Rozdział 16.
Podekscytowana Ewa weszła do holu i rozglądając się skierowała się w stronę recepcji. Uśmiechnęła się do starszej, ciemnowłosej kobiety o dużych oczach i ustach.
— Dzień dobry, pani Rybnik — powiedziała przymilnie Ewa.
— Witaj, w czym mogę ci pomóc? – zapytała uprzejmie i tajemniczo.
— Chciałam zapytać, czy jest w swoim pokoju pan Jacek Oliwka? — przekrzywiła głowę prosząco.
— Poczekaj, zaraz sprawdzę —oznajmiła kobieta. —Wydaje mi się jednak, że widziałam jak wychodził.
— Skupiła się na komputerze. — Tak, nie ma go w tej chwili. Przykro mi.—Szkoda, dzięki.
Ewa wyszła z pensjonatu. Słońce przyjemnie grzało. Wystawiła głowę w stronę nieba i z rozkoszą przymknęła oczy. Uwielbiała zapach słonej wody
Szczęście dopisało dziewczynce. Schodząc ze wzgórza dostrzegła wspinającego się mężczyznę.
●
Jacek spostrzegł ją również. Wracał właśnie ze spaceru po plaży. Był poirytowany, ponieważ pomysł okazał się kompletnie nie trafiony. W tym momencie miał ochotę zamknąć się w hotelowym pokoju. Postanowił jednak powściągnąć emocje.
— Cześć —powiedział stając naprzeciwko dziewczynki.
— Cześć — odpowiedziała mała onieśmielona. — Szukałam pana.
— Tak? — zapytał zaskoczony.
—Tak....... Chciałam panu zaproponować..... no jeśli pan ma czas....... To moglibyśmy pójść gdzieś razem.
—A gdzie zasada aby nie rozmawiać z nieznajomymi? —zapytał rozbawiony jej zakłopotaniem.
— Przecież pana znam — odpowiedziała nagle stanowczo. — To jak chce pan zobaczyć fajnie miejsce?
— Takiej damie się nie odmawia — uśmiechnął się szeroko. — Poczekaj tylko. Muszę coś zostawić w pokoju.
Szybko znalazł się w pokoju i podłączył telefon do ładowarki po czym wrócił do czekającej na niego Ewy.
●
Dziewczynka prowadziła go leśną drogą, która wydawała się mężczyźnie dziwnie znajoma. W głowie migał obraz roześmianych biegnących dzieci. W uszach usłyszał śmiechy i głosy by się pospieszył. Towarzyszył mu trzy dziewczynki, przy czym jedna z nich miała rude, krótkie włosy, a druga długie ciemne.
— Ja tędy już szedłem —wyszeptał oszołomiony.
— Mówił pan coś? —zapytała Ewa zerkając na niego z nad ramienia.
— Nie — odpowiedział odruchowo.
— Za kilka chwil dotrzemy do urwiska —oznajmiła dziewczynka. — Stamtąd jest niesamowity widok.
Jacek czuł się oszołomiony, bo wspomnienia z przeszłości dziwnie kontrastowały z te raźniejszością. Czuł się także niesamowicie podekscytowany. Z każdym pokonanym krokiem do uszu Jacka docierał wyraźniejszy szum morza.
Kiedy wyszli z lasu oczom mężczyzny ukazała się dość mocno wysunięte nad krawędź morza urwisko pokryte w części trawą. Spojrzał w niebo, bo rozległ się piskliwy krzyk mew. Stado ptaków przeleciało nad ich głowami.
— Często tutaj przychodzisz? —zapytał Jacek Ewę.
— Czasami —odpowiedziała Ewa. —Stąd widać morze, a w nocy gwiazdy.
Jacek ostrożnie poszedł za dziewczynką. Przysiedli na skale nieopodal krawędzi.
— A twoja mama o tym wie? — zapytał wpatrzony w błękitne, spokojnie morze.
— Jasne, że nie wie — odpowiedziała oburzona. —I mam nadzieję, że nic pan jej nie powie.
— To miejsce nie jest zbyt bezpieczne dla małych dzieci — stwierdził mimochodem.
— Nie jestem małą dziewczynką. Mam osiem lat —oznajmiła z oburzeniem posyłając mu poważne spojrzenie.
— Nie chciałem cię urazić — powiedział pojednawczym tonem. —Faktycznie osiem lat to sporo. Chodzisz już do szkoły?
— Tak, skończyłam pierwszą klasę — odpowiedziała już mniej obrażonym tonem. —W zeszłą środę było zakończenie roku.
Jacek mruknął i pokiwał głową z =uznaniem.
— Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole? — Zapytał po chwili milczenia.
— Biologia i WF — odpowiedziała z przekonaniem dziewczynka. — Gram w tenisa ziemnego.
— O, to świetnie — pochwalił ją Jacek. — Jak ci idzie?
— Jestem w tym całkiem dobra — dodała cicho —przynajmniej tak mówią pan Garlicki i mama.
— Cieszysz się? — zapytał.
— Bardzo, ale także się denerwuję, bo nie wiem czy mi się uda — odpowiedziała Ewa i spojrzała w morze.
— Wiesz co. W sporcie nie są ważne tylko zwycięstwa, ale i czerpanie radości z jego uprawiania — powiedział pocieszająco mężczyzna. — Daj z siebie wszystko. Jeśli wygrasz to świetnie, ale nawet jeśli ci się nie uda...... To nic się nie stanie. Najważniejsze byś po zawodach miała poczucie, że dałaś z siebie sto procent. Porażki powinny nas motywować do jeszcze cięższej pracy.
— Mądry pan jest —przyznała dziewczynka. —Pan też się denerwował podczas pierwszych zawodów?
Jacek milczał przez chwilę po czy ich spojrzenia się spotkały.
— Zapewne tak — odpowiedział po chwili namysłu.
— A wygrał pan?
— Nie, zająłem piąte miejsce —wyznał. — Mój brat mi opowiadał, że byłem bardzo przybity. Przez dwa dni nie wychodziłem z pokoju. Chodziłem na treningi i harowałem jak wół.
Zamilkł na chwilę i ponownie spojrzał przed siebie.
— Ale wiesz co mi wtedy powiedział mój trener? — spojrzał uważnie na dziewczynkę.
— Co? — zapytała podekscytowana.
— Porażki hartują ducha – odpowiedział jej. – Nie wolno się poddawać. Lecz trzeba zachować umiar.
— Umiar? Co to znaczy? — zapytała Ewa skonsternowana.
— Chodzi oto aby między obowiązkami znajdować także czas na zabawę – odpowiedział Jacek z szerokim uśmiechem.
— Mama też to zawsze powtarza — odpowiedziała Ewa i odwzajemniła uśmiech. — O nie, ja muszę lecieć. Dziękuję za rozmowę.
— Mnie też było miło — odpowiedział.
Oboje wstali i ruszyli z powrotem.
Gdy byli już na ścieżce Ewa zatrzymała się i odwróciła do mężczyzny.
— Coś się stało? — zapytał zaniepokojony.
— Tak, chciałabym o coś pana poprosić — wyznała skrępowana Ewa.
— Śmiało. Proś. — zachęcił małą i uśmiechnął się. .
— Tak, jasne — odpowiedział. – Dla kogo miałby one być.
— Dla mnie oczywiście i dla mamy — oświadczyła zaskoczona Ewa.
Najpierw podpisał zdjęcie dla małej.
— Jak nazywa się twoja mama? — zapytał.
— Ewelina — odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
To imię wywołało zamglony obraz ciemnowłosej kobiety uśmiechającej się przez ramię i dziwny uścisk w żołądku.
— Ewelina — wyszeptał smakując to imię.
Odchrząknął i podpisał swoje zdjęcie.
— Proszę — powiedział zmienionym głosem.
— Dziękuję — rozpromieniła się dziewczynka.
— To dla mnie czysta przyjemność — odparł i zdał sobie sprawę, że to prawda. Do zobaczenia.
— Do widzenia.
Ich odejście obserwowała z ukrycia rudowłosa kobieta. Odczekała kilka minut aż nabrała pewności, że teraz nikt jej nie zobaczy i wyszła z zarośli. Sprawnie pokonała ścieżkę na urwisko. Zbliżyła się do krawędzi urwiska,. Stanęła i ze smutkiem spojrzała w ocean. Po chwili z płóciennej, szarej torby zawieszonej na ramieniu wyciągnęła dwa czerwone znicze i postawiła na czystej ziemi.
— Bardzo chciałabym abyś tutaj była.
●
Rozległo się pukanie Ewelina spojrzała w tamtym kierunku. W drzwiach pojawiła się głowa sekretarki.
— Przyszedł Dariusz, chłopak pani siostry — oznajmiła spokojnie.
Ewelina dała kobiecie znak żeby za chwilę go poprosiła.
Kilka minut później oboje siedzieli w gabinecie.
— Coś się stało? — zapytała zaskoczona i zaniepokojona.
— Nie, nic się nie stało — oznajmił stanowczo. — Ale chciałem z tobą porozmawiać o Paulinie.
Ewelina stała się czujna z powodu powagi w jego głosie.
— Chyba nie chcesz jej zostawić, co? — zapytała niespokojna.
— Nie, nie, wręcz przeciwnie — zapewnił Ewelinę gorączkowo Dariusz. —Chcę się jej oświadczyć.
W gabinecie zapadła grobowa cisza.
— No, no, nareszcie — powiedziała Ewelina z serdecznym uśmiechem na ustach. —
Jeśli potrzebowałeś mojego pozwolenia, to je otrzymałeś. Paulina na pewno się z tego ucieszy.
— Dzięki — powiedział z uśmiechem zadowolenia. —Cieszę się z tego co powiedziałaś, ale nie oto chodzi. A przynajmniej nie do końca. Dzisiaj wszyscy spotykamy się u waszych rodziców na obiedzie i pomyślałem aby przy jakieś okazji zapytać się waszych rodziców o rękę twojej siostry. Myślę, że tak wypada.
Ewelina wzruszyła ramionami.
— Dla mnie to jest staroświeckie, ale jeśli faktycznie ci na tym zależy to nie rób tego dzisiaj — poradziła Ewelina. — Przyjdź kiedyś do nas do domu, kiedy rodzice będą sami, z kwiatami i może z wódką dla taty. Porozmawiaj z nimi i poproś.
— Mogę być z tobą szczery?
— Jasne — odpowiedziała pogodnie.
— Mam wrażenie, że twoi rodzice nie do końca są zadowoleni z mojego związku z Pauliną — wyznał smutny.
Ewelina zmarkotniała. Mężczyzna miał racje, ale nie do końca. Kobieta zadawała sobie sprawę, że rodzice przede wszystkim chcieli szczęścia córek. A Ewelina widziała jak bardzo tych dwoje było ze sobą szczęśliwych.
— Słuchaj, Dariusz — rzekła poważnie Ewelina. — Jesteś porządnym gościem i moja siostra miała szczęście, że trafiła właśnie na ciebie. Rodzice muszą to w końcu zaakceptować. Przyjdź dzisiaj do nas i dobrze się baw. Ewa ucieszy się z twojej obecności.
— Dzięki — odpowiedział.
— Ja nie miałam tyle szczęścia — dodała cicho ze smutkiem.
●
Paulina i Ewelina opierały się o tylną barierkę werandy w domu rodziców. Dzisiaj wypadała niedziela, więc siostry spotkały się na rodzinnym obiedzie. Pogoda dopisywała. Świeciło słońce, a lekki, orzeźwiający wietrzyk sprawiał, że upał nie był tak dotkliwy. Z tyły domu rodziców znajdował się niewielki sadzik, na który składało się pięć drzew owocowych, dalej znajdował się las. Kobiety w milczeniu obserwowały uciekającą Ewę, którą ścigali Andrzej wraz z Dariuszem. Ewelina uśmiechała się ukojona śmiechem córki i świergotem ptaków.
— Jak ci się układa z Andrzejem? — zapytała Paulina zerkając na siostrę.
— Nie najgorzej – odpowiedziała Ewelina nie przestając obserwować zabawy. —Spotkaliśmy się kilka dni temu.
— No to ja wiem, ale czy wreszcie było między wami coś więcej?
— Nie i nie zamierzam się spieszyć — odpowiedziała Ewelina poważnym tonem.
Paulina spojrzała na siostrę zaskoczona.
— Takie ciacho, a ty go nawet jeszcze nie skosztowałaś? — zapytała zdziwiona i rozczarowana. – Ewelina wież ty się opamiętaj. Andrzej jest naprawdę w porządku mężczyzną. I jest na co oko zawiesić. Poza tym z tego co wiem nikt cię ostatnio porządnie nie przetrzepał. Nie uważasz aby to jakoś zmienić?
Z żenującej sytuacji Ewelinę wybawiło nadejście matki z napojami, które postawiła na niewielkim stoliku. Zawołali pozostałych i wszyscy usiedli na dwóch niedużych ławkach ze szklankami soku agrestowego.
●
Ewelina, mogę cię prosić na chwilę? – zapytała Paulina po chwili nieznaczącej, luźniej rozmowy.
— Jasne — dźwignęła się z ławki i ruszyła na przód domu.
Obie zeszły z werandy i stanęły pod drzewem wiśni.
— Co się stało? – zapytała zaniepokojona poważną miną siostry.
— Ile jestem już z Dariuszem? — zapytała
— Będzie ze dwa lata — odpowiedziała Ewelina powoli.
—No właśnie, dwa lata i nic się nie dzieje — odpowiedziała podniesionym głosem.
Ewelina przygryzła wargę i milczała.
— Ewelina, czy faceci zawsze muszą być tak strasznie nie domyślni? Chciałabym w końcu założyć z nim własną rodzinę.
Kobieta nie mogła już wytrzymać i po prostu wybuchła śmiechem.
— Przepraszam........ — usłyszały męski miły głos.
Panna Ryż zesztywniała i odwróciła się w stronę furtki, w której stał zakłopotany... Jacek Oliwka. Gdyby nie widywała go w telewizji, nie poznałaby go. Zmienił się. Wydoroślał. Zmężniał i wyprzystojniał. Na żywo wyglądał dużo lepiej. Miał na sobie brązowy dres, który podkreślał jego wysportowane ciało.
●
— O jest pan! — krzyknęła uradowana Ewa, która niespodziewanie wybiegła z tylnej werandy. Wyhamowała tuż przed zaskoczonymi dorosłymi i rozpromieniona zwróciła się do zszokowanej i skołowanej matki: - Mam dla ciebie prezent. Pan Jacek podpisał dla ciebie zdjęcie. Ja też mam jedno dla siebie.
Jacek ocknął się z letargu, w którym się niespodziewanie znalazł. W chwili, w której nieznajoma kobieta spojrzała na niego, przed oczami zamigotał mu ciemny klub i oczy tak bardzo podobne do tych jakie teraz wpatrywały się w niego z....... wyrzutem? Ze strachem? W głębi siebie czuł, że kiedyś się już spotkali, ale nie mógł sobie tego dokładnie przypomnieć.
— Tak, tak — odpowiedział roztargniony i niewielkiej brązowej torby na biodrze wyciągnął swoje zdjęcie a następnie wręczył je zszokowanej Ewelinie: - Słyszałem, że pani jest moją fanką .
— Dziękuję — wystękała.
●
Wrócił do pensjonatu krótko przed dwudziestą drugą. Zwalił się na łózko, kiedy przypomniał sobie o ładującym się wciąż telefonie. Bateria się naładowała. Szybko włączył telefon i natychmiast został zasypany powiadomieniami o nieodebranych połączeniach. Wybierał właśnie numer brata, kiedy ten zadzwonił do niego. Było to tak zaskakujące, że Jacek podskoczył.
— Cześć — powiedział.
— Jacek, czemu nie odbierałeś? — padło nerwowe pytanie.
— Byłem z Renatą... między innymi – odrzekł speszony Jacek. I dodał natychmiast zaniepokojony: — Co się stało?
— Wracaj do domu — nakazał Marcin gorączkowo. – Ojciec wylądował w szpitalu.
— Co się stało? —zapytał.
— Znowu problemy z nadciśnieniem i krążeniem krwi —wyjaśnił mężczyzna. — Matka chce mieć nas wszystkich dopóki ojciec nie wydobrzeje.
— Dobra, jutro wyruszam w drogę — zapewnił Jacek brata. —Na razie.
— Do jutra — pożegnał się.
---------------------------------------------------
WITAJCIE,
Niestety nie udało mi się napisać dużo przez te dwa tygodnie, ale za to zrobiłam sobie plan wydarzeń. 😀
LICZBA SŁÓW: 1793.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro