Rozdział 26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Bus zatrzymał się przed trzypiętrowym hotelem. Ośrodek porastały krzewy i drzewa dodając uroku i dzikości. Gdzieś nieopodal świergotały ptaki. Szumiały drzewa poruszane wiatrem.

— Zapraszam na obiad — zarządził trener.

Dzieciaki krzyknęły zadowolone.

Ewa spojrzała to na swoje koleżanki to na matkę.

— Idź, ja zaraz przyjdę — powiedziała i uśmiechnęła się ciepło.

Z zadowoleniem i rosnącym sercem widziała jak córka znika w tłumie koleżanek. Ewelina bardzo cieszyła się faktem iż jej córka wreszcie jest akceptowana przez grupę.

— Pani nie idzie? — zapytała wysoka, czarnowłosa kobieta w średnim wieku. Figurą nie grzeszyła, a szara, długa sukienka jeszcze to podkreślała. Szczególnie biodra.

— Muszę zadzwonić — rzuciła i pomachała telefonem.

Nieznajoma pokiwała ze zrozumieniem głową i odeszła.

Ewelina wybrała kontakt do swojej siostry. Napisała jej wiadomość, o ty, że już dotarły na miejsce i aby się nie martwiła. Po czym wybrała numer do Andrzeja:

— Cześć, i co dotarliście już? — zapytał pogodnym głosem.

— Tak, nie przeszkadzam ci? — zapytała chcąc się upewnić.

— Nie, ale już za tobą tęsknie — wyznał z czułością w głosie.

Ewelina zaśmiała się zażenowana, ale i przyjemnie połechtana.

— Ja też o tobie myślę — zapewniła mężczyznę. — Cieszę się, ze cie poznałam.

— Ja także.

— A jak tam twoja siostra i dzieciaki? — zapytała Ewelina zmieniając temat. — Moja mama przepadła za tymi małymi wariatami, jak je czule nazywa.

W słuchawce rozległ się męski, ciepły śmiech.

— tak, te urwisy to istne tornada — przyznał z rozbawieniem. — Moja siostra i jej mąż sa bardzo wdzięczni za schronienie.

— A co z odbudowa domu?

— Okazało się, ze sąsiedzi chcą pomóc — oznajmił uradowany Andrz3ej. — Mamy także kilku znajomych, którzy pracują w firmach budowlanych i obiecali dać materiały lub obniżyć ceny.

— To świetna wiadomość — rzuciła Ewelina z zadowoleniem. — Muszę lecieć na obiad.

— Smacznego za tym — pożegnał się mężczyzna pogodnie. — Ty i twoja rodzina jesteście niesamowici, wiesz o tym?

Ewelina zaśmiała się po raz drugi.

W wyśmienitym nastroju ruszyła w stronę hotelu.

Zapytała w recepcji o to gdzie jest restauracja. Uprzejma pani o jasnych, krótkich, brązowych włosach wskazała kierunek. Ewelina uśmiechnęła się i pokiwała z uznaniem głową, dostrzegając elegancką, wyprasowaną koszulę i i czarna kamizelkę.

Ewelina otworzyła przeszklone drzwi i weszła do małego, przytulnego pomieszczenia.

Kroki tłumił, czarny dywan i ciemne linoleum. Między stolikami poruszali się kelnerki i kelnerzy z talerzami i dzbankami z ciemnym kompotem. Ewelina potoczyła spojrzeniem i z ulgą odnalazła swoją córkę w towarzystwie dwóch innych dzieciaków – Pawła i Adeli. Przed sobą każde miało talerz z zupą. Serce kobiet znowu urosiło, ponieważ córka zdawała się taka samodzielna i dorosła. Zastanawiała się, kiedy to się stało iż Ewa tak szybko urosła. Ewelina zdawała sobie sprawę, że dziewczyna miała dopiero osiem lat, i nadal potrzebuje miłości i wsparcia. Zresztą dla matki dziecko zawsze będzie potrzebowało miłości i wsparcia. I Ewelina stojąc w tym miejscu, w tej chwili, obiecała sobie, ze zawsze kiedy będzie taka potrzeba, stanie obok, ramię w ramię.

Otarła łżę spływającą po policzku. Westchnęła i ruszyła między stolikami. Złapała przelotne spojrzenie córki. Pomachała do niej i uśmiechnęła się z miłością. Po czym usiadła przy stoliku, który zajmowali opiekunowie wycieczki. Nalała sobie pomidorówki i zaczęła jeść.

— Mamy dzisiaj coś w planach? — zapytała Ewelina.

— Nie, damy dzieciakom trochę odpocząć — stwierdził trener.

— Ale w sumie, można by z nimi pójść na basen — dorzuciła jedna z opiekunek. Kobieta po czterdziestce, elegancka. Po ciele widać było, że dużo przeszła. Grubsza. Kiedy przyjrzało się uważniej pod makijażem widniały zmarszczka, worki pod oczami. Lecz właśnie tego oczy pełne wigoru i energii wyrażały całą osobę siedzącej po prawej stronie nieznajomej.

Trener myślał nad słowami kobiety.

— Lepiej żeby odpoczęły przed jutrem — postanowił trener. — Ale możemy pograć w planszówki.

Pozostali przy stole popatrzyli na mężczyznę jak na wariata.

— A może po prostu zapytamy na co mają ochotę? — zaproponowała Ewelina. — Zrobimy małe głosowanie.

— I to jest pomysł — zgodziła się ta sama kobieta. — A tak w ogóle, to Aga jestem.

— Ewelina, mama Ewy. Miło mi — odpowiedziała Ryż z uśmiechem.

— Wiem, jak się pani nazywa — odpowiedziała Aga z ciepłym uśmiechem.

— W takim razie ustalone — wtrącił się trener zadowolony.

Okazało się, że głosowanie to całkiem niezły pomysł. Cała grupka dzieciaków zdecydowała się na gry planszowe, więc przez następne dwie i pół godziny grali w różne gry planszowe. Wszyscy bardzo fajnie się bawili. Ewelina zadowolona obserwowała jak córka gra w klasy z koleżankami. Potrzebowała przerwy po przegranej w rzutki.

Popijała wodę z cytryną. Siedziała przy stoliku hotelowym. Spojrzała w górę. Słońce zaszło za ciemnymi chmurami, a silniejszy wiatr rozwiał długie, ciemne włosy. Kobieta skuliła się.

Wstała i krzyknęła.

— Zbierajcie się! — zawołała na dzieciaki.

Skacząca Ewa przestała skakać i spojrzała w stronę matki.

— No dalej! — popędziła dziewczynki. — Zbiera się na deszcz.

Niechętnie ruszyły do przodu.

Po kolacji Ewelina z córką wróciły do pokoju.

—Jak się czujesz? Denerwujesz się jutrem? — zapytała Ewelina namydlając mokre włosy Ewy.

— Trochę — przyznała po namyśle. Spojrzała na matkę z uśmiechem. — Ale ktoś mi powiedział abym dawała z siebie wszystko, ale jednocześnie czerpała z tego radość.

—Kto ci to powiedział?

— Pan Jacek — odpowiedziała łagodnie. — Naprawdę szkoda, że nie chcesz się z nim spotykać.

— Ewa — żachnęła się Ewelina. — A Andrzej nie jest fajny?

Ewa milczała dłuższą chwilę, a Ewelina czekała w napięciu, co odpowie córka. Naprawdę bardzo chciała aby dziewczynka dobrze czuła się w towarzystwie mężczyzny. Często łapała się na tym co by zrobiła gdyby musiała wybierać. Teraz serce biło jej jak oszalałe.

— Jest fajny —przyznała Ewa po namyśle. — Wie dużo o przyrodzie, o zwierzętach o świetnie gra w piłkę.

Ewelina z ulgą chwyciła mydło i zaczęła nacierać plecy dziewczynki.

— Całowaliście się już? — zapytała Ewa poważnym głosem.

Ewelinę zamurowało na kilka sekund.

— Tak, całowałam się — oświadczyła z rozbawieniem.

— I co dobrze całuje? Moja jedna koleżanka ze szkoły powiedziała innej, ze jej rodzice rozstali się na pewno przez to, że nie umieli się całować — oświadczyła z rozbrajającą dziecięcą powagą.

Ewelina z całych sił starała się zachować powagę.

— Masz mądre koleżanki — stwierdziła z szerokim uśmiechem.

— To jak umie się całować? — nie odpuszczała dziewczynka.

— Tak, umie się całować — przytaknęła Ewelina.

— To dobrze — pokiwała głową.

Ewelina zachichotała pod nosem. Ewa i koleżanki z klasy miały niezłe pomysły. Odkąd została

matką, cały czas się uczyła czegoś nowego. Dzieci należały naprawdę do dzieci ciekawych i otwartych. Wystarczyło mieć zaufanie i miłość, a dziecko odpłaci ci się tym samym.

To zadanie nie należało jednak do łatwych. Często Ewelina podążała po omacku. Starała się jak najwięcej dać z siebie. Miała nadzieję, że w przyszłości jak i teraz to wystarczy. Jeżeli chodzi o matczyną miłość, to chciała aby Ewa w przyszłości znalazła szczęście, poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim aby znała swoją wartość.

Czy osiągnęła ten cel. To miało okazać się w przyszłości. 

----------------------

Cześć, moi drodzy, 

Miałam chwilowy zastój w pisaniu :( Ale już jest dobrze. Mam nadzieję, że uda mi się napisać tyle rozdziałów, żebym miała zapas. A i tak jesteśmy już bliżej końca opowieści. Plus minus w połowie.  

Dziękuję za wszystkie uwagi, gwiazdki i komentarze. Możliwe, ze prócz czytania Zmierzchu :) (tak znowu czytam, to jest moja pierwsza książka, którą sobie kupiłam za swoje kieszonkowe, tydzień po premierze). 

Następny rozdział dopiero 30. czerwca 2023r. 

Pozdrawiam cieplutko. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro