Rozdział 37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poniedziałek i wtorek upłynęły druhnom na dopieszczaniu i sprawdzaniu wszystkiego po raz kolejny. Im bliżej środy tym Paulina stawała się coraz bardziej nerwowa.

Dzień przed ślubem odbywała się próbna sesja u fryzjera i manikiurzystki. Obie druhny stawiły się w salonach o wyznaczonych porach, a Paulina została potraktowana jak księżniczka. Specjalnie wyodrębnieni pracownicy udali się do mieszkania starszej sio-stry i jej przyszłego męża i tam zrobili co do nich należało. Gdyby nie pomoc mamy, która została z Ewą po powrocie ze szkoły, to kobieta nie miała pojęcia jakby to wszystko pogodziła.

Wróciła do domu dopiero o dwudziestej pierwszej wieczorem. Zmęczona i przemoczona przez złe warunki pogodowe na zewnątrz. Musiała zostać dłużej aby upewnić się, ze ostatnie sprawy z jutrzejszym wydarzeniem są dopięte i gotowe na sto pro-cent. Nie chciałaby aby w najważniejszym dniu dla Pauliny cos poszło nie zgodnie z planem. Odczuwała w związku z tym ogromne presje psychiczną. Rozebrała się z mokrej kurtki i powiesiła ją na wieszaku. Po czym przeczesał mokre włosy. Otworzyła drzwi do łazienki i zabrała suchy ręcznik. Z oporem ściągnęła gumkę i wycierała wło-sy, jednocześnie kierując się w strone salonu. Matka odwróciła głowę w jej stronę, zamknęła czytana przez siebie powieść i wstała z kanapy. Obie stanęły naprzeciwko siebie.

— Cześć, kochanie — powiedziała matka z troską w głosie. Wyjęła ręcznik z rąk młodszej córki i zaczęła delikatnie wycierać jej włosy. — Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że mam tak wspaniałe córki. Nie wyobrażałam sobie, że wyrośniecie na tak zaradne i piękne kobiety.

Ewelina zarumieniła się z powodu słów matki.

— Nadal nie mogę uwierzyć, ze moja najstarsza córka, właśnie jutro stanie na ślubnym kobiercu.

— Ja także. — Zabrała z rąk matki ręcznik i przytuliła ją mocno. — Jesteś najlepszą ,matką jaką mogłybyśmy sobie wyobrazić. I chciałabym aby w przyszłości moja córka mogła powiedzieć o mnie to samo.

— Jesteś dobrą matką — zapewniła ją kobieta gładząc po policzku. — Jesteś zmęczona. Pójdę już.

— Dziękuję ci za wszystko — powiedziała Ewelina. — Za pilnowanie i poświęcanie czasu Ewie, kiedy ja nie mam czasu. Jutro mamy powód do świętowania i niech Paulina zapamięta ten dzień jako najpiękniejszy.

Obie kobiety pożegnały się. Ewelina dwukrotnie upewniła się, że drzwi wejściowe są zamknięte. Zajrzała po cichu do córki. Zapaliła kinkiet na ścianie przy drzwiach, nie dawał zbyt wiele światła, ale wystarczająco aby można było bezpiecznie się poruszać, a jednocześnie nie obudzi się śpiącej osoby. Bezszelestnie podeszła do łóżka. Uśmiechnęła się pod nosem, bo jak zawsze Ewa rozkopała się i skopała rozwalona i odkryta. Ostrożnie przełożyła dziewczynkę na poduszkę i z niezwykłą delikatnością i troską przykryła ją kołdrą. Na koniec pogładziła po włosach i pocałowała w czoło.

Gdy weszła do kuchni, przeżyła zaskoczenie, ponieważ w zlewie leżały brudne naczynia. W pierwszym odruchu poczuła złość i pomyślała: czemu matka nie posprzątała po kolacji. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że przecież nie musiała tego robić. W końcu to nie jest jej dom. Nie ma takiego obowiązku. Ze zmęczenia i wyczerpania zaczynały Ewelinie zaczęły puszczać nerwy. Zrobiła to co miała do zrobienia. Oprócz umycia naczyń, musiała jeszcze wyprasować na jutro ubrania.

Po tym poszła do łóżka. Jak tylko dotknęła poduszki zapadła w głęboki sen.

Nie odczytała nawet wiadomości od Jacka.

Poniedziałek minął Jackowi na pracy w szkole i na rozmyślaniu na temat planów zorganizowania zawodów w różnych dyscyplinach sportowych. Cieszył się z samotności i ciszy po całym dniu spędzonym w hałaśliwym towarzystwie. Przed pracą odwiózł swoich gości na dworzec.

We wtorek praca także minęła bez większych komplikacji. Starał się zawiązać znajomości z kolegami z pracy, co w niektórych przypadkach nie należało do łatwych.

— Słyszałem, że podobno ten cały Oliwka pochodzi z bogatej rodziny — usłyszał pewnego dnia wchodząc do pokoju nauczycielskiego.

— Widzę, że bardzo was interesuje mój status rodziny — oznajmił podchodząc do stołu.

Koledzy zmieszali się.

— To nie tak — mruknęła wysoka, koścista szatynka. Pod pięćdziesiątkę. Poprawiła okulary.

— Tak, moja rodzina ma pieniądze, ale każdy członek mojej rodziny uczciwie na nie zapracował — oznajmił dobitnie. — Poza tym staram się nie korzystać z pomocy rodziny, jeśli nie jest to konieczne.

— Co się tutaj dzieje? — zapytał wchodzący do pokoju starszy mężczyzna w niebiesko-białym stroju sportowym z gwizdkiem.

— Nic, opowiadam właśnie moim ciekawskim kolegom o mojej rodzinie — powiedział Jacek przesłodzonym tonem. — Czy możemy porozmawiać?

— Pewnie, chodź.

We wtorkowe popołudnie Jacek wyszedł z pracy później niż zwykle. Ciemne chmury przysłaniały niebo zapowiadając deszcz. Na parkingu stało jeszcze tylko kilka aut. Wsiadł do swojego starego forda i ruszył w stronę domu. Zatrzymał się jeszcze tylko przy sklepie by zrobić zakupy. Gdy wchodził, po drugiej stronie zobaczył Renatę. Zniknęła na cmentarzu. Przeszedł na druga stronę.

Na szczęście cmentarz nie był jakoś specjalnie duży, więc w miarę szybko znalazł, tę której szukał. Cmentarz był bardzo dobrze zalesiony, miał się za tym gdzie ukryć. Obserwował rudowłosą kobietę. Stała kilka dobrych minut nad grobem. Postawiła kwiaty, zapaliła znicz. 

Pomodliła się i poszła. Jacek postał jeszcze kilka chwil w ukryciu. Tak na wszelki wypadek.

Wyszedł z ukrycia i podszedł do grobu.

— Ula Węckowska — przeczytał. — urodzona 1981 zmarła 2005r.

Zastanawiał się kim ta dziewczyna była dla Renaty. Postał tam jeszcze chwilę i odszedł zamyślony


— Mamo! Mamo!

W piękny, kolorowy sen Eweliny wkradł się zaniepokojony głos Ewy. I wrażenie gniecenia. Jakby ktoś skakał po niej. Do tego na policzku poczuła coś zimnego i mokrego. Skrzywiła się.

— Mamo wstawaj! Póżno jest! — usłyszała po raz kolejny.

Tym razem ktoś mocno nią potrząsnął. Do tego pojawił się uporczywy dźwięk budzika.

— Dobra, wstaję! Już wstaję! — zawołała z jękiem Ewelina.

Otworzyła oczy i usiadła gwałtownie przytomniejąc. Rozbudzona rozejrzała się i napotkała spojrzenia Pirata i Ewy.

—Która godzina? — zapytała wyskakując z łóżka jak oparzona.

— Dochodzi siódma — oznajmiła Ewa z dumą. — Zjemy coś? Głodna jestem.

— Tak, tak — rzuciła roztargniona kobieta.

Narzuciła na piżamę szlafrok i wyszła z sypialni kierując się do kuchni. Szybko nastawiła wodę na herbatę i miała właśnie wyjmować kubki, kiedy dostrzegła talerz z kanapkami i kubki z herbatą.

— Ty to zrobiłaś? — zapytała spoglądając na córkę pytająco.

— Tak, wstałam wcześniej, jeszcze spałaś, więć pomyślałam, że zrobię ci niespodziankę — po wiedziała Ewa z każdym zdaniem brzmiąc coraz bardziej niepewnie. — Zrobiłam coś nie tak?

— Nie, nie, no co ty! — zawołała uradowana Ewelina i mocno przytuliła córkę. — Jesteś kochana. Świetnie się spisałaś. Dziękuje. Zaleję herbatę i możemy jeść.

Ewa rozpromieniła się i energicznie siadła do stołu. 

Zjadły śniadanie, ubrały się i o ósmej wyszły z domu. Dwadzieścia

jeden minut zajęło im dotarcie do salonu fryzjerskiego, w którym druhny były wczoraj.

— Cześć, Klara! — rzuciła Ewelina widząc siedzącą na krześle kuzynkę.

— Część, dziewczyny — odpowiedziała kobieta.

Ewelina przywitała się z personelem i zajęła wskazane przez fryzjerkę miejsce. Przez następne dwie godziny układały, lokowały jej włosy w misterna i skomplikowaną fryzurę. Następnym przystankiem był salon kosmetyczny. Tutaj pełny makijaż zajął godzinę. Z okazji ślubu siostry Ewelina postanowiła zrobić wyjątek i pozwoliła pomalować Ewie paznokcie specjalnym, dziecięcym lakierem do paznokci. Dziewczynka była wniebowzięta i pytała się kilkakrotnie czy na-prawdę. Ewelina ze śmiechem przytakiwała. 

Po raz kolejny złapała się na tym, że zazdrości siostrze takiego szczęścia. Sama w przeszłości marzyła o tym wspaniałym dniu. Jednak życie ułożyło się inaczej. Chociaż miała nadzieję, że im ja kiedyś psotka ta wspaniała chwila. Mimo wszystko cieszyła się szczęściem swojej starszej siostry.

Do kościoła jechali w milczeniu. Ewelina umówiła się z siostrą, ze spotkają się na miejscu. Klara wraz z Ewą siedziały na tylnym siedzeniu i wygłupiały się. Ewelina natomiast nie mogła przestać zerkać na Andrzeja w czarnym smokingu. Ubranie idealnie opinało ciało mężczyzny podkreślając smukłą sylwetkę i nadając elegancki wygląd. Zdała sobie sprawę, że podoba jej się w takim wydaniu. Czuła się podniecona. Skuliła nogi i położyła dłonie na kolanach. Starała się za wszelką cenę zapanować nad sobą. On natomiast wydawał się całkowicie skupiony na drodze. Opanowany i spokojny. Cieszyła się, że nie są sami, bo miała nieodpartą ochotę rzucić się na niego tu i teraz.

Do ślubu zostało zaledwie sześć minut, kiedy dotarli na miejsce. Wszyscy wisiedli.

— Zabierz Ewę do środka — poprosiła Ewelina uśmiechając się łagodnie.

Spojrzała w stronę skromnego kościółka z dwoma wieżyczkami. Wokół wejścia zgromadził się już spory tłumek.

— Nie chcę iść bez ciebie — oznajmiła Ewa.

— Kochanie — Ewelina przykucnęła aby móc spojrzeć córce głęboko w oczy. — Ja tutaj muszę zostać aby pomóc cioci Paulinie.

— Nie martw się — dorzucił Andrzej łagodnym głosem. — Znajdziemy twoją babcię i staniesz obok. Będziesz miała najlepszy widok. Z pierwszego rzędu.

— Super! — Uradowała się Ewa.

— To 1co pójdziesz?

— Tak!

Ewelina spojrzała z wdzięcznością na mężczyznę.

Patrzyła jak dwójka bliskich jej sercu osób oddala się.

— Nie ma jeszcze Pauliny — zauważyła Klara rozglądając się.

— O właśnie jedzie!

Klara spojrzała w tym samym kierunku co Ewelina. I faktycznie chwilę później minął je czarny, luksusowy samochód przystrojony białymi i czerwonymi balonami. Zaparkował nieopodal i wysiadła z niego panna młoda. Wyglądała olśniewająco w białej koronkowej sukni z długim welonem, który właśnie uporczywie próbowała zdjąć z twarzy. Dziewczyny podbiegły do Pauliny i pomogły jej w kłopocie. Panna młoda zrobiła kilkanaście kroków, a druhny natychmiast pod-trzymały długi tren.

— Wracajmy do domu! — rzuciła niespodziewanie Paulina.

Druhny wymieniły spojrzenia.

— Co ty za głupoty wygadujesz — oświadczyła stanowczo Klara.

— Co się stało? — zapytała łagodnie Ewelina.

— Powiedzcie mi czy ja dobrze robię? — spojrzała błagalnie na obie.

Ewelina westchnęła.

— Kochasz go czy nie? — zapytała Klara.

— Tak, bardzo — odpowiedziała Paulina bez ogródek.

— To w takim razie, nie waha się — powiedziała Klara.

— Po prostu tam idź i pokaz swoją miłość — poleciła Ewelina przytulając siostrę. — To jest twój dzień. Nie zepsuj tego. To dzień dla ciebie i dla Dariusza. Cieszcie się tym cudownym dniem.

— Dziękuję — powiedziała Paulina mocno ściskając siostrę. 

Panna młoda wyglądała jak z bajki, kiedy kroczyła do ołtarza, a marsz weselny rozbrzmiewał w głośnikach. Goście patrzyli na nią z zachwytem i wzruszeniem. Paulina zdawała się płynąć w długiej, koronkowej sukni z welonem opadającym na twarz. Suknia wykonana była w prostym lecz eleganckim stylu. Doskonale opinała talię sprawiając, że sylwetce panny młodej mogły pozazdrościć modelki. Na suknie narzuciła ciemniejsze o kilka karnacji bolerko z futerkiem i złotymi nitkami. Cała sukienka była ozdobiona złotymi nitkami. Na dole oczepiono białe kwiaty, a bulwiaste rękawy nadawały uroku.

— Przepiękna jest! — szeptano.

— Księżniczka.

— Wygląda jak hrabina.

Kiedy Paulina stanęła przy ołtarzu odrzuciła welon. Ukazał się piękna twarz z delikatnym, dobrze dopasowanym makijażem. Podkreślał usta i podbródek. A długie włosy opadały lokami po obu stronach misternie zrobionego koka.

Ksiądz zaczął liturgię i wkrótce państwo młodzi złożyli sobie przysięgę małżeńską. Ewelinie wydawło się, ze w swoim krótkim życiu nie słyszała jeszcze tak pięknego i nasyconego miłością i szczerością wyznania. Goście uronili kilka łez radości.

— Ogłaszam was mężem i żoną. Teraz możesz pocałować pannę młodą! — oznajmił ksiądz.

Oboje pocałowali się namiętnie i gorąco.

Po kilku minutach, kiedy wszystko przeniosło się na zewnątrz. Goście wywatowali na cześć pary młodej. Rzucali w monetami i ryżem. Dużo frajdy mieli ze zbierania z ziemi pieniędzy. Szczególnie dzieci. Po tym kilkoro gości podeszło by złożyć życzenia.

Wszyscy powsiadali do samochodów i pojechali za młodymi, do pensjonatu na wesele

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro