~Świeca i wiatr~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Po pokładzie statku rozniósł się przeraźliwy krzyk.

Beidou zerwała się z łóżka przerażona. Czym prędzej pobiegła do pokoju obok - sypialni Kazuhy.

To kolejna taka noc z rzędu, od momentu w którym wyłowili go z morza. Kolejne krzyki, kolejne łzy, kolejny koszmar. Tak samo tragiczny, choć codziennie ten sam.
Miała rację. Gdy przekroczyła drzwi pokoju białowłosego, ujrzała straszny widok.

Krzyczał przez sen.

- Kazuha...- usiadła na brzegu łóżka kładąc rękę na ramieniu młodszego.

Niemalże od razu otworzył oczy. Cały drżał, praktycznie dławił się łzami nie mogąc złapać logicznego oddechu.

Ten widok sprawiał, że serce Beidou rozlatywało się na kawałki.
Każdej nocy.

Przytuliła go. Czerwonooki wtulił się w nią, niczym rzep. Nie potrafił zapanować nad drgawkami, nie potrafił zapanować nad samym sobą. 

- Tomo...

- Ciii... Kazuha, ja wiem. -- Zaczęła głaskać niższego po głowie.

- Ale... on tam... stoi. -- białowłosy już chciał zerwać się z miejsca, jednak Beidou go zatrzymała przytrzymując w swoim objęciach.

Znowu miał urojenia. Widział Tomo, chociaż dobrze wiedział że jego przyjaciel nie żyje.
On chcial go widzieć. Chciał żeby faktycznie tam stał. Ale realia były okrutne.

- Nie. Kazuha, to nie on. To twoja wyobraźnia. Jego... jego już nie ma. -- przełknęła ślinę. -- Wiesz przecież, że to tylko iluzja.

- Przestań... przestań tak mówić. Może tym razem.... może dzisiaj to naprawdę on, może to nie złudzenie. -- Jego głos drżał niemiłosiernie. Wpatrzony w jeden punkt przy ścianie za Beidou, z całej siły próbował się oswobodzić.

- To iluzja. Zaufaj mi proszę.

- Puść mnie Beidou. Czemu próbujesz odciąć mnie od Tomo?! -- Był zbyt słaby, by wyswobodzić się z objęć kobiety. Jego organizm był wycieńczony, wyjałowiony z witamin, przez kilku dniową głodówkę. Nieprzespane noce również robiły swoje. Gasnął z każdym dniem. Przekrwione oczy spojrzały na Beiodu pretensjonalnie.

Puściła go.

Ten niemalże od razu zerwał się z miejsca i na drżących, niestabilnych nogach podszedł pod ścianę.

Po chwili, nagle upadł na kolana, a do uszu brązowowłosej doszedł odgłos cichego szlochu.

Podeszła i ukucnęła przy nim.

- Kazu...

-Prze...przepraszam.

Przełknęła ślinę. Walczyła sama ze sobą, aby nie uronić żadnej łzy. Starała się być silna, przynajmniej przy nim.

-Shhhhh.... -- przytuliła młodszego.

Jego ciało wydawało się bezwładne.

- Znowu... - westchnął - śnił mi się Tomo, wołał do mnie, powiedział że niedługo się spotkamy. A za nim stała Raiden Shogun. -- Schował twarz w dłoniach. -- Wbijała mu katanę w pierś.-- nie był w stanie złapać poprawnego oddechu. Dusił się łzami.

Beidou wzięła go na ręce i zaniosła na łóżko. Usiadła tam kładąc obok Kazuhe, który niemal od razu przytulił się do niej jak rzep chowając zmęczoną twarz i łkając żałośnie.

Głaskała go po głowie jedną ręką, czasem mówiąc coś cicho. Robiła co mogła, by jakkolwiek pomoc białowłosemu.

Po czasie młodszy nieco się uspokoił, a ją samą pokonało zmęczenie.

Obudziła się dopiero rano.

Jednak on nie.

Jego ciało było już zimne.

Za to dusza, była tam, gdzie jej właściciel pragnął najbardziej - przy Tomo.

- - - - - -

Wykończył się.
Zgasł niczym płomień świecy wystawiony na powiew zbyt mocnego wiatru.

Jej pomoc, nie dała żadnych skutków. 

Jednak ona była wściekła na siebie, że nie zdołała go uratować. Zmarł w jej ramionach, to ona codziennie widziała jak gasł.

I nie mogła mu pomóc.

.........................................................................

Tutaj zbieram znicze dla Kazuhy.

Um
No to
Jakieś opinie na temat książki?
Chętnie poznam wasze odczucia.

~KittyMilka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro