Rozdział III: Nowi przeciwnicy. Część pierwsza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wstałam chyba najwcześniej. Spałam może dwie godziny i jakoś udało mi się wygramolić z uścisku Leo. Po cichu przybrałam postać wiatru, wzięłam telefon wraz ze słuchawkami i wyleciałam z jego kajuty, kierując się do mojej. Schowałam do plecaka słuchawki i wyjęłam głośnik z uśmiechem zboczeńca, po czym wróciłam na pokład. Ustawiłam głośnik przed wejściem pod pokład i czekając na wschód słońca słuchałam ,,Roy Jones-Can't Be Touched" śpiewając i zadając ciosy w powietrze. Wraz ze wschodem mój plan wprowadziłam w życie. Ustawiłam na najwyższą głośność po czym puściłam macarenę i do niej tańczyłam. No wiem, przypał, ale mi się nudziło. Chwilę potem przyszła moja zaspana załoga. Gdy zobaczyli co robię zaczęli się ze mnie śmiać, by po chwili dołączyć. Dla Słomianych musiało to wyglądać przekomicznie, gdy zobaczyli nasz taniec. Gdy piosenka się skończyła, załoga ogarnęła się.

- Dobra, ruszamy na wyspę miśki~~ – krzyknęłam do załogi – Do zobaczenia wkrótce Luffy! – krzyknęłam jeszcze do Luffiego i pomachałam.

- Do zobaczenia~~ - darła się jego załoga wraz nim, gdy odpływaliśmy w stronę wyspy. Po 20 minutach dopłynęliśmy na wyspę. Wraz z Leilą jako pierwsze zeskoczyłyśmy na ląd. Po kilku minutach w nasze ślady poszedł Alec, a później reszta.

- To jak walczymy? – spytała mnie Leila

- No na pięści jak na razie. Jak chcesz, to możemy broni też użyć. – skomentowałam – Ja będę używać moich sztyletów - dodałam

- Oki. To ja użyję electrum w takim razie – powiedziała Leila – Na całość? – spytała z uśmieszkiem

- Na całość – powiedziałam oblizując ostrze jednego ze sztyletów

- W razie czego przerwiemy wam – powiedział Nero

Leila wyciągnęła bicz i była gotowa. Pędem rzuciłam się na nią z pięściami. Przemieniła bicz i zablokowała mój cios, a po chwili przeszła fala uderzeniowa. Wyciągnęłam sztylet i zaatakowałam nim, jednak odskoczyła i zarzuciła bicz w moją stronę, który złapałam, przez co owinął mi się wokół dłoni. Leila zrobiła zamach i posłała mnie w pień drzewa, przez chwilę unosił się pył wokół mnie przez co nie było mnie widać. Gdy pył osiadł było mnie już widać.

- Całkiem całkiem~~ - powiedziałam z uśmiechem psychopaty, w siedzącej pozie. Przy uderzeniu w pień wypadł mi sztylet z dłoni. Wstałam, śmiejąc się psychicznie i zaczęłam kierować się w jej stronę. Znowu zaatakowała biczem. Zwinnie wyminęłam go i po chwili znalazłam się obok niej. Znowu użyła electrum, by zablokować serię moich ciosów. W końcu udało mi się wytrącić jej z rąk electrum, a ona przy okazji mój sztylet. I tak walczyłyśmy na pięści. Próbowałyśmy sobie zakładać chwyty, kopałyśmy się. Zadałam jej kilka ciosów w brzuch, lecz ona nie była mi dłużna i zadała mi kilka mocnych kopnięć w bok. Walczyłyśmy już tak z dobrą godzinę, Gdy nagle przerwali nam chłopacy. Leo złapał mnie za ciuchy i podniósł jak kociaka za grzbiet, a Nero złapał tak Leilę.

- Koniec walki, dziewczęta – podszedł do nas Alec – Remis – dodał. Nero i Leo nas odstawili, a my podeszłyśmy do siebie

- Świetnie się bawiłam – powiedziała Leila przybijając ze mną piątkę

- Ja też – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, po czym zwróciłam się do chłopaków – Sprawdziliście już wyspę? – pokiwali przecząco głowami

- Czekaliśmy, aż skończycie – odpowiedział Alec

- No okay. To podzielimy się na dwie grupy. Leila, Alec i Nero. Ja pójdę z Leo. Jak coś znajdziecie, to Nero ma się z nami skontaktować, a jak my, to Leo da wam znać – powiedziałam

- Aye aye kapitanie – krzyknęli i przybiliśmy w piątkę żółwika. Weszliśmy kawałek w głąb wyspy i się rozdzieliliśmy. Po chwili nie było reszty widać, gdy szliśmy z Leo.

Szedł cały czas za mną. Przez swój wzrost musiał schylać się co chwilę. Jako, że jestem wredna, to palnęłam go w tym momencie gałęzią w twarz. Odwróciłam się, by zobaczyć czy żyje. Popatrzył się na mnie i zobaczyłam jego chęć zemsty.

- Masz trzy sekundy na ucie..... – nie dokończył, bo uciekałam jakby miało od tego moje życie zależeć, a zależało.

- Sorki, nie chciałam ~~ - krzyczałam do niego, gdy zaczął mnie gonić. Spowalniały go gałęzie, ale i tak szybko mnie dogonił i złapał, wywracając nas kilkanaście metrów od przepaści. Leżałam na ziemi, a on wisiał nade mną. Ręce trzymał po bokach, a nasze twarze były blisko siebie. Uśmiechnął się zadziornie i przytrzymał jedną ręką moje nadgarstki.

- Odechce ci się już tak robić~~ - powiedział po czym zaczął mnie łaskotać

- No dobra... Przepraszam... P..Przestań – mówiłam pomiędzy śmiechem. Po kilku minutach przestał i pomógł mi wstać.

- Zemsta dokonana – uśmiechnął się zadowolony

- Tak.... Jasne... - próbowałam złapać oddech, jeszcze się śmiejąc. Nie miałam już siły zbytnio więc padłam na ziemię

-Żyjesz? – kucnął przy mnie

- T..tak, muszę chwilę odsapnąć – odpowiedziałam dalej się śmiejąc. Leo chwilę się na mnie patrzył w ciszy, po czym wziął mnie na ręce – Oi. Co ty robisz? – spytałam

- Nie mamy całego dnia. Musimy przeczesać wyspę – spoglądnął na mnie

- Ale wiesz, że sama mogę iść? – powiedziałam i przewróciłam oczami

- Widziałem właśnie – skomentował

- Ciężko będzie ci się tak poruszać – dodałam

- Jakoś dam radę – prychnął

- No dobra – wzruszyłam ramionami. Szliśmy, rozglądając się na boki i szukając czegoś dziwnego. Doszliśmy do przepaści – Schodzimy na dół – powiedziałam, patrząc na dół

- Oszalałaś? – podniósł głos Leo – A jak spadniesz? – dodał

- Przecież władam wiatrem, więc mogę polecieć – zeskoczyłam obok niego – Skoro się boisz to możesz zostać – wystawiłam mu język

-Pff... Samej cię nie puszczę – po czym poczochrał mnie po włosach – No to idziemy – dodał

Złapał mnie i podszedł na krawędź przepaści. Ocenił wysokość po czym skoczył.

- Ty deklu!! Zabijesz nas! – krzyczałam na niego. Niby władam wiatrem, ale nie miałam jak mu się wyrwać, więc schowałam twarz w jego ramieniu. No nie powiem, bałam się o swoje życie w tym momencie, pociekła mi nawet samotna łezka po policzku. Widziałam, jak życie przelatuje mi przed oczami. Chwilę potem wylądowaliśmy i zapłonął, by rozświetlić teren trochę. Jego płomienie nie parzyły, po czym popatrzył na mnie.

- Nic ci n... - zaczął

- Ty bałwanie! – krzyknęłam na niego, przez co stał w osłupieniu trzymając mnie – Myślisz, że się nie bałam? – dodałam i wyrwałam się z jego objęć, odwracając się do niego tyłem – Zawału prawie dostałam, baka – powiedziałam

-Przepraszam, serio – odpowiedział ze smutkiem i zmienił postać, dalej płonąc jako lew – Następnym razem cię uprzedzę – dodał, łasząc się

- Dobrze. Wybaczam ci – odwróciłam się do niego przodem – Nie wejdziesz w moje łaski, łasząc się jak kot – odpowiedziałam z uśmieszkiem

- Wiem, idziemy? – spytał, a ja wsiadłam na niego i poszliśmy. Minęliśmy trochę złota, śmieci, ale nic innego nie znaleźliśmy. – Wracamy – powiedział.

- To co, wyścig na górę? – powiedziałam i stworzyłam skrzydła, a on się przemienił

- Jak chcesz – wzruszył ramionami – Na trzy. Raz... Dwa..... Trzy! – i wystartowaliśmy. Szliśmy łeb w łeb, aż w końcu był remis – To co, remis? – spytał z uśmiechem bez żadnej zadyszki

- Spoko – schowałam skrzydła

- Leo, Yuu. Jaskinia się zawaliła....... – usłyszeliśmy Nero

Perspektywa Leili – w tym samym czasie

Rozłączyliśmy się właśnie z Leo i Yuu. Szliśmy już tak z dobrą chwilę gdy nagle usłyszeliśmy krzyki Yuu, a potem jej śmiech.

- Ciekawe, co znowu narozrabiała – skomentowałam

- Zgaduję, że zrobiła coś Leo – zachichotał Nero

- Ta... I teraz się mści – dodał Alec

- Na pewno – powiedziałam i wybuchnęliśmy śmiechem

- Widzicie to co ja? – zapytał po chwili Nero

- Widzimy – powiedziałam razem z Aleciem. Przed nami była jaskinia, która wyglądała, jakby miała się zawalić

- Idziemy ją sprawdzić? – spytałam. Alec po chwili kiwnął głową i kierowaliśmy się w stronę jaskini. Nero stał chwilę w miejscu. Gdy weszliśmy z Aleciem do jaskini krzyknął za nami Nero.

- Myślę, że to nie najlepszy... -nie dokończył, bo wejście się za nami zawaliło i wraz z Aleciem utknęliśmy w środku. – Nic wam nie jest??? – spytał się Nero

- Nie. Na szczęście byliśmy w bezpiecznej odległości – odpowiedziałam mu – Pójdziemy w głąb jaskini i ją zbadamy. Może znajdziemy inne wyście. Ty idź powiadom o tym Yuu - dodałam

- Już lecę – odparł i w wilczej formie pobiegł po Yuu

- No to jesteśmy na siebie skazani – uśmiechnął się Alec w półciemności – Szkoda, że nie mamy żadnego źródła światła – dodał. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i włączyłam latarkę.

- Może być? – spytałam go

- To co, idziemy –odparł, na co kiwnęłam głową i szliśmy pomału w głąb. Umililiśmy sobie ten czas rozmową. Co jakiś czas było słychać kapanie wody. Po kilku minutach droga prowadziła w dół. Poślizgnęłam się i byłam gotowa na bliskie spotkanie z zimną posadzką, ale Alec złapał mnie w pasie. Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy. Na moje policzki wkradł się lekki rumieniec, u niego też.

- Powinnaś patrzeć pod nogi – skomentował i wstałam na nogi – Idziemy dalej – złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić. Był zarumieniony na policzkach i chyba nie chciał, bym to widziała. Ja za to spaliłam buraka na ten gest.

-Ee.. Dzięki – powiedziałam po chwili

- Nie ma sprawy – odwrócił głowę i posłał mi delikatny uśmiech. Nie potrzebnie odwracał głowę, bo w tym momencie był spadek i przewrócił się ciągnąc mnie za sobą Alec widząc to odwrócił się do mnie przodem i złapał w ramiona. Upadł na plecy i teraz leżałam na nim.

- Ałć... - powiedział i podniósł głowę. Nasze spojrzenia się spotkały i oboje się zarumieniliśmy. Zaczęłam się podnosić.

– Nic ci nie jest? – zapytałam, podając mu rękę, by pomóc wstać, którą przyjął.

- To chyba ja się powinienem ciebie o to pytać – zaśmiał się zakłopotany, wstając – Sorki – podrapał się po karku przy tym

- Nic się nie stało. Ciebie bardziej musiało boleć, skoro upadłam na ciebie – powiedziałam zawstydzona

- To co, idziemy dalej? – zapytał

- Oczywiście – przytaknęłam i poszliśmy głębiej. Po chwili jednak telefon się rozładował i nastała ciemność.

- Niech to szlag – powiedział Alec – Nic nie widać kompletnie – dodał

- Ja widzę – skomentowałam i zmieniłam moje oczy na zwierzęce, przez co widziałam w tych ciemnościach – Poprowadzę nas – po czym złapałam go za rękę. Szliśmy tak w ciszy, aż trafiliśmy do miejsca, gdzie jest duża przestrzeń. Na ścianach zauważyłam dziwne symbole, jakby runy. W końcu zauważyliśmy małe światełko i poszliśmy w jego kierunku.

- To chyba wyjście – powiedział Alec, gdy byliśmy już blisko

- Chyba tak – odpowiedziałam mu

- Ale wiesz, że nie musisz mnie już za rękę trzymać? – zachichotał, zarumieniłam się przez to. Puściłam jego rękę i moje oczy znów były normalne, bo było już w miarę jasno.

- Musimy poprosić chyba Leo, by nam jaskinię rozświetlił. Zauważyłam dziwne znaki, które mogą być runami – powiedziałam i wyszliśmy z jaskini. Na zewnątrz była piękna laguna. Usiedliśmy więc na kamieniu i czekaliśmy na Yuu. Nie musieliśmy długo czekać. Było już słychać jej narzekanie.

Perspektywa Yuu – w tym samym czasie

- Leo, Yuu. Jaskinia się zawaliła, do której weszła Leila i Alec – powiedział Nero, nim wybiegł z za zakrętu i podbiegł do nas – Leila kazała ciebie sprowadzić. Powiedziała, że poszukają innego wyjścia i poszli w głąb jaskini – dodał, dalej w wilczej formie

- Jak to, czyli są w środku?! – powiedziałam do Nero – Dobra – wsiadłam na Nero, a Leo zmienił formę – Pokaż nam Nero, gdzie ta jaskinia – dodałam

- Dobrze – powiedział Nero i biegliśmy w jej kierunku. Chwilę nam zajęło dotarcie na miejsce, ale chłopacy w tych formach są strasznie szybcy. Przy zawalonym wejściu zeskoczyłam z Nero

- Dobra. Rozdzielamy się. Jak coś znajdę to zagwiżdżę, ok? – powiedziałam, a oni kiwnęli potwierdzająco. Leo pobiegł na lewo, a Nero na prawo. Ja poszłam prosto, a raczej rzuciłam się biegiem. Trochę miałam pod górkę, ale dałam radę. Na jej szczycie rozglądnęłam się i zobaczyłam chyba lagunę, bo z tej odległości nie byłam pewna – Ja pitolę, już mi się nie chce –głośno skomentowałam. Pobiegłam w jej kierunku, a po drodze się kilka razy wywaliłam, przeklnęłam po japońsku i po polsku. – Kuso~~!!!! - No... może tylko po japońsku. Po chwili padłam na twarz, dosłownie kilka metrów od Leili i Aleca – Blyat – powiedziałam po rosyjsku

- Słychać cię było już w połowie drogi – zachichotała Leila

- Ha ha ha... bardzo śmieszne. Zamartwiałam się o was – powiedziałam po czym zagwizdałam. Było słychać szelest w krzakach i chwilę potem wyskoczyli z nich Leo i Nero. Przemienili się i podeszli do nas.

- Szybko znalazłaś to wejście – powiedział Leo, na co wystawiłam mu język. Nie wiem czemu, ale lubię jemu i Nero dokuczać

- Bo jest ważniejsza sprawa – wtrąciła się Leila – W jaskini są dziwne symbole, które przydałoby się zbadać – dodała

- Tylko, że nie mieliśmy światła. Użyczyłbyś ognia Leo? – powiedział Alec

- Jasne – powiedział Leo i skierowaliśmy się w głąb jaskini. Na ścianie widniały runy, których nie rozumiałam

- Alec, dałbyś radę to przeczytać? – zapytałam

-Tak, tylko daj mi chwilę – odpowiedział i podszedł do run. Leo musiał stać przy nim cały czas, by coś widział.

- Chodź Nero – powiedziałam i weszłam w mrok, bo coś tam zauważyłam – Poświeciłbyś? – spytałam, a on stworzył elektryczną kulę. Przyjrzałam się kamieniowi i był na nim napis, po łacinie. Pomyślałam od razu, że to jakieś zaklęcie zapewne. W tym czasie Alec rozczytał runy.

- To runa przemiany – powiedział Alec i spojrzał na Leilę – Dzięki niej mogłabyś się transformować w jedno zwierzę – dodał po chwili

- Tylko w jedno? – spytała Leila

- Tak. Chyba, że znajdziemy więcej takich run. Jak chcesz, to mogę ci już ją wypalić – powiedział i wyciągnął swoją stelę, zaczął wypalać jej runę na lewym bicepsie. Zapiekł mnie lekko biceps, przez runę, którą mi wypalił. Odczuwałam lekkie pieczenie w miejscu, gdzie wypalał Leili runę. Po kilku minutach skończył i powiedział coś w nieznanym mi języku – Skończone. Dzięki tej runie możesz zamieniać się w czarną panterę – dodał

- Wakanda forever~~ - zachichotałam

- Jak wrócimy na statek to ją przetestuję – powiedziała radośnie Leila. Ja w tym czasie odwróciłam się z powrotem to zaklęcia. Bez zastanowienia, przeczytałam je na głos. Nagle napis zaświecił się podejrzanie i wyleciała z niego kula światła, którą nie wiem jak, ale ją wchłonęłam.

- Co to było?! – spytał Nero, po czym doszła do nas reszta

- I czemu to wchłonęłaś?? – dodał Leo

- Nie wiem, po prostu przeczytałam zaklęcie i wyleciało to obłoko podobne coś.... – powiedziałam

- Może dzięki temu ty zdobywasz kolejne moce? – pomyślał na głos Alec

- Ma to sens. Przecież nasze ciała całkowicie inaczej reagują na ten świat, skoro nawet runy na nas działają, a na innych nie – skomentowała tylko Leila – A więcej run na twoim ciele może zakłócać twoje moce. Może być to związane z paktem, bądź robieniem rytuałów i przyzwań jak nie patrzyłam. Lub zbieranie wampirzych kłów – powiedziała do mnie

Zastanowiłam się chwilę, jaką moc niby mogłam zdobyć. Kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Na zewnątrz poczułam wiatr i miałam ochotę polatać. Pomyślałam o skrzydłach.

- Yuu..... – powiedziała Leila

- Hmm? – popatrzyłam się na nią

- Spójrz na swoje skrzydła... - wskazał palcem na skrzydła Nero

- Ale o co wam ...... - nie dokończyłam, gdy zobaczyłam moje skrzydła. Stanęłam jak wryta. Teraz zamiast moich wietrznych skrzydeł miałam piękne, szare skrzydła, PRAWDZIWE skrzydła. Pióra wyglądały, jakby były ostre, niczym ostrza, a końcówki skrzydeł miały takie jakby szpony – Wow~~ - tylko tyle powiedziałam

- To znaczy, że dzięki tej mocy masz normalne skrzydła.. – powiedział Alec

- Na to wygląda – odpowiedziałam – Trzeba je przetestować – dodałam z uśmiechem, po czym wbiłam się w powietrze. Przy wzbiciu się latałam trochę krzywo, jakbym się nachlała. Teraz używam jakby dodatkowych mięśni, jeżeli tak to ujmę, więc nie mogłam zachować równowagi. Po kilku minutach jednak się przyzwyczaiłam i normalnie latałam. Te skrzydła były trochę lepsze. Na pewno były szybsze i bardziej skrętne. Chociaż rozdarły mi koszulkę z tyłu, ale to nic. Dobrą chwilę tak latałam, aż w końcu wylądowałam – I jak się podobają skrzydła? – pozowałam do reszty

- Mogą być – powiedział Leo, reszta chłopaków kiwnęła głowami

- Dupy nie urywa – dodała Leila

Podeszłam do najbliższego drzewa i próbowałam wymierzyć cios, ale skrzydłami, co się udało. Reszta w tym czasie podziwiała widoki. Zrobiłam zamach jednym skrzydłem i wyleciały z niego pióra, które wbiły się w pień, niczym igiełki małe. Były też wytrzymałe. Jarałam się nimi strasznie, chociaż używanie ich teraz po dłuższym czasie męczyło.

////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Nom...... Nie za długie to, ale zawsze to coś ( nie, że jakoś źle sobie podzieliłam, czy że rozdział krótszy..... Nie~~ Wcale ;P )

Ktoś coś, jakieś sugestie? Chętnie wysłucham xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro