Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z samego rana pojechaliśmy do kawiarni, w której spotykali się wszyscy porwani. Na wypadek co Serafin i Lucjan usiedli przy innym stoliku, a ja i Nat usiedliśmy razem. Zaczyna się nas plan wdrażać w plan, mam nadzieję, że się powiedzie. Chociaż sama nie wiem czy uda mi się udawać jego dziewczynę, oby ten nic nie kombinował bo naprawdę, nie wytrzymam i go uderzę, wystarczy, że nazywa mnie zdrobniale przez cały czas. To teraz zacznie mówić skarbie, kotku. Mam już dość tej misji, nie lubię być przynętą. Dobra dziewczyno pomyśl o czymś innym, skup się na wyglądzie kawiarni, odwróć swoją uwagę od bycia przynętą, mogą być tu ludzie czytające w myślach, psychicy są najgorsi. Wchodzą ci do głowy i ci mieszają, mogą Cię łaskawie wykończyć szybko, niszcząc umysł, żebyś stał się warzywem lub metoda jaką dawniej leczono osoby ze schizofrenią. Doprowadzić ich do takiego stanu, że od nowa muszą uczyć się chodzić, okropne. Jednak większość psychików to pieprzeni sadyści, którzy bawią się tobą tak długo, aż sam będziesz błagał o śmierć, albo popełnisz samobójstwo. Okropne osoby, nikt nie chciałby się z nimi spotkać. Rozejrzałam się po kawiarni, ściany są koloru białego, meble zostały wykonane z jakiegoś jasnego drewna, do tego niektóre przedmioty w tym materiał na krzesłach są koloru błękitnego lub żółtego. Miejsce nie jest zbyt małe, jednak jest ładnie i przytulne, trudno się dziwić, że tyle ludzi lubi odwiedzać to miejsce, do tego jeszcze ceny są przystępne. Sami pracownicy wydają się mili. Jednak, to miejsce jest punktem wspólnym porwanych, po rozmowie ze wszystkimi wampirami jakie przeprowadzili łowcy. Mogli nas oszukać, ale po co? Przecież to ważne dla nich osoby, których nie chcieliby stracić.

-Dzień dobry, czy mogę przyjąć państwa zamówienie? – podeszła do nas kelnerka, uśmiechając się przyjaźnie.

Spojrzałam szybko na menu, co mają w ofercie.

-Dzień dobry, poproszę latte i placek... Milky way. – powiedział przyjaźnie Nat.

-Poproszę zieloną herbatę, oraz placek Rafaelo. – powiedziałam.

Kelnerka odeszła, spojrzałam na Nata, jego styl ubioru kojarzy mi się z Bad boy'em, od kiedy go spotkałam mogłam zauważyć, że nosi najczęściej ubrania ciemnego koloru, czerwone i białe, ale takie kolory do niego najbardziej w sumie pasują. Ubrał dzisiaj jeansowe spodnie z dziurami, czerwoną koszule, z krótkim rękawem, a na to czarną kurtkę skórzaną. Ma jak zawsze włosy w nieładzie. Do tego założył naszyjnik z pentagramem, nie jest odwrócony, ale jest koloru czarnego. No i jeszcze w jednym uchu ma kolczyk w kształcie czaszki, też jest czarna, jak pentagram, chociaż to bardziej ciemno szary niż czarny. Pamiętam jak musiałam pomagać mu pomóc przekuć uszy, nie spodziewałam się, że wampir może być tak niezdarny. Jak próbował sobie go przekuć sam przypadkiem ukłuł się trzy razy w ten sam palec, do tego zgubił igłę i prawie na nią usiadł, bo jakimś cudem wbiła się w pościel i wystawała akurat tą ostrą częścią. Gdybym go nie ostrzegła by się na nią nadział. A szkoda, byłoby wtedy zabawnie. Przypominając sobie to zaśmiałam się cicho.

-Co jest takiego zabawnego kochanie? – spytał Nat, uśmiechając się, a tym samym pokazując kły.

-Nie wiedziałam, że wampir może być taki niezdarny, Nietoperku. – powiedziałam.

Kątem oka spojrzałam na pracownika kawiarni, który chociaż przypominał człowieka, instynkt podpowiedział mi, że nie jest nim. Wydawał się słyszeć co powiedziałam po jego mimice twarzy, spojrzałam na Nata, a ten prawie niezauważalnie kiwnął głową. Czyli też zauważył, jak wyraz twarzy tamtego pracownika się zmienił. Mamy pierwszego podejrzanego, czyli ta kawiarnia może nie mieć nic wspólnego z porwaniami, a pracownik kawiarni. Napisałam do Lucjana, żeby podszedł do jednego z pracowników i udał glinę. Po chwili dodałam, żeby sprawdził zmiany. Jeśli dni odwiedzin kawiarni będą powiązane ze zmianą, na której pracuje tamten pracownik. Będziemy mieli dowód, że to na pewno jest jeden z podejrzanych, których musimy przesłuchać, jednak musimy przypilnować by nie popełnił samobójstwo. Jeśli będzie trzeba ja sama będę prowadzić przesłuchanie i ewentualne tortury.
Podeszła do nas kelnerka z zamówieniami.
-Skarbie zamknij oczy i powiedz a. - powiedział Nat.
-Po co? - spytałam.
-No powiedz i zamknij oczy. - powtórzył.
-No dobrze. - powiedziałam.
Zrobiłam to o co prosił. Poczułam, że wkłada mi coś zimnego i metalowego do ust, po chwili poczułam czekoladę na języku. Otworzyłam oczy zdziwiona.
-Smakuje kochanie? - spytał I zabrał widelec z moich ust.

-Tak. – powiedziałam.

Uśmiechnął się do mnie lekko.

-Taka urocza.

-Nie jestem urocza – powiedziałam , lekko się rumieniąc.

-Jesteś.

Prychnęłam, idiota nie da sobie spokoju dopóki nie przyznam mu racji, nie wytrzymam z nim przez te kilka dni w czasie misji.

Zaczęłam jeść to pyszne ciasto, jedyny plus tej „randki" to, że nie muszę płacić.

~~~~~~~~~~~~~~~

Patrzę na tą piękną i pyszną łowczynię, mam szczęście, że mogę mieć z nią randkę. Nawet jeśli na niby, ale nic nie wiadomo co będzie w przyszłości.

Zjedliśmy i wypiliśmy to co zamówiliśmy. Zapłaciłem, wyszliśmy jak gdyby nigdy nic. Poszedłem z nią na spacer, zauważyłem kwiaciarnie, poprosiłem by poczekała na ławce w parku. Poszedłem szybko do kwiaciarni. Rozejrzałem się po kwiaciarni, pełno kwiatów, różnego rodzaju, samo miejsce jest ładnie ozdobione. Użyto jasno niebieskiej farby do ściany, podłoga jest z brązowych płytek. Miejsce nawet jeśli jest południe, zostało oświetlone. Na ścianach są zdjęcia kwiatów, wiszą różne rośliny. Rozejrzałem się po różnych roślinach.

Nie mam pojęcia jakie kwiaty lubi, muszę dobrze wybrać, żeby jej się spodobały. Uznałem, że bukiet róż będzie najlepszy, poprosiłem Kwiaciarkę o najpiękniejszy bukiet czerwonych, czarnych i białych róż, gdy tylko zapłaciłem i wyszedłem z kwiaciarni z tym pięknym bukietem musiałem się pospieszyć, nie mogę w końcu pozwolić damie czekać. Przybiegłem do Iryi najszybciej jak mogłem, a jako wampir jestem jednak bardzo szybki. Ukryłem bukiet za plecami.

Spojrzałem na park. Mało ludzi w nim jest, ale to godzina gdzie większość osób jest w pracy. Na szczęście jest dużo drzew które robią cień, krzaki, kwiaty, trawa, kamienie, ścieżki. Ławki, niektóre w słońcu inne w cieniu. Typowy park.

Spojrzała na mnie lekko zaskoczona i powiedziała.

-Szybko wróciłeś. Myślałem, że dłużej Cię nie będzie.

-Musiałem , nie mógłbym zostawić tak pięknej kobiety samej. Muszę się tobą opiekować, powinnaś wiedzieć czemu. – powiedziałem.

-No tak, mogą mnie porwać. – powiedziała niezbyt przejęta.

-Mam coś dla ciebie.

-Co takiego? – spytała ciekawa.

Wyciągnąłem za pleców bukiet róż i jej go podałem.

-To prezent dla pięknej, mądrej i na pewno utalentowanej łowczyni, w której zakochałem się po uszy. Uznałem, że czerwone róże będą idealnie pasować do ciebie, w końcu twoje piękne czerwone oczy i te bujne, miękkie białe włosy.

Zarumieniła się na te słowa, dobrze. Uda mi się ją uwieść wcześniej niż bym pomyślał. Jeśli nie zauważy, że to część planu, stanie się moja. Uwierzy w każde moje słowa, będę mógł łatwo się dowiedzieć o planach łowców. Same korzyści dla mnie będą z tego związku.

-Dziękuje Nat, nie musiałeś. – wzięła ode mnie bukiet.

-Przepraszam, że przerywam wam gołąbeczki wy nasze kochane. Ale musimy jakoś dać porwać Iryanne. – powiedział Serafin.

-Wszystko robimy według planu, który wcześniej ustaliliśmy. Bez obaw, musimy poczekać, aż wilkołak będzie mieć okazję. - powiedziała

-Zostawiłaś kartkę z adresem hotelu i pokoju? – spytał Lucjan.

-Tak zostawiłam „przypadkiem" tą kartkę. – powiedziała.

-Wszystko idzie jak na razie według planu. – powiedziałem.

Ta... Oby wszystko poszło zgodnie z planem, bo jeśli nie to będziemy mieć kłopoty, za śmierć następczyni łowców. Musimy dopilnować, żeby Irya będąc przynętą nie została ranna, a tym bardziej martwa. Dobra Nat nie myśl o tym, przecież wszystko dobrze się skończy. Tak na pewno wszystko dobrze się skończy, musi. Zacząłem się lekko rozglądać po okolicy, nikogo nie widzę podejrzanego, co nie znaczy, że nikogo tu takowego nie ma. Będąc nie człowiekiem nauczyłem się, że wszystko może cię zabić, nawet jeśli osoba może wyglądać na miłą, to nie znaczy, że taka jest. Dowodem jest na to Irya, nigdy bym nie podejrzewał, że ktoś taki może być łowcą, wygląda na zbyt delikatną, a jednak taka nie jest. Wychowała, się będąc świadoma, że w każdej chwili umrzeć, dlatego na pewno umie się bronić i zabić z zimną krwią. Osoby, takie jak ona są najbardziej niebezpieczna, bo nie wiesz czego możesz się po nich spodziewać. Nauczyłem się nie ufać otoczeniu i wszystkim ludziom, którzy koło mnie przechodzą. Wiem, że to może być łowca chcący mnie zabić, ewentualnie ktoś z innej rasy, na przykład wilkołak. Oj tak, wampiry i wilkołaki bardzo się nie lubią, jesteśmy wrogami od bardzo dawna. Krzywdziliśmy siebie nawzajem na przestrzeni wieków, tyle razy, że nikt już nie liczy. Pokój między nami jest niemożliwy, gdyby nie fakt, że tamten wilkołak poprosił o pomoc łowców to bym mu nie pomógł, ba zabiłbym go bez chwili wahania.

-Nathan! - krzyknął na mnie Serafin.

Aż się wzdrygnąłem, rozejrzałem się i zobaczyłem ich już przy wyjściu z parku. Za bardzo się zamyśliłem, że nawet tego nie zauważyłem. Cholera, miałem być uważny, a nawet bym nie zauważył gdyby ktoś mi wbił sztylet w serce. Szybko do nich podbiegłem, oczywiście tak jak człowiek a nie wampir, nie mogę używać swojej szybkości w normalnych okolicznościach. Ludzie mogliby to zauważyć, że coś jest nie tak, a wtedy mielibyśmy kłopoty, dlatego muszę udawać człowieka. Gorzej mają wampiry czystej krwi, światło słoneczne jest dla nich nie do zniesienia, ale ja będąc hybrydą mogę to wytrzymać, nawet jeśli nie jest dla mnie zbyt przyjemne.

-Przepraszam, zamyśliłem się. – powiedziałem jak już do nich podszedłem.

-Nat, musisz być bardziej uważny, nie możemy pozwolić na śmierć żadnego z towarzyszy. – powiedziała Irya, wydawało mi się, że jest lekko zmartwiona.

-Uroczo. Martwisz się o mnie.

-Wcale się nie martwię. – po tym jak to powiedziała prychnęła.

-Martwisz, mogłabyś siebie nie okłamywać.

-Przestań, nie znasz mnie.

Po tym jak to powiedziała uderzyła mnie w brzuch. Dobrze, że jestem wampirem bo pewnie bardziej by bolało.

-Nie chcę przerywać naszym gołąbką, ale musimy brać się do roboty. – powiedział nagle Serafin.

Lucjan przytaknął mu.

Poszliśmy do pokoju hotelowego naszej przynęty, który wynajęliśmy na to zadanie. Irya ma osobny pokój, gdyby nie była nam potrzebna przynęta, spałbym z nią w pokoju, nawet bez jej zgody.

~~~~~~~~~~~~~~~

Muszę udawać przynętę, jak mam być szczera to nie pierwszy raz. Gdyby tylko był Damon w mojej drużynie, czułabym, się dużo bezpieczniej. Mój przyrodni brat nie pozwoliłby na skrzywdzenie mnie, obiecał mi to. Pamiętam nadal ten dzień, to było kilka miesięcy po tym jak się w końcu zaczęliśmy przyjaźnić, na początku marudził, że łowcy zabierają mnie na niebezpieczne zadania. Jednak jak powiedziałam, że to nic takiego i cieszę się, że jestem przydatna, nagle wstał i krzyknął, że od tego czasu będzie mnie chronić. Kazał mi następnie obiecać, że nieważne co wrócę do domu cała i zdrowa. Obydwoje obiecaliśmy to sobie i nadal trzymamy się tej obietnicy. Dlatego wierzę, że jak wrócę do domu ten będzie na mnie czekać i powie, że wierzył we mnie. Nie czas na wspominki Irya! Skup się, musisz udawać normalną dziewczynę, ale jak się zachowuj normalne dziewczyny... Nigdy nie doświadczyłam normalnego życia, a teraz muszę udawać. To naprawdę trudne. Mam pomysł pierwsze co, to zmyje makijaż i przebiorę się w coś wygodniejszego, co nie przypomina wojskowych ubrań, ale chwila, to muszą być ubrania, w których uda mi się ukryć jakąś broń i jej nie zauważy. Nie ufam tym idiotom, którzy są w pokoju obok, musze w takich sytuacjach wierzyć tylko i wyłącznie w siebie. Założyłam naszyjnik, musze go mieć, wewnątrz naszyjnika znajduje się GPS, Lucjan pilnuje mojego położenia, Serafin obserwuje hotelowe kamery, a Nat czeka na zewnątrz i czeka na sygnał by ruszyć za porywaczami. Czym by tu zająć czas? Może pogram na komórce, lub popiszę z przyjaciółmi. Nie mam w ogóle pomysłu. Dobra, posłucham sobie muzyki, rock to chyba dobry pomysł.

-Dobrze mieć własny pokój. Nikt się nie przyczepia do ciebie, że jesteś za głośno, lub słuchasz muzyki, która im się nie podoba.

Położyłam się na brzuchu i cicho zaczęłam nucić, dopóki ktoś nie przystawił mi ręki do ust. Chciałam spróbować uciec, ale unieruchomił mnie. Cholera, nie słyszałam żeby wchodził do pokoju. Nawet jeśli jestem przynętą, nie lubię jak mnie ktoś wiąże i knebluje, mógłby chociaż mnie za włosy tak nie ciągnąć. Chwila, drzwi są z drugiej czemu on podchodzi do okna?! Mam złe przeczucie, że zaraz mogę tu umrzeć! Myśl jak się uwolnić, pieprzyć ratowanie innych porwanych, jak ja tu zaraz umrę! Wziął mnie na ręce, teraz nagle jest delikatny, szkoda że kilka minut temu taki nie był. Co on wyprawia?! Czemu wyskoczył przez okno?! To szóste piętro do jasnej cholery! Gdybym mogła krzyczałabym wniebogłosy, ale niestety jestem zakneblowana, czas się przygotować na śmierć i się pomodlić nawet jeśli trafię do piekła warto spróbować. Zamknęłam oczy przygotowując się na uderzenie o ziemię. Ale nie doszło do tego, otworzyłam oczy, może jednak jestem już w zaświatach. Nie... unoszę się w powietrzu?! Jak? Przecież porywacz to wilkołak, czy może się pomyliliśmy. Spojrzałam na porywacza, on ma skrzydła, anielskie skrzydła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro