XI. To Nikt Z Miasta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ania Shirley z widocznym zdenerwowaniem siedziała przy stole czekając aż do jej domu zawitają jej przyjaciele. Rodzeństwo Cuthbert'ów wyruszyło już jakiś czas temu wymieniając całą listę rzeczy których Ania nie powinna zrobić, lecz najważniejszą rzeczą było to, aby nie spaliła domu.

Siedziała tak coraz bardziej zanurzając się w tajemniczy świat jej wyobrażeń. Mogła być księżniczką, piratem, damą z wybornego dworu, ptakiem, smokiem Bóg tylko wie czym jeszcze. Lecz ona tego nie chciała. Jedynie czego chciała w tym momencie to pozostać Anią z Zielonego Wzgórza najdłużej jak się da. Chciała biegać z Dianą wiosną na polane zapęłnioną kwiatami, odgrywać scenki wraz z resztą dziewczyn, pomagać w gospodarstwie. Jednak w jej głowie najwięcej miejsca zajmowała rywalizacja szkolną wraz z Gilbertem Blythe'm. W sierocińcu tego nie miała, więc pragnęła to docenić z całych sił choć nie zawsze jej stan emocjonalny na to pozwalał.

Jej rozmyślenia przerwało Ciche pukanie do drzwi. Ania szybko zerwała się na równe nogi, delikatnie poprawiając swoje dość długie, rudę warkocze. Ruszyła powoli w stronę drzwi za którymi stoją jej goście. Nie chciała aby czekali na zimnie zbyt długo, lecz tak naprawdę dziewczyna nie wybudzona dobrze ze swego świata, szła na tyle powoli, żeby usłyszeć kolejne pukanie. Tym razem podskoczyła wystraszona, przetarła oczy i szybszym krokiem ruszyła do drzwi otwierając je.

-Przepraszam, po prostu się... - nie zdążyła dokończyć.

-Zamyśliłaś. - dokończyła za nią Diana, ale widząc, że dziewczyna wpatruje się w punkt za nią lekko się odwróciła.

Za nimi powoli szedł Gilbert we własnej osobie. Ubrany w zwykłe, delikatnie przyluźne spodnie, szrą koszulkę oraz w dość grubej kurtce w kratkę.
Rudowłosej ta kurtka coś przypominała, ale nie była pewna co.

"-Co jest z tobą nie tak!? - wrzasnęła rudowłosa odkładając koszyk na ziemię. Rozejrzała się dookoła i ujżała parę piwnych oczu wpatrujących się wprost na nią."

Ania potrząsnęła głową i delikatnie pomachała dłonią do chłopaka, a on odwzajemnił jej gest. Diana stojąca tuż obok przyjaciółki jedynie się uśmiechnęła i skinęła głową na powitanie.

***

-Więc co robimy? - zapytała znudzona Ania leżąc na podłodze przy kominku.

-Nie wiem. Wyczerpała mi się wyobraźnia. - zaśmiał się brunet siedząc na jednym z krzeseł.

-Mam pomysł! - wrzasnęła podekscytowana Diana. - Może wam się to nie spodobać... Ale możemy zagrać w pytania! - powiedziała po czym dodała. - No wiecie lepiej się poznamy.

-Ale... - chciała wtrącić Ania lecz Gilbert szybko jej przerwał.

-W porządku. - powiedział obojętnie. - Więc kto zaczyna?

-Ja mogę. - wzruszyła delikatnie ramionami rudowłosa. - Skąd przyszła ci taka zabawa to tej pięknej główki?

-Tak po prostu. Tak na prawdę my znamy się naprawdę dobrze... Lecz z Gilbertem niekoniecznie. - spojrzała przepraszjącym wzrokiem na wspomnianego chłopaka.

-No dobrze. - mówiąc to usiadła na podłoce tak, że wszyscy znajdowali się w kółku na podłodze. - Więc teraz ty zadajesz pytanie Diano.

-Hmm. Więc Gilbercie. Podoba Ci się ktoś na moment obecny. - zapytała Diana z tym swoim uśmieszkiem, dobrze znając odpowiedź.

Gilbert Blythe zerkał to raz na Dianę, raz na Anię i zastanawiał się na odpowiedzią. Czy ktoś mu się podobał? Oczywiście, że tak. Ale czy to dobry moment na wyznanie tego? Spojrzał jeszcze raz na rudowłosą dziewczynę siedzącą tuż koło niej i spojrzał w jej oczy zauważając dwie iskierki zaciekawienia, ale także i nadzieji. Nadzieji na co? Że to nie prawda i nikt mu się nie podoba? Czy może jednak na to, że to będzie ona

-Tak. - powiedział zerkając na Anię. Ona jednak pogrążyła się w zamyśleniu. Gilbert jednak postanowił dowiedzieć się czegoś więcej na temat dziewczyny siedzącej tak blisko, a jednak zbyt daleko by mógł jej dotknąć. - Aniu, a tobie ktoś się podoba? - zapytał z lekkim strachem przed jej odpowiedzią.

-Hmm nie wiem. Nigdy mi się nikt nie podobał i nie wiem tak naprawdę jakie to uczucie, ale czasami przy jednej osobie czuję coś dziwnego i...i... - mówiła dość szybko próbując wyjaśnić swoją odpowiedź. Nie chciała by Gilbert dowiedział się, że tak naprawdę chodzi o niego. Spojrzała na chłopaka i zauważyła jak się do niej uśmiecha. Przez myśl jej nawet przemkło, że tą dziewczyną, która mu się podoba może być ona. Ale to przecież niemożliwe! 'komu podobała by się taka ruda poczwra jak ja!?' - Skończmy tą głupią zabawę, dobrze? - zapytała mając nadzieję, że przyjaciele się zgodzą.

-W porządku. - odpowiedzieli w tym samym momencie.

Cała trójka wstała z podłogi i ruszyła w stronę schodów.

-A może... Pójdziemy trochę na zewnątrz? - zapytała rudowłosa z nadzieją wyglądając za okno, widząc piękne barwy na niebie spowodowane zachodem słońca. - Tylko przed dom. Posiedzimy na kocu. Jest dość ciepło! Zaczęła się wiosna no proszę!

-Wiesz Aniu ja zostanę w domu i się położę bo jestem bardzo zmęczona, ale wy idźcie. - powiedziała Diana udając zmęczenie. Tak naprawdę chciała zostawić tą dwójkę samych.

-Dobrze. - odpowiedziała. - Więc chcesz ten koc? - zapytała Gilberta wiedząc, że jej on nie będzie potrzebny.

-Nie trzeba. - odpowiedział i ruszył w stronę drzwi. - To idziesz? - zapytała gdy tylko zauważył, że rudowłosa stoi i się mu przygląda.

-Tak, tak jasne. - odpowiedziała zmieszana i zaczęła ubierać swój płaszcz.

Para nastolatków wyszła na zewnątrz. Ania przystanęła i przymknęła oczy czując jak owiewa ją delikatny podmuch wiatru. Uchyliła oczy i zauważyła jak Gilbert stojący pod wiśnią przygląda jej się z uśmiechem. Na jej poliki wpłynął delikatny rumieniec. Gdy tylko znalazła się przy nim usiadła pod drzewem, wpatrując się w zachód poklepała miejsce tuż koło niej na znak aby chłopak usiadł.

-Więc. Nie przeczytałaś jeszcze listu, prawda? - zapytał brunet siadając przy dziewczynie.

-Em. Nie. Tak szczerze to kompletnie o nim zapomniała. - zaśmiała się nerwowo.

-No.. Okej. - odpowiedział, a między nimi zapadła nie przyjemna cisza.

Oboje wpatrywali się w niebo, studjując każdy kolor pojawiający się na nim. Pogrążeni w swoich myślach nie zauważyli, że nad ich głowami, przy oknie w pokoju Ani Shirley siedziała Diana i przyglądała się zaistniałej sytuacji. Zastanawiała się o jaki list chodzi, lecz nie chciała dopytywać się o niego Ani. "Dama nie powinna podsłuchiwać."
Być może, ale w tym momencie chodziło o szczęście jej przyjaciółki, czego nie mogła zostawić losowi. Brunetka odeszła od okna i usiadła na łóżku i podobnie jak dwójka przyjaciół pogroążyła się w swoich myślach.

***

-Nie jest Ci zimno Aniu? - zapytał dziewczyny, zauważając, że siedzą tu dłużej niż przewidywali.

-Nie. Jest w porządku. - uśmiechnęła się potwierdzając przy tym swoje słowa.

-Słyszałaś może o tym ognisku, które ma się niedługo odbyć? - zapytał, bojąc się jej reakcji. Dziewczyna jednak jedynie pokiwała głową. - Podobnież trzeba przyjść na niego Z KIMŚ.

-Naprawdę!? To idealna okazja byś zaprosił Ruby... - powiedziała czując ból w klatce piersiowej.

-C-Co?- zapytał zdziwiony. - Jak to Ruby?

-Podobasz się jej od wielu lat i.. I pomyślałam, że będziesz chciał ją zaprosić. - wyjaśniła czując, że w jej oczach zbierają się łzy.

-Ale... - próbował coś powiedzieć, ale wielka gula w jego gardle mu nie pozwalała. - Wiem, że to twoja przyjaciółka Aniu i bardzo chciałbym ją uszczęśliwić, ale nie mogę...

-Niby dlaczego?! - zapytała czując jak gotują się w niej wszelkie emocje. - Przecież jest urocza, miła i śliczna!

-To Prawda, Aniu. Ale mnie nie obchodzi wygląd. - spojrzał jej w oczy. - Dla mnie ważny jest charakter. Ona mi się nie podoba. - wzruszył ramionami, wstał i podał dziewczynie rękę, aby ta mogła się podnieść.

-W takim razie kto ci się podoba? - zapytała łapiąc jego dłoń. Obydwoje poczuli przyjemny prąd przechodzący po ich ciałach. - Pewnie jakaś śliczna kobieta z miasta, która ma ci więcej do zaoferowania niż ja! - powiedziała stojąc z nim na równi. Gilbert zrobił dziwną minę, a jego głowę zaprzątała myśl "Czemu ona porównuję się z kimś innym." - Znaczy, niż Ruby. - poprawiła się gdy zdała sobie sprawę z tego co powiedziała.

-Nie prawda. To nikt z miasta. Nie wiem czy to dobrze, że coś czuję do tej osoby. - tłumaczył nadal spokojnym głosem.

-Nikt z miasta? - powtórzyła Ania Patrząc Gilbertowi w oczy. - Nie wiesz czy to dobrze, że coś czujesz do tej osoby? Gilbercie! Nie możesz tak mówić! Jeśli coś czujesz, to jest to dobre nawet jeśli ta osoba tego nie odwzajemnia.- oburzyła się Ania, a Gilbert jedynie się uśmiechnął.

-Masz rację Aniu. - powiedział. - Idziemy? Diana napewno się nudzi.

To ty Aniu jesteś tą dziewczyną. - pomyślał, lecz nie powiedział teho na głos. Nie chciał wywołać nie potrzebnych, złych emocji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro