Mój stan umysłu: Edycja piosenki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*godzina 3:33*

Ja: I'm ThE kInG JJ! No OnE cAn StOp Me! ThIs WhO I aM, bAbY. JuSt FoLlOw Me! NoW I cAn Be tHe StAr!AnD I wIlL sHoW yOu HoW!

Też ja: Sasageyo! sasageyo! Coooś taaam sasageyo!Nananana nananana. Eee... Coś tam! tame ni! Sasageyo! sasageyo! Coooś taaam sasageyo!Nananana nananan. Sasageyo! A nie... Tu już był koniec...

Nadal ja: Są tacy to nie żart! Dla których jesteś wart... MNIEJ NIŻ ZEEERO OOOO! MNIEJ NIŻ ZEROOO!

Izabela: Mamooo! Moje koleżanki tu są!

Ja: To ty masz koleżanki!? Nie jesteś samotnym i aspołecznym introwertykiem, który nie umie się wysłowić!? Ty chyba wdałaś się w nieistniejącego ojca, a nie mnie.

Marian: Halo! Ja tu jestem. *macha ręką* Jestem jej mężem, więc nie może być całkowicie samotna!

Ja: Ty masz męża!? *łapie za ramiona i nią trzęsie* I ja nic o tym nie wiem!?

Łucja: Mamusiu! Co to znaczy sasageyo?

Ja: Nie teraz córeczko. Wracaj do łóżka.

Edmund: Jadą, jadą chłopcy! Chłopcy radarowcy!

Izabela: No widzisz! Obudził się i teraz cały czas będzie śpiewał.

Ja: Mi tam nie przeszkadza.

Edmund: *przebrany za dziewczynę* Być kobietą! Być kobietą!

Ja: *wypycha go za drzwi* Tego ja nie będę tolerować.

*chwilę później*

Ja: *upita nieistniejącym piccolo* Kiedyś byliśmy tak dobrymi przyjaciółmi, że kończyliśmy sobie nawzajem...

Pan Serek Kanapka (mój wymyślony przyjaciel z dzieciństwa): ...zadnia.

Ja: NIE PRZERYWAJ MI JAK MÓWIĘ!

*następne kilka chwil później*

Ja: *dalej upita* Jeśli zabiję mordercę to ich liczba się nie zmieni.

Halt (taki gościu ze Zwiadowców): To zabij dwóch.

Reszta moich dzieci, która to słyszała: ;-;

*e fju moments lejter*

Ja, Zuzanna: *śpiewają, tańcząc rosyjskie tańce* Rascwietali jabłoni i gruszy, popłyli tumany nad riekoj. Wychodiła na bierieg Katiusza,na wysokij bierieg na krutoj. Wychodiła, piesniu zawodiła, pro stiepnogo, sizogo orła.

Edmund: *wraca już normalnie ubrany*

Ja: *15 tyś. obliczeń na sekundę* Jak ty tu...

Edmund: Mogłaś moją być.

Ja: *w myślach w myślach(tak, że mnie moje dzieci nie słyszą)* OEMDŻI! LADY PANK!

Ja: *dokańczam za Edmundem* Kryzysową narzeczoną!

*rano po kilku dziesięciu, jak nie kilkuset, sytłuacjach i piosenkach*

Paula: Ty się dobrze czujesz?

Ja: *z chrypą, zaschniętym gardłem (śpiewałam na głos) i podkrążonymi oczami* Tak... Wszystko okej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro