***

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

» Angelika «

Czy zastanawialiście się, co byście zrobili dla ukochanej osoby?

Co jest dla was cenniejsze od tej jedynej lub tego jedynego?

Jak poradzilibyście sobie z jego/jej stratą?

Odpowiedzcie mi na te pytania, a ja w tym czasie opowiem wam moją historię...

Nazywam się Angelika Depp. Możecie mnie kojarzyć z moim kuzynem Johnym... Urodziłam się o 23.59 29.08.1958 roku. Myślę, że i tą datę świetnie znacie... W każdym razie. Moja matka, Annie Depp, zmarła przy porodzie. Mój ojciec, Carol Depp, zaraz po tym się powiesił, a mną zajęła się moja jedyna starsza siostra (która i tak ćpała) Olga... Swoją drogą niewiem do dzisiaj czemu miała polskie imię... No ale coraz bardziej odbiegam od samej siebie. Więc wracając... Całe moje dzieciństwo Olga się nade mną znęcała. Traktowała mnie jak słóżącą. Byłam jak kopciuszek. Aż do pewnego dnia, gdy to do mojej klasy doszedł pewien chłopak. Michael. Przystojny, trzeba mu to przyznać, ale była inna cecha sprawiała, że wszystkie dziewczyny chciały się z nim przespać. Sława, fortuna, głos. Nikt, ale to nikt nie patrzył na jego dobre serce. Któregoś dnia Olga przesadziła z narkotykami i zmarła... Byłam w szkole.
Kiedy wracałam z Michaelem, bo zaoferował, że mnie odprowadzi, przed domem zobaczyłam radiowóz i karetkę.
- Angelika Depp? - zapytał mnie jakiś policjant
- To ja. Co się stało?
- Twoja siostra Olga nieżyje. Ponieważ jesteś niepełnoletnia trafisz do domu dziecka
- To nie będzie konieczne - wtrącił Michael
- A co ty do tego masz chłopczyku?! - policjant się wkurzył
- A to, że Angelika to moja dziewczyna i niepozwolę, żeby nas Pan rozdzielił - odparł ostro Michael... Czemu nazwał mnie swoją dziewczyną? - jeśli nie ma się kto zająć Angeliką, to niech zamieszka u mnie.
Michael podał policjantowi swój dowód osobisty. Nigdy nie zapomnę miny policjanta...
- To całkiem zmienia nasze podejście do tej sytuacji... Proszę. Żaden problem.
- Świetnie - odparł Michael i wyrwał policjantowi swój dowód, poczym wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę... Mojego domu. On szedł przodem. Zerwał taśmy policyjne z drzwi i wszedł jak gdyby nigdy nic. Czemu, skąd, on znał rozkład mojego domu? Wszedł do mojego pokoju i jakby mieszkał tu o zawsze zdjął walizkę z szafy i władował tam wszystkie moje rzeczy. Niewiedziałam co powiedzieć. Był w moim domu pierwszy raz, a znał go jak gdyby mieszkał tam od zawsze. Zamknął walizkę i złapał jej rączkę.
- Przeprowadzasz się - zakomunikował mi
- Skąd wiesz gdzie co jest w tym domu?
- A skąd masz blizny?
- Skąd to wiesz?
- Rozmawiałem z Mary
- Żartujesz
- Nie. Tylko ona wie o tobie wszystko, więc musiałem znaleść metodę, aby wiedzieć o tobie wszystko
- Po co ci to?
- Zobaczysz
- Czemu nazwałeś mnie swoją dziewczyną?
- Bo jesteś piękna
- I co, zakochałeś się?
- Może - odparł chłopak i wpił się w moje usta
- Ej - odepchnęłam go - na takie rzeczy się nieumawialiśmy
- Na nic się nie umawialiśmy. Lecimy na żywioł. Trzeba improwizować. Coś wymyślimy... Chociaż czekaj. Znasz Johnego?
- Którego, bo sporo ich
- Depp. Macie tak samo na nazwisko.
- I niby mamy być rodziną? Ja i Johny Depp? - kłamałam jak z nut. Nienawidziłam Johnego.
- Zawsze można sprawdzić - Michael dążył do prawdy
- O po co? Uznają cię za wariata. Nie mamy po co tego sprawdzać. Lepiej chodźmy do ciebie
- Racja - odparł i ruszyliśmy w stronę jego domu

» Michael «

Ile jeszcze Angelika będzie mnie okłamywać. Przecież wiem, że ona i Johny to rodzina. Od Mary, wiem wszystko. Ale jeśli Angelika niechce słyszeć o Johnym to żaden problem... Ale wracając do całej historii. Razem z Angeliką dotarliśmy pod drzwi mojego domu. Dom... Teraz to willa. Zapukałem do drzwi. Chwała Bogu, otworzyła moja mama, a nie Joseph.
- Mamo... - zacząłem, ale mi przerwała
- Z kim przyszedłeś? - zapytała swoim pełnym matczynej miłości i wyrozumienia głosem
- Mamo, to jest Angelika. Chodzimy do jednej klasy. Problem w tym, że...
- Moi rodzice nie żyją od 16 lat, a moja siostra zmarła dzisiaj - przerwała mi Angelika
- Biedactwo... Może zamieszkasz u nas? - zaproponowała moja mama. Ruchem głowy wsakałem walizkę, która stała na schodach
- A może nas wpóścisz mamo - przypomniałem żartobliwie
- A no tak - odparła Mama i zaczęła się śmiać. Cofnęła się żebyśmy mogli wejść.

» Angelika «

I tak minęły mi 4 lata. Zawsze figurowałam w tej rodzinie jako dziewczyna Mike'a. W mediach zresztą też. A i wkońcu niepowiedziałam wam, że Michael, to ten Michael. Michael Jackson. Czemu w mediach? Bo sławny był już mając 6 lat. Niewierzę, że w tej branży siedzi już 14 lat. 14 lat. Wy to rozumiecie? 14 lat w branży, a ma zaledwie 20...

Najciekawszą częścią mieszkania u Jacksonów, były zdecydowanie urodziny, moje i Michaela. Tego samego dnia i praktycznie o tej samej godzinie. Czasem jego bracia nazywali nas z tego powodu bliźniętami. Jednak w nasze 20-ste urodziny stało się to. Mike mi się oświadczył. I to równo o północy. Czułam się jak księżniczka. Tylko jego ojciec od zawsze krzywo na mnie patrzył.

Dwa lata później, to jest 29.08.1980, wzięliśmy ślub. Też był piękny. Tylko, że Michael zrobił mi trochę na złość, bo zaprosił Johnego z rodziną. Podobno to jego znajomi. Ale i ja Johny nie złamaliśmy słowa danego kilka lat temu, kiedy to obiecaliśmy sobie udawać, że się nie znamy. Ale znowu odbiegam od historii... No więc. Potem pojechaliśmy do nowego domu. Dom, a raczej willa nad jeziorem.
- Mike... Skąd.... Jak?
- Niewiem. Też jestem w szoku. Joseph tyle co dał mi adres. Ale jeśli to od niego...
- To musi w tym być drugie dno - skończyłam za niego - Twój ojciec nigdy niezrobiłby czegoś takiego bezinteresownie...
- Racja... Boję się tak wejść. Znając go, to nawet pierwszej nocy możemy nieprzeżyć.
- Strasznie zapuszczony
- Wygląda na to, że nikogo tu niebyło od lat
W tamtym momencie zauważyłam jakieś litery wykute w murze tuż przy bramie okalającej posiadłość. Ogarnęłam bluszcz dłonią

» S. i C. L. Jackson «

- Mike, kto to? - zapytałam wskazując nazwisko
- Rodzice Josepha... Nie widziałem ich odkąd miałem 6 lat... I nikt nie wie co się z nimi stało.
- Pewnie dlatego twój ojciec dał nam ten adres. Coś musiało się tu tać 16 lat temu, a twój ojciec chce to teraz wykorzystać przeciwko nam...
- Ale tu wali stęchlizną - stwierdził Mike
- Racja... Jeśli niema tam zwłok, to jest dobrze... Chociaż chwila... - wyciągnęła telefon i wpisałam dane dziadków Michaela. Znałam informacje z przed 16 lat

"Małżeństwo z Normal Valley zaginęło. Zaginieni to Samuel i Cristal Lee Jacksonowie. Zaginięcie zgłoszone przez sąsiadkę i najbliższą przyjaciółkę pani Cristal Lee - Amndę Depp. Kobieta miała odwiedzić przyjaciółkę, jednak gdy zadzwoniła do drzwi budynku nikt nie otworzył, a drzwi okazały się otwarte. Kobieta weszła do mieszkania, jednak jedyne co zostało po małżeństwie to rozrzucone rzeczy i plamy krwi na dywanie"

- Czyli oni mogą nadal żyć...
- Nienawidzę Normal Valley. Tu zawsze było nienormalnie.... Czekaj... Jak się nazywa przyjaciółka babci?
- Amanda Depp
- Trzeba by było z nią porozmawiać. Może opowie nam chociaż o babci i dziadku
- Racja... Czekaj... A to przypadkiem niejest moją ciocia? Ta "A. Depp", która pisała listy do mnie i do Olgi? Ta ciocia, która przysyłała Oldze pieniądze na utrzymanie, bo sama niemogła nas przyjąć?
- Wiesz, że to niejest taki zły trop? Sprawdzimy. Znasz jej adres?
- Jasne. N. V. 58 tak zawsze Olga adresowała listy do cioci
- 58... Tu jest 84. Trzeba będzie iść do jakiegoś urzędu czy czegoś i sprawdzić gdzie to jest.
- Po co sprawdzać? - usłyszałam za plecami kobiecy głos - Nie lepiej zapytać kogoś kto tu mieszka od 40 lat?
- Dobry wieczór - odparł Michael - nazywam się Michael Jackson i...
- Michael Jackson? - przerwała mu kobieta
- Tak. W tym domu mieszkała moja ba...
- Twoja babcia Cristal Lee i twój dziadek Samuel - znów mu przerwała
- Skąd pani wie?
- Jestem Amanda. Przyjaźniłam się z twoją babcią. Niepamiętasz jak do niej przychodziłam kiedy ty i twoje rodzeństwo przyjeżdżaliście? Niepamiętasz starej cioci Amy?
- Pamiętam... Tylko głupio teraz mówić do pani ciociu...
- A mów do mnie jak chcesz... Z kim przyjechałeś?
- To moja żona Angelika
- Angelika?
- Tak ciociu... Właśnie, a wy to przypadkiem nie jesteście rodziną? - odparł Michael
- Angeliko - kobieta zwróciła się do mnie - czy twoi rodzice to Annie i Carl?
- Tak, a moja siostra to Olga - odparłam odwracając się do kobiety przodem
- Znasz Johnego?
- Tak... To mój kuzyn. Zresztą. Nazywam się Angelika Depp
- Agel...słuchaj, pamiętasz listy do "A. Depp"?
- Jasne
- To ja - odparła kobieta. W tamtej chwili i ja, i Mike wtuliliśmy się w nią - Zapraszam was do mnie. Niesądzę, żeby dobrym pomysłem było spać w tej zgniliźnie - dodała
- Dziękuję ciociu - odparł Michael i ruszyliśmy w stronę domu cioci Amandy.

***

- Ciociu, opowiewiesz nam o babci i dziadku? Ledwie ich pamiętam... - zapytał Michael
- Jasne - odparła - Tylko macie szczęście, że trafiliście na mnie. Twoi dziadkowie mało z kim rozmawiali. Ale byli bardzo dobrzy. Pamiętam jak byliśmy młodzi, to był może rok 1926 albo 27... Dzieci chodziły po mieście na Halloween, to zawsze oni zapraszali dzieci na gorącą czekoladę, albo na ciastka... Sami nie byli jakimiś bogaczami, ale pomoc finansową zawsze oferowali innym, jeśli tego potrzebowali... Tylko, że...
- 16 lat temu zniknęli - skończył za nią Mike
- Ciociu wiesz chociaż gdzie oni mogą być? - zapytałam
- Nie. Kompletnie niewiem. Ale jeśli chcecie to dopóki niewyremontujecie tamtego domu możecie spać tutaj - zaoferowała nam kobieta
- Dziękuję ciociu - odparł Mike - Ale kiedy ktokolwiek się dowie, że u ciebie mieszkamy to wszyscy będziemy mieli przerąbane. W końcu, niechwaląc się mało kto mnie niekojarzy. A jak ktoś się dowie, że tu jestem, to... - w tym momencie wziął głęboki wdech - szkoda gadać. Dreszczowiec
- Racja... - Stwierdziłam - Dreszczowiec i pojawią się, oby, łagodni przestępcy. Będzie nieciekawie, bo napewno nam coś zrobią.
I na takich rozmowach minęła nam cała noc. Dopiero o świcie, to jest około 4.30 położyłyśmy się spać. Potem około 9.30 wstaliśmy i poszliśmy obejrzeć posiadłość w dziennym świetle. Nadal wyglądała na nawiedzoną... No ale. To teraz nasz dom. Jedynym zabezpieczeniem posiadłości była zardzewiała kłudka.
- Żaden problem - stwierdził Michael i uderzył kłudką w bramę. Kłudka rozpadła się. Ruszyliśmy w stronę budynku. Mike szedł przodem. Weszliśmy po schodach na ganek. Mike pchnął drzwi. Skrzypiąc, pomału się otworzyły.
- Chryste... - jęknęłam gdy zobaczyłam ile tam było pajęczyn...wróć. To była jedna wielka pajęczyna.

» Michael «

Ruszyłem przodem odgarniając całą pajęczynę sprzed naszych twarzy. Sprzątnięcie tego zajmie nam wieczność... Ale da się. Nagle usłyszałem za plecami pisk Angeliki. Odwróciłem się. Po ręce dziewczyny szedł pająk. Tarantula. Podszedłem do Angeliki i strzepnęłem pająka z jej ręki.
- To tylko pająk - stwierdziłem
- Tarantula - odparła Angelika
- Trochę ich tu będzie
- Mam uczulenie na jad pająków. Jeśli jakiś mnie ukąsi to umrę
- A ja mam uczulenie na krzywdę innych. Jak widzę, że komuś dzieje się krzywda, to niemogę stać i patrzeć na to obojętnie. Choćbyś miała nieprzeżyć to ja chcę umrzeć z tobą

***

Dobre 2 miesiące zajęło nam doprowadzenie posiadłości do stanu używalności. Przez ten czas spaliśmy u cioci Amandy. W końcu jednak po tych dwóch miesiącach wprowadziliśmy się do swojego domu. Teraz zamiast nawiedzony go domu, przypominała raczej pałac. Czekała nas teraz pierwsza noc w naszym domu. Dochodziła 23:30. Leżeliśmy z samej bieliźnie w naszym łóżku. Jeździłam dłonią po lekko rzeźbionym torsie Mike'a. W pewnym momencie poczułam jego dłoń na swoim udzie. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. Też czekałam z tym aż będziemy spać w swoim domu. Po chwili byliśmy nadzy. Tamta noc była dla nas czymś, na co czekaliśmy od... Chyba naszej 18.

» Michael «

Nasze zabawy trwały dość długo. Po nich nawet nie mieliśmy sił się ubrać. Zasnęliśmy nago.

» Amanda Depp «

Ucieszyło mnie, że Mike razem z żoną zamieszkali w starym domu mojej przyjaciółki, a jego babci. Siedziałam i wspominałam chwilę, gdy on i jego rodzeństwo jako dzieci przyjeżdżali tu odwiedzić Samuela i Cristal, kiedy zadzwonił telefon

A: Słucham? Kto mówi?
J: Z tej strony Joe... Syn Cristal. Mam takie pytanie...
A: Coś się stało?
J: Nie... Chciałem zapytać czy pomoże mi pani zrobić synowi...em... niespodziankę
A: Mówisz o Michaelu?
J: Tak. Chciałem zrobić mu swego rodzaju prezent... Tylko, że jest jeden problem...
A: A co się stało Józiu?
J: Nie mogę sam do niego pojechać, a wiem, że mieszka pani blisko
A: Tak. Mam zrobić coś w twoim imieniu?
J: Jeśli można prosić
A: W takim razie co mam zrobić, Józiu?
J: Tylko zaprowadzić mojego przyjaciela do domu Mike'a
A: Przyślesz przyjaciela?
J: Tak. David Calincton. Jutro do pani podejedzie. Mieszka kilka wsi dalej.
A: Cieszy mnie, że w końcu zmądrzałeś i przestałaś traktować swoje dzieci jak ostatnich niewolników. Ale i tak wolę go pil...póścić pod ich adres samego
J

: Dziękuję pani Amando
A: Proszę bardzo, Józiu...em...do usłyszenia

Ledwie to powiedziałam, a odłozyłam słuchawkę, chcąc nigdy więcej nie musieć go słyszeć. Ale czekało mnie jeszcze wiele takich konieczności.

» David Calincton «

Następnego dnia pojechałem do Normal Valley, do pani Amandy. Siwa kobieta zaprowadziła mnie pod dom kiedyś rodziców, a teraz syna Josepha. No ładnie odnowili. Zadzwoniłem do drzwi...

» Michael «

Siedzieliśmy z Angeliką i rozmawialiśmy na różne tematy, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałem, więc i poszedłem otworzyć. David Calincton. No proszę. Kumpel ojca.
- Mike, ja... - zaczął
- Joseph cię przysłał, co? - nigdy nie lubiłem swojego ojca
- Tak... Sam niemógł przyjechać, a chciał wam coś dać
- Jak go znam, to pewnie bilet w jedną stronę w zaświaty
- Bilety owszem, ale do kina
- Suprenant¹ mój ojciec bilety, i to bezinteresownie?
- Tak. Tu macie adres kina - mężczyzna podał mi karkę. Machnąłem mu ręką na pożegnanie i Wypychnąłem z domu. Wiem, że to niegrzeczne, ale to ze względu na bezpieczeństwo Angeliki. Kiedy tylko David zniknął mi z oczu wróciłem do salonu dalej rozmawiać z Angeliką.
- Mike, kto to był?
- Przyjaciel ojca... - moje dalsze tłumaczenia przerwał dzwonek telefonu.

M: Ciociu?
A: Mike? David nic wam niezrobił?
M: Skąd wiesz, że u nas był?
A: Joe wczoraj do mnie dzwonił i prosił, żebym poprowadziła Davida pod wasz dom
M: Spokojnie ciociu... David niejest głupi. Niesądzę, żeby słuchał mojego ojca do tego stopnia, że chciałby nas zabić
A: Mike, i tak na niego uważaj... Muszę kończyć. On tu idzie...
M: To raczej ty na niego uważaj.

Z tymi słowami się rozłączyłem. Spojrzałem na bilety. Film miał być emitowany następnego dnia. Podałem jeden z biletów Angelice
- Nie wydaje ci się to podejrzane? Mój ojciec, daje nam bilety, zupełnie bezinteresownie. Coś tu niegra
- Może poprostu chce być miły
- Może... Zgoda. Pójdziemy na ten film, ale...
- Ale?
- Ale będziemy uważać. Uważać na każdego możliwego człowieka.
- Jak chcesz

I tak zszedł nam cały dzień. Następnego dnia wyruszyliśmy do kina. W końcu dotarliśmy.

"Cinema Palace"

Głosił czerwony neon nad drzwiami. Weszliśmy do budynku. Obsługa wskazała nam salę... Tylko jakoś dziwnie się zachowywali. W sumie to to zignorowałem zważywszy na to, że jestem sławny. Sala pusta. Po za nami nikogo. Światła zgasły. Film się zaczął. Była może połowa filmu, gdy w sali pojawił jakiś dziwny zapach. Kto zna się na zbrodniach, wie o co chodzi. Zapach, od którego i ja, i Angelika straciliśmy przytomność.

***

Ocknąłem się najprawdopodobniej w bagażniku samochodu dostawczego. Angel nadal była nieprzytomna. Nachyliłem swoją głowę nad jej twarzą sprawdzając oddech. Chociaż tyle. Nadal była ze mną.
- Angel? Nic Ci nie jest? Proszę cię... Ne me laisse pas² Angel, proszę - po moim policzku słynęła łza. W tym momencie samochód podskoczył na jakimś wyboju. Angelika uderzyła głową w podłogę auta. Z pod jej głowy wypłynął mały strumyk krwi. Niechciałem jej stracić - Ne me laisse pas² - powtórzyłem ze łzami w oczach. Wtedy poczułem, że samochód stanął. Kierowca wyłączył silnik. Zacząłem udawać nieprzytomnego. Wolałem nieryzykować śmiercią. Ani Angeliki, ani swoją. Niechciałem, aby ktokolwiek nas rozdzielił. Usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi bagażnika.

» David Calincton «

Nie podobało mi się to co zrobiłem, ale Joe płacił mi za to krocie. Otworzyłem bagażnik i wziąłem na plecy bezwładną i bezbronną Angelikę. Zaniosłem ją do wcześniej przygotowanego pokoju. Potem to samo z tym idiotą Michaelem... Sam niewiem, czemu go tak nazywam. No, ale w każdym razie. Zamknąłem ich w pokoju pozostawiając ich samych sobie z krótkim listem.

» Michael «

Kiedy usłyszałem jak "Ta osoba" zamyka drzwi, natychmiast otworzyłem oczy i zacząłem budzić Angelikę. W końcu poskutkowało.
- Mike... Gdzie my jesteśmy?
- Najprawdopodobniej ktoś nas porwał. Ale Angel spokojnie. Nic Ci nie robią puki ja żyję. Je suits avec vous³. Oni nic Ci nie robią - przesunąłem dłonią po podłodze - Co to jest? - zapytałem, zasadniczo sam siebie, czując na podłodze kartkę papieru. Wziąłem ją do ręki. To był list.

"Zostaliście porwani. Dostaniecie od nas miesiąc na decyzję, o której poinformujemy wam później. Musicie wybrać tylko jedno z was. Dla waszej informacji jedzenie będziecie dostawać raz na tydzień, w bardzo małych porcjach, a kto będzie jeść, to już decydujcie sobie sami. Nas to nie obchodzi. To wasze życie.

Porywacze"

Myślałem, że zwariuję. Świetnie znam to pismo. A właściwie dwa. Ojciec i David. Wiedziałem, że ten wypad do kina źle się skończy. Powiedziałem o wszystkim Angelice
- Mike, oni nas zabiją
- Nie zdziwię się. Ale nie masz się czego bać. Jeśli będą mieli zamiar nas tortu... - moje słowa przetrwało wtargnięcie dwóch osób w kominiarkach na twarzach
- Widzę, że nasze gołąbeczki już nieśpią - zaśmiał się jeden z nich, był wysoki i szczupły, oparł się ramieniem na drugim, niższym i grubszym
- To może małe powitanko. Prosta decyzja. Jedno z was. Zdecydujecie, które mamy wychłostać - odparł drugi. Spojrzałem na Angelikę poczym wstałem i zwróciłem się do porywaczy
- Weźcie mnie - ledwie to powiedziałem, a poczułem bicz na łydkach. Opadłem na kolana. Czułem kolejne uderzenia, to na plecach, to na nogach. W końcu poczułem pijący ból na rękach. Czułem jak dosłownie, stopniowo zalewa mnie własna krew. Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Wyszli. Resztkami sił doczołgałem się pod ścianę, przy której siedziała zapłakna Angelika. Oparłem się o ścianę i objąłem Angel swoim ramieniem. Dziewczyna wtuliła się we mnie. Wtedy uświadomiłem sobie, że najprawdopodobniej nadal mam telefon przy sobie. Wyciągnąłem go i wysłałem SMS do pierwszej osoby jaka przyszła mi do głowy. Ciocia Amanda.

"Ciociu, ktoś porwał mnie i Angelikę. Nie wiem nawet gdzie jesteśmy. Zadzwoń na policję"

Ledwie wysłałem wiadomość, a mój telefon się rozładował i wyłączył...

» Amanda Depp «

Zapowiadał się spokojny wieczór, kiedy dostałam wiadomość od Mike'a

"Ciociu, ktoś porwał mnie i Angelikę. Nie wiem nawet gdzie jesteśmy. Zadzwoń na policję"

Niewiem myśląc zadzwoniłam pod 911

P: Policja co się stało?
A: Mówi Amanda Depp z Normal Valley. 16 lat temu zgłaszałam zaginięcie moich sąsiadów
P: To czemu pani teraz dzwoni?
A: Teraz ich wnuk i jego żona mieszkali w ich domu, a dzisiaj i oni zniknęli. Dostałam jedynie SMS od wnuka, że zostali porwani
P: Zdaje sobie pani sprawę, że to może być głupi żart?
A: Gdybym nie znała Jacksonów od zawsze, to właśnie tak bym pomyślała
P: Kogo?
A: Jacksonów.
P: Ty Cristal weź sprawdź w archiwach zaginięcie małżeństwa Jacksonów z N. V.,a co do pani. Zaginięcia i tak dalej zgłaszamy 24h po zniknięciu i braku kontaktu z zaginionymi. Dowidzenia

Z tymi słowami policjantka się rozłączyła.

» Angelika «

Bałam się okropnie. Siedzieliśmy sami w półmroku, a jedyne światło jakie było w pomieszczeniu to mały płomień świeczki. Siedziałam zapłakana i wtulona w Michaela, który obejmował mnie ramieniem. Najprawdopodobniej zasnęłam. Mike obudził mnie następnego dnia

» Michael «

- Angel? Śpisz? - zapytałem gładząc włosy dziewczyny swoją dłonią
- Mike... Nieuwierzysz
- Co się stało kochanie?
- Śniło mi się, że ktoś nas porwał
- Angel... To nie był sen. Naprawdę ktoś nas porwał... Ale proszę, nie bój się. Je suits avec vous³.
-

Wiem Mike, wiem, że Tu es avec moi⁴. I za to cię kocham - dziewczyna przejechała dłonią po ranach na moich rękach. Przytuliłem ukochaną do siebie słysząc kroki zza drzwi. Do pokoju wpadli ci sami gangsterzy.

» David Calincton «

Razem z Joe podszedłem do dwójki, którą porwaliśmy. Działaliśmy wedłóg planu. Joe pozbył się Mike'a na dłuższy czas wstrzykując mu...nawet niewiem co to było. Rozpacz dziewczyny była bezcenna. Pewnie myślała, że zabiliśmy jej ukochanego. Też mi kochanek...papuga, a nie człowiek. Teraz nadeszła ta przyjemna dla mnie chwila. Zabraliśmy dziewczynę do drugiego pokoju, który też wcześniej przygotowaliśmy. Szarpała się niemożliwe, ale w końcu zdołałem ją unieruchomić, przykówając ją kajdankami do łóżka. Wiem, że to złe, ale sam boję się Josepha, a on kazał mi zgwałcić dziewczynę. Nie chciałem stracić życia. Musiałem to zrobić. Kiedy było, jak to powiedziałem do dziewczyny, "już po wszystkim" znów zaciągnęliśmy ją do pierwszego pokoju.

» Angelika «

W duchu dziękowałam porywaczom, że mogłam znów być przy moim Mike'u. Ledwie zamknęli drzwi, a dopadłam się do nieprzytomnego, choć wtedy myślałam, że martwego, Michaela.
- S'il vous plaît ne me laissez pas* - wyszeptałam przytulając się do męża (dla waszej informacji okropnie kaleczę francuski). Leżałam tak przez dłuższy czas, aż zoriętowałam się, że chłopak odzyskuje przytomność. Nie ukrywałam szczęścia. Wpiłam się w usta chłopaka, jak gdybym miała go więcej nie zobaczyć... W sumie to dłuższy czas spodziewałam się, że tak będzie...
- Angel, co się stało? - zapytał chłopak, kiedy się od niego odkleiłam
- Oni...ja myślałam, że Cię zabili...a potem...oni mnie zabrali...i...i...oni mnie... - rozpłakałam się
- Nie mów nic więcej. Rozumiem. Ale to nie zmieni mojej miłości do ciebie.
- Mike...ja tak się bałam...bałam się, że oni... - wpadłam w rozpaczliwy słowotok
- Postaraj się o tym zapomnieć. Angel, nie płacz, proszę... - chłopak miał szklane oczy
- Bałam się, że oni...że nas rozdzielili, bałam się, że cię za...zabili - nie wiem jak te słowa przeszły mi przez gardło
- Ale żyję, więc Ne pleure pas°.
- Mike, ja nie chcę, żeby nas rozdzielili
- Nie rozdzielą - odparł przytulając mnie do siebie. Wtedy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Spojrzałam z tamtym kierunku. Jeden z mężczyzn zostawił w pokoju tacę z porcją jedzenia i listem

» Michael «

Kiedy mężczyzna zamknął drzwi, podszedłem i podniosłem tacę z ziemi. Podałem tacę Angelice, a sam zacząłem czytać list:

"W poprzednim liście wspomnieliśmy o wybierze jednego z was. Macie wybrać, które z was ma zginąć, a które trafić na targ niewolników. Dostajecie prosty wybór. Jedno tu, a drugie tu. Koniec z byciem razem. Ewentualnie możecie zginąć oboje"

- Cholera
- Co się stało?
- Każą nam zdecydować, które z nas ma zginąć, a które trafić na targ niewolników... Albo oboje mamy zginąć...
- Mike, ty jesteś gwiazdą. Jeśli ty zginiesz to połowa planety wpadnie w depresję. Niech mnie zabiją, a ciebie wypuszczą
- Ale to ty jesteś jedyną radością mojego życia. Nie mogą cię zabić, bo jeśli ty zginiesz, to ja się naćpam i skoczę z okna
- Ani mi się waż

» David Calinkcton «

- Masz ten sztylet, wejdziesz do nich i go zadźgaj. Potem bierzesz dziewczynę i powtórka z wczoraj
- Joe, nie zrozum mnie źle, ale twojego syna znam odkąd się urodził. Za wiele razy wam pomagałem, za wiele razy zostawałem z waszymi dziećmi. Nie mogę teraz tak poprostu odebrać życia jednemu z nich
- Albo ty go zabijesz, albo ja zabiję was obu
- Nie możesz mi grozić, że mnie zabijesz, jeśli nie zabiję twojego syna
- Masz to zrobić i koniec - z tymi słowami Joe wepchnął mnie do pokoju w piwnicy, w którym trzymaliśmy syna i synową Josepha. Zamknął za mną drzwi na klucz.
Michael chyba zauważył sztylet w mojej ręce, bo schował Angelikę za swoimi plecami.
- Mike, to nie tak jak myślisz
- Skąd ty niby wiesz co ja myślę?!
- Bo inaczej byś nie chował swojej żony za sobą
- Człowieku, masz w ręku sztylet! Każdy broniłby w takiej sytuacji najbliższych
- Czemu użyłeś liczby mnogiej?
- A jakiej miałem użyć? Zamknęliście tu mnie i Agelikę, nawet nie zdając sobie sprawy, że jeszcze poprzedniej nocy postraliśmy się o dziecko. Zdajesz sobie sprawę, że trzymacie tu kobitę w ciąży?!
- To ty wiesz, że jestem w ciąży? - Angelika odezwała się po raz pierwszy odkąd Joe wepchnął mnie do tego pokoju
- Wiem - odparł Michael
- Mike... jest tylko jeden problem...- poinformowałem go
- Co?
- Joe kazał mi cię zabić... Groził mi, że jeśli tego nie zrobię, to zabije nas obu
- To zabij mnie. Przynajmniej uratujesz własne życie
- Skoro tak mówisz - skierowałem ostrzę sztyletu w jego kierunku - przepraszam - odwróciłem sztylet i wbiłem go pod własne żebra. Osunąłem się na podłogę

» Michael «

- David! - krzyknąłem klękając przy nim
- Za panelami wyciszającymi na ścianie są drzwi. Otwarte. Uciekajcie. Dla mnie już niema szans
- Są. Masz telefon przy sobie?
- Tak - odparł podając mi swój telefon
- Wytrzymaj - odparłem wybierając 112
- Centrum powiadamiania ratunkowego. Operator numer 28. W czym mogę pomóc?
- Mój przyjaciel wbił sobie sztylet pod żebra
- Czy jest przytomny?
- Jeszcze jest
- Możesz podać swoje dane?
- Michael Jackson
- Jest z tobą twoja żona? Nijaka Amanda Depp zgłaszała wasze zaginięcie
- Tak, Angel jest ze mną. I zdaję sobie sprawę, że ciocia to zrobiła. Sam jej kazałem
- Teraz to niejest najważniejsze. Co z twoim kolegą?
- Jeszcze jest przytomny
- Widzisz ranę?
- Tak
- Włącz na głośnomówiący. Pomożemy mu
- Jasne - odparłem wykonując polecenie
- Sztylet nadal jest w ranie?
- Tak
- Nie ruszaj sztyletu. Rana krwawi?
- Tak
- Krew jest jasna czy ciemna?
- Ciemna
- Dobrze. Masz coś czym możesz zatamować krew?
- Mam bluzę
- Wiesz jak zatamować krwawienie?
- Tak - mimowolnie zerknąłem na Angelikę. Była blada jak ściana. Osunęła się na podłogę - Angel!
- Co się stało? - zapytała operatorka
- Angel zemdlała
- Sprawdź czy oddycha
Nachyliłem się nad twarzą Angeliki.
- Oddycha
- Czy chłopak zraniony sztyletem nadal jest przytomny?
- Tak
- Co z raną?
- Nadal krwawi
- Jest ktoś kto może Ci pomóc przy poszkodowanych?
- Człowiek być, jest, ale on mi nie pomoże. Szybciej mnie zabije
- Co znaczy, że szybciej cię zabije?
- To jego ojciec. On wymyślił żeby ich porwać. Ja mu pomagałem. Potem kazał mi zabić Mike'a i groził, że jeśli tego nie zrobię to mnie zabije. Nie mogłem tego zrobić. Dźgnąłem sam siebie - odparł David
- Rozumiem... Możesz opowiedzieć szczegóły porwania?
- Niema problemu. Proste. Joe zarezerwował salę kinową. Dałem im bilety. Kiedy byli sami w sali tylko we dwoje, Joe wrzucił tam swego rodzaju bombę gazową. To był jakiś gaz usypiający. Kiedy tylko stracili przytomność zabraliśmy ich z sali i wrzuciliśmy ich do bagażnika samochodu dostawczego. Przewieźliśmy do domku letniskowego Joe'go. Są tu od tygodnia. Ale oboje wyglądają fatalnie. Raz, dzisiaj dostali cokolwiek do jedzenia. To wszystko moja wina... Gdybym mu nie pomagał...
- Nie czas na obwinianie się. Co z raną i z nieprzytomną dziewczyną?
- Rana jak rana, ale z dziewczyną jest gorzej
- Zabiłeś go już?! - mój ojciec wpadł do pokoju - Jak śmiałeś?! Jak śmiałeś pobyć się samego siebie?! Miałeś zabić mojego syna, a anie popełniać samobójstwo!
- To nie tak jak myślisz! - odkrzyknąłem
- Pożałujesz. I ty i twoja lala! - mój ojciec celował do Angeliki. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Osłoniłem dziewczynę swoim ciałem. Ojciec wystrzelił. Poczułem okropny ból w barku. Czułem, jak dosłownie uchodzi ze mnie życie... Zamknąłem oczy i straciłem przytomność

» David Calincton «

- Mike! - krzyknąłem widząc jak chłopak traci przytomność. Joe wybiegł z pokoju zamykając go na klucz. Sięgnąłem po telefon - Jest pani tam jeszcze?
- Tak. Co się stało? Słyszałam strzał
- Joe postrzelił własnego syna
- Widzisz krew?
- Tak. Sporo jej
- Jest jasna czy ciemna?
- Jasna
- Krew tętniczna. Jeśli pomoc szybko do was niedotrze to chłopak może się wykrwawić
- Mogę coś zrobić żeby mi nie umarł na rękach?

- Możesz zatamować krew. Twoja rana jest mniej groźna
- Jasne. Ale jego żona chyba odzyskuje przytomność

» Angelika «

- Mike! - krzyknęłam widząc mój mąż wykrwawia się na moich oczach - Co ci jest?! - zaczęłam go klapać po policzku - Nie zostawiaj mnie. Proszę - łzy same płynęły mi z oczu... - Kochanie... błagam...Mike proszę, nie możesz teraz umrzeć... Nie możesz ośrocić tego dziecka... Proszę cię... Sama nie dam sobie rady...
- Angel... Przepraszam... Zajmij się naszym dzieckiem - szepnął Mike, który na chwilę odzyskał przytomność po czym znów zamknął oczy. Zaczął się robić dziwnie blady.
- Mike! - krzyknęłam bezsilna
- Co tam się dzieje? - usłyszałam słowa operatorki
- On chyba umarł... - byłam załamana
- Nieumrze jeśli mu pomożesz
- Co ja niby mogę zrobić?
- Sprawdź oddech - wykonałam polenie
- Oddycha
- To znaczy, że żyje. Spróbój go obudzić
- Mike, kotku, kochanie, proszę wstawaj, niezostawiaj mnie. Proszę cię otwórz oczy - gładziłam jego policzek swoim kciukiem - pomyśl o dziecku... Przecież musi poznać swojego ojca - wkońcu chłopak się poruszył, a po chwili uchylił oczy - Mike proszę niezsypiaj po raz kolejny
- Nie zostawię, ale jeśli coś mi się stanie to niech David ci pomoże - szepnął mój ukochany, poczym przyciągnął moją twarz do swojej i pocałował mnie w usta tak jak pierwszy raz, wtedy w moim domu
- Mike proszę wytrzymaj. Pomoc zaraz będzie. Oni ci pomogą
- Angel to ty jesteś najważniejsza. Ty i David. To on ma gorszą ranę...
- Nie żebym się wtrącał, ale to ty oberwałeś po tętnicy. Ja przeżyję, ale gorzej z tobą, Mike znam cię od kiedy się urodziłeś. Jesteś dla mnie jak syn, a świetnie wiesz, że niemam dzieci. Proszę, wytrzymaj do przyjezdu karetki
- David, przecież świetnie wiesz, że ja doskonale pamiętam co się wtedy stało. Świetnie cię rozumiem, na twoim miejscu zrobiłbym to samo
- O czym wy mówicie?! - nirozumiałam co znaczyło "co się wtedy stało"
- Angelika, chodzi tu o to, że jakieś 16 lat temu, jednocześnie z moimi dziadkami zniknęła ciężarna żona Davida. Trzy dni później znaleźli jej zwłoki. Ktoś poderrznął jej gardło. Zginęła w wyniku wykrrawienia. Pozatym ktoś ją pobił i zgwałcił. Dziewczyna miała zaledwie 28 lat. Była w 4 miesiącu ciąży... - odparł Mike. Zauwarzyłam, że po tych słowach zaczął odlatywać
- Mike, kochanie, proszę nie zostawiaj mnie. Za dużo dla mnie znaczysz. Jesteś moją jedyną rodziną po za ciocią. Błagam nie zostawiaj mnie. Nie możesz ośrocić dziecka, a ze mnie zrobić wdowy. Proszę - chłopak nawet nie zareagował. Znów zaczął blednąć. Powiedziałam to operatorce, chociaż zapomniałam o niej przez pewien czas
- Sprawdź oddech
- K***a mać! On nie oddycha! - rozpłakałam się
- Trzydzieści uciśnięć na klatkę piersiową, potem dwa wdech ratownicze. Wiesz jak?
- Kiedyś... W szkole... Nas uczyli, ale niewiem czy pamiętam
- Ja wiem - odparł David
- Masz sztylet wbity pod żebra. Najmniejszy ruch może pogorszyć twoją sytuację
- Ja to zrobię - zadeklarowałam i zacznęłam reanimację. Nawet niewiem ile czasu to trwało, ale w końcu do pokoju weszli ratownicy.
Operatorka się rozłączyła, a naszą trójkę zabrał karetki. Dwie. Jedną pojechał David, drugą ja i Mike. Podpieli go aparatury w karetce. Potem wylądowaliśmy w szpitalu. Mike nadal niedzyskał przytomności. Za to ja ją straciłam. Ocknęłam się w jakiejś sali. Siedział przy mnie tylko David. Udawał, że nic się nie stało, ale zachowywał się dziwnie.
- David, co się stało?
- Marne szanse
- Ale na co?
- Że Mike przeżyje. Stracił sporo krwi. Bez dawcy się nieobędzie
- Wiem co można zrobić. Grupę jego krwi znam. A wiem kto będzie chonorowy i pomoże Michaelowi.
- Kto?
- Fani. Oni mu zawsze pomogą. Chociaż czekaj. Miałam kiedyś numer do takiej jednej Kate. Mike kiedyś pomagał jej rodzicom, bo dziewczyna potrzebowała operacji. Czekaj - wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Kate

"Pani Angelika? Co się stało?

Po raz nie pani, tylko Angelika, a po drugie, Mike potrzebuje twojej pomocy

Mike, mojej pomocy?

Chodzi o to, że własny ojciec omal go nie zabił. Wiem, że prowadzisz blog o nowinkach z jego życia. Mam dla ciebie kilka. Ale daj tam informację, że ktoś musi oddać krew. Podam Ci grupę, wszystko co można o nim wiedzieć, ale błagam znajdź kogoś kto odda krew. Bez tego Mike może umrzeć. Kate błagam, zrób coś. On nie może umrzeć. Nie może ośrocić tego dziecka

Jakiego dziecka?!

Jestem z nim w ciąży. Ja i kumpel jego ojca możemy Ci opowiedzieć wszystko co się działo przez ostatni tydzień. Media jeszcze niechwyciły tematu. Będziesz pierwsza, ale błagam pomóż mu

Nie musisz mnie szantażować, że dasz mi jakie kolwiek informacje ale proszę cię. Tylko grupa krwi i adres szpitala. Ja to załatwię

Chwała ci za to. Zaraz Ci podeślę wszystko SMS'em"

Po tych słowach podesłałam Kate obiecane informacje. Chwilę później z jej bloga przyszło powiadomienie o nowym artykule. Przeczytałam artykuł i odetchnęłam. Odrazu w komentarzach najmniej dziesięcioro fanów dopytało o szczegóły i obiecało wyruszyć do szpitala. Z pomocą Davida wstałam i podeszłam do drzwi mojej sali. Wyjrzałam na korytarz. Widziałam recepcję. Grupa nastolatków stała przed recepcją i próbowała się o coś wykłucać. Recepcjonistka zerknęła na mnie pytającym wzrokiem. Słysząc o co poszło skinęłam głową na "tak".
Kilka dni później pozwolili mi wejść do sali Mike'a. Usiadłam na krześle obok jego łóżka i zaczęłam gładzić jego dłoń. Zamurowało mnie. Zaczął odzyskiwać przytomność. Spojrzał na mnie i się do mnie uśmiechnął
- Agel... Jak się czujesz?
- Jak kobieta w ciąży. Bardziej bym się nad tobą zastanawiła
- Ważne, że tobie nic niejest, księżniczko
- A teraz, rycerzu, to masz mi obiecać, że więcej nieodważysz się ryzykować swojego życia dla innych. Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie.
- A dla mnie to wy jesteście najważniejsi - tymi słowami położył dłoń na moim brzuchu - kocham was do szaleństwa
- Ja ciebie też wariacie - po tych słowach wypiłam się w jego usta. Po kolejnym tygodniu wróciliśmy do domu. David nas podwiózł. Ale znowu zachowywał się dziwnie. Kiedy pojechaliśmy pod dom zrozumiałam dlaczego. Cała posiadłość była w balonach. Słodkie. Weszliśmy do środka. No. I to się nazywa coś. Rodzeństwo Michael'a z matką. Janet chyba odbiło, bo wtuliłam się w Michael'a i niezamierzała go póścić
- Ej, Janet niemasz o co płakać. Ja jeszcze żyję - Mike usiłował ją pocieszyć
- Dopóki ojciec siedzi, jesteśmy bezpieczni, ale kiedy wyjdzie to... Siwy dym - stwierdził Jackie
- Wsadzili go? - po Mike'u było widać, że jest w szoku
- Na rok. Chyba, że zwieje. Ale wtedy to już niewiem co zrobicie
- Za to ja wiem - w domu pojawił się cholernie znajomy głos - umrzecie
- Jak on tu? - Jackie zrobił wielkie oczy - Tito chodź tu - we dwóch zaczęli osłaniać resztę, podczas gdy Mike siłował się z drzwiami piwnicy. Wkońcu je otworzył. Schowaliśmy się wszyscy. Byłoby ok, gdyby nie to, że mama Michael'a się rozpłakała...
- Mamo? Coś się stało?
- Nie, nic
- Ślepy nie jestem. Dlaczego płaczesz?
-

On... Nigdy... Nigdy nie... Nie zachowywał się aż tak okropnie
- Trzeba by go było wysłać do psychiatryka...
- Mamo! Boję się taty - Janet zalała się łzami
- Wszyscy się go boimy - odparł Mike biorąc siostrę na ręce - Ale dopuki dzieli nas od niego ta ściana, to przeżyjemy. Gorzej jeśli...
- Zabiję was! Zacznę od tej twojej szmaty, ty skończony idioto! - Joseph dobijał się drzwi
Wtedy usłyszałam, że do domu wszedł ktoś jeszcze
- Mike? - usłyszałam głos Davida. Potem padł strzał. Mike odstawił siostrę na podłogę i ruszył w stronę drzwi
- Mike czekaj! - krzyknął Jackie stając Michaelowi - On cię zabiję. Ja pójdę. Ja i Tito - z tymi słowami ruszyli w stronę drzwi, a kilka minut później wrócili z David'em. Chłopak był półprzytomny... Miał ranę postrzałową. Joe trafił go w brzuch
- Mike... Ja, ja cię przepraszam - wydusił
- Za co?
- Za wszystko... Za to co zrobiłem
- Wybaczę ci, jeśli obiecasz mi, że przeżyjesz
- Umrę
- Nie umrzesz. Nie teraz... Proszę nie teraz - głos Michaela się łamał - jesteś dla nas wszystkich jak członek rodziny... Proszę nie teraz
- Michael ma rację... David! – chłopak odsunął się na ziemię. Zaczął sinieć
– David! – Michael usilnie chciał obódzić chłopaka, który już nie żył
– Michael... On... David nie żyje – stwierdził Jackie po sprawdzeniu pulsu Davida, przez co, doprowadził Michaela do histerii.

» Michael «

Kiedy słowa Jackiego do mnie dotarły, myślałem, że zemdleję i sam umrę. I pewnie by tak było, ale...
Ale Angelika mnie złapała i uspokoiła, waląc argomenty z rzędu
– Michael nie teraz. Będziesz ojcem. Ogarnij się i niezostawiaj mnie teraz samej
– Po co? To nie ma sensu... Skoro nie utrzymałem przy życiu Davida, to jak mam zająć się tobą i dzieckiem?
– Michael – niebrzmiała na zachwyconą – o-gar-nij-się!
– Proszę... – szepnęła przez łzy moja matka, łapiąc moją dłoń w swoją – Mike proszę... – spojrzałem na swoją dłoń, trzymaną przez dłoń matki. Różnica koloru skóry mnie załamała. Rozpłakałem się jeszcze bardziej. I chyba straciłem przytomność, bo obódziłem się w swojej sypialni, dalej płacząc
– Mike – zaczęła Angel, wchodząc do pokoju
– Słucham – mruknąłem bezsilnie, bo w fakcie rzeczy nadal płakałem za Davidem

– Wróciłam właśnie z badań
– No i?
– Będziemy mieć synka
– David... – płakałem jak dziecko – nazwiemy go David...
– Skoro tylko chcesz... Michael nie płacz... Proszę? – spojrzała na mnie maślanymi oczami
– David... Uratował nam życie... A sam... Sam zginął... Zachował się jak Jezus... Umarł za nas
– Jezusa to ty w to niemieszaj
– Angeliko, obiecaj mi coś
– Co takiego?
– Że nieopóścisz mnie aż do śmierci
– Przysięgam
Spojrzałem na zegarek. Było cholernie wcześnie. Prytuliłem Angelikę do siebie i jeszcze się przespaliśmy...
Obódził mnie smród dymu i dziwny żar, a na dodatek czułem się fatalnie. Zupełnie jakbym mając grypę rozpalił ognisko w pomieszczeniu. Przez uchylone powieki zobaczyłem płomienie ognia
– Angel! – potrząsnąłem ją – Angel! – Niereagowała. Wziąłem ją na ręce i wyszedłem na balkon. Spojrzałem w dół. Byliśmy na pierwszym piętrze, za plecami mając ogień, a pod sobą basen. Przedostałem się na zewnętrzną stronę barierki i z nieprzytomną Angel na rękach zeskoczyłem wprost do basenu...


——————————————————

¹ z fr. Zaskakujące
² z fr. Nie zastawiaj mnie
³ z fr. Jestem przy tobie
⁴ z fr. Jesteś przy mnie
* z fr. Proszę nie zostawiaj mnie
° z fr. Nie płacz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro