⊙ Prolog ⊙
Upiory, trupojady, relikty, ożywione trupy. Wszelkie cholerstwo przyciągało mnie jak nigdy dotąd. Chciałem je pożreć i przyswoić ich moce i energię. Nie pamiętam ile już minęło od mojego odejścia. Dzień? Tydzień? Może dwa? Było to bez znaczenia i tak nie mogłem tam zostać. Siedziałem w New Jersey i polowałem na relikt zwany diabłem. Oblizałem swoje usta na myśl o smaku jego ciepłej energii i krwi. Bestia pojawiła się tak jak liczyłem. Wysoka na dwa metry z rogami kozła, skrzydłami nietoperza, ogonem skorpiona i nogami barana. Szukała swojej ofiary. Nie wiedziała, że to ona nią się stanie. W mojej dłoni pojawił się niewielki sztylet i skoczyłem w stronę bestii.
Ta jakby wyczuwszy moje zamiary odskoczyła w bok i ryknęła na mnie wściekle. Machnąłem do niej ręką zachęcając do ataku. Od razu ruszyła na mnie z tarana. Przeskoczyłem nad nią bez problemu i wbiłem sztylet między połączenia lewego skrzydła. Diabeł ryknął wściekle i zamachnął się na mnie ogonem. Przekręciłem się w powietrzu odbijając atak czarnym sztyletem z czerwonymi znakami, który zmaterializował się w mojej dłoni. Wbiłem kolejny między sploty łączące ogon i kopnąłem diabła z pół obrotu. Stwór upadł z warknięciem i już miał się podnieść, kiedy krąg latających sztyletów przybił jego kończyny do podłoża.
Uśmiechnąłem się do siebie, widząc jak bestyjka stara się wyrwać. Nie wiedziała, że i tak nie ujdzie z życiem. Podszedłem do niej i złapałem za jeden z rogów, odchylając tym samym jego głowę na bok. Poczułem ukucie na wargach, do którego już zdążyłem przywyknąć i wgryzłem się w szyję diabła dwoma rzędami ostrych kłów. Wysysałem z niego krew i energię. Kiedy wypiłem ostatnią kropelkę, stwór stał się szary i pękł zmieniając w proch. Oblizałem wargi z resztek jego krwi i poczułem jak moja własna pali mi się w żyłach. Na chwile zgasiłem swój głód jednak długo tak nie będzie.
— Proszę, proszę wielki Kasper upadł tak nisko, że pożera biednego Diabła z New Jersey. — Męski głos rozbrzmiał za mną.
Obróciłem się gwałtownie i zaatakowałem przybysza sztyletami. Ten odskoczył w odpowiednim momencie, a kaptur spadł z jego głowy. Przyjrzałem się mu dokładniej. Zielonooki mężczyzna, z krótkimi blond włosami. Ubrany w czarną kurtkę i jasne jeansy. Patrzył na mnie kpiąco z lekko cwaniackim uśmiechem na ustach.
— A to tylko ty — powiedziałem, odwracając się i ruszając przed siebie.
— Ej! Tak traktować starego kumpla?! — wrzasnął i zrównał ze mną krok.
— Czego chcesz? — zapytałem go i spojrzałem na niego czerwonymi oczami.
— Kruki krakały, że upadłeś albo postradałeś zmysły.
— Z tym drugim to niewiele się pomyliły — warknąłem. — Czuje jakby coś rozrywało mnie w środku.
— Zapewne szukasz sposobu na powrót w te... łaski pedałów spod chmurki? — spytał, a ja zaśmiałem się.
— To niemożliwe — odpowiedziałem z kpiącym wyrazem twarzy.
— Nie do końca.
Zatrzymałem się i spojrzałem na niego jak na wariata, którym jest, ale to pomińmy. Chociaż jeśli istnieje sposób na ponowne stanie się widzącym to nieważne co to będzie i tak to zrobię. Zrobię wszystko by wrócić do przyjaciół i mojego siostrzeńca. Co prawda w liście napisałem by Chris się nim zaopiekował i nadmieniłem, że jeżeli go zgwałci to anal nożem przy moim wkurwie będzie niczym. Skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem na blondyna czekając na wyjaśnienia.
— Istnieje sposób, ale żaden aniołek o nim nigdy nie wspominał i nie przeszedł gdy upadł.. — zaczął.
— Do rzeczy — warknąłem, niecierpliwiąc się.
— Okres się zbliża?
— Jestem w trakcie, więc mnie nie prowokuj.
— Dobrze już dobrze — uniósł ręce w obronnym geście — trzeba przejść całe piekło i zdobyć osiem lakrym.
— Całe piekło? Masz namyśli wszystkie kręgi? — zapytałem. — I czemu osiem jak kręgów jest dziewięć?
— Nie wiem nic więcej, ale to chyba ci wystarczy? — Spojrzał na mnie zielonymi oczami i poprawił niesforny kosmyk zachodzący mu na czoło.
Pokiwałem głową. Zaprawdę lepszego informatora nie mogłem mieć. Chociaż to zawodowy kłamca, więc mógł coś kombinować. Jednak znam go na tyle dobrze, a on mnie, że wie iż ze mną się nie zadziera. Postukałem się palcem po brodzie, myśląc gdzie są fizyczne bramy do piekieł.
— Chodźmy Loki mamy piekło do zwiedzenia — powiedziałem ruszając przed siebie.
— Oby były tam gorące laseczki — odparł, podążając za mną.
Z Lokim ta podróż nie będzie nudna. Mam nadzieję, że przez głód nie będę chciał go zabić, a w sumie? Nie byłby to pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Dein mam nadzieję, że będziesz na mnie czekać i że nie jesteś na mnie, aż tak zły jak myślę.
Więc witam was w prologu ślepca ^^, kto się cieszy, że to jeszcze nie koniec przygód naszego uroczego Kaspra? I jak widzicie będzie musiał przejść całe piekło by "może" na powrót stać się Widzącym. Poznaliśmy dzisiaj jego starego kolegę Lokiego z którym będzie się działo XP (żadnego gej party!).
Dodatkowo dzisiejszy dzień jest ważny bo:
1. Jest to dzień urodzin Oczu, które mają już rok ^^
2. Urodziny Queen_OF_Wolves, której życzę wszystkiego najlepszego ^^ dużo zdrowia i słodyczy ^^
Kolejny rozdział: 13.07.2017
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro