ALGOS

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ból.

I TERAZ. Patrzyła mu prosto w spokojną twarz gorzkimi oczami. Czy mogła leżeć obok niego? I czy ze spokojem na duszy mogła oddać mu swoje ciało znów i znów jak oddana żona, którą próbowała się być? Była szalona.

Pragnąc jego uwagi, wpadała w niezdrowy szał.

Czy potrafiła uklęknąć przed królem i wyznać wszystkie swoje grzechy i kłamstwa? O tak, kłamstwa, które powodowały u niej jedynie tępy ból.

Trzęsła się osuwając się na zimną marmurową podłogę — nie była jednak krucha. Nawet w swojej szalonej rozpaczy była piękna.

Żegnaj miłości; pragnęła powiedzieć, ale miała wrażenie, że jej głos może zadrżeć z bólu.

Nie był to jednak paraliżujący strach, który wypełnił jej ciało. Była potężną boginią, nie ludzką kobietą. Ale prawdą okazało się, że wolno uczyła się na swoich błędach.

Dotknęła kędzierzawych włosów męża, które opadały na jego wolne od zmarszczek czoło. Szybko jednak odsunęła dłoń. Stała tam teraz, między promieniami porannego słońca. A łza, złota łza spływała po rumianym policzku.

Osunęła się w ciemność komnaty, pozwalając, aby pozostał w niej zapach gorzkiego granatu.

Był głupcem myśląc, że Hera bez powodu żadnego pretekstu i zażalenia zaprosiła go do jej łoża. Klął na jego niepowściągliwość; na chęć dotknięcia jej biało-złotej skóry i posmakowania gorzkiego granatu ze słodkich warg żony.

— Sądzę, że matka przebywa teraz w jednej ze świątyń — powiedział przekonująco Ares, obracając w dłoniach lekkie ostrze. Błyszczało się w świetle Heliosa. Zeus rozpoznał je jako to które jego syn dostał od matki.

Kłamstwo Aresa miało gorzki posmak na języku, gdy spoglądał w burzliwe oczy ojca.

— Może masz rację, może nie.

Wahał się patrząc w oczy syna.

Jego piękne oczy nie mogą mnie okłamać; przeszło mu przez myśl.

Ale jednak w tym samym czasie wiedział, że Ares jest synem swojej matki i to niepokoiło go najbardziej.

— Panie, władco wszystkich bogów, najwspanialszy Zeusie!

Spojrzał na uniżonego Hermesa.

— Mów.

— Nie znalazłem królowej niebios, władco wszystkich Bogów — powiedział, a jego głos zadrżał ze strachu. — Przeszukałem wszystkie większe i te mniejsze świątynie. Królowa przepadła!

— Czy ty siebie słyszysz?! — Ares spoglądał na ojca czujnie, czekając na to co miało zaraz nadejść z niecierpliwością i dziwnym zaciekawieniem. — Jak mogła przepaść?! To królowa! Moja żona! Matka moich dzieci!

Boginie, nimfy i kobiety śmiertelne sprowadzone przez Zeusa uniżyły głowy, przestraszone. Wszyscy obecni mogli przysiąść, że władca oszalał.

— Ja...ja...ja — jąkał się Hermes, próbując przełknąć strach narastający w nim.

— Wynoś się! — warknął, a przez niebo przeszła błyskawica. Niebo stało się bezbarwne. — Wynoś się! I nie wracaj dopóki jej nie znajdziesz!

— Oczy...oczywiście — jąkał się, pochylając głowę przed Zeusem.

Niebo wydało kolejny grzmot w tęsknocie za swoją panią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro