JP 100%
— Chłopaki nie jest dobrze — zaczęła [Imię]. Odruchowo ścisnęła mocniej kontroler.
— Co się stało? — zapytał z lekkim niepokojem Narancia. Oparł brodę na jej ramieniu, aby lepiej widzieć co się dzieje na ekranie.
— Nic się nie stało — burknął Mista, obecnie doszczętnie pochłonięty przez sesję gry w GTA.
— Siedź cicho, Guido to przez ciebie goni nas psiarnia — warknęła w jego stronę.
— Przeze mnie?! — zapytał z wyrzutem.
— Właściwie to przeze mnie też, ale na kogoś trzeba zagonić — odpowiedziała drapiąc się z tyłu głowy.
Narancia zachichotał, tym samym przyczyniając się do wykwitu pokaźnych rumieńców u [Imię]. Mista natomiast nie był już taki zadowolony. Trzepnął ją w tył głowy.
— Wracaj do grania, musimy spierdalać, plus zaraz będzie moja kolej na granie — oznajmił Mista.
Na chwilę zapanowała cisza. W pomieszczeniu było słychać tylko głośne dźwięki klikania w przyciski i pomruki niezadowolenia Misty, który chciał już władać padem. Abbacchio i Bruno siedzieli na kanapie ubrani w luźne ubrania, ten wyższy wpatrywał się w poczynania zgrai dzieciarni zapatrzonej w głupią gierkę, która z jakiegoś powodu przykuła jego uwagę. Z ciekawością wyczekiwał rozwoju akcji, na razie uciekali skradzionym samochodem przed kilkunastoma radiowozami.
— Zaraz nas zabiją i będzie jedna wielka dupa, [Imię] — fuknął Guido.
— Nie, jeśli ja zabiję ich pierwsza — oznajmiła z szerokim uśmiechem. Jej postać wysiadła z samochodu z karabinem w ręce i zaczęła strzelać do policjantów.
Abbacchio prychnął głośno. Dźwięk ten był na tyle donośny, że [Imię] odwróciła się natychmiast za siebie, oczy szeroko otwarte i lekko rozchylona buzia łatwo wskazywały na szok. Zastopowała grę (i tak zginęła) i pacnęła w ramię Mistę, zanim wszczął protest. Jego reakcja była podobna. Narancia nie stanowił wyjątku. Cała trójka wpatrywała się w Leone z przerażeniem, ale i dziwną fascynacją, oczekując jak zareaguje na ich poczynania w grze.
— Czego się gapicie? — prychnął.
— Grzeczniej — szepnął Bruno, ale nikt nie zwrócił na jego pouczenie większej uwagi.
— No bo wiesz... zabijamy policjantów, a ty byłeś kiedyś przecież tym, no...
— No i co z tego. Jebać psy — powiedział dumnie Leone.
Szczęki wszystkich zgromadzonych opadły na podłogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro