9: Mamo, dlaczego?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czułam się dość dziwnie, bo cała ta Słowacka okolica jakoś nie przypadła mi do gustu. Oczywiście, bardzo mi się podobały góry i widoki, ale czułam się tam obco. Przyzwyczaiłam się do widoku miasta i budzącego mnie zgiełku, a tutaj panowała kompletna pustka i cisza. Wszystko było inne, jakby mówiło do mnie innym językiem, którego nie potrafiłam zrozumieć. Wiedziałam, że muszę to przecierpieć, by odnaleźć matkę, która na pewno gdzieś tam była. Być może gotowała obiad, być może wracała z pracy, nie wiedziałam, ale czułam, że gdzieś tam jest.

Pojechałam do Popradu i szukałam ulicy, na której kiedyś mieszkała.
Dzielnica wyglądała na willową. Wszędzie stały ogromne domy, drogie auta, a ja nie wierzyłam, że to stąd pochodzę, że tutaj właśnie kiedyś mieszkałam. To musiała być jakaś pomyłka.
Podjechałam pod mały osiedlowy sklepik i weszłam do środka, by podpytać ekspedientkę o kobietę, której szukam. Na szczęście wyuczyłam się formułki na pamięć i nie miałam problemu z komunikacją w tym zakresie.
Siedziałam nad tym ponad dwie godziny, ale w razie czego, miałam w ręku telefon z translatorem.

Przy ladzie stała starsza kobieta, może po pięćdziesiątce. Miała na sobie zielony fartuch w kropki, który zawsze mnie irytował. Wchodząc do sklepu i widząc w tym sprzedawczynię, wszystko zaczynało mienić mi się w oczach, to było okropne i zawsze mnie rozpraszało.

- Dzień dobry, szukam Anny, mojej mamy. W zasadzie nie wiem jak mam to Pani wytłumaczyć. - rozłożyłam ręce. - Mieszka tu może jakaś Anna? Dawno temu, w 1996 roku oddała mnie do domu dziecka, do Polski i przyjechałam tutaj, by ją odnaleźć. Ponoć tutaj mieszkała. - wypaplałam niewyraźnie, a ona zaczęła mi nawijać po słowacku jak Hanka Mostowiak. Połowę zrozumiałam, a połowę nie, w efekcie czego musiała mi trzy razy powtórzyć i zapisać na kartce bym mogła to sobie przetłumaczyć.
Dowiedziałam się, że jedyną Anne, jaką zna z tego osiedla, mieszka niedaleko, ale nie miałam pewności czy to na pewno ona. Podziękowałam i pojechałam pod podany adres.
Nerwy mnie zjadały, a w dodatku ktoś, kto mieszkał w tym domu, musiał być milionerem. Basen, palenisko, ogromny grill i ogromny dom, który przyciągał wzrok. Ludzie musieli mieć korporację na własność. Szłam przed siebie po chropowatej kostce brukowej i czułam, że to głupie, że ta cała akcja z odszukaniem matki, to zwykła pomyłka. Chciałam się wrócić i po prostu zrezygnować, ale to było silniejsze. Sądziłam, że ich tutaj nie znajdę, że po prostu się pogubiłam, coś jednak naprowadziło mnie na trop. To miejsce wydawało mi się dziwnie znajome, jakbym już kiedyś tutaj była, ale nie wiedziałam, czy może tylko mi się tak wydaje, bo wbiłam to sobie do głowy czy może kiedyś śniło mi się i we mnie zostało. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam na dzwonek. Przygotowałam się na pomyłkę lub chłodne powitanie, ale nie spodziewałam się tego, co się stało.

Zza dębowych drzwi wyłoniła się elegancko ubrana kobieta trochę po czterdziestce. Spojrzała na mnie i jakby zamarła. Rozumiałam ją, bo ja też stałam jak zamurowana. Byłyśmy do siebie strasznie podobne i od razu można było nas ze sobą skojarzyć. Obie miałyśmy takie same oczy, nos i usta, a nawet sylwetkę czy włosy. Stałyśmy tak kilkanaście sekund, po czym otworzyła przede mną drzwi:

- Wejdź... - wyszeptała po polsku, wpuszczając mnie do środka. Weszłam bez słowa i usiadłam na kanapie. Im bardziej podziwiałam wnętrze, tym większy miałam żal. Wychowywałam się w biedzie, a ona żyła w luksusach i sama dopuściła do tego, że byłam tak cholernie samotna, że nie poznałam miłości rodzicielskiej i nie wiedziałam, jak to jest mieć mamę albo tatę.

Usiadłam na kanapie, a wokół mnie stało mnóstwo luksusowych sprzętów. Telewizory, obrazy, złote wazony i dodatki, nigdy, jak żyję, nie widziałam takich rzeczy, ale musiałam się obudzić i wyciągnąć od niej to, czego szukałam:

- Nie przyjechałam tutaj po żadne pieniądze ani łaskę, chciałam byś odpowiedziała mi na pytanie, które nurtuje mnie od dzieciństwa... Dlaczego mnie oddałaś? - zapytałam wprost.

- To nie tak... Ja nie miałam innego wyjścia. - przetarła oczy, z których powoli spływały łzy.

- Czyli? No powiedz... Chyba na to zasługuję, każdy zasługuje na prawdę.

- Nie sądziłam, że to kiedykolwiek nastąpi, ale bardzo cieszę się, że Cię widzę...

- Mów... - nalegałam.

- Długo staraliśmy się o dziecko, bo ponad sześć lat, przez ponad sześć lat nie marzyłam o niczym innym. Wszystkie koleżanki miały już dzieci, a my nadal się staraliśmy, ale ciągle się nie udawało. Andrej robił badania, ja robiłam badania i okazało się, że mamy małe szanse. Przez kolejny rok staraliśmy się, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nadal nic. W końcu, w desperacji, postanowiłam, że... Byłam naprawdę zdesperowana. Zapłaciłam... Zapłaciłam koledze z pracy i udało się. Byłam taka szczęśliwa, że będę mamą. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Andrej był prze szczęśliwy, ale było coś, co męczyło mnie każdego dnia i każdej nocy... Wyrzuty sumienia. Andrej o niczym nie wiedział, nie miał pojęcia, co się stało, więc wmówiłam mu, że jesteś jego córką. Urodziłaś się, dbaliśmy o Ciebie, zaczęłaś chodzić, bawić się i rozumieć, rozpoznawać nas, ale... Zachorowałaś na zapalenie płuc, a lekarze podejrzewali osłabiony układ limfatyczny. Leżałaś w szpitalu trzy tygodnie, a my strasznie się martwiliśmy. Lekarze zrobili dokładne badania krwi, moczu, a ja na śmierć zapomniałam o badaniach, które sama miałam odebrać. Odebrał je Andrej i zobaczył, że nie masz ani mojej grupy krwi, ani jego grupy krwi. Zażądał badań i musiałam wyznać mu prawdę, że nie jesteś jego córką. Wpadł w furię i powiedział, że nie będzie łożył na obce dziecko. Musiałam Cię oddać, bo inaczej obie byśmy umarły...

- Nie wierzę... Zapłaciłaś obcemu facetowi, żeby Cię zapłodnił? - zapytałam niedowierzając w jej słowa.

- Bardzo chciałam mieć dziecko...

- Serio? Jakbyś naprawdę chciała mieć dziecko, to byś je miała, a nie oddawała, chuj wie gdzie i chuj wie do kogo... To chore, rozumiesz? Chore... - przerwałam jej.

- Ja wiem, rozumiem, ale ja chcę to wszystko naprawić...

- Teraz kiedy przyjechałam? Dlaczego wcześniej mnie nie szukałaś? - zapytałam oburzona. - Nie chcę mieć z wami nic wspólnego, przyjechałam tylko po prawdę. - wstałam i wyszłam, ale ona tego nie rozumiała. Biegła i krzyczała, że mnie kocha, że nigdy o mnie nie zapomniała, a ja nie miałam ochoty tego słuchać. Dla mnie to był koniec. Znałam prawdę, poznałam tajemnicę, na tym kończy się historia. Nigdy nie wybaczę jej tego, że mnie zostawiła, a ten Andrej? Brak mi słów.

Wróciłam zdenerwowana do hotelu i szykowałam się na powrót do Polski, nie miałam ochoty siedzieć w tym popapranym kraju, miałam dosyć emocji.

Całe moje życie było poplątane jak stare słuchawki, nie odnajdowałam się w tej sytuacji. Sądziłam, że wszystko będzie wyglądało inaczej, że matka mnie oddała, bo była biedna, ale nie dlatego, że zmusił ją do tego facet. Bardziej zależało jej na majątku niż na mnie i taka była najprawdziwsza prawda, która zrujnowała moją psychikę po raz drugi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro