008#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieje,że was nie zawodzę ostatnio.Zajebistego sylwka i Nowego Roku.

***********************************************************************************************

Nick pov.

Spojrzałem zdziwiony na chłopaka. Nie.. To nie może być ten Ryan. Tamten był wiecznie cichy i w ogóle.. Zaśmiałem się cicho.

- Nie wiem o czym mówisz. Nie znam cię.

- Ty..

- Lepiej idź. W salonie czeka już na ciebie wszystko. Radzę ci jutro szybko wstać i wyjść. - Opuściłem szybko pomieszczenie i udałem się do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi kiedy tylko przekroczyłem próg. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej byle jaką koszulkę i bokserki. Szybko poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod ciepły strumień wody. Ciepłe krople spływały w dół. Myślami wróciłem do Ryana. Wygłupiał się, na pewno tylko się wygłupiał. Ale skąd znał moje nazwisko? Minęły tylko dwa dni. W sumie mógł tylko zapytać kogokolwiek. Zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny. Wytarłem się i ubrałem w przeniesione rzeczy. Po cichu skierowałem się do salonu gdzie Ryan już spał lub udawał, że śpi. Nie miałem zamiaru sprawdzać. Wróciłem do swojego pokoju. Położyłem się i znużony dniem zasnąłem, ale nie wiedziałem czy tym razem był dobrym pomysłem..

Kilka lat wcześniej..

Ciemnowłosy chłopczyk bawił się z grupką swoich rówieśników. Dzieci biegały i śmiały się głośno uciekając przed jednym z nich próbującym ich złapać. Ciemnowłosy w końcu dopadł jednego z chłopców.

- Mam cię Alex! - Zawołał zadowolony z siebie.

- No masz, masz..

- Teraz ty łapiesz! - Chłopczyk spojrzał na zegarek na małej rączce. Szybciutko wstał. - Muszę już iść do domu. Mama pewnie z obiadem czeka.

- W sumie ja też

- I ja.. - Cała gromadka rozeszła się zostawiając ciemnowłosego chłopczyka o mądrych oczach samego. On sam wiedział, że to tylko wymówka. Od jesieni nastawienie kolegów zmieniło się wraz z testem hierarchii. Jednak nie za bardzo się tym przejął. Spojrzał w letnie bezchmurne niebo. Wiatr tak przyjemnie mierzchwił mu włosy. Teraz zaczął gwizdać tylko sobie znaną melodię huśtając się na huśtawce. Nawet nie zauważył kiedy gwizdaniem przyciągnął kogoś do siebie. Zza drzewka niepewnie obserwował go jasnowłosy chłopczyk. Ciemnowłosy nie przerywając gwizdania sprawdzał jak blisko chłopak podejdzie. Tym czasem ten wyszedł tylko przed drzewo i usiadł opierając się o jego korę. Gwizdanie ustało. Swoimi ciemnymi oczami wpatrywał się w te, których kolorów nie mógł określić. Ciągnięty ciekawością wstał z huśtawki i powoli zaczął zbliżać się do jasnowłosego. Zatrzymał się kilka kroków przed nim i przykucnął. Teraz dokładnie mógł się przyjrzeć jednemu zielonemu oku i drugiemu prawie czarnemu.

- Ładne oczy. - Stwierdził po dłuższej obserwacji. Tamten na jego słowa zawstydził się i spuścił wzrok, wbijając go w trawę. Ciemnowłosy nie zrozumiał dlaczego ten próbuje je przed nim ukryć. Przysunął się, zmieniając diametralnie odległość między nimi i złapał za podbródek unosząc z powrotem głowę chłopaka.

- Nie chowaj. Są ładne, nie dziwne więc pozwól mi na nie patrzeć. - Jasnowłosy rozszerzył ze zdziwienia oczy. Otwierał usta jak ryba bez wody chcąc coś powiedzieć. Brązowooki zaśmiał się na ten widok i odsunął. Teraz już czuł natarczywe wręcz spojrzenie kolorowych tęczówek na swojej osobie. Ale w jakiś sposób pasowało mu to. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale drugi nagle przestał wpatrywać się w niego usłyszawszy jakiś dziwny dźwięk. Wstał, spojrzał jeszcze raz na ciemnowłosego chłopaka po czym zniknął między drzewami. Dziwnym było co najmniej zachowanie jasnowłosego, ale każdy ma jakiś powód. Skończyło się na tym, że jasnowłosy chłopak widywał się z nim codziennie przez miesiąc. Zawsze siadał w pewnej odległości od niego z każdym dniem będąc coraz bliżej, a potem znikając o tej samej godzinie.

Ostatniego dnia wracając po ostatnich lekcjach przed wakacjami też zobaczył tego samego chłopczyka na placu zabaw. Tym razem ten jednak huśtał się na tej samej huśtawce co on ostatnio. Bez większego wahania podszedł do chłopca. Ten jakby na początku trochę się spłoszył, ale zaraz na jego twarz wpłynął uśmiech. Ciemnowłosy usiadł na huśtawce obok. Razem w ciszy patrzyli na obłoki płynące po niebie.

- Ryan.. - Ciemnowłosy spojrzał na chłopaka obok.

- Hmm?

- Ryan jestem. - Odpowiedział tamten spuszczając znowu wzrok na trawę.

- Nicolas Silver. - Ciemnowłosy ponownie jak wczorajszego dnia uniósł chłopczyka za podbródek. - Mówiłem, żebyś się nie chował. Nie masz czego.. - Uśmiechnął się pogodnie do swojego towarzysza na co tamten kiwnął lekko głową cały czerwony.

- Nick... - Chłopczyk spojrzał w kierunku głosów. Przy placu stała cała grypka jego znajomych.

- Hej, chłopaki!

- Co ty robisz tu z nim? - Zapytał Will z naciskiem.

- Siedzę. Nie rozumiem pytania.

- Nie możesz się z nim bawić.

- Dlaczego?

- Bo to syn kogoś bardzo ważnego i nie wolno. Tak mi mama mówiła.

- Tobie mówiła, nie mnie. Poza tym kogo to obchodzi na placu zabaw?! Jesteśmy dziećmi i bawimy się z kim chcemy.

- To niebezpieczne się z nim bawić. Nie będę tego robił. - Stwierdził kolejny chłopak.

- Mam wybierać wy czy on?

- Tak.

- On. Przynajmniej nie będzie się wymigiwał tylko dlatego, że wam też zabroniono zbliżać się do omegi!

- Skąd ty...

- Nie jestem głupi, ani tym bardziej ślepy. Jeśli nie macie ze mną więcej tematów to idźcie sobie. - Cała grupka posłusznie odeszła. Chłopak wrócił do jasnowłosego i pociągnął go w swoją stronę, złapawszy wcześniej za rękę. Szli chwilę w milczeniu, aż nad mały stawek. Tam usiedli pod jednym z drzew.

- Ty naprawdę jesteś omegą? - Zapytał z wahaniem Ryan.

- Tak, przeszkadza ci to?

- Nie! Sam jestem alfą choć nie chcę. - Szybko krzyknął tamten i zaraz z powrotem wbił wzrok w ziemię. Ciemnowłosy cierpliwie znowu podniósł jego podbródek z uśmiechem.

- Eh.. Czemu to robisz?

- Co?

-Wbijasz wzrok w ziemię.

- To pewnie przez to, że zawsze przy rozmowie z tatą nie mogę na niego patrzeć.

- Czemu?

- Nie powiem. Po prostu nie mogę.

- To pamiętaj, że od dziś będziesz patrzeć prosto na mnie, dobrze?

- Obiecuję!

- Niech ci będzie. - Chłopak wstał i otrzepał się z niewidzialnego pyłu. Podał tamtemu rękę i sprawnie pociągnął do góry.

- Do zobaczenia jutro. - Rzucił szybko i wrócił do domu zdając sobie sprawę jak było późno. Mimo bury od mamy położył się szczęśliwy do łóżka i zasnął.

Obudziłem się rano i szybko skojarzyłem gdzie jestem. To tylko głupi sen. Zakryłem oczy dłońmi. Pamiętałem. Pamiętałem jak następnego dnia chłopak nie przyszedł. Czekałem na niego wtedy w deszczu. I następnego i kolejnego dnia, ale ten również się nie zjawił. Zostawił mnie samego bez słowa. Cholerna alfa! Dlatego ich tak bardzo nienawidziłem. Wstałem szybko schodząc na dół. Ryan siedział w kuchni pijąc herbatę. Podszedłem do niego łapiąc za brzeg koszulki i dając w twarz. Chłopak wpadł na ścianę.

Ryan pov.

- Ałć.. - Jęknąłem kiedy poczułem lekką falę bólu na policzku. Przede mną stał Nick i najwyraźniej był wściekły.

- Ty dupku..

- Nick, spokojnie! Uspokój się.

- To ja mam być kurwa spokojny?! Zostawiłeś mnie bez słowa, a ja codziennie liczyłem, że wrócisz i nagle po kilku latach to robisz!

- To nie była moja wina, ani decyzja. Tylko ojca. Dostał lepszą propozycje pracy a ja musiałem się dostosować.

- Zawsze taki byłeś, prawda? Słuchałeś ojca bez wahania!

- Nie miałem wyboru! Byłem tylko dwunastolatkiem!

- Łatwo tak powiedzieć. - Mruknął. - Wypierdalaj!

- Nick...

- Powiedziałem wypierdalaj! - Mimo głośnych protestów podszedłem do niego. Oberwałem kolejnego prawego sierpowego. - Czego znowu nie rozumiesz?!

- Uspokój się!

- Dlatego tak was nienawidzę! - Krzyczał. - Pieprzone alfy. Myślicie tylko o sobie. Przez ciebie nienawidzę alf. Tylko przez ciebie.

- Nick!

- Wypierdalaj! Mówię ostatni raz, inaczej połamie ci wszystkie kości. - Warczy. Było źle, naprawdę źle. Nie mówiłbym mu gdybym wiedział jak zareaguje. Spojrzałem na niego ostatni raz, po czym odwróciłem się i wyszedłem z domu wcześniej zakładając buty. Po co mi to było? Zawsze jestem taki głupi. Myślałem, że mi to puści płazem. Jednak chyba zapomniałem jaki jest Nick...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro