11. Wrogowie - zrobić wszystko, by się nie zeszli.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zdecydowałaś już, kiedy wracasz? - zapytała Maryśka, kładąc się do łóżka.

- Wiem, że miałam wrócić teraz, ale zdecydowałam, że zostanę tutaj jeszcze parę dni. Chcę skorzystać z urlopu. Pospaceruję po górach, pozwiedzam i poszaleję, a coś się stało? Coś wiadomo w sprawie listu? - Aleška chwyciła do ręki filiżankę z herbatą. Siedziała właśnie na balkonie z widokiem na Poprad i nadal patrzyła w jego stronę. Do ostatniego momentu nie była pewna czy chce zostać, zdecydowała jednak, że nie ma jeszcze ochoty wracać do swoich problemów, do Warszawy i w ostateczności została.

- No właśnie nic nie wiadomo, ale chciałam się z Tobą spotkać. To nic, ja kończę, bo lecę pod prysznic. - odparła nagle i się rozłączyła.

Wokół panowała ciemność. Tylko światło z pokoju oświetlało wielki drewniany balkon zawieszony kilka kroków od przepaści, na której dole widać było ogromne, kołyszące się korony drzew. Aleška wpatrywała się w malutkie światełka aut migające gdzieś w dali i przypomniała sobie o Brunie, który być może teraz przebywał z Sonią. Skoro nie dał jeszcze znaku, że ogarnął ten list, to by oznaczało, że nie przyjął tego tak, jak powinien.

Warszawa, w tym samym czasie...

- Słuchaj, musimy coś z tym zrobić, rozumiesz? - powiedziała Sonia, siadając na łóżku. Nałożyła na siebie szlafrok i zakryła nim swoje nagie ciało. Bori podniósł się z poduszki i pogładził ją po plecach:

- Kochanie, nie zaprzątaj sobie tym główki, okej? Trzymajmy się planu.

Sonia odwróciła się i spojrzała na umięśnionego blondyna zakrytego po pas jedwabną kołdrą.

- Czuję, że on już coś podejrzewa, musimy to przyśpieszyć. Pomińmy część planu i przejdźmy do konkretów.

- Co masz na myśli?

- Mam plan. - odwróciła się w jego stronę. - Namówię go, by wszystko na mnie zapisał. Wymyślę coś, że miał to zrobić wcześniej i był już zdecydowany, a ty, to wszystko potwierdzisz, będziesz go namawiał na to, by przepisał na mnie dom i kasę, a gdy już się uda, to go kropniemy, ale najpierw trzeba znaleźć tę kurwę i ją zabić jako pierwszą, bo tylko ona może nam w tym przeszkodzić.

- Za długo nam to zajmie, zanim ją znajdziemy, zanim się jej pozbędziemy, to trochę minie, radzę od razu się nim zająć, nim odzyska pamięć, a potem pozbyć się jej... - wstał i nałożył bokserki, które leżały na podłodze.

- Niech będzie. Jadę do domu, żeby to przedyskutować, zrobię mu herbatkę i postaram się coś mu nawciskać...- Sonia ubrała się i wyjechała z mieszkania kochanka, by przekabacić jakoś Bruna.
Miała dobry plan, choć nie przemyślany.
Romans z przyjacielem Bruna trwał od ponad roku. Bori i Sonia nie mieli mu nic do zarzucenia, jednak oboje chcieli zdobyć jego władzę i majątek. Przyjaciel od dawna chciał jakoś go pogrążyć, wygryźć ze stanowiska, a to tylko po to, by jakoś zyskać w oczach ojca.

Weszła do mieszkania i zastała Bruna siedzącego na kanapie. Oglądał telewizję i jadł kolację, ciągle rozmyślając o Słowaczce, która to była tak tajemnicza i nieznana, że zainspirowała go. Nie wiedział jeszcze do czego, ale patrząc na telewizor próbował to sobie rozkminić.
Usiadła obok niego i próbowała jakoś zacząć rozmowę:

- Kochanie? Myślałeś już o zabezpieczeniu majątku? Nie chcę Cię popędzać i nie chcę, żebyś myślał, że lecę na twoje pieniądze, ale przed wypadkiem mieliśmy o tym rozmawiać... Ja przepisałam na Ciebie swój domek na Mazurach, w razie wypadku, a ty miałeś przepisać na mnie dom i nasze oszczędności.

- To znaczy? - zapytał domyślając się, o co chodzi. Przypomniał sobie ten fragment listu, w którym Aleška pisała o "niepodejmowaniu zbyt pochopnych decyzji wobec Soni, bo ona lubi z tego korzystać".

- Kochanie, nie chcę cię peszyć, ale ten wypadek dał mi do myślenia... Musimy się zabezpieczyć wzajemnie na przyszłość, rozumiesz? Zbieraliśmy pieniądze od kilku lat, ale wszystko odkładaliśmy na twoje konto, bo powtarzałeś, że i tak niedługo wszystko zabezpieczysz. - nalegała.

- Dobrze, jutro wypiszę formalności. Nie musisz się o nic martwić, pojadę do adwokata, wszystko załatwię. - uśmiechnął się.

Następnego dnia, z samego rana przygotował dokumenty, które miały za zadanie tylko zamydlić oczy Soni i zorientować się co wobec niego planuje.
Wyjechał z domu i wydrukował napisane przez siebie dokumenty, które przedstawił jako te od adwokata z sądową pieczątką i podpisem. Wiedział, że ta coś planuje, więc postanowił bardziej się jej przyglądać. Pewien był natomiast tego, że może ufać swojemu oddanemu od lat przyjacielowi, jednak nie opowiadał mu o fałszerstwie, którego dokonał, nie chciał słuchać kazań, dlatego po prostu pominął ten fakt.

- Nie ufam jej, wiem, że coś kombinuje... - odparł, popijając koniak.
Bori spojrzał na niego.

- Przestań, stary. Wszystko Ci się pomieszało po tym wypadku... Chyba że masz kontakt z tą całą Alešką, od początku mąciła Ci w głowie.

- Dostałem od niej list. Napisała w nim, że ja nigdy nie kochałem Soni, że Sonia próbuje wyciągnąć ode mnie kasę...

- No nie, co za ździra. Czy ty naprawdę tego nie widzisz? Ona próbuje dobrać się do twojej kasy, a nie Sonia. Sonia oszczędzała razem z tobą, była przy tobie od zawsze, przepisała na Ciebie wszystko, co miała, a ty, zamiast ją wspierać i doceniać, wierzysz jakiejś wywłoce? Przecież to, co mi teraz mówisz... To jakieś brednie. Stary, byłem z wami od zawsze, mówiłeś mi o wszystkim i wiesz co? Ani razu nie powiedziałeś nic złego o Soni, dopiero gdy pojawiła się ta Słowaczka zaczęły się kłopoty w waszym związku. Jeśli ktoś w tym trójkącie cię oszukuje, to tylko ona. Zmanipulowała tobą tak, że przestajesz racjonalnie myśleć... Dobrze, że Sonia o tym nie wie, bo by się załamała... - odparł przyjaciel, wpatrując się w telewizor. W tym momencie Bruno znów się pogubił. Jedni mówili mu to, inni tamto i nie miał pojęcia, w co ma wierzyć, ale przyjaciel widząc jego zagubienie, rozradował się i zacierając ręce, dopełnił swój plan. - Słuchaj, gdyby ta Słowaczka pisała Ci prawdę, to już by przy tobie była, a kto jest? Kto naprawdę przy tobie był? Zmyła się zaraz po tym, jak wiedziała, że nic nie ugra, bo pojawiła się Sonia, uciekła. Dokąd? - zaśmiał się.

- Na Słowację... - odparł, załamany zdając sobie sprawę, że przyjaciel ma rację. Pytał sam siebie czy musiał być aż tak ślepy, by tego nie zauważyć? Przecież gdyby Aleška naprawdę go kochała, to by tu była i tym samym udowodniła swoją niewinność, ale to było nie ważne, bo go przecież okłamała. Właśnie dlatego nie zatrzymała się w markecie, właśnie dlatego wyjechała.

- Jak ty w ogóle załapałeś z nią kontakt po wypadku? Nie mów mi tylko, że się z nią spotykałeś...

- Nie, dziewczyna z restauracji była naszym łącznikiem... - Bruno zaśmiał się. - To dlatego kazała nic nikomu nie mówić, to dlatego tak bardzo nie chciały, by Sonia się o tym dowiedziała...

- Brawo, nareszcie zrozumiałeś...


      Na kolejny rozdział będziecie musieli trochę poczekać ;) Szkoła, obowiązki etc. Najprawdopodobniej opublikuję go w poniedziałek wieczorem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro