Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Delikatnie miziałam futrzaka leżącego na moim nogach starając się nie wsłuchiwać w krzyki przyjaciółki dochodzące z dołu. Była zła i to cholernie. Już dawno jej takiej nie widziałam, ale kto by nie był wkurzony po mojej porannej akcji? Nie dość, że szukała mnie nie wiem ile czasu, to później musiała pomóc mi spowrotem dostać się do domu oraz opatrzyć rękę. A do tego wszystkiego jeszcze zakwasy i ból po treningu.

Masz co raz to lepsze pomysły Noële.

W końcu podniosłam głowę nie słysząc krzyków tylko kojącą ciszę. Nieustannie głaskałam futrzaka po głowie. Nie podobało mi się to, że nagle zapadła grobowa cisza. To nigdy nie może skończyć się dobrze, a wręcz tragicznie, można by rzec, a zwłaszcza jeśli chodzi o Shyvanę. Poprawiłam ogon drapiąc się nim lekko po udzie. Ponownie zwiesiłam głowę przenosząc wzrok na wilka. Rozłożony spokojnie leżał na moich nogach. Jego ciało delikatnie unosiło się oraz opadało w swoim własnym rytmie. Schliłam się lekko całując go w czubek głowy. Zaśmiałam się cicho czując jak zadowolony macha ogonem. Powtórzyłam czynność, ale zaraz szybko wyprostowałam się zdziwiona. Spojrzałam na drzwi, zza których wydobywało się ciche pukanie. Po chwili lekko do pokoju wejrzała czyjaś głowa patrząc na mnie. Skinęłam lekko głową. Mężczyzna nie odpowiedział nic tylko wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drewnianą płytę.

Coś mi się wydaje, że to będzie ciekawa rozmowa.

Poklepałam ogonem miejsce obok siebie dając jasno do zrozumienia aby usiadł. Wojownik bez większego sprzeciwu wykonał polecenie. Siedzieliśmy w ciszy, która po krótkiej chwili zaczęła stawać się niezręczna.

- O co chodzi? - odezwałam się w końcu przerywając ciszę. Spojrzałam na profil Yasuo cały czas błądząc ręką po sierści futrzaka - Shyvana umilkła nieco za szybko oraz nagle, więc coś musi być na rzeczy - powiedziałam na jednym wdechu. Lekko zdenerwowana skanowałam profil twarzy wojownika.

- Ma za złe twój dzisiejszy wyczyn - odparł spokojnie, a ja westchnęłam. Nie było ciężko się domyślić. Tylko czemu to on dostał większy ochrzan ode mnie, to jest lepsze pytanie - i trochę w tym racji ma, ponieważ nie powinnaś tak robić, ale nie powinna się też tak unosić.

- Chce dla mnie jak najlepiej po tym wszystkim - spuściłam głowę czując zażenowanie zaistniałą sytuacją. Nerwowo zaczęłam mierzwić sierść wilka, który nic sobie z tego nie robił. Westchnęłam - a ja czasem tego wszystkiego nie ułatwiam. Nie mam za lekkiego charakteru i to czasem mnie gubi, a innym sprawia problemy - mówiłam co raz ciszej. Chciałam zapaść się pod ziemię.

- Porozmawiaj z nią - nerwowo poruszyłam ogonem na te słowa. Od momentu kiedy pomogła mi wrócić do domu nie zamieniłam z nią ani słowa. Tylko krzyczała na Yasuo - na spokojnie i bez krzyków - wreszcie uniosłam wzrok na mężczyznę krzyżując z nim spojrzenia.

Miał rację.

Westchnęłam. Pokiwałam lekko głową w kierunku wojownika. Posłał mi lekki uśmiech dodając otuchy, który z trudem odwzajemniłam. Spuściłam głowę patrząc na Damona. Delikatnie poklepałam go po plecach, a ten nieco zaspany zszedł z moich nóg. Wyprostowałam je kładąc łapy na podłogę. Niemiły dreszcz przeszedł mój rdzeń czując zimne podłoże.

Zobaczmy czy uda mi się chociaż normalnie stanąć.

Cicho wypuściłam powietrze z płuc stając na równe nogi. Nagły ból zaatakował moje piszczele. Skrzywiłam się ponownie siadając na łóżku. Bezsilnie pokręciłam głową, a następnie ją zwieszając. Przez to wszystko nie potrafię nawet normalnie stanąć! Burknęła pod nosem podnosząc głowę. Zdziwiłam się widząc przed sobą posturę mężczyzny, który jeszcze przed chwilą siedział po drugiej stronie materacu. Uniosłam jedną brew nie wiedząc o co chodzi. Dopiero kiedy wojownik wyciągnął w moim kierunku dłoń oprzytomniałam.

No tak. Przecież sama nic nie zrobię.

Westchnęłam cicho przyjmując pomoc. Wstałam. Moje piszczele oraz co ciekawe łydki zaatakowała kolejna fala skurczy. Syknęłam cicho. Ponownie miałam skoczyć siedząc na meblu lecz poczułam dużą, ciepłą dłoń podtrzymującą moją talię. Zażenowana spojrzałam na mężczyznę. Wpatrywał się on we mnie spokojnym oraz łagodnym wzrokiem. Podziękowałam skinieniem głowy szybko przenosząc wzrok przed siebie. Nie czułam się komfortowo w takiej sytuacji i chciałam ją jak najszybciej skończyć. Ostrożnie zaczęła stawiać kroki idąc w towarzystwie asekurującego mnie Yasuo. O ile wyjście z pomieszczenia wyszło dosyć sprawnie to ze schodami był gorszy problem. Łapa za łapą pokonowałam kolejne stopnie jednak Damon, który cały czas plątał się pod nogami nie ułatwiał tego zbytnio. Będąc już prawie na samym dole źle wykalkulowałam swój krok przez co łapa osunęła się ze stopnia. Przestraszona szybko ułożyłam ręce tak aby chociaż w małym stopniu złagodzić upadek. Sekundy mijały, a nic się nie działo. Uchyliłam powieki, aby przed sobą zobaczyć Shyvanę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że uśmiechała się ona w dziwny sposób. Przekręciłam delikatnie głowę nie wiedząc o co chodzi.

Szlag!

Szybko odwróciłam głowę w drugą stronę aby skrzyżować spojrzenia z trzymającym mnie wojownikiem. Nie wiem, który raz już dzisiaj chciałam zapaść się pod ziemię. Chciałam się jakoś odezwać jednak nie było mi to dane. Sprawnie zostałam postawiona do pionu oraz zniesiona na rękach z ostatnich kilku schodków. Jeszcze bardziej zażenowa zaistniałą sytuacją tylko cicho podziękowałam mężczyźnie. Nie usłyszałam odpowiedzi tylko lekkie skinięcie głową, a następnie sam udał się do innego pokoju.

- Nawet nic nie mów - uniosłam rękę przenosząc wzrok na przyjaciółkę. Widziałam, że jest rozbawiona wcześniejszą sytuacją. Jedynie co mnie lekko niepokoiło to ten dziwny błysk w oczach, którego nie potrafiłam póki co rozszyfrować za żadne skarby - ale widzę, że humor ci się lekko poprawił -  szybko zmieniłam temat.

- Jak widać - zaśmiała się lekko co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. Pokręciła głową szybko do mnie podchodząc. Przełożyła sobie moją rękę, a swoją umieściła na mojej talii, przez co stałam jak jakiś kółek nie wiedząc co się dzieje - a teraz zabieram cię w pewne miejsce kochana! - zaczęła powoli stawiać kroki, a ja dalej nie wiedząc co się dzieje posłusznie za nią podążyłam. W tamtej chwili mogłoby zadawać się, że jestem jakąś marionetką.

Sprawnie wyszłyśmy z budynku w towarzystwie Damona, który nie odstępował nas na krok. Słońce ciągnące swoją codzienną wędrówkę po widnokręgu przyjemnie ogrzewało całe moje ciało oraz koiło ból mięśni. Na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.

Uwielbiam słońce oraz to przyjemne ciepło.

Machnęłam ogonem słysząc cichy śmiech przyjaciółki. Rano była taka wściekła, a teraz promienieje dobrym humorem. Zaśmiałam się cicho pod nosem na te myśli. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę, że nie znajdujemy się już na polance przy domu tylko od dłuższego czasu idziemy w lesie pomiędzy drzewami. Kątem oka spojrzałam na dziewczynę, która momentalnie się zatrzymała, więc ja również to uczyniłam.

- No i jesteśmy - puściła mnie ogarniając dosyć sporą ścianę z ulistnionych gałęzi drzew. Szybko zakryłam oczy ręką oślepiona promieniami słońca. Po chwili jednak nie mogłam uwierzyć własnym oczom - mam nadzieję, że się podoba - zaśmiałam się ponownie zaczynając mnie asekurować. Ostrożnie zaczęłyśmy iść przed siebie.

Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa tylko zachwycona szłam obok smoczycy. Znajdowałyśmy się na średnich rozmiarów polane w lesie z małym jeziorkiem oraz mnóstwem kwiatów wokół, a do tego promienie słoneczne, które to wszystko oświetlały. Usiadłyśmy w cieniu pod jednym z drzew wsłuchując się w korony drzew szumiące na wietrze jak i również wesołe szczekanie futrzaka. Pokręciłam głową przytomniejąc.

- Czy się podoba? - spojrzałam na nią szybko z wielki bananem na twarzy. Przez to wszystko zapomniałam nawet o bólu mięśni - tutaj jest cudownie! - krzyknęła rozkładając się na trawie. Zamknęłam oczy biorąc głęboki oddech.

- Cieszę się, że ci się podoba - zaśmiała się. Poczułam lekki ciężar na swoim brzuchu. Otworzyłam oczy patrząc w na część ciała. Rozbawiona pokręciłam głową. Damon, no oczywiście - ale również mam nadzieję, że pamiętasz co nieco - spojrzałam na nią pytająco. Znowu widziałam ten dziwny błysk w jej żółtych oczach.

- Co masz na myśli? - ostrożnie podniosłam się do siadu, aby nie zrobić krzywdy naszemu towarzyszowi - niezbyt rozumiem.

Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Przekręciłam lekko głowę widząc poczynania dziewczyny. Odwróciłam się do mnie plecami, aby po chwili wziąć moją dłoń i położyć na niej trzy kwiatki. Nie wiem, który raz zaskoczona w tak krótkim czasie, przenosiłam spojrzenie z roślin na Shyvanę i odwrotnie. Przyjaciółka widząc moje nie zrozumienie sama chwyciła kilka kwiatów zaczynając je łączyć oraz dobierać kolejne.

A no tak! Już rozumiem!

- Ty spryciulo - szturchnęłam ją końcem ogona zaczynając robić to samo co ona. Uwielbiałam robić wianki za dziecka! Aż miło do tego wrócić - nie sądziłam, że kiedyś znowu będę je robić - powiedziałam szczerze dokładając kolejną roślinkę.

- Miła niespodzianka, prawda? - pogłaskała Damona po głowie na chwilę przerywając pracę. Kątem oka widziałam jak mi się przygląda. Poprawiłam ogon przypadkiem nim ją szturchając - i nagle znowu czuje się jak dziecko - uśmiechnęła się wznawiając pracę. Spojrzałam na wianek.

Z moich dłoni zwisała połowa wianka z kwiatów o różnych kolorach oraz odcieniach. Czy to żółte, czerwone czy różowe. Pięknie ze sobą współgrały tworząc wspaniałą kompozycje, a do mojej głowy momentalnie wleciało mnóstwo wspomnień. Pierwsze spotkanie z Shyvaną, nauka robienia wianków, wspólne treningi oraz wiele szalonych oraz dziwnych pomysłów. Jeszcze bardziej poszerzyłam swój uśmiech.

- Noële - nagły głos przyjaciółki wyrwał mnie z rozmyślań. Spojrzałam na nią wznawiając pracę - jestem ciekawa jakby Yasuo w takim wygadał - powiedziała zamyślona zaplatając dwa końce ze sobą. Uniosła do góry swoje dzieło przyglądając się mu.

Przyjaciółka skrzyżowała ze mną spojrzenia. Przez chwilę siedziałyśmy w kompletnej ciszy, aby po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem. Z każdą kolejną falę śmiechu co raz bardziej rozkładałyśmy się na trawie. Wyobraźnia to czasem piękna rzecz, ale potrafi również ponieść za daleko. Po dobrych dziesięciu minutach zdołałyśmy usiąść wciąż cicho się śmiejąc. Otarłam kilka ostatnich łezek spływających z moich oczu.

- Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak śmiałam - usłyszałam głos przyjaciółki przez resztki śmiechu. Spojrzałam na nią gładząc Damona po głowie. Również ocierała ostatnie łezki oraz trzymała się za brzuch - trzeba to kiedyś powtórzyć.

- Zdecydowanie - przytaknęłam już normalnym głosem. Chwyciłam za moje niedokończone dzieło. Dobrałam kolejne kilka kwiatów - ale coś mi się wydaje, że niedługo to nastąpi - zaczęłam łączyć ze sobą dwa końce tworząc okrąg. Spojrzałam na wianek, a następnie założyłam go sobie na głowę.

- Możesz rozwinąć swoją myśl? - również założyła swoje rękodzieło na głowę zaczynając nowe. Poszłam w jej ślady - jeśli zrobimy jeszcze dwa wianki. Jeden dla Damona, a drugi na Yasuo. W tedy nie będzie miał wymówki - spojrzałam na nią. Uśmiechnęłam się dumnie ukazując rzędy białych zębów.

~~

Nasze śmiechy oraz wesołe szczeki wypełniły polanę. Słońce już dawno szykowała się do zniknięcia zza horyzontem, a my dopiero stawłyśmy przed drzwiami domu. Shyvana otworzyła drzwi. Wilk niczym strzała wbiegł do środka, a my nieco wolniej podążyłyśmy jego śladem. Weszłyśmy w głąb budynku wchodząc do salonu. Na sofie siedział mężczyzna czytając książkę oraz zapewne pijąc sake. Powoli przeniósł na nas wzrok, a jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Z planowanego oraz niewzruszonego na rozbawiony. Zaśmiałam się cicho kręcąc głową.

- Widzę, że ciekawie się bawiłyście - przeniósł wzrok na nasze nakrycia głowy. Do moich uszu dobiegł cichy śmiech kiedy wojownik spojrzał na Damona - i on również - ponownie podniósł na nas wzrok wstając. Był rozbawiony i to bardzo.

- Nawet nie wiesz jak! - przyjaciółka odsunęła się ode mnie dyskretnie chowając prezent za plecami. Powoli zaczęła podchodzić do Yasuo - ale dla ciebie też coś mamy - szybkim ruchem znalazła się przy mężczyźnie zakładając mu na głowę wianek.

Wojownik na początku nie wiedział co się dzieje, lecz kiedy się zorientował było za późno. Po raz drugi w tym dniu leżałam na podłodze śmiejąc się jak opętana wraz z Shyvaną. Poczułam ból w okolicy brzucha oraz coś mokrego na policzkach. Zdążyłam się jednak szybko opanować, ale coś było nie tak. Otworzyłam oczy spoglądając w górę. Zamarłam widząc twarz Yasuo z wiankiem na głowie, na dodatek znowu niósł mnie na rękach. Sprawnie otworzył drzwi i posadził na łóżku. Podziękowałam z lekkim uśmiechem. Czułam się bardzo niezręcznie, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Mężczyzna odwzajemnił gest zostawiając mnie samą. Zdjęłam wianek kładąc go na szafce nocnej, a następnie rozłożyłam się na łóżku.

Powinnam się ogarnąć, ale tak bardzo mi się nie chcę i jestem zmęczona.

Wzięłam głęboki oddech bardziej wtulając się w poduszkę. Przed oczami cały czas miałam dzisiejszy dzień oraz widok Yasuo z kwiatami na głowie. Uśmiechnęłam się na te myśli, a potem odpłynęłam do krainy snów.

~ Najlepsze wspomnienia biorą się z najgłupszych pomysłów~

-----------------------------------------------------------------
Przepraszam za opóźnienie, ale mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Niedługo wakacje kochani także powinno być nieco lepiej, ale bez zbędnego gadania życzę wam miłej reszty dnia czy też nocy! Zależy kiedy to czytacie i widzimy się niedługo znowu tutaj! ^^

~ Kocham
~ ZimneŁapki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro