cycochy bagiety

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


To zdecydowanie nie był twój najlepszy dzień.

Zwykła misja wypadu na zakupy okazała się nieco bardziej skomplikowana niż się tego spodziewałaś za sprawą ataku wrogiej stujki. Użytkownik zaskoczył cię, kiedy akurat wydeptywałaś drogę do najbliższego spożywczaka. Twój partner, Polnareff, z którym związałaś się jeszcze w jego rodzimej Francji, zanim rozpoczęliście swoje dziwaczne wojaże, okazał zainteresowanie wypadem do sklepu, ale zbyłaś go, mówiąc, że poradzisz sobie sama, a on powinien odpoczywać po własnym ataku stujki nieprzyjaciela.

No i poradziłaś sobie sama. Tylko skończyłaś całkowicie obita i wykończona. Ledwo doczłapałaś się do dzielonego z nim pokoju, a po otwarciu drzwi, położyłaś niechlujnie torbę z zakupami na twoją szafkę nocną. Polnareff poderwał się podekscytowany z łóżka, słysząc że wróciłaś, ale mina mu zrzedła, kiedy zobaczył jak poturbowana jesteś.

— [Imię]! Ma chérie, co się stało?

— Nic nie mów — uciszyłaś go.

Bez zapowiedzi runęłaś na niego, posyłając ukochanego z powrotem na łóżko. Materac zatrzeszczał niebezpiecznie, ale wytrzymał wagę dwóch osób.

Instynktowną reakcją Jeana było objęcie cię, ale jego ręce zatrzymały się w powietrzu, a na jego policzkach pokazał się nieśmiały rumieniec. Przygryzł delikatnie dolną wargę, wpatrując się w twoje poczynania. Chociaż bardzo chciał zapytać cię, co takiego wyprawiasz, trzymał język za zębami, po prostu ciesząc się z bliskości. W końcu dawno (pół godziny) się nie widzieliście.

Ułożyłaś głowę dokładnie między ogromnymi BIMBAŁAMI swojego chłopaka. Wtuliłaś się wygodnie w ciepłe i rozłożyste ciało, uśmiechając się jednocześnie pod nosem. Westchnęłaś błogo — tak, to w tym miejscu chciałaś spędzić resztę życia.

Twoja ręka mimowolnie powędrowała do jednej piersi, bezceremonialnie ściskając ją w rękach. Polnareff pisnął cicho przy pierwszym szoku, ale zaskoczenie twoją śmiałością szybko zostało zastąpione przez przyjemność. Z jakiegoś powodu bardzo lubił kiedy tak robiłaś, nawet jeśli czuł się przy tym całkowicie zawstydzony i lekko bezradny.

— Oh tak, tego właśnie potrzebowałam — zamknęłaś oczy. Na dodatek poczułaś się niesamowicie śpiąca.

— Ci–cieszę się, że mogłem pomóc — pisnął i zaczerwienił się jeszcze mocniej. Nie spodziewał się, że ton jego głosu podskoczy tak wysoko. — Czujesz się już lepiej? — zapytał, głaszcząc twoje głosy.

Wydałaś z siebie jakiś niezrozumiały dźwięk podobny do słowa „tak” i jeszcze raz ścisnęłaś CYCEK Jeana. Kolejny raz tego dnia: zapiszczał.

Wydawało mu się, że powoli zasypiasz i uwolni się od niespodziewanych ataków od własnej dziewczyny, ale kiedy chwyciłaś w pięść spory kawałek jego pośladka, wiedział już, że tak prędko nie zaśniesz.

Nie narzekał jednak z tego powodu.

osiągnęłam nieśmiertelność

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#nwm#serio