Rozdział Drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Sherlock znów siedział w swoim Pałacu Pamięci. Detektyw miał zamknięte oczy i zajmował się rozwiązywaniem pasjonującego morderstwa.

   W pewnej chwili na Baker Street dało się słyszeć ciężkie kroki.

   — Co znowu Gavin? — rzucił w przestrzeń Holmes.

    — On chce mnie zabić. — Puścił mimo uszu pomyłkę detektywa. — A Zwiastunka mu w tym pomoże.

    Sherlock otworzył oczy i spojrzał w stronę inspektora.

   — Moriarty się tobą nie interesuje, a Zwiastunka — zrobił cudzysłów w powietrzu — nie istnieje. Została stworzona na podstawie mitów. Powstała by straszyć ludzi i dominować w czarnej strefie.

   — To kto niby włamał mi się do domu i zostawił wiadomość?

   Detektyw skanował wzrokiem postawę Grega. Dostał wiadomość dwa dni temu, ale dopiero po nieprzespanej nocy postanowił przyjść po pomoc i radę.

   — Wiesz jak najłatwiej się rządzi? Kiedy wszyscy się ciebie boją. Strach to najlepsza broń. Zwiastunka nie istnieje. Według mnie jest to grupa najlepszych ludzi Jima, jedna osoba nie jest w stanie dokonać tak dobrze zaplanowanych morderstw.

   Detektyw uważał ją za głupią. Tylko strasznie pewna siebie osoba, w jego mniemaniu, mogłaby naśmiewać się z Scotland Yardu. Uważał, że tylko ktoś pozbawiony mózgu mógłby próbować udowodnić swoje istnienie; szczególnie jeśli jest się oskarżonym o liczne morderstwa. Jednak pomimo tego co mówił, dobrze wiedział, że Zwiastunka istnieje oraz, że jako tajna broń Moriarty'ego nie powinna się wychylać.

   — Masz mi może do powiedzenia coś ciekawszego? Coś o morderstwie, które dokonało się dzisiejszej nocy?

   — Skąd, jak...

   — Telewizja, internet... — przewrócił oczami, a prawą ręką wskazał telewizor — ploteczki od pani Hudson... — Uśmiechnął się w tak charakterystyczny, czasem nieco przerażający dla siebie sposób.

    Niespodziewanie poderwał się z fotela i jak w transie ruszył przed siebie. Wszedł na stolik a później na kanapę. Zatrzymał się i obserwował rysunek, który przedstawiał zarys postaci młodej dziewczyny. Miała ona ciemne włosy, a spod grzywki było widać tylko jedno niebieskie oko. Tyle z jej wyglądu zapamiętał John.


ZWIASTUNKA...


   Sherlock w przerwach od śledztw lubił jej szukać. Traktował ją jako prezent-zagadkę od Moriarty'ego. Wiedział, że wszystkie przypadkowe spotkania będą upozorowane, dlatego kazał Johnowi obserwować mijających go ludzi, a w szczególności osoby odpowiadające informacjom jakie posiadał o dziewczynie.

    Po tym jak badał kolejne morderstwo, które sprezentowała mu Zwiastunka — wiedział o niej jeszcze więcej. Już jakiś czas temu przekonał się, że jest wysoką i szczupłą kobietą lub nastolatką. Kiedyś uważał ją za dziecko, ale jej "praca" jest zbyt precyzyjna.

~*~

    Loren obudziła na miękkim i dużym łóżku w ciemnym pokoju. Z jękiem przekręciła się na prawy bok próbując się podnieść. Nagle dostrzegła w rogu pokoju siedząca postać mężczyzny na fotelu. Po chwili rozpoznała w nim Sebastiana, który smacznie spał. Uśmiechając się, zaczęła bardzo powoli i ociężale wstawać z łóżka, a następnie skradać się w stronę mężczyzny. Kiedy stanęła za jego plecami, nachyliła się i wrzasnęła mu prosto w ucho:

   — Nie śpij bo umrzesz!

    Sebastian z zawrotną prędkością podniósł się wydając okrzyk bojowy.

    Loren wybuchła śmiechem, trzymając się za bolący brzuch.

    — Nigdy nie możesz zachować choć trochę powagi? — Dziewczyna próbowała się opanować. — Nawet kiedy umierasz!?

     Mężczyzna podszedł do niej, wziął ją na ręce i mimo sprzeciwów wyniósł z pokoju. Zabrał ją do gabinetu Chrisa — nowego doktora w grupie Jima. Wszyscy uważali, że Loren igra z losem. Dlatego Sebastian postanowił dopilnować, żeby wróciła do zdrowia po ostatniej misji. Robił to nie tylko dlatego, że dostał taki rozkaz od szefa, ale również dlatego, że uważał ją za część swojej przybranej rodziny. Traktował ją jak młodszą siostrę, z którą się drażnił, ale też nad którą czuwał.

    John szedł ulicą. Od chwili gdy jego wzrok natrafił na spojrzenie dziewczyny po drugiej stronie Tamizy, miał nieodparte wrażenie, że jest obserwowany. Odczuwał dyskomfort z powodu zagubionego wzroku oraz poczucie winy, że nie poszedł zapytać jej czy wszystko dobrze. Właściwie jakby to brzmiało. Na takie pytanie równie dobrze mogłaby skłamać, żeby tylko się od niej odczepił.

''— Czy wszystko w porządku?

— Tak, nie musi się pan martwić.''

    Zawsze mogła również uciec zanim zdążyłby podejść. Dlatego nie rozumiał, dlaczego ona prześladuje go w myślach.

   Nie miał również pojęcia, dlaczego jej oczy tak bardzo przypominały mu szare tęczówki Sherlocka, może dlatego, że są tak samo wyprane z emocji. Nie rozumiał dlaczego chciałby je ujrzeć ponownie chociaż przez chwilę...

    Od czasu do czasu obracał się i wzrokiem szukał czarnowłosej dziewczyny z niebieskimi ślepiami. Wydawało mu się, że chciałby, aby go śledziła. Coś go do niej przyciągało. Może jej straszne oblicze, może chęć pomocy.

   Jednego był pewien — oszalał.

   I nie wiedział co z tym faktem zrobić.



    Na szczęście powiedział wszystko Sherlockowi i widział po nim, że te informacje były dla niego ważne. Na podstawie jego opisu został sporządzony rysunek, który teraz wisi na ścianie obok uśmiechniętej buźki. John nie rozumiał jeszcze o co w tym wszystkim chodzi, ale wiedział, że dziewczyna musi być jakimś kluczem.

   Kluczem, który otworzy zamek do wszystkich tajemnic.



  Hej, hej!

   Z okazji tego cudownego święta jakim jest Wielkanoc, postanowiłyśmy razem z Agą zrobić Ci prezent. Spieszyłyśmy się i wspólnymi siłami udało nam się podstawić ten rozdział prosto pod Twój nos jeszcze nim większość ludzi zdążyło Ci życzyć ''Wesołych Świąt!''.

   Dobrze wychowani ludzie, a sądzimy, że Ty również jesteś taką osobą, odwdzięczają się jakoś, i sprawiają, że tej drugiej osobie, także robi się ciepło na sercu.

   Buziaczki i całusy! ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro