spadać.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Chłopak spojrzał w dół. Stał na szerokiej, kamiennej barierce balkonu, był na drugim piętrze. Patrząc daleko w przód, malował się przed nim śnieżny, górzysty krajobraz, a patrząc w dół... przepaść, w końcu budowla powstała nad klifem. Chłód przeszywał aksamitną, białą koszulę, która jak gdyby nigdy nic tańczyła na wietrze. Kontrastowały do niej czarne, proste spodnie wraz z jego nieliczną, ale wyrazistą biżuterią. Stał boso, jakby śnieg pokrywający wszystko nie był problemem. Śnieżynki opadały na jasne, delikatnie kręcone włosy i wdzierały się również za otwarte, przeszklone drzwi.

Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy lekko się odwrócił, przechylił... i pozwolił pociągnąć się grawitacji w dół.

Mróz atakował wrażliwą skórę o ślicznej, niemal porcelanowej barwie. Wiatr łopotał pasmami włosów i marszczył delikatnie powierzchnię ubrań.

Ale to nie miało znaczenia.

Teraz nic nie miało znaczenia.

To było uczucie, od którego był uzależniony. To było uczucie, które kochał. To było uczucie, przez które niejednokrotnie wzięto go za samobójcę. Zabawne, biorąc pod uwagę to, że nigdy jeszcze od tego nie umarł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro