Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Fabian miał okropne wrażenie, że już nigdy nie spojrzy na swoje odbicie w lustrze w ten sam niedbały sposób jak zwykle. Bo kiedyś było mu to całkowicie obojętne. A teraz? Jak mógłby mieć choćby nikłe wrażenie, że wszystko jest w porządku? Że jego jedynym problemem są zmierzwione włosy? Spoglądał martwo na swoje dłonie. Prawą, z krwi i kości oraz lewą, papierową. Fabian z fascynacją obserwował charakterystyczne zgięcia, jakby rzeczywiście ktoś zrobił dłoń z pogniecionej kartki. A jednocześnie widok tej dłoni przerażał go bardziej niż Wężooka. Kim lub czym teraz był, skoro cząstka jego duszy pozostała na kartkach papieru? Pół człowiekiem? Pół nieistniejącą postacią? Zadawał sobie to pytanie tak wiele razy, a nadal nie znał odpowiedzi. Może był po prostu nikim?

Z góry dobiegały go rozmowy Midry, Miguela i Noaka. Próbował im się przysłuchiwać, ale nie usłyszał zbyt wiele. Dźwięki dochodziły do niego dziwnie stłumione, słowa zniekształcone i nietrzymające się całości. Fabian zastanawiał się, czy to nie jest czasem sztuczka Midry. Na tę myśl zacisnął pięści ze złości. Dyskutowali o nim za jego plecami. Gdyby nie chwilowe kalectwo, Fabian wybiegłby na górę i natychmiast włączyłby się do rozmowy. Niestety, jego stopy wciąż nie pozwalały na chodzenie, choć rany bardzo szybko się goiły.

Z ciekawości zdjął bandaże i obejrzał swoje stopy. Po ranach zostały już tylko nikłe ślady. Rano Midra powiedziała mu, że będzie mógł chodzić już jutro, ale postanowił spróbować już dzisiaj. Powoli podniósł się, stękając cicho, i zrobił kilka kroków. Nawet nie były bolesne. Towarzyszyło im jedynie dziwne uczucie spowodowane długim nieużywaniem kończyn. Ale chwilę potem Fabian swobodnie przechadzał się po piwnicy.

Wtedy nagle Noak wbiegł do piwnicy, jakby się paliło, co ostatnio było dla niego bardzo typowym wejściem.

- Jasny gwint, że też ja wcześniej się tego nie domyśliłem! - W biegu uderzył się otwartą dłonią w czoło i na czworakach dotarł do zakurzonej skrzyni, stojącej w kącie. Zwykle służyła Fabianowi jako cel do ciskania okruszkami. Tymczasem Noak wyciągnął z niej nieduży plik kartek. Prawdę mówiąc, Fabian już wymiotował tym słowem. Jednak Noak zachowywał się jak szaleniec tylko w ostateczności. Fabian spojrzał na niego wyczekująco, ponieważ czuł, że te kartki mają w tej chwili duże znaczenie.

- Weź je - zażądał, wręczając mu je. - Czujesz coś?

Fabian zmarszczył brwi.

- To zabrzmi dziwnie... ale czuję się, jakbym je od zawsze znał.

Noak pokiwał rzeczowo głową z połowicznym uśmiechem na twarzy.

- Tak myślałem.

- Skąd je masz?

- Midra znajdowała ich wiele na swoich licznych wyprawach. Zawsze znajdowała na nich te kartki. Leżące w naprawdę przedziwnych miejscach. I wiesz co? Te kartki zawsze świeciły się na srebrno. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że to może mieć być tylko resztka księgi Łowcy i że to ma coś wspólnego z twoją śpiączką. Midra liczyła, że dzięki tym kartkom magicznie się obudzisz. Więc szukała dalej wskazówek. I w ten sposób znalazła już niecałe sto kartek rozrzuconych w przeróżnych miejscach świata. Bo widzisz, część księgi Łowcy kompletnie przepadła, ale ocalała część została rozwiana po świecie. Tak mówił Miguel. I miał rację.

Fabian ukląkł przy Noaku i uważnie przyjrzał się znaleziskom czarownicy. Nagle coś do niego dotarło.

- Chwileczkę... We śnie jestem uwięziony w tych kartkach, prawda?

- Nie wiem, czy "uwięziony" to odpowiednie słowo, ale tak.

Fabian zbladł, jakby momentalnie uszło z niego życie. Nagle pomyślał, że jedno kichnięcie może go zabić.

- Doktorze... jeżeli moja ręka jest papierowa, a kartki rozrzucone w przypadkowych miejscach, to znaczy, że praktycznie każdej nocy mogę...

- ...zginąć? Owszem. To chciałem ci powiedzieć.

Fabian zamarł z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Poczuł, jak rośnie mu gula w gardle.

- Te kartki mogą zostać zniszczone w każdej chwili! W zupełnie beznadziejny sposób, przez niewtajemniczoną i nic niewiedzącą osobę. A jeśli tak, to czy coś może mi się stać także za dnia?!

Noak zastanowił się głęboko.

- Nie sądzę. Przecież odpływasz do książki tylko w snach, czyli nocą. Chyba że nagle zaczniesz mdleć na każdym kroku.

- To nie jest śmieszne!

Naukowiec załamał ręce w poddańczym geście.

- Fabianie, nie mam pojęcia, do czego to się może posunąć.

- Więc trzeba te kartki znaleźć.

- Tak - zgodził się Noak. - Miejmy nadzieję, że na swoich wyprawach Midra nadal będzie się na nie natykała.

- Miejmy nadzieję? Nie mogę cały czas na nią zwalać całej roboty. To są moje kartki, więc ja powinienem ich szukać.

- Jak, skoro wszędzie czyhają Libertanie? Wyjdź poza zasięg zaklęć Midry, a skończysz jak robak na jezdni.

- Myślę nad tym - wymamrotał Fabian. I na tym skończyła się dyskusja.

Chłopiec zwiesił głowę z zaciętym wyrazem twarzy. Wszyscy łącznie z nim doszli do wniosku, że połowiczna więź z książką jest wynikiem jego niezamierzonej wizyty tam złożonej. I być może efektem zniszczenia owej księgi. Nie zdążył wyjść z niej cały. Fabian czuł się z tym bardzo dziwnie. Co przez to miał rozumieć? Że jego dusza została rozszczepiona?

W milczeniu oparł się o zimną ścianę. Gdy tak myślał, marszcząc nieznacznie brwi, dotarło do niego, że każdej nocy może się spełnić jedna z jego najgorszych obaw. Śmierć znienacka.

* * *

- Fabian zaczyna popadać w paranoję.

Stwierdzenie Miguela nie było żadną nowością. Fabian, przerażony świadomością, że jego życie zawiśnie na włosku, gdy tylko zamknie oczy, budził się ze strachu nawet kilka razy w środku nocy. A kiedy we śnie miał przerażającą wizję, że płonie na stosie książek, pośród wirujących wokół osmolonych i już zajętych ogniem kartek, postanowił, że nie będzie spał w ogóle. A powiedział to tak śmiertelnie poważnym tonem, że Midra natychmiast zaczęła go odwlekać od tego pomysłu, niestety z mizernym skutkiem, bo przez pierwszą noc Fabian w ogóle nie spał, jak postanowił. Na nic zdało się tłumaczenie, rozmowy i czary Midry. Fabian nawet nie dał sobie wepchnąć niczego do ust, bojąc się, że jedzenie może być nasączone nasennym specyfikiem. Przez to marniał w oczach, co doprowadzało Miguela do rozpaczy.

Dopiero gdy Fabian zdał sobie sprawę, że nieświadomie przysypia w ciągu dnia, zrozumiał, iż nic nie może zrobić, by zapobiec ryzyku. Z wielką niechęcią wrócił do normalnego spania, choć i tak skracał sobie czas snu i nadal budził się w nocy.

Midra stale zastanawiała się, jak może mu pomóc. Gdyby mogła, wyruszyłaby natychmiast po te kartki, ale nie miała bladego pojęcia, gdzie zacząć ich szukać. Tamte ze skrzyni znalazła przypadkowo.

Myślała nad tym nawet pełniąc nocą wartę. Przechadzała się między drzewami naznaczonymi jej pięcioramienną gwiazdą, sprawdzając zaklęcia ochronne. Działały bardzo dobrze. Zatrzymała się na dłużej jedynie przy granicy bezpiecznego azylu, którą wyznaczał płynący tutaj niewielki strumień. Zmrużywszy oczy, zaczęła dokładnie lustrować wzrokiem otoczenie. Dlatego gdy dostrzegła, że liście krzaków poruszają się nienaturalnie, zamarła w całkowitym bezruchu. Ale tylko na chwilę. Dla niepoznaki znów się rozluźniła i odwróciła nieznacznie głowę, kątem oka jednak nadal obserwując ów krzak. Był nów, więc światło księżyca tym razem nie pomogło Midrze, ale jej doskonale wyćwiczony wzrok pozwalał widzieć w nieprzeniknionych ciemnościach. Dlatego bez problemu dostrzegła wychylającą się dziewczęcą głowę.

Midra pstryknęła palcami. Strzeliły iskry. Potem bez wahania trafiła intruza zaklęciem paraliżującym. Rozległ się piskliwy krzyk. A więc to rzeczywiście była dziewczyna. Midra bez wahania przeskoczyła strumień, dobywając sznura zwisającego jej u pasa, i rzuciła się jej stronę. Czarownicy wystarczyło kilka sekund, żeby założyć pętlę na szyję dziewczyny. Obca automatycznie zaczerpnęła haustem powietrza z cichym świstem. Midra kurczowo zacisnęła pięść na sznurze.

- Jeden ruch - syknęła dziewczynie do ucha - a nie będę miała żadnych oporów, żeby cię udusić, ty szpiegowska szumowino.

- Ja... - wycharczała dziewczyna. - Ja n-nie... szp-pieg-guję...

- Midro? - w ciemności rozległ się zaniepokojony głos Fabiana. Biegł w stronę, z której usłyszał hałas. - To ty? Co się dzieje?

Midra zdrętwiała, słysząc jego głos. Jednocześnie narastała w niej złość. Dlaczego wyszedł z chaty? Z całej ich czwórki to właśnie on powinien teraz pod żadnym pozorem nie wychodzić.

- Chowaj się, mamy tu szpiega! - warknęła.

Ledwie to powiedziała, zaczęła żałować, że nie ugryzła się w język. To było do przewidzenia, że Fabian nie wróci do chaty, tylko odszuka Midrę światłem latarki.

- Szpiega, tak? - mruknął zadziornie, kierując snop światła na twarz schwytanej dziewczyny. Albo mu się zdawało, albo miała niebieskawą skórę. Włosy spływające jej na ramiona miały szlachetny szmaragdowy odcień, a oczy były ciemne i przenikliwe. Fabian zastanowił się, czy kogoś mu ta dziewczyna nie przypomina. Ona jednak szybciej go rozpoznała.

- To ty zabawiałeś się w pisarza wewnątrz księgi Łowcy? - spytała cicho i lękliwie. - Ty zmieniłeś bieg tej historii? Uratowałeś mnie?

Fabian przez krótką chwilę trwał w konsternacji, ale zaraz potem roześmiał się serdecznie. Że też wcześniej nie poznał znajomej rusałki.

- Midro, możesz zdjąć jej ten sznur z szyi, to jest... Chwila, moment... Czy ty właśnie chciałaś ją udusić?!

Widząc jego wściekłą minę, Midra prychnęła głośno i łaskawie zdjęła pętlę z szyi rusałki, która dostała ataku kaszlu. Fabian ukląkł przy niej i pomógł się podnieść. Trzęsąca się ze strachu rusałka przylgnęła do niego, spoglądając z ukosa na Midrę.

- Czy ona zawsze wita obcych sposobem "sznur na szyję"? - spytała z wyrzutem.

- To sprawdzona metoda - odparła Midra, wywijając ów sznurem. - Ofiara nie może się poruszyć, bo inaczej skręci sobie kark. A jednocześnie nie umiera, więc może - w zasadzie musi - odpowiadać na moje pytanie, bo mam, jak to mówi Noak, asa w rękawie.

- Ten twój as w rękawie mógł ją zabić - stwierdził kwaśno Fabian.

- Myślałam, że to Libertanka, w porządku? - zirytowała się czarownica. Wyprostowała się dumnie z nienawiścią w oczach. - Ale dobrze. Widzę, że się bardzo dobrze znacie. Więc może twoja przyjaciółka, Fabianie, opowie nam trochę o sobie, hm?

Jej głos ociekał jadem, czego Fabian wolał na razie nie komentować. Posłał jej jedynie pretensjonalne spojrzenie i w milczeniu poprowadził rusałkę do chaty. Nie musiał patrzeć, żeby wiedzieć, że Midra cały czas bacznie jej się przygląda.

Przedstawienie jej Miguelowi i Noakowi nie zajęło dużo czasu, choć oni również byli nieufni. Przy okazji rusałka wyjawiła, że ma na imię Revanna. Opowiedziała, że po wydostaniu się z księgi Łowcy długo błądziła po świecie. Sokolemu oku Midry nie umknęło, że Revanna jest postacią negatywną, więc od razu jęła wypytywać ją o to, czy przypadkiem nie miała do czynienia z Libertanami - a przypuszczała, że jak najbardziej miała. Na to rusałka ze spuszczoną głową przyznała, że owszem, na początku z nimi współdziałała, jednak uciekła. Znalazła się w pobliżu chaty przypadkowo, ukrywając się przed ewentualnym pościgiem oraz szukając wody, której potrzebowała jak powietrza.

Na te słowa Miguel wstał z krzesła i zszedł do piwnicy, by wrócić z wiadrem wody. Podczas gdy Revanna moczyła w niej dłonie i oblewała sobie twarz, Midra odciągnęła Fabiana na bok. Skrzyżowała ręce na piersi i zacisnęła usta.

- Nie ufam jej - przedstawiła swoje zdanie od razu. - Demon skradający się w pobliżu naszej kryjówki, należący wcześniej do Libertanów i w dodatku znający ciebie, czyli nieudolnego pisarza. Nie wydaje ci się to odrobinę podejrzane?

Fabian wzruszył ramionami.

- Przypadki chodzą po ludziach.

- Ona nie jest człowiekiem. A ja nie wierzę w przypadki.

- Na jakiej podstawie uważasz, że Revanna może nas zdradzić?

- A na jakiej ty uważasz, że można jej ufać? To postać negatywna!

Fabian spojrzał na nią z politowaniem.

- Pragnę ci tylko przypomnieć, że ty również jesteś postacią negatywną. Wręcz czarnym charakterem.

Midra na chwilę straciła rezon. Sprawiała wrażenie dotkniętej do bólu. Jej policzki poczerwieniały ze wstydu. Chrząknęła cicho i zacisnęła zęby, zmieniając temat.

- Coś ty jej zrobił, że jest ci teraz taka wdzięczna?

Fabian wywrócił oczami.

- Powiedzmy, że ocaliłem kilka niewinnych osób łącznie z nią przed niesłuszną śmiercią.

Midra wzniosła oczy ku niebu.

- Pięknie. Kolejnych kilku Libertanów więcej.

Teraz Fabian naprawdę poczuł, że gniew się w nim buzuje.

- Dlaczego tak uparcie uważasz ją za jedną z nich?

- Bo czuję to w kościach! Postacie z książek nie muszą się łapać za ręce, żeby wiedzieć, kto jest po czyjej stronie.

- Ach, tak? Więc na pewno czułaś też w kościach, że Łowca jest wspaniałym wybawicielem i "dobrym Władcą Słów", prawda?

Midra wyglądała, jakby miała go zamordować. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Fabian wiedział, że igra z ogniem, ale nie miał zamiaru odpuścić tego tematu.

- To podobno moja wina, prawda? - wycedził zawistnie. - To ja otworzyłem książkę, to ja zlitowałem się nad kilkoma rzekomo przyszłymi Libertanami. A może ktoś mnie zapyta, po co to zrobiłem? Lub może "dla kogo"?

Midra milczała. Stała sztywno, spuszczając wzrok. Fabian pochylił się ku niej.

- Dałaś się omotać Łowcy.

- Wiem.

- Poszłaś do niego, chociaż jak najskuteczniej próbowałem cię od tego odwlec.

- Wiem! - Midra ukryła twarz w dłoniach w geście frustracji. - Przepraszam! Wiem, że to moja wina i że cię naraziłam. Że naraziłam was wszystkich! Jestem beznadziejna, mam wad na pęczki i nie potrafię sobie ze wszystkim poradzić zwłaszcza teraz, ale tym razem błagam, posłuchaj mnie i nie ufaj jej całkowicie!

Midra miała tak nieszczęśliwą minę, że Fabian przez chwilę poczuł do niej żal. Nadal jednak był na nią zły.

- Nie jesteś beznadziejna - stwierdził sucho, mało pocieszającym tonem. - I radzisz sobie świetnie. Ale nie możesz posądzać każdego obcego o intrygi przeciw nam. Przecież Revanna nawet nie wiedziała o naszym położeniu. Skąd miałaby to wiedzieć?

Midra z wściekłością zacisnęła pięści.

- Dobrze - rzuciła. - Ufaj dalej tej rzecznej dziwce, a potem przybiegniesz do mnie z płaczem i będziesz całował po rękach! "Och, jaki byłem głupi! Przebacz mi, Midro" - zawyła, marnie imitując jego głos. - Twój marny wybór, kmiotku.

- Mądralo, żeby się potem nie okazało, że to ty przybiegniesz do mnie z płaczem!

- Pocałuj mnie w rzyć!

- Dziękuję, nie w głowie mi takie rozrywki.

Midra wymierzyła Fabianowi solidnego kopniaka w łydkę, a gdy jej oddał, wściekła odmaszerowała, mijając go ostentacyjnie. Fabian policzył w myślach do dziesięciu, ze wzrokiem wbitym w sufit. Tymczasem dwa metry obok stali Noak i Miguel, przypatrując się tej scenie. Pisarz pokręcił głową z rozbawieniem.

- Kłócą się jak stare dobre małżeństwo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro