99.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jakieś milion lat temu w Nominacjach wspominałam, że idę na łyżwy.

*łzy tęsknoty za otwartym lodowiskiem*

Nie, nie opowiem wam o tym, jak dziwacznie wyglądałam, próbując jeździć tyłem i jaką siarę sobie robiłam.

Nie, nie opowiem wam też o typiarze, która zagrała mi na nerwach jak na akordeonie, bo myślała, że jest panią lodowiska.

Opowiem wam o tym, jak wielką wartość może mieć pięć złotych, znalezione przy automacie z kawą.

Ale od początku. Bohaterami historii są: Vee, koleżanka Vee Julka, panowie ochroniarzowie, babeczka obsługująca kasę, babeczka obsługująca szatnię oraz postacie epizodyczne: koleżanka z klasy Vee oraz koleżanka z klasy Julki (czyli wszystkie byłyśmy z tego samego liceum).

Ja&Julka: *jeżdżą sobie na łyżwach, przychodzi czas żeby kończyć*

Ja&Julka: *schodzą z lodu*

Ja: *już chce wychodzić*

Julka: *zatrzymuje Vee* Ale najpierw trzeba iść do tego stop czasu i przyłożyć zegarek (ten taki co go dostajesz, jak kupujesz wejściówkę)

Ja: Serio? Nigdy tak nie robiłam, ale no okej *grzebie w kieszeniach, bo wsadziła tam swój zegarek i zegarek Julki, wyciąga je, ma wrażenie, że coś jej wypada z kieszeni, ale nic nie widzi na podłodze, więc olać to, przykłada zegarki do czytnika*

Ja&Julka: *przechodzą do tej części z szatnią, kasą i wypożyczalnią, idą do szatni po kurtki i rzeczy*

Ja: *szuka w kieszeniach numerka do odbioru rzeczy*

Ja: *nie może go znaleźć*

Ja: Julka... Bo nie mogę znaleźć numerka. Może ty go masz?

Ja&Julka: *szukają wszędzie, gdzie to możliwe, w każdej kieszeni, ale nigdzie go nie ma*

Ja: Jak wyciągałam zegarki, to myślałam, że mi coś wypadło. Ale nic tam nie leżało

Julka: Może mi do łyżwy wpadł, bo takie miałam wrażenie, że coś tam wpadło *sprawdza palcem* Nic nie ma

Ja: *no to zarąbiście*

Ja: *nerwy poziom dużo, bo czasem takie kary za zgubienie potrafią kosztować kilka dych*

Ja&Julka: *mówią dla babeczki obsługującej szatnię, że chyba nam wypadł wtedy numerek, co Vee szukała zegarka*

Ja: Ile trzeba zapłacić za zgubienie numerka?

Babeczka obsługująca szatnię: Piętnaście złotych

Ja: *ulga, że nie pięćdziesiąt*

Babeczka obsługująca szatnię: To idźcie i sprawdźcie jeszcze

Ja: *tłumaczy panowi ochroniarzowi, że musimy wejść poszukać numerka*

Ja&Julka: *wchodzą, cały czas w łyżwach, bo przecież nie oddadzą rzeczy bez numerka*

Ja: *rozgląda się, szuka wzrokiem na podłodze przy stop czasie*

Automat z kawą: *istnieje*

Ja: *szuka, zauważa pięć złotych przy automacie z kawą, ale to ignoruje*

Stres był, co ja się będę przejmować monetą no

Ja: Może wpadł pod automat *próbuje się schylić, ale w łyżwach to niemożliwe*

Ja: *konsternacja*

Ja: Chyba muszę zdjąć te łyżwy... *zdejmuje łyżwy, w samych skarpetkach (białych!) staje na mokrej i brudnej jak, delikatnie mówiąc, dupa dzika, podłodze*

Automat do kawy: *skubaniec jest tak niski, że się nie da zajrzeć*

Ja: *kładzie się na tej podłodze osiemnastej czystości i stara się zajrzeć z latarką z telefonu pod automat*

Kamery, ludzie dookoła, koleżanki ze szkoły: *tego chyba nie trzeba komentować*

Ja: No kurde nie ma nigdzie *patrzy ze stresem na Julkę* Chyba trzeba będzie zapłacić

Julka: *też nie wie, co robić*

W międzyczasie (bo nie pamiętam kiedy dokładnie):

Ja&Julka: *przypominają sobie, ile każda ma pieniędzy w portfelach, które zostały w szatni, liczą, czy wystarczy na karę za zgubienie numerka*

*brakuje trochę, bo nie miałyśmy przy sobie za dużo*

*problem*

Ja: *przypomina sobie o pięciu złotych obok automatu z kawą (!!!)*

Ja: *szczęśliwa, że się tak udało z tą monetą wraca po nią*

*pieniędzy już wystarczy*

Ja: No to chodźmy

Ja&Julka: *idą, Vee w samych skarpetkach, babeczka obsługująca szatnię i panowie ochroniarzowie mówią, żeby poszły jeszcze raz sprawdzić, to idą*

Ja: *wchodzi za automat, patrzy po prostu wszędzie*

Numerek: *śmiech z zaświatów*

Ja&Julka: *wracają, stres coraz większy, czeka na nas w samochodzie tato Julki*

Ochroniarz: Może wypadł gdzieś na lodzie, poczekajcie, aż się skończy jazda, może ktoś znajdzie i przyniesie. Albo wejdźcie i poszukajcie na lodzie

Ja: *patrzy na uświnione skarpetki i na bialutkie, czyściutkie futerko w środku łyżew, ale no niech będzie, wkłada je*

Ja&Julka: *jadą sprawdzić, ale nigdzie nie ma, gadają, czy czekać, aż się skończy jazda, czy nie*

Julka: Mój tata czeka na nas

Ja: *wzdycha* To chyba musimy zapłacić

Ja: *do babeczki obsługującej szatnię* No nie możemy znaleźć numerka. Tylko mamy pieniądze w kurtkach. Ale mam tam legitymację

Babeczka obsługująca szatnię: *podaje nam rzeczy*

Ja&Julka: *pokazują legitymacje*

Babeczka obsługująca szatnię: Idźcie do kasy i tam zapłaćcie

Ja: Julka, to ja zapłacę, już się zacznij przebierać z łyżew *bierze pieniądze i idzie do kasy*

Ja: *wyjaśnia, daje pieniądze dla babeczki obsługującej kasę*

Julka: *zdejmuje łyżwy (!)*

Babeczka obsługująca kasę: *drukuje jakieś papiery*

Julka: [moje imię]!

Ja: *odwraca się w jej stronę*

Julka: *trzyma w ręku coś srebrnego*


No zgadnijcie, co to takiego było?

Miny babeczek i panów ochroniarzów? Wolałam nie widzieć.
Stracony czas? Wolałam nie liczyć.
Wyjście na idiotów? Poza skalą.

Ale jest plus.
Zawsze są plusy.
Nawet, jak ich nie ma, to zawsze coś się znajdzie.
Julka (bo to ja spowodowałam całe zamieszanie), jest bogatsza o pięć złotych, które w chwili kryzysu zesłała nam Boża Opatrzność.

Nie mam innego wytłumaczenia, jakim dziwnym cudem leżała pod automatem z kawą ta pięciozłotówka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro