04#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypomina ze na moim koncie pojawiło się pierwsze opowiadanie hetero!Chętnych zapraszama do czytania
************************************

Nick pov.

Obudziłem się otoczony ciepłem. Lubiłem je, więc wtuliłem się mocniej. Dopiero po chwili zrozumiałem co jest moim źródłem ciepła. Ryan spał obok, a ja się w niego wtulałem. Ostrożnie wysunąłem się z jego ramion i wyszedłem zamykając drzwi. Skierowałem się do kuchni gdzie zastałem już dzieciaki.

- Nie czekaliście na mnie?

- Nie chcieliśmy wam przeszkadzać. – Odezwał się Akashi, a Kuroko tylko spuścił speszony wzrok. Mądre z nich dzieciaki. A charakter Akashi pewnie ma po Levim. Choć trochę upartości wziął z Erena. To pewne. Dzieciaki jadły śniadanie, a ja poszedłem się trochę ogarnąć. Kiedy wróciłem Kuroko stał na krzesełku i mył naczynia. Spojrzałem na Akashiego, który trzymał krzesło, ale on cały czas przyglądał się Tetsuyi. Byli bardzo zżyci ze sobą. Może dlatego, że Akashi był alfą Kuroko? Ale oprócz tego idealnie się też dopasowywali. Szczerze Akashi przy Kuroko robił się potulny jak baranek. Zazwyczaj był wyniosły i bardziej rozkazywał niż prosił. Zupełnie jak ojciec. Eren za to zaczął myśleć o kolejnym dziecku z powodu posiadania dwóch Levich w domu. 
Chciał, ale Levi stwierdził, że nie. To była pamiętna awantura. Eren wtedy wprowadził się do mnie z dwuletnim Akashim i stwierdził, że chce rozwodu. Dopiero po tygodniu, kiedy Levi zjawił się z kwiatami by przeprosić , Omega wróciła do domu. No, ale Levi w dalszym ciągu nie zgadzał się na dziecko. Dlatego Eren nałożył na niego celibat. Ponad miesiąc. Niestety. Nie udało mu się go prawdopodobnie wytrzymać. Co bardzo mnie śmieszyło. Skąd wiem? Bo mały Akashi trafił pod moją opiekę na trzy dni. Łatwiej chyba pewnie jakby to opisywali powiedzieli by co się tam nie działo. Spojrzałem na zegarek. Za chwilę miałem odwieść dzieciaki. Najpierw do Kise, a potem do Erena. Bo umrze z tęsknoty za synem. Nadal nie rozumiem jego zbytniej opiekuńczości. Wróciłem do pokoju. Ryan spał jak zabity wtulony w poduszkę. Nie chciałem go budzić, ale siła wyższa. Podszedłem gwałtownie zrywając z niego kołdrę. Ten za to efektownie runął razem z nią na podłogę. Dźwięk był piękny.
- Nie wiedziałem, że alfy potrafią jęczeć… - Stwierdziłem rozbawiony dźwiękami wydawanymi przez Ryana, który zapewne miał obity tyłek. Widok też był niczego sobie. Powstrzymałem się jednak od parsknięcia śmiechem. Co jednak musiał zauważyć, bo skrzywił się lekko.

- Bardzo śmieszne. – Odburknął obrażony. I podniósł się z podłogi zabierając za sobą pościel. Wszystko dokładnie poukładał i obrócił się w moją stronę.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Ubierz się. Nie mam dziś już na ciebie czasu. – Stwierdziłem oschle, kiedy dotarła do mnie ta myśl. Nie mogę się rozpraszać. Wiem, że dam radę. To tylko trochę czasu.

- Nick, zaczekaj… - Zostałem złapany za rękę i przyciągnięty do torsu jasnowłosego. – Znowu mi uciekasz. – Jego oddech otulał mój policzek. Było to bardzo przyjemne, zbyt przyjemne. Ciepło którym emanował było kojące. W pewien sposób mnie przyciągało. Chciałem zostać w tym miejscu i nie musieć nic więcej. Czy żałuje tego, że odszedłem? Nie, bo wiem, że jak to wytrzymam będzie tylko lepiej. Muszę się trzymać tej myśli. Walczyć i nie iść na skróty. Wiem, że dam radę.

Mam dla kogo walczyć. Spojrzałem na twarz alfy. Kolorowe oczy patrzyły na mnie z pewną tęsknotą. Widziałem to. Bolało mnie to trochę. Co ja gadam bolało bardzo. W końcu był jedynym, którego kochałem. No jedynym, którego mogłem kochać. Siły wyższe znowu mnie torturują.

- Ryan, proszę . Odsuń się. – Powiedziałem to dość cicho, ale o dziwo on odsunął się na odległość. Uśmiechnął się lekko. Wiedziałem, że jest mu przykro. Chyba bardzo się starał. Moje serce ścisnął lekki ból.

Nasza alfa…

- Wiem, ale nie mogę inaczej…

Nie?

- Może…

Podszedłem do Ryana niepewnym krokiem. Jego oczy wyrażały zdziwienie. Sam chciałbym wiedzieć co ja robię ze swoim życiem. Ułożyłem rękę na jego policzku. Przybliżyłem się i złożyłem na ustach lekki, motyli pocałunek. Nie chciałem dać się przejąć tęsknocie. Odsunąłem się i wyszedłem z pokoju. Reszta minęła w całkowitej ciszy.

Jakiś czas później, kiedy Ryana i Tetsuye odwiozłem w wyznaczone miejsce został tylko Akashi. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.

- Wujku to cię nie boli?

- Co?

- Brak Ryana. Mnie boli jak nie ma Kuroko.

- To bardziej skomplikowane niż myślisz.

- Wujku, tata mówi, że w tym świecie nic nie jest proste oprócz głupoty.

- Jak zawsze ma racje. – Mruknąłem po dłuższej chwili i spojrzałem na chłopca, który zdążył zasnąć. – Nie jest łatwe jak się kogoś kocha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro