.

*

Uniosłam oczy znad książki, słysząc plusk wody przy pomoście. Patrzyłam, jak Constantin podciągnął się na drewnianej konstrukcji, a gdy stanął na nogi, przetarł dłońmi twarz i włosy, po czym z uśmiechem na twarzy szedł w moim kierunku. Woda z włosów skapywała na jego obnażone ciało, a ja lustrowałam go od stóp po głowę. Cholera, ten widok totalnie onieśmielił i kompletnie nie wiedziałam, dlaczego. Byliśmy nie raz na basene w swoim towarzystwie. Widziałam go już w kąpielówkach, a jednak teraz patrzyłam na niego inaczej. Nie patrzyłam na niego jak na przyjaciela, tylko jak na przysłowiowego faceta do wzięcia.

Oszalałam.

Mój mózg oszalał.

Mentalnie uderzałam się dłońmi po twarzy, żeby mój tok myślenia zszedł na inne tory, ale to nic nie dawało.
Byłam zgubiona. I w sumie pocieszało mnie tylko to, że zdawałam sobie z tego sprawę, bo mogłam wszystko kontrolować. Przynajmniej tak się łudziłam, że panowałam sytuacją.

— Skonczyłeś pływać? — zapytałam, kiedy podszedł do mnie i usiadł na ręczniku.

— Taaak — odparł przeciągle, po czym wyciągnął wodę z plecaka i napił się mineralnej.
— Jak się czujesz? — zapytał po chwili.

— Dobrze.

— Na pewno? — dopytywał, przyglądając mi się bacznie. — Nie masz temperatury? — Zmarszczyłam brwi, słysząc to pytanie.

— Nie. — Zaprzeczyłam. — Skąd ten pomysł?

— Bo masz zarumienione policzki — odparł, a ja zmieszana uśmiechnęłam się krzywo.
Nie sądziłam, że nie zapanowałam nad swoim organizmem. Czułam, jak zrobiło mi się gorąco na widok wychodzącego z wody chłopaka, ale nie miałam pojęcia, że z tego powodu na moich policzkach pojawiły się rumieńce.

— Bo jest gorąco — odpowiedziałam pokrętnie, a Schmid uśmiechnął się szelmowsko, po czym upił kolejny łyk wody.
Nie podobał mi się ten uśmiech, bo wyglądał, jakby brunet nie uwierzył w moje tłumaczenie. Tak bardzo chciałam wiedzieć, o czym myślał. Liczyłam, że nie domyślił się prawdy. W końcu faceci są mało domyślni.

I to mnie pocieszało.

CONSTANTIN

Posiedzieliśmy z Silke jeszcze chwilę nad jeziorem, po czym pozbieraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną do pensjonatu. W czasie rozmowy obserwowałem ją uważnie przez całą drogę i uśmiechałem się do swoich myśli, bo coraz bardziej byłem przekonany o tym, że dziewczyna czuła do mnie coś więcej, niż tylko przyjaźń. Widziałem, jak wpatrywała się we mnie, gdy wychodziłem z jeziora. Jej organizm też już nie współpracował z nią, a jej zaróżowione policzki były tego dowodem. Coraz trudnej było jej ukryć to, że zaczynała patrzeć na mnie inaczej. Nie rozumiałem tylko, dlaczego broniła się przed tym wszystkim. Wiedziała co do niej czułem. W każdej chwili mogła mi wyznać to samo, ale ona dalej upierała się przy przyjaźni. Stwierdziłem, że cierpliwie poczekam, aż dojrzeje do tego, żeby przyznać się sama przed sobą do tego, że też darzyła mnie uczuciem.

Tak, była chora, ale to nie liczyło się dla mnie w tamtym momencie. Nawet jeśli nasz związek miałby być krótki, to chciałem tego. Chciałem być szczęśliwy choćby przez chwilę i chciałem dać jej szczęście. Wierzyłem w to, że tworząc parę, miałaby jeszcze większą motywację do walki z chorobą. Że pozytywne myślenie jakimś cudem wzmocniłoby ją i pokonałaby to cholerstwo.

Byłem naiwny?

Być może.

Ale wierzyłem, że wszystko będzie dobrze.

*******************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro